Według Tomasza Skrzypca i Sebastiana Kubiora, którzy pracowali razem i obsługiwali na terenie Ślaska, Dolnego Śląska i Wielkopolski dystrybutorów i kluczowych odbiorców kosmetycznych Unilever Polska (m.in. PGD, Delko, Błysk, Ambra, Grupa Południe), poruszony przez nas problem istniał już wcześniej, ale ostatnio jeszcze bardziej się nasilił. Obaj organizowali dodatkowe szkolenia dla przedstawicieli hurtowni, by zachęcić ich do pomagania detalistom. Natomiast dla przedstawicieli, którzy nie widzieli takiej potrzeby, przygotowali twarde dane statystyczne. Co z nich wynika?
Bankructwo na własne życzenie
W latach 2005-2010 w Unii Europejskiej upadło kilkadziesiąt tysięcy punktów sprzedaży. Najwięcej w Polsce – to dane Komisji Europejskiej. W tym czasie w naszym kraju zamknęła się ponad 1/3 małych, rodzinnych sklepów. Dwie na trzy ze zlikwidowanych placówek znajdowały się w mniejszych miejscowościach. Skrzypiec i Kubior powodów tego stanu rzeczy nie upatrywali wyłącznie w ekspansji sieci. Małe sklepy zamykały się wskutek odpływu klientów, który wynikał przede wszystkim z braku atrakcyjnej oferty cenowej. Do tego dochodził brak dodatkowych, efektownych ekspozycji oraz odpowiedniej komunikacji w kwestii cen, promocji i nowości. – Wiele winy leżało po stronie detalistów, którzy przywiązani do starych nawyków handlowych, nie chcieli nic zmieniać, bo dotychczas radzili sobie bez żadnych „wymysłów”. Za taki brali np. merchandising – mówi Tomasz Skrzypiec. U podstaw wielu bankructw legł więc brak elastyczności i chęci wprowadzania zmian.
Iluzja taniości à la Biedronka
Nasi rozmówcy zgodnie zwracają uwagę że, używając piłkarskiego żargonu, wielu detalistów walkę z konkurencją przegrało już w szatni, przed wyjściem na boisko.
– Nie jest prawdą, że pojawienie się dyskontu to od razu automatyczny wyrok na tradycyjne placówki działające w pobliżu. Dyskonty gwarantują większą liczbę klientów w okolicy. Wykorzystajmy to, zamiast z góry się poddawać – apeluje Sebastian Kubior. Jak? Wystarczy dokładnie zapoznać się z chemicznym asortymentem konkurenta, by następnie dokonać optymalizacji swojej oferty. I tu można pójść dwoma drogami – postawić na uzupełnienie dyskontowego asortymentu lub wręcz przeciwnie – na zupełnie inny asortyment. Równie kluczowym elementem jest cena. – Brak atrakcyjnych ofert cenowych często wynika z faktu, że detaliści nie chcą przełożyć promocyjnej ceny zakupu na cenę sprzedaży – przekonuje Tomasz Skrzypiec. Inna sprawa, że wcale nie trzeba mieć taniego sklepu – wystarczy stworzyć iluzję taniości i przekonać do niej klientów. Bezkonkurencyjna na tym polu jest Biedronka, która dla wielu Polaków stanowi synonim niskich cen. W rzeczywistości to tylko marketingowe zabiegi i sztuczki, jak np. sprzedawanie markowych produktów w mniejszych gramaturach i pojemnościach niż te u konkurencji (słynny już przypadek Coca-Coli 1,75 l wyglądającej jak butelka 2 l). Redakcja „Wiadomości Handlowych” zrobiła niedawno test i porównała ceny produktów w identycznych gramaturach w Biedronce oraz w Auchan. Co się okazało? 90 proc. asortymentu można było kupić taniej we francuskich hipermarketach! Wracając do tematu, wrażenie niższych cen można łatwo uzyskać poprzez obniżenie marży na wąskim asortymencie najczęściej wybieranych produktów. Stratę tę oczywiście należy sobie powetować podniesieniem marży na innych wyrobach.
Klient = płacę + żądam
Jednak początkiem wszystkich zmian musi być zrozumienie przez detalistów kluczowej zasady „nasz klient, nasz pan”. Równocześnie sprzedawcy nie mogą pozwolić sobie na handlową zaściankowość. Szkolenia, pozyskiwanie wiedzy o trendach i potrzebach konsumentów, nieustająca edukacja – bez tego nie może dziś dobrze funkcjonować żadna mała placówka. Bo jak mówi przysłowie – kto stoi w miejscu, ten się cofa. Nie można więc zamykać się na merchandising, którego zasady pomogą zoptymalizować asortyment i odpowiednio rozmieścić towar na półkach oraz materiały reklamowe w sklepie. Trzeba również pamiętać, że sama ekspozycja to nie wszystko. Równie istotne są specjalne oznaczenia i POSy pozwalające uwypuklić aktualne promocje oraz nowości.
– Niektórych ograniczeń, jak np. braku miejsca na dodatkowe ekspozycje, nie można przeskoczyć. Ale pamiętajmy, że nie ilość, a jakość i dostępność towaru są najważniejsze. Trzeba przede wszystkim postawić na najlepiej rotujące produkty – mówi Tomasz Skrzypiec. I dodaje, że detaliści muszą lepiej wykorzystywać zalety małego sklepu, do których należy m.in. bliski kontakt ze sprzedawcą oraz zaufanie do jego osądów i porad. Jeśli więc nie jesteśmy stuprocentowo przekonani do jakiegoś produktu, lepiej go nie polecać, bo rozczarowany klient tylko zniechęci się do sklepu.
7 grzechów głównych przedstawicieli
– Dla detalisty opieka profesjonalnego przedstawiciela handlowego oznacza lepsze dopasowanie promocji, asortymentu oraz wizualizacji sklepu do zmieniających się trendów. W niektórych, skrajnych przypadkach, daje szansę na przetrwanie – przekonuje Sebastian Kubior. Właściciele placówek mogą korzystać z wiedzy przedstawiciela handlowego, ale muszą tego chcieć. A nawet jeśli nie chcą, dobry przedstawiciel powinien umieć ich do tego przekonać. – Z upływem czasu sprzedawca, zauważając wymierne efekty, jest skłonny coraz częściej stosować rozwiązania proponowane przez przedstawiciela. Wg naszych rozmówców, najkorzystniejszą sytuacją jest taka, w której detalista słucha argumentów przedstawiciela, prowadzi z nim otwarty dialog i stosuje te rozwiązania, jakie sam uważa za słuszne.
Idealny model harmonijnej, dającej wymierne korzyści obu stronom współpracy, jest jednak zagrożony przez szereg czynników, które choć nie powinny, pojawiają się po stronie przedstawicieli handlowych. Niechlubną, czarną listę najczęstszych zaniedbań, przygotowaną swego czasu przez pracowników Unilever Polska, otwiera zamykanie się na opinie i obawy sprzedawców, przy równoczesnym skupianiu się na realizacji tylko własnych celów. Kolejne grzechy główne przedstawicieli to brak wiedzy: 1) o oferowanych produktach, 2) o rynku i obecnych trendach, 3) z zakresu technik sprzedaży. Zdarza się, że przedstawiciel ma wymaganą wiedzę, ale co z tego, jeśli nie umie jej przekazać detaliście? – Niektórym przedstawicielom brak też elastyczności. Jednak ich najgorszym grzechem jest brak zaangażowania w rozwój klienta – podkreśla Tomasz Skrzypiec. Nie jest to może podcinanie gałęzi, na której się siedzi. Tylko brak reakcji na jej więdnięcie.
Sprzedawca czy doradca?
– Profesjonalny przedstawiciel handlowy nie powinien być tylko zwykłym sprzedawcą oferującym określone produkty danych producentów. Powinien być doradcą, od którego właściciele sklepów będą czerpać wiedzę z zakresu sprzedaży oraz zmieniających się rynkowych trendów. Taka postawa jest kluczowa i bezpośrednio wpłynie na wzrost odsprzedaży obu stron – przekonuje Sebastian Kubior. Profesjonalny przedstawiciel dba o rozwój detalisty, ponieważ wie, że tylko wtedy, gdy biznes klienta rozwija się, możliwy jest również wzrost sprzedaży oferowanych przez niego produktów. Dlatego, pełniąc rolę doradcy, nie skupia się wyłącznie na sprzedaży towaru do klienta, ale przede wszystkim na odsprzedaży asortymentu ze sklepu.
– Koncernowych przedstawicieli obsługujących mniejszy detal praktycznie już nie ma. Zostali tylko przedstawiciele hurtowni. Jeśli oni nie pomogą detalistom, za dwa lata nie będą mieli komu sprzedawać towaru, bo ich klientów na rynku już nie będzie – kończy Skrzypiec.
Sebastian Szczepaniak
Zmywanie naczyń to czynność codzienna, która jednak w różnych częściach świata wygląda zupełnie inaczej. Z raportów International Flavors & Fragrances Dishwashing Habits Reports 2022 i 2024 wynika, że preferencje dotyczące metod czyszczenia naczyń oraz wybór detergentów są silnie związane z tradycją, kulturą i stylem życia. W Europie aż 48 proc. osób korzysta przede wszystkim ze zmywarek automatycznych, co czyni ten region liderem w tym zakresie. To wyraźny kontrast wobec wielu innych części świata, gdzie dominuje ręczne mycie.
W Azji aż 90 proc. respondentów deklaruje, że przynajmniej raz dziennie zmywa naczynia ręcznie. Jeszcze większą intensywność mycia obserwuje się na Bliskim Wschodzie i w Afryce (MEA), gdzie 60 proc. osób wykonuje tę czynność ręcznie co najmniej dwa razy dziennie. Tak wysoka częstotliwość wskazuje na istotne znaczenie kulturowe oraz religijne czystości w tych regionach.
Wybór konkretnych programów i cykli w zmywarkach również różni się w zależności od kraju. We Francji 45 proc. użytkowników zmywarek korzysta najczęściej z trybu Eco, podczas gdy w Katarze 72 proc. wybiera cykl krótki. Te dane odzwierciedlają lokalne priorytety – we Francji nacisk na oszczędność energii i wody, a w Katarze na szybkość i wygodę.
Preferencje konsumentów dotyczą również form detergentów. W Niemczech aż 67 proc. kupujących wybiera tabletki do zmywarek, co wskazuje na ich praktyczność i popularność na tamtejszym rynku. Z kolei w Stanach Zjednoczonych 30 proc. konsumentów sięga najczęściej po żele, które umożliwiają bardziej elastyczne dozowanie produktu.
Specyficzne zwyczaje związane ze wstępnym przygotowaniem naczyń widoczne są w Ameryce Łacińskiej i Australii. W krajach Ameryki Łacińskiej 51 proc. osób regularnie namacza naczynia kilka razy w tygodniu, a w Australii aż 78 proc. badanych płucze lub wstępnie myje naczynia przed umieszczeniem ich w zmywarce. Te nawyki pokazują, że w wielu kulturach czystość naczyń nie zaczyna się dopiero w zmywarce, ale już na etapie wstępnej pielęgnacji.
Listonic opublikował raport „Najpopularniejszych Marek FMCG w Polsce”, który prezentuje zestawienie 15 kluczowych kategorii produktów codziennego użytku. Dane pokazują wyraźne różnice w popycie i lojalności konsumentów w zależności od segmentu rynku. W niektórych kategoriach zauważalne są spadki, które sygnalizują zmianę nawyków zakupowych Polaków.
Jedną z najsłabszych kategorii w tegorocznym zestawieniu okazało się mydło. Popyt spadł aż o 13,43 proc. rok do roku, co wskazuje na trudności w utrzymaniu sprzedaży. Liderami rynku pozostają Dove (25,18 proc.), Luksja (20,66 proc.) oraz marka własna Biedronki – Linda (20,09 proc.). Wskaźnik lojalności wobec marek (BLI) w tej kategorii wyniósł jedynie 2,50 proc., choć zanotował lekki wzrost o 0,31 p.p. w stosunku do ubiegłego roku.
Mydło jest przez konsumentów traktowane głównie jako produkt funkcjonalny. Zakupy w tej kategorii determinowane są przede wszystkim ceną i dostępnością, a nie przywiązaniem do konkretnej marki. To sprawia, że producenci mają wyjątkowo trudne zadanie w budowaniu lojalności i muszą sięgać po dodatkowe działania marketingowe. Warto odnotować rosnące zainteresowanie wariantami naturalnymi i hipoalergicznymi, które mogą w przyszłości wzmocnić ten segment.
Podobny, choć mniej gwałtowny, spadek dotknął kategorii past do zębów – wyniósł on 4,30 proc. rok do roku. W tym segmencie dominują marki specjalistyczne: Sensodyne z udziałem 43,24 proc., Elmex z 24,22 proc. oraz Colgate z wynikiem 11,44 proc.. Wskaźnik BLI sięgnął 8,27 proc., co oznacza stabilny, choć nieco malejący poziom lojalności (−0,16 p.p. r/r).
Rosnąca popularność marek specjalistycznych wskazuje, że konsumenci coraz częściej sięgają po produkty dostosowane do indywidualnych potrzeb zdrowotnych, a nie kierują się wyłącznie ceną. To utrwala obraz kategorii, w której skuteczność i rekomendacje stomatologiczne mają większe znaczenie niż okazje promocyjne. Jednocześnie sieci handlowe promują pakiety wielosztukowe, co powoduje rzadsze zakupy i mniejszą obecność past na bieżących listach zakupowych.
Największy spadek w całym raporcie odnotowano w kategorii szamponów – aż o 15,70 proc. rok do roku. Mimo trudnej sytuacji, liderzy pozostają niezmienni: Elsève (15,47 proc.), Head&Shoulders (14,48 proc.) i Garnier (11,74 proc.). Co ciekawe, w tej kategorii wskaźnik lojalności konsumentów znacząco wzrósł do 31,57 proc. (+6,75 p.p. r/r), osiągając najwyższy wynik w całym raporcie.
Wysoka lojalność pokazuje, że w segmencie pielęgnacji włosów kluczową rolę odgrywa zaufanie do sprawdzonych marek. Konsumenci nie są skłonni do eksperymentów i wolą sięgać po produkty, które gwarantują im jakość i dopasowanie do indywidualnych potrzeb. Cena i promocje mają tu mniejsze znaczenie niż skuteczność i marka.
Jedną z najbardziej użytkowych kategorii pozostaje papier toaletowy. Popyt spadł tu o 8,04 proc., a rynek zdominowany jest przez marki własne: Queen z Biedronki (49,44 proc.), Regina (15,05 proc.) oraz Floralys z Lidla (14,50 proc.). Wskaźnik lojalności wynosi jedynie 1,03 proc. (−0,05 p.p. r/r), co czyni tę kategorię najmniej stabilną w całym raporcie.
Tak niska lojalność dowodzi, że w przypadku papieru toaletowego decydują przede wszystkim cena i wygoda zakupu. Konsumenci kierują się promocjami oraz pakietami wielosztukowymi, które jeszcze bardziej osłabiają przywiązanie do marek. Segment ten pozostaje więc przykładem produktu czysto użytkowego, w którym renoma producenta odgrywa minimalną rolę.
Dane z raportu Listonic pokazują wyraźne różnice w zachowaniach zakupowych Polaków w zależności od kategorii FMCG. Tam, gdzie produkt pełni rolę czysto użytkową – jak papier toaletowy czy mydło – lojalność wobec marek jest minimalna, a o wyborze decydują przede wszystkim cena i dostępność. W segmentach, które konsumenci traktują jako bardziej „specjalistyczne” i wymagające zaufania – jak pasty do zębów czy szampony – lojalność okazuje się znacznie wyższa, a kluczową rolę odgrywa skuteczność i reputacja marki. Spadki popytu w większości kategorii wskazują natomiast na rosnącą presję konsumencką na oszczędności, zmianę częstotliwości zakupów oraz rosnącą siłę marek własnych sieci handlowych.