StoryEditor
Rynek i trendy
08.06.2018 00:00

Rekomendacja wpływa na sprzedaż kosmetyków dla dzieci

Sięgając po artykuły oznaczone symbolem pozytywnej opinii, rodzice są pewni, że ich maluchy otrzymują produkty najwyższej jakości.

– W dobie nadmiaru informacji oraz kryzysu autorytetów, opinia zwykłych konsumentów, rodziny i znajomych jest najchętniej wykorzystywanym i najbardziej wiarygodnym źródłem informacji, zaraz po własnym doświadczeniu – zauważa dr Jolanta Tkaczyk, ekspert w dziedzinie zachowań konsumentów z Akademii Leona Koźmińskiego.

Nie oznacza to wcale, że źródła formalne, takie jak rekomendacje instytutów naukowo-badawczych nie są brane pod uwagę przy wyborze produktów, a wprost przeciwnie. Wpływ rekomendacji instytucji dokonuje się jednak na dalszym etapie procesu podejmowania decyzji o zakupie, a mianowicie na etapie porównywania produktów konkurencyjnych.

Jak pokazują badania przeprowadzone przez dr Jolantę Tkaczyk oraz Aleksandrę Świebodę z Instytutu Matki i Dziecka przy wsparciu Żywiec Zdrój, 54 proc. matek dzieci w wieku 0-6 lat, kupując dla nich produkty często szuka rekomendacji znanych organizacji lub instytucji medyczno-naukowych, 69 proc. ma zaufanie do tych rekomendacji, 72 proc. uważa, że przyznając rekomendację instytucje te kierują się ekspercką wiedzą, a blisko 80 proc. jest zazwyczaj zadowolona z produktów, które taką rekomendacje posiadają.

Instytut Matki i Dziecka jest w opinii konsumentek najbardziej znaną instytucją rekomendującą produkty dla dzieci, a jego oznaczenie jest rozpoznawalne przez 94 proc. z nich.

Około 20 proc. pozytywnych opinii dotyczy kosmetyków i środków piorących

Instytut Matki i Dziecka jest najstarszą jednostką w kraju prowadzącą działalność z zakresu opiniowania produktów dedykowanych potrzebom kobiet i dzieci. Dr n. med. Tomasz Maciejewski, dyrektor instytutu podkreśla, że doświadczenia na polu opiniowania sięgają lat powojennych, kiedy współpraca nawiązana z przemysłem w zakresie opracowania receptur produktów, stanowiła rozwiązanie najpilniejszych potrzeb zdrowotnych takich jak np. niedożywienie niemowląt.

– Gdy czasy się zmieniły, zmieniła się też rola Instytutu w tym zakresie. Dziś zajmujemy się działalnością opiniodawczą i związanym z nią szeroko rozumianym poradnictwem, która idealnie wpisuje się w realizowaną od pokoleń misję prozdrowotnej edukacji w zakresie zdrowia publicznego – wyjaśnia.

W ramach działalności opiniodawczej, Instytut otrzymuje rocznie ok. 400 wniosków o pozytywne zaopiniowanie produktów. Około 300 zapytań może liczyć na pozytywny przebieg procesu opiniowania i efekt w postaci pozytywnej opinii, choć wiele z produktów musi podczas tego procesu przejść istotne zmiany.

Większość, bo blisko 70 proc. pozytywnie wydanych opinii, dotyczy produktów użytkowych, takich jak wózki, pieluchy lub ubranka dla dzieci, ponad 20 proc. opinii dotyczy kosmetyków i środków piorących i tylko ok. 10 proc. to pozytywne opinie wydane produktom żywnościowym.

Proces opiniowania – na czym właściwie polega?

Jakość i bezpieczeństwo produktu to dla rodziców decydujące kryteria zakupu produktów dla dzieci. Rekomendacja sprawdzonej instytucji staje się więc cenną wskazówką dla rodziców, mających wątpliwości dotyczące produktów dla swoich pociech – dodaje dr Jolanta Tkaczyk, ekspert ds. zachowań konsumenckich z Akademii Leona Koźmińskiego.

Merytoryczną podstawę opinii wydawanych przez Instytut Matki i Dziecka stanowią aktualne przepisy prawa obowiązujące w Polsce oraz w Unii Europejskiej, standardy medyczne i zalecenia dotyczące niemowląt, dzieci, kobiet w okresie ciąży i laktacji, wytyczne konsultanta krajowego do spraw pediatrii i neonatologii oraz towarzystw pediatrycznych, a także wyniki badań naukowych. Wszystkie opinie Instytutu wydawane są w ramach ściśle zdefiniowanych i przejrzystych procedur, objętych certyfikatem ISO 9001:2008 i podlegających niezależnym, regularnym audytom.

Wydawane przez ekspertów opinie uwzględniają nie tylko bezpieczeństwo zdrowotne produktów, ale także aspekt przeznaczenia wiekowego. Produkty ze znakiem Instytutu są odpowiednie dla wskazanej grupy odbiorców i wspierają harmonijny rozwój dziecka.

W zależności od złożoności produktu, badanie trwa zwykle od 4 do 10 tygodni. Opinia wydawana jest na okres 3 lat, podczas których produkt podlega stałej obserwacji.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2025 14:17