StoryEditor
Rynek i trendy
06.02.2020 00:00

Tusz do rzęs odchodzi do lamusa?

Popularność tuszu do rzęs gwałtownie maleje w USA - jego sprzedaż spadła o 7 proc. od 2016 r. z 916 mln dol. do 851 mln dol. w 2019 r. Sprzedaż jednostkowa tego produktu spadła o 15 proc. w tym okresie. Mascara, do niedawna ważny element makijażu, staje się coraz mniej pożądanym kosmetykiem - podaje cnn.com. 

Kiedy Kylie Jenner wprowadziła 5 lat temu na rynek swoją markę kosmetyczną, Kylie Cosmetics, brakowało w niej istotnego elementu: tuszu do rzęs. Linia Fenty Beauty Rihanny, którą piosenkarka wprowadziła na rynek w 2017 roku, również nie sprzedawała mascary, kiedy pojawiła się na rynku. Dopiero niedawno dodała do niej ten produkt kosmetyczny. Linia kosmetyków Lady Gagi również go nie przewiduje.

Eksperci tłumaczą, że kobiety nie przestały nagle pragnąć długich rzęs. Po prostu szukają innej opcji, by osiągnąć ten efekt. Mascara przechodzi do lamusa, bo triumfy święcą sztuczne rzęsy i ich przedłużanie. Nie tylko gwiazdy je uwielbiają, bo zwykłe dziewczyny też mają nierzadko firanki doczepianych rzęs. W USA sztuczne rzęsy do samodzielnego przyklejenia do linii rzęs są dostępne w większości aptek za mniej niż 10 dolarów. Można je nosić codziennie lub przez kilka dni. Zabieg przedłużania rzęs trwa znacznie dłużej, ale proces wymaga od specjalistki przymocowania każdego przedłużenia do naturalnej rzęsy.

W USA koszt długich, okazałych rzęs rośnie wtedy w górę o 100 dolarów, a ich utrzymanie to także inwestycja. Sztuczne rzęsy mogą przetrwać od czterech do sześciu tygodni. Są wygodne, bo można z nimi uprawiać sport  i w przeciwieństwie do tuszu do rzęs, nie martwić się, że coś spłynie nam po twarzy. Ta wygoda w stosunku do kosztów spowodowała gwałtowny skok sprzedaży sztucznych rzęs i pojawianie się szeregu salonów oferujących zabiegi ich przedłużania.

Według Nielsena sprzedaż sztucznych rzęs (i powiązanych z nimi produktów, takich jak zestawy, klej i aplikator) wzrosła w USA o 82 proc. w ciągu ostatnich 4 lat, przynosząc 313 mln dol. rocznej sprzedaży w 2019 r. Sprzedaż jednostkowa sztucznych rzęs i powiązanych produktów wzrosła w tym okresie o 39 proc.

Tymczasem masara to do niedawna był must-have kobiecej kosmetyczki. Kobiety używają mascary od 1800 roku, kiedy formuła tego produktu kosmetycznego była oparta na składnikach takich jak wazelina, czarny lakier do butów, a nawet pył węglowy. Pierwszy nietoksyczny tusz do rzęs został zapakowany w 1913 roku przez [francuskiego chemika] Eugene'a Rimmela. W Stanach Zjednoczonych Hollywood miało ogromny wpływ na popularność tego kosmetyku.

- Biorąc pod uwagę sprzedaż kosmetyków tylko w amerykańskich domach towarowych i specjalistycznych, sprzedaż tuszu do rzęs również spadła o 5 proc. od listopada do ponad 500 milionów dolarów, podczas gdy sprzedaż sztucznych rzęs wzrosła o 15 proc. w tym samym okresie do 66 milionów dolarów - podaje NPD Group.

Clare Hennigan, starsza analityk ds. urody w firmie Mintel, również zauważa spadek sprzedaży tuszów do rzęs choć nie uważa, że kosmetyk ten jest u schyłku popularności. - Tusz do rzęs jest nadal najczęściej używanym kolorowym produktem kosmetycznym. Widzieliśmy jednak stagnację w jego sprzedaży, ponieważ sztuczne rzęsy stają się bardzo popularne - powiedziała w rozmowie z cnn.com.

Jest też inna przyczyna zmniejszenia sprzedaży mascary. Niektóre konsumentki ograniczają używanie kosmetyków kolorowych, ponieważ priorytetem jest dla nich pielęgnacja skóry.

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2025 07:32