Niewielka drogeria w przejściu podziemnym to dla jej właścicielek, dwóch pań Monik – stąd nazwa Momo – pierwsze doświadczenie z branżą kosmetyczną, a także z handlem. – Był to klasyczny skok na głęboką wodę – mówi Monika Kołbuk. – Wykonałyśmy go śmiało, właściwie bez jakichkolwiek obaw o powodzenie przedsięwzięcia. Uznałyśmy bowiem, że wybrana przez nas lokalizacja i przemyślany dobór asortymentu dają nam prawo do optymistycznego patrzenia w przyszłość – dodaje Monika Sitek. Trzeba przyznać, że po pół roku od otwarcia (sklep Momo Kosmetyki ruszył w kwietniu tego roku) uśmiechy nie znikają z twarzy właścicielek. To dowód, że pokładane w drogerii nadzieje się spełniły.
Elementy sukcesu
Trzeba przyznać, że ścisłe centrum Warszawy – skrzyżowanie ulicy Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich, tuż przy stacji Metro Centrum – to jedno z najbardziej ruchliwych obszarów w stolicy, miejsce przesiadek dla tysięcy osób pracujących lub uczących się w Warszawie. Wiele z nich dwa razy dziennie przemieszcza się przejściem podziemnym pod Rotundą, która sama w sobie jest popularnym punktem spotkań. To właśnie w podziemnych korytarzach swoje lokalizacje znalazły liczne sklepy i bary szybkiej obsługi, a także dwie drogerie. Ta druga – a właściwie pierwsza, biorąc pod uwagę staż funkcjonowania – specjalizuje się w kosmetyce kolorowej i akcesoriach do makijażu. – Dlatego, gdy zauważyłyśmy lokal do wynajęcia uznałyśmy, że to szansa właśnie dla nas. Szybko podjęłyśmy decyzję, bo już wcześniej rozmawiałyśmy o tym, że chciałybyśmy prowadzić sklep z kosmetykami pielęgnacyjnymi – mówi jedna z właścicielek. – A właśnie takiej drogerii tu brakowało. Przejście pod Rotundą działa bowiem jak centrum handlowe i powinno mieć ofertę komplementarną – dodaje druga.
Jednym z elementów sukcesu jest więc lokalizacja. O tym, że sklep został zauważony przez klientów, zdecydowała z pewnością także jego duża przeszklona witryna ukazująca jasne, uporządkowane wnętrze oraz sama oferta produktowa. Sprytnym posunięciem okazało się umieszczenie na najbardziej widocznych półkach kosmetyków polskich marek. Do wejścia zachęcają więc produkty marki Ziaja z jednej strony i Bielenda z drugiej. W drogerii obie marki są obecne w pełnym asortymencie. Ofertę polskich firm uzupełnia pielęgnacja Eveline oraz wybrane produkty Delii, Flosleku, Urody, Barwy, Joanny i Polleny Ostrzeszów (Biały Jeleń). To czym jeszcze przyciąga Momo to ogromy wybór produktów profesjonalnych do pielęgnacji włosów. Na szerokiej, dobrze oświetlonej półce na wprost wejścia wystawione zostały preparaty takich marek, jak Alfaparf, Chi, Goldwell, Joico, Kerastase, L’Oréal Professionel, Matrix, Osis+, Schwarzkopf Professional, Semi Di Lino czy Wella Professionals.
Według własnych reguł
Trzeba przyznać, że właścicielki sklepu, choć mają dość elastyczne podejście do jego oferty, od samego początku wiedziały czego chcą. Dlatego nie po drodze im było z żadną drogeryjną siecią.
– Wygodniej jest prowadzić biznes samodzielnie, według własnych reguł. I jak na razie nam się to sprawdza. Dajemy radę – mówią ze śmiechem. Przyznają jednak, że przez te pół roku od otwarcia dużo się musiały nauczyć i wciąż pogłębiają swoją wiedzę. – Klientki są bardzo wymagające, oczekują, że będziemy im doradzać, podpowiadać, za każdym razem mają mnóstwo pytań – wyjawia Monika Sitek. – Dlatego oprócz rozległej wiedzy teoretycznej musiałyśmy zdobyć także liczne doświadczenia praktyczne. Niezbędne okazało się testowanie kosmetyków na sobie, by zdobyć odpowiedzi na pytania nurtujące klientki – dodaje.
W testowaniu, ale także w odsprzedaży dla konsumenta, bardzo pomocne są próbki kosmetyków dostarczane przez firmy. Niestety tego typu wsparcie ze strony polskich marek – według oceny naszych rozmówczyń – jest niewystarczające. Wzorem dla innych może tu być jednak Ziaja. Natomiast Bielenda przoduje w szkoleniach. Panie Moniki stały się więc ekspertkami, szczególnie jeśli chodzi o te dwie marki.
Odnaleźć swoje miejsce
Na pytanie, co myślą o branży i swoim w niej miejscu, właścicielki odpowiadają, że mają pełną świadomość otoczenia konkurencyjnego. – Nie zmienimy tego, że na każdym rogu jest Rossmann, a w ekspansji gonią go drogerie Hebe i Natura – mówią. – Z pewnością jesteśmy bez szans w konkurowaniu cenami. Mamy natomiast nadzieję, że naszą ofertą asortymentową zaskarbimy sobie przychylność klientów, tak by odwiedzali nas na tyle często, by sklep mógł funkcjonować i coraz lepiej spełniać ich potrzebę dostępu do polskich, często niszowych marek oraz kosmetyków profesjonalnych, których próżno szukać na półkach innych sklepów.
Tekst i zdjęcia:
Anna Zawadzka-Szewczyk
Francuski L‘Oreal, największy na świecie producent kosmetyków i kosmetyków, odnotował wzrost sprzedaży w trzecim kwartale o 4,2 proc. To poprawa w porównaniu z poprzednim kwartałem, jednak nie zrealizowano prognoz. Słaba sprzedaż miała miejsce w Ameryce Północnej i Południowej.
Grupa L‘Oreal, będąca producentem kosmetyków CeraVe i perfum Valentino, poinformowała, że sprzedaż od lipca do września wyniosła 10,3 mld euro, co stanowi wzrost o 4,2 proc. w ujęciu rok do roku. Wynik ten jest słabszy niż zakładane prognozy wzrostu (4,9 proc.).
L‘Oréal odnotował wolniejszy wzrost sprzedaży w ostatnich kwartałach głównie w wyniku spadku inflacji na zachodnich rynkach, a także ograniczeniu wydatków przez konsumentów w Chinach i przeniesieniu ich na rynek lokalny.
Francuski koncern poinformował o przyspieszeniu wzrostu we wszystkich działach, zaznaczając, że Chiny po raz pierwszy od dwóch lat odnotowały jednocyfrowy wzrost, czemu sprzyjało ożywienie w segmencie luksusowych kosmetyków.
Sprzedaż w Ameryce Północnej wzrosła w ostatnim kwartale o 1,4 proc., co jest wynikiem niższym od oczekiwanego. Przy tym ogólna sprzedaż była niższa, niż wzrost globalnego rynku kosmetycznego, szacowanego przez analityków na ok. 5 proc.
Prezes L‘Oréal Nicolas Hieronimus wyraził przekonanie, że firma nadal będzie osiągać lepsze wyniki, niż rynek globalny. Grupa podkreśliła, że zwiększa nacisk na innowacje i akwizycje, aby napędzać sprzedaż w najszybciej rozwijających się kategoriach kosmetycznych.
Zobacz też: Kering i L’Oréal łączą siły; historyczne partnerstwo strategiczne luxe/wellness
Po podaniu informacji o wynikach L‘Oreal za trzeci kwartał akcje firmy w Paryżu znacząco spadły. Akcje w ciągu jednego dnia spadły o ok. 7 proc., zbliżając się do największego jednodniowego spadku (miał on miejsce w lutym 2024).
Zdaniem analityków Deutsche Bank spadek taki był spodziewany z uwagi na kwartalne wyniki firmy, a także ryzyko spowolnienia wzrostu w Chinach.
Rosnący wpływ trendów takich jak SkinTok napędza presję na konsumentów, by zmieniali swój wygląd – wynika z najnowszego badania przeprowadzonego w Wielkiej Brytanii na zlecenie marki pielęgnacyjnej Genaura. Według raportu aż 39 proc. ankietowanych przyznaje, że media społecznościowe wpływają na ich decyzje dotyczące wyglądu, a co piąta osoba stosuje kosmetyki zbyt silne dla swojej skóry. Internetowe porady beauty prowadzą też do rosnącej popularności zabiegów estetycznych: 16 proc. badanych rozważa lub korzysta z botoksu, a 13 proc. z wypełniaczy.
Zdrowa skóra stała się dla Brytyjczyków najważniejszym elementem wizerunku. Dla 33 proc. respondentów to właśnie cera, a nie figura (23 proc.), włosy (21 proc.), zęby (7 proc.), ubrania (8 proc.) czy makijaż (6 proc.), jest kluczowym aspektem wyglądu. Jednocześnie 25 proc. ankietowanych nie czuje się pewnie bez makijażu, a niemal co czwarta osoba (23 proc.) przyznaje, że rzadko lub nigdy nie pokazuje się bez niego.
Dążenie do „idealnej skóry” wpływa również na wydatki konsumentów. Ponad jedna trzecia badanych (34 proc.) ograniczyła zakupy odzieży, 29 proc. zmniejszyło wydatki na posiłki poza domem, 28 proc. obniżyło budżet na alkohol, a 21 proc. zrezygnowało z codziennej kawy, by móc inwestować w pielęgnację. Dla 61 proc. badanych promienna cera jest głównym celem pielęgnacyjnym, a niemal połowa (47 proc.) uważa, że osiągnięcie go dałoby im pewność siebie i pozwoliło zrezygnować z makijażu.
Mimo rosnącego zainteresowania pielęgnacją, wielu Brytyjczyków zaczyna dbać o skórę stosunkowo późno – 20 proc. dopiero po trzydziestce. Tymczasem ponad połowa respondentów (54 proc.) twierdzi, że powinna była rozpocząć pielęgnację już w wieku nastoletnim. Dane te pokazują, że świadomość potrzeb skóry rośnie, ale często dopiero z wiekiem.
Badanie Genaura ujawnia również silny związek między pielęgnacją skóry a dobrostanem psychicznym. Prawie trzy czwarte ankietowanych (73 proc.) czuje się bardziej pewnie, gdy utrzymuje codzienną rutynę pielęgnacyjną, a 37 proc. zauważa poprawę zdrowia psychicznego. Dla 45 proc. dbanie o skórę stało się impulsem do szerszej troski o zdrowie i styl życia – głównie z chęci spowolnienia widocznych oznak starzenia.

