StoryEditor
Rynek i trendy
11.04.2019 00:00

Zdrowy styl życia napędza rynek pielęgnacji skóry

W ostatnich latach w pielęgnacji skóry położono zdecydowanie większy nacisk na aspekt zdrowotny, podkreślając zmianę na rynku produktów, które tradycyjnie postrzegano wyłącznie jako kosmetyki. Teraz najważniejsze jest wspieranie przez marki kosmetyczne zdrowia skóry – podaje Euromonitor International.

Chociaż ładny wygląd jest nadal główną motywacją przy wyborze przez konsumentów produktów do pielęgnacji skóry, różnie podchodzą oni do pojęcia „piękna”. Coraz częściej wybierają „zdrowie od wewnątrz”, a nie czysto kosmetyczne postrzeganie „pięknej skóry”.

Ta zmiana w dużej mierze wynika z coraz większej wiedzy na temat czynników, które mogą zaszkodzić skórze i z chęci używania w pierwszej kolejności produktów, które przed tym chronią.

Kategoria pielęgnacji skóry odrodziła się na całym świecie w 2017 roku, osiągając 6-proc. wzrost sprzedaży, co stanowi 27 proc. wartości rynku beauty.

Eksperci przewidują dwucyfrowe wzrosty

Kategoria pielęgnacji skóry odrodziła się na całym świecie w 2017 roku, osiągając 6-proc. wzrost sprzedaży, co stanowi 27 proc. wartości rynku beauty. Przewiduje się, że w latach 2017-2022 zapewni ona 30 proc. bezwzględnego wzrostu wartości branży kosmetycznej.

Moda na zdrowy tryb życia ma pozytywny wpływ na kategorię, ponieważ konsumenci poszukują sposobów na zachowanie zdrowej skóry. To nowe pozycjonowanie „wellness” zwiększyło zainteresowanie kategorią wśród młodych konsumentów, którzy nie zajmują się właściwościami przeciwstarzeniowymi kosmetyków, ale bardziej ich działaniem profilaktycznym i zdrowotnym.

Ten trend wykracza poza piękno i sprzyja koncepcjom dotyczącym dobrego samopoczucia psychicznego, bycia wysportowanym oraz podejmowania działań profilaktycznych. Jest też podstawowym źródłem wzrostu sprzedaży dermokosmetyków.

Profilaktyka przede wszystkim

W skali globalnej konsumenci coraz częściej interesują się kosmetykami do pielęgnacji skóry. Muszą one być nie tylko skuteczne i spełniać złożone obietnice. Konsumenci chcą produktów, które mają zaradzić temu, co już stało się ze skórą, czyli np. skutkom starzenia się, ale nowością jest to, że oczekują, że będą one zapobiegały powstawaniu dalszych szkód. Kosmetyki mają eliminować skutki zewnętrznych zagrożeń, takich jak zanieczyszczenie powietrza i promieniowanie UV. To zapotrzebowanie na zdrowotną profilaktykę jest wyraźnie widoczne w globalnych badaniach. Np. w 2017 r. 25 proc. konsumentów wymieniło „funkcję ochrony przeciwsłonecznej” jako powód zakupu kremu nawilżającego do twarzy (wzrost z 23 proc. w 2015 roku).

Tendencja do profilaktyki jest widoczna wśród konsumentów we wszystkich grupach wiekowych (prawie 15 proc. milenialsów kupuje produkty do pielęgnacji skóry, aby zapobiec oznakom starzenia się), co wskazuje na możliwość prowadzenia odpowiednich działań wśród młodych ludzi i podkreślania płynących z nich korzyści.

Konsumenci poszukują kosmetyków nawilżających, delikatnych, a jednocześnie oferujących dodatkowe korzyści, takie jak ochrona przed promieniowaniem UV i spowalnianie procesu starzenia się.

Coraz większy popyt na produkty do skóry wrażliwej

We wszystkich regionach świata konsumenci są bardziej zainteresowani kosmetykami do skóry wrażliwej. Konsumenci poszukują kosmetyków nawilżających, delikatnych, a jednocześnie oferujących dodatkowe korzyści, takie jak ochrona przed promieniowaniem UV i spowalnianie procesu starzenia się. Eksperci Euromonitora przewidują, że jest to szansa dla kategorii dermokosmetyków, które specjalizują się w skórze problemowej. Np. w Azji segment dermokosmetyków do skóry wrażliwej powiększa się z powodu zmian zachodzących w środowisku, takich jak zanieczyszczenie powietrza, chłodniejsze zimy i sezony alergiczne.

Dermokosmetyki odpowiedzią na choroby skóry

Należy również pamiętać o innych problemach ze skórą. We wszystkich krajach, niezależnie od poziomu wskaźnika socjodemograficznego (SDI), wzrasta liczba przypadków łuszczycy i chorób grzybiczych. Chociaż dermokosmetyki nie mogą w pełni przenieść się do przestrzeni zajmowanej przez dermatologię, najbardziej udane z nich poradzą sobie z rozwojem takich chorób skóry poprzez działanie profilaktyczne. Jako że konsumenci będą coraz bardziej świadomi niebezpieczeństw związanych z tymi chorobami, będą szukać produktów, które pomogą zapobiec ich wystąpieniu lub nawrotowi.

Pierwotnie dermokosmetyki były pozycjonowane jako produkty uzupełniające do stosowania po zabiegach. Dziś, dzięki konsumentom domagającym się efektów jak po zabiegach, ale osiągalnych w domowych warunkach, ewoluowały zarówno jako substytut, jak i uzupełnienie zaleceń lekarskich.

Coraz większa konkurencja, coraz ciekawsze innowacje

Firmy podkreślają korzyści terapeutyczne, które przynosi używanie kosmetyków, oraz dają konsumentom coraz większy wybór. Konsumenci, którzy walczą z egzemą, mogą decydować o użyciu nie tylko dermokosmetyku, ale też produktu ziołowego marki odwołującej się do tradycyjnej medycyny chińskiej, a nawet ogólnych produktów do pielęgnacji suchej skóry, co zdaniem analityków Euromonitora wpływa na wzrost konkurencyjności w kategorii.

Coraz większy nacisk kładzie się też na innowacje, a marki kosmetyczne wykorzystują w tym względzie doświadczenia farmacji oraz najnowsze zdobycze technologii. W recepturach kosmetyków coraz większą wagę przywiązuje się do znaczenia barierowych funkcji skóry, które są wspierane przez jej mikrobiom (bakterie, grzyby, roztocza i wirusy). Równowagę mikrobiomu mogą zakłócać czynniki wewnętrzne i środowiskowe. Zaburzenia obserwuje się w przebiegu m.in. atopowego zapalenia skóry, łuszczycy, trądziku pospolitego, trądziku różowatego i łojotokowego zapalenia skóry.

 – Kategoria produktów do pielęgnacji skóry ma duży potencjał wzrostu. Popyt na produkty, które mają wpływ na zdrowie, będzie napędzał wybory konsumentów – podsumowuje Keena Roberts, starszy analityk zdrowia konsumentów w firmie Euromonitor International.  

Joanna Rokicka
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2025 20:38