StoryEditor
Wywiady
03.03.2015 00:00

Dominika Figurska: Jesteśmy stworzeni do przeżywania i czynienia piękna

Już od dziecka ciągnęło ją na scenę. Dominika Figurska swoje marzenia zrealizowała w 2001 roku, gdy ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie. W tym samym roku dołączyła do zespołu Teatru Polskiego we Wrocławiu, z którym jest związana do dziś. Choć zagrała w wielu spektaklach, filmach i serialach, to najtrudniejszą, ale i najbardziej kształcącą rolą, z jaką przyszło się jej zmierzyć, jest rola mamy pięciorga fantastycznych dzieci.

Mikołaj Gogol napisał: „Talent ze wszystkiego potrafi uczynić rzecz piękną”. Podpisałabyś się pod tymi słowami i pokusiłabyś o swoją definicję piękna?
Ja bym zacytowała jeszcze jednego mistrza, Fiodora Dostojewskiego. W „Biesach” jeden z bohaterów mówi, że człowiek „przetrwa bez nauki, bez chleba, i jedynie bez piękna się nie obejdzie, gdyż bez piękna nie warto będzie żyć na świecie!". Zastanawiałam się nad tym i wydaje mi się, że to zdanie świetnie oddaje istotę naszego człowieczeństwa: jesteśmy stworzeni do piękna, do przeżywania piękna i do czynienia piękna.

Aktorstwo, to była miłość od pierwszej wypowiedzianej kwestii?
(śmiech) Nie pamiętam, czy od pierwszej wypowiedzianej kwestii, ale faktycznie już od małego lubiłam występować. Ostatnio rozmawiałam nawet na ten temat z moją mamą, która kiedyś przejawiała wielkie talenty aktorskie. Zastanawiałam się, czy oby nie przelała swoich marzeń na mnie, ale mama twierdzi, że nie, ponieważ nigdy do niczego mnie nie zmuszała. Natomiast mnie ciągnęło na scenę. Każde miejsce było dla mnie odpowiednie, żeby wystąpić przed ludźmi, np. na postoju taksówek, gdzie zawsze ustawiała się długa kolejka. Byłam wtedy w swoim żywiole, angażowałam ludzi, reżyserowałam, a przede wszystkim wcielałam się w jakąś rolę. I tak mi zostało do dziś.

Twoje dzieci również przejawiają takie zdolności?
O tak. Zdolności aktorskie przejawiają wszystkie moje dzieci. Chętnie uczestniczą w różnych występach, np. w szkole, i muszę przyznać, że świetnie sobie radzą. Natomiast w ogóle nie proszą nas o radę, czy o jakiekolwiek wskazówki. Mają swoją własną wizję. Grają intuicyjnie, ale robią to bardzo dobrze. Nasza najstarsza córka cały czas, z wielką powagą, nam powtarza, że chce być aktorką, oczywiście w Hollywood (śmiech).
Matyldzia to świetna aktorka, ale także pani reżyser. Ostatnio napisała sama scenariusz – adaptację mitu. Najlepsze jest to, że próbujemy z Michałem (Michał Chorosiński – przyp. red.) odwieść wszystkie nasze dzieci od pomysłu zostania aktorami. Na razie wygląda to tak, że nasz syn gra w Teatrze Polskim we Wrocławiu, w spektaklu Jana Klaty. Ma trudną rolę umierającego powstańca i w dodatku musi recytować tekst Micińskiego, ale nieskromnie powiem, że radzi sobie znakomicie. Na razie mówi, że nie chce być aktorem, tylko piłkarzem, więc zobaczymy, co pokaże przyszłość.
Krystian Lupa powiedział mi kiedyś, że w odróżnieniu od kolegów zza oceanu, gdzie nawet starzy aktorzy są młodzi i muszą ciągle walczyć na rynku, polscy aktorzy mają komfort pracy w teatrach zespołowych. Z Teatrem Polskim we Wrocławiu jesteś związana od 14 lat. Faktycznie zespół daje to poczucie bezpieczeństwa?
Z jednej strony to poczucie bezpieczeństwa może trochę rozleniwiać aktora. Natomiast jestem pierwszym pokoleniem, które musiało przejść przez casting w teatrze, żeby dostać rolę. Obecnie aktorzy wiedzą, że muszą dbać o swój wygląd i o swoją kondycję fizyczną, pracować nad głosem, etc. Reżyserzy są bardzo wymagający i uważają, że aktor powinien potrafić zrobić wszystko. Pamiętam, jak śp. Jerzy Jarocki tak nas motywował, że niemożliwe stawało się możliwe. Bardzo się staraliśmy, żeby sprostać wszystkim wymaganiom reżysera, z różnym skutkiem. Sama przypłaciłam pewne akrobacje złamaniem ręki, ale czego nie robi się dla sztuki? Z drugiej strony praca w zespole pozwala na głębsze potraktowanie roli. Znamy się jak w rodzinie, dlatego łatwiej jest nam się przed sobą otworzyć na scenie i stworzyć głębszy spektakl.

Z mężem lepiej pracuje Ci się przed kamerą, czy na deskach scenicznych?
Zdecydowanie lepiej pracuje nam się w teatrze. Mamy większy komfort gry niż przed kamerą, szczególnie, że nie mamy wspólnych scen, wchodzimy na scenę po sobie.
 
Jakie barwy ma kobiecość przy pięciorgu dzieci?
Na pewno szarości w cieniach pod oczami. Mimo to wydaje mi się, że kobieta może osiągnąć pełnię kobiecości w chwili, gdy staje się matką kilkorga dzieci. Śmieję się, że prawdziwe macierzyństwo odkryłam przy trzecim dziecku. Z każdym następnym macierzyństwo jest pełniejsze. Zmienia się sposób patrzenia na świat. Przy dzieciach doświadczamy tak gigantycznej miłości, że nawet gdy od kilku lat jestem notorycznie niewyspana i zmęczona, to wiem, że było warto.
Jak udaje Wam się pogodzić życie zawodowe z prywatnym?
Uważam, że nie można być zaangażowanym rodzicem i odnosić sukcesów na polu zawodowym. Zawsze coś jest kosztem czegoś, zwłaszcza u kobiety każdy wybór jest jednoczesną stratą. Mam świadomość tego, że kilka ról mnie ominęło, ale jest to mój wybór i jestem szczęśliwa, że właśnie tak potoczyło się moje życie. Gdybym najpierw postawiła tylko i wyłącznie na rozwój zawodowy, nie miałabym możliwości cieszenia się pięciokrotnym macierzyństwem.

Czy macierzyństwo pomogło Ci wcielać się w role, np. w „Utworze o matce i ojczyźnie”?
Tak. Zarówno w tę, jak i wiele innych. Czasami robię sobie wyrzuty, że ze względu na ogrom zajęć domowych, za mało czasu poświęcam na przygotowania do roli. Natomiast okazuje się, że to doświadczenie życiowe pozwala mi grać instynktownie, np. rolę mamy. Nie muszę niczego udawać. Myślę, że aktor tylko wtedy będzie dobrym aktorem, gdy będzie jak najwięcej czerpał z życia.
Jaki jest Wasz ulubiony sposób na spędzanie wolnego czasu?
Jeżeli jesteśmy wszyscy razem, to lubimy wyjeżdżać. Uwielbiam chwile, gdy cały czas ze sobą rozmawiamy podczas długiego spaceru nad morzem. Natomiast będąc w domu, staramy się wygospodarować trochę czasu na gry planszowe – to świetna zabawa, zwłaszcza dla moich ambitnych dzieci.
Jak Ty się relaksujesz, gdy masz dla siebie chwilę?
Kocham naturę, więc najlepiej relaksuję się na spacerze. Uwielbiam chodzić do lasu i wzrokiem ogarniać drzewa, przyrodę. A kiedy mam dłuższą chwilę, to odwiedzam kosmetyczkę. Kocham też masaże twarzy i ciała. Po takich zabiegach jestem tak odprężona, że trudno mi potem podnieść się z fotela (śmiech).
Masz dużo kosmetyków?
Lata doświadczenia nauczyły mnie, żeby nie mieć za dużo. Był czas, że kupowałam dosłownie wszystko, co zobaczyłam w reklamie. Często później odkrywałam, że mam dużo nieotwartych rzeczy, których termin ważności upłynął. Dlatego teraz mam swoje ulubione, sprawdzone produkty – kremy, balsam, żel, bez których nie potrafię się obejść. Sporo mam tylko kosmetyków kolorowych.

Na co dzień lubisz się malować?
Raczej nie. Zależy mi, żeby poza pracą moja skóra odpoczęła, oddychała. Natomiast gdy wychodzę z domu, staram się nakładać krem BB z filtrem, żeby mieć delikatny makijaż.
Jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość?
Wracam do teatru, gram spektakle w Warszawie i szykuje mi się praca na planie. Nie zdradzę nic więcej.
 
Czego mogę Ci życzyć?
Cierpliwości i snu.

NIE MOGĘ OBEJŚĆ SIĘ BEZ

Tusz do rzęs: Helena Rubinstein.
Fluid: BB Shiseido
Kremy: najlepiej serum z wit. C
Mleczko do ciała:  White Musk The Body Shop
Perfumy: Angel, CK Obsession

 

 

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
09.06.2025 11:14
Anna Kwaśnik, Diamond Freak: Współczesna pielęgnacja to coś znacznie więcej, niż tylko rutyna
Ekskluzywność nie oznacza niedostępności, oznacza selektywność i dbałość o każdy detal - mówi Anna Kwaśnik, założycielka marki Diamond Freak.mat.pras.

Na rynku pojawia się nowa marka pielęgnacyjna: Diamond Freak. Z jej założycielką, Anną Kwaśnik, rozmawiamy o nowej erze luksusu w codziennej pielęgnacji i założeniach marki, która chce zredefiniować współczesne piękno. Jak podkreśla Kwaśnik, filozofia marki to luksus nie tylko w formie, ale i w rezultacie. Czy dlatego firma zdecydowała się na produkcję w Korei Południowej?

Żyjemy w świecie, w którym pielęgnacja skóry nabiera coraz większego znaczenia, stając się nie tylko codziennym rytuałem, ale też świadomym wyborem, poszukiwaniem innowacji i jakości. Czy to sprawiło, że marka Diamond Freak powstała właśnie teraz? Dla jakiego konsumenta została “zaprojektowana”?

Diamond Freak powstała z potrzeby stworzenia marki, która nie idzie na kompromisy. Jakość, skuteczność i technologie to trzy filary, które od początku przyświecały naszej koncepcji. Współczesna pielęgnacja to coś znacznie więcej, niż rutyna. Wierzymy, że dzisiejszy odbiorca jest świadomy, wymagający i gotowy na produkty, które oferują konkretne efekty. Diamond Freak pojawiła się, by wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom. 

Marka została stworzona z myślą o osobach pragnących wyjątkowości i skuteczności w jednym. Diamond Freak łączy innowacyjne formuły, zaawansowane technologie oraz najwyższej jakości składniki. 

Jakie wartości, doświadczenia i kompetencje tworzą fundament marki? W jaki sposób przekładają się one na to, co użytkownik znajdzie w każdym z produktów?

Za Diamond Freak stoją ponad dwie dekady mojej intensywnej pracy w branży beauty, doświadczenie zdobyte przy budowaniu marek kosmetycznych premium. To wiedza połączona z wielką pasją, wyczuciem estetyki oraz potrzeb rynków. Znam tę branżę od podszewki, a do tego dołożyłam edukację zdobytą na prestiżowych uczelniach, od Uniwersytetu Warszawskiego, MBA na Akademii Leona Koźmińskiego po ESCP Berlin i SJSU w Kalifornii, co pozwoliło mi połączyć europejską elegancję z amerykańską odwagą i azjatycką technologią. 

Wszystko to sprawiło, że Diamond Freak powstała jako odpowiedź na osobistą potrzebę stworzenia czegoś, co łączy nowoczesność, technologie i bezkompromisowe standardy jakości. Każdy produkt w naszym portfolio to efekt tej synergii.

W jaki sposób Diamond Freak wpisuje się w światowe trendy nowoczesnej pielęgnacji, a jednocześnie kreuje własną, unikalną narrację, opartą na rozwiązaniach takich jak efekt „glass skin” czy koncepcja „reversed aging”?

Nasze produkty powstają w oparciu o koreańskie technologie i składniki aktywne nowej generacji, które oferują nie tylko natychmiastowy efekt, ale również działanie długofalowe, wspierające naturalne procesy regeneracyjne skóry. Efekt „glass skin” czyli rozświetlonej, wygładzonej i głęboko nawilżonej cery, łączy się z koncepcją „reversed aging”, czyli przywracaniem skórze młodzieńczej jędrności i blasku, niezależnie od wieku. To podejście oparte na zaawansowanych składnikach. 

Nasza filozofia to luksus nie tylko w formie, ale i w rezultacie. Inspiracją była fascynacja diamentami, symbolami trwałości, luksusu i surowego piękna. Podobnie jak one, Diamond Freak to marka dla tych, którzy nie uznają kompromisów i wybierają własną drogę. W świecie, który wciąż narzuca schematy, chcemy pokazać, że prawdziwe piękno rodzi się z odwagi bycia sobą. Każdy produkt to zaproszenie, by dać się zauważyć i błyszczeć.

Dlaczego Korea Południowa została wybrana jako miejsce produkcji? Czy i jakie znaczenie ma ten wybór dla jakości, innowacyjności, prestiżu marki?

Korea Południowa to niekwestionowane centrum innowacji technologicznej, miejsce, w którym nauka spotyka się z pasją tworzenia i zaawansowaną technologią. Wybór tej lokalizacji był naturalny, ponieważ zależy nam na tworzeniu produktów, które wyznaczają kierunki rozwoju branży beauty, a nie jedynie podążają za tym, co modne. Formuły Diamond Freak powstają we współpracy z najlepszymi laboratoriami i opierają się na opatentowanych formułach oraz wysokim stężeniu składników aktywnych. 

Produkcja w Korei gwarantuje nie tylko jakość, ale też niezrównane know-how, które pozwala nam oferować kosmetyki będące odpowiedzią na najbardziej wymagające potrzeby skóry.

Jakie miejsce w strategii rozwoju marki zajmuje ekskluzywność, świadoma selekcja kanałów sprzedaży oraz dystrybucji? W jaki sposób Diamond Freak zamierza budować swoją obecność na rynkach krajowym oraz międzynarodowym?

Ekskluzywność nie oznacza niedostępności – oznacza selektywność i dbałość o każdy detal. Nasza strategia zakłada obecność w kanałach, które pozwolą przekazać pełne doświadczenie marki, od jakości produktu, przez opakowanie, po obsługę klienta. Rozpoczynamy od sprzedaży online, poprzez własną platformę e-commerce, oferując klientom dostęp do całej filozofii Diamond Freak w jej najczystszej formie. Już dziś marka Diamond Freak jest obecna w wielu renomowanych gabinetach medycyny estetycznej oraz prestiżowych spa, gdzie jakość i skuteczność produktów spotykają się z ekspertyzą profesjonalistów. Z dumą rozpoczynamy również współpracę z siecią Aelia, co otwiera dla nas drzwi do międzynarodowej dystrybucji na lotniskach i w strefach travel retail. 

Planujemy dalszą ekspansję w sposób selektywny, stawiamy na partnerów, którzy podzielają nasze wartości i rozumieją luksusową pielęgnację w jej najczystszej postaci. W najbliższej perspektywie przewidujemy współpracę z wybranymi butikami oraz dystrybutorami, którzy reprezentują ten sam poziom jakości i estetyki. 

Na liście naszych strategicznych planów dystrybucyjnych, z którymi prowadzimy rozmowy są m.in. Sephora czy Notino, ale również butikowe, niszowe koncepty premium, które perfekcyjnie oddają ducha Diamond Freak – jak Galilu czy Mood Scent Bar. To miejsca, w których klient nie tylko kupuje produkt, ale także doświadcza go wszystkimi zmysłami – i właśnie takie podejście jest nam najbliższe. W perspektywie średnioterminowej rozwijamy ekspansję międzynarodową, zaczynając od rynków europejskich.

W jaki sposób Diamond Freak zamierza podkreślać swoją obecność w branży poprzez udział w targach, wydarzeniach i inicjatywach branżowych, które stanowią kluczowe punkty styku z profesjonalnym środowiskiem beauty oraz konsumentami premium?

Dla Diamond Freak obecność na kluczowych wydarzeniach branżowych to nie tylko obowiązek, to przywilej. Planujemy aktywny udział w międzynarodowych targach takich jak Cosmoprof Bologna czy Beautyworld Middle East. To doskonała przestrzeń do prezentacji naszych produktów, nawiązywania relacji z liderami rynku i budowania prestiżu marki. 

W Polsce chcemy być obecni podczas selektywnych eventów branżowych, w których jakość i storytelling mają większe znaczenie niż masowość. Każda nasza obecność na scenie branżowej będzie dokładnie zaplanowana, z klasą, konsekwencją i pasją.

Jak wygląda obecnie portfolio Diamond Freak? Czego mogą się spodziewać klienci w kolejnych miesiącach – zarówno pod względem rozwoju oferty, jak i kierunku, w jakim marka będzie podążać?

Obecnie portfolio Diamond Freak otwierają dwa starannie dopracowane produkty: Hyaluboost Day Eye Patches No.1, czyli innowacyjne płatki pod oczy oraz Collagen Glass Skin Face Mask, głęboko nawilżająca maska o działaniu rozświetlającym i regenerującym. Oba produkty powstały z myślą o natychmiastowych efektach i długofalowej pielęgnacji. Są to nowości rynkowe, które wyróżniają się nie tylko zaawansowanym działaniem, ale również wyjątkowym podejściem do formuł i doświadczenia użytkownika. 

Oba kosmetyki charakteryzują się bardzo bogatymi składami, opartymi na starannie dobranych substancjach aktywnych, które odpowiadają na potrzeby współczesnej pielęgnacji. To jednak dopiero początek. Wkrótce portfolio marki poszerzy się o kolejne innowacyjne formuły do pielęgnacji twarzy – oparte na bogactwie składników aktywnych i wysokich stężeniach, opracowane z myślą o widocznych rezultatach i luksusowym doświadczeniu użytkowania. 

Nasz cel? Tworzyć portfolio, które odpowiada na potrzeby współczesnej kobiety: skutecznie, inteligentnie i pięknie.

Czym według Diamond Freak jest prawdziwe, współczesne piękno i jaką rolę odgrywa w nim luksusowa pielęgnacja?

Współczesne piękno to nie idealny obraz, lecz autentyczność, blask, pewność siebie i odwaga, by być sobą. Pielęgnacja stała się czymś znacznie głębszym, niż tylko czynność – jest to moment spotkania z własną siłą. 

Luksus w naszym rozumieniu to dostęp do produktów, które nie tylko działają, są piękne, przemyślane i wspierają skórę w jej naturalnych procesach. To także język, którym użytkownik może powiedzieć światu: „znam swoją wartość”.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
09.06.2025 10:48
Alicja Falender, Agata Kolasińska, Dax: Laboratorium to siła naszej marki
Alicja Falender, Agata Kolasińska, Dax: Laboratorium to siła naszej marki
Alicja Falender, Agata Kolasińska, Dax: Laboratorium to siła naszej marki / Materiał Partnera
Alicja Falender, Agata Kolasińska, Dax: Laboratorium to siła naszej marki
/ Materiał Partnera
Alicja Falender, Agata Kolasińska, Dax: Laboratorium to siła naszej marki
/ Materiał Partnera
Alicja Falender, Agata Kolasińska, Dax: Laboratorium to siła naszej marki
/ Materiał Partnera
Alicja Falender, Agata Kolasińska, Dax: Laboratorium to siła naszej marki
Alicja Falender, Agata Kolasińska, Dax: Laboratorium to siła naszej marki
Alicja Falender, Agata Kolasińska, Dax: Laboratorium to siła naszej marki
Alicja Falender, Agata Kolasińska, Dax: Laboratorium to siła naszej marki
Gallery

Własne laboratorium to dla Dax Cosmetics nie tylko zaplecze technologiczne, ale i filar strategii wizerunkowej. Dzięki niemu marka – należąca do japońskiej grupy Rohto Pharmaceutical – buduje zaufanie poprzez innowacyjność, kontrolę jakości i transparentność. W wywiadzie Agata Kolasińska, Brand Manager Hada Labo, i Alicja Falender, dyrektorka ds. badań i rozwoju, opowiadają, jak zaawansowane centrum badawczo-rozwojowe wpływa na bezpieczeństwo kosmetyków, tempo wdrażania nowości oraz rozpoznawalność marek takich jak Hada Labo Tokyo czy Yoskine.

Jak własne laboratorium wpływa na wizerunek marki?

Agata Kolasińska: Posiadanie zaawansowanego laboratorium badawczo-rozwojowego to nasz klucz do innowacji i zaufania konsumentów. Dzięki niemu sami prowadzimy testy, analizujemy wyniki i natychmiast reagujemy – dbając o czystość składników, precyzję formulacji oraz skuteczność i bezpieczeństwo produktów.

Współpraca z japońskim laboratorium Hada Labo Tokyo (dzięki przynależności Dax Cosmetics do Rohto Pharmaceutical Group) pozwala nam korzystać z najnowszych technologii i sprawdzonych rozwiązań. Efekt? Jakość, którą widać i czuć – i której można zaufać.

Jakie standardy jakości i certyfikaty spełnia laboratorium Dax Cosmetics?

Alicja Falender: Laboratorium Dax Cosmetics działa zgodnie z najwyższymi międzynarodowymi standardami jakości. Posiadamy certyfikat ISO 22716:2007, dotyczący Dobrych Praktyk Produkcyjnych (GMP) dla kosmetyków, oraz certyfikat ISO 9001:2015, który potwierdza wysoką jakość zarządzania procesami produkcyjnymi. Dbałość o standardy to dla nas codzienność – obejmuje każdy etap, od opracowania receptury po finalną produkcję.

Czy w laboratorium prowadzone są własne badania i rozwój nowych receptur, czy firma współpracuje z zewnętrznymi instytucjami naukowymi?

Alicja Falender: Dax Cosmetics prowadzi badania i opracowuje receptury w swoim Centrum Badawczo-Rozwojowym, które zostało odnowione 3 lata temu. Nasze centrum to laboratorium badawczo-rozwojowe, mikrobiologiczne, fizyko-chemiczne oraz do badań opakowań. Mamy również możliwość przeprowadzenia we własnym zakresie badań oceny aparaturowej skóry, co na wczesnym etapie pracy nad produktami ułatwia sprawdzenie skuteczności danych formulacji na różnych typach cery. Inwestycje w specjalistyczną aparaturę badawczą umożliwiają prowadzenie zaawansowanych prac B+R nad innowacyjnymi kosmetykami. Firma również korzysta z międzynarodowej wymiany wiedzy w ramach Rohto Pharmaceutical Group, do której należy od ponad 10 lat.

Czy zaawansowane zaplecze badawczo-rozwojowe pomaga w budowaniu narracji marki wokół jakości i bezpieczeństwa produktów? Jakie konkretne działania to wspierają?

Agata Kolasińska: Zdecydowanie tak. Nasze laboratorium to nie tylko źródło innowacji, ale i gwarancja bezpieczeństwa. Prowadzimy szczegółowe testy dermatologiczne, stabilnościowe i aplikacyjne, które potwierdzają jakość naszych produktów. W komunikacji stawiamy na transparentność – podkreślamy czystość składu, brak zbędnych dodatków i bezpieczeństwo nawet dla wrażliwej skóry. To podejście buduje trwałe zaufanie do Hada Labo Tokyo.

Jak wygląda proces testowania nowych produktów przed ich wprowadzeniem na rynek?

Alicja Falender: Praca nad nowym produktem w Dax Cosmetics to podróż pełna zaangażowania i precyzji. Wszystko zaczyna się w naszych laboratoriach, gdzie zespół badawczy tworzy i udoskonala recepturę. Każda formuła musi spełnić surowe wewnętrzne standardy jakości i skuteczności, zanim przejdzie do kolejnych etapów.

Nowe kosmetyki przechodzą szereg testów: sprawdzamy kompatybilność formuły z opakowaniem, badamy reakcję na skrajne temperatury, analizujemy stabilność oraz skuteczność działania. Ważne jest dla nas bezpieczeństwo użytkowania, dlatego weryfikujemy, jak produkt zachowuje się na różnych typach skóry. Dlatego kolejnym etapem są analizy przeprowadzone przez niezależne, zewnętrzne laboratoria badawcze. Tam uzyskujemy oficjalne potwierdzenie deklaracji, które później trafiają na nasze opakowania – od skuteczności nawilżenia po właściwości przeciwstarzeniowe.

Cały proces jest złożony, ale to właśnie ta dokładność sprawia, że możemy dostarczać konsumentom bezpieczne, skuteczne i innowacyjne produkty, z których jesteśmy dumni.

Jak długo trwa proces od pomysłu na nowy produkt do jego finalnej wersji opuszczającej laboratorium?

Alicja Falender: To zależy od skomplikowania projektu. Standardowo proces trwa od ok. 6 miesięcy do nawet roku. Przy tworzeniu produktów związanych z aktualnymi trendami kosmetycznymi firma działa sprawnie i elastycznie, aby szybko reagować na potrzeby rynku.

A jakie było największe wyzwanie technologiczne, z którym zmierzyło się laboratorium Dax Cosmetics w ostatnich latach?

Alicja Falender: Jednym z największych było opracowanie stabilnej formuły zawierającej medyczną witaminę C w bardzo wysokim stężeniu — aż 30 proc.. Efektem tej pracy jest m.in. w seria Yoskine Medical C.

Jak laboratorium pomaga reagować na trendy i potrzeby konsumentów?

Agata Kolasińska: Dzięki własnemu laboratorium szybko testujemy nowe surowce, tworzymy innowacyjne formuły i wdrażamy pomysły bez zbędnych opóźnień. Skracamy drogę od idei do gotowego produktu – co w dynamicznym świecie skincare daje nam realną przewagę.

Dzięki temu Hada Labo Tokyo postrzegana jest jako marka nowoczesna, elastyczna i bliska konsumentom – zawsze gotowa odpowiedzieć na ich aktualne potrzeby.

Czy Dax Cosmetics korzysta z innowacyjnych technologii lub składników, które wyróżniają ich produkty na tle konkurencji?

Alicja Falender: Tak. Szukamy inspiracji, innowacyjnych składników i nowych trendów, współpracując z wieloma międzynarodowymi partnerami. Jednak największą wartością jest dla nas współpraca z kolegami-technologami z Rohto Pharmaceutical Group, która jest liderem w wykorzystaniu  zaawansowanych form kwasu hialuronowego i innowacyjnych postaci witaminy C. Przykładem jest marka Hada Labo Tokyo i jej 9 typów kwasu hialuronowego oraz seria Yoskine Medical C., która zawiera dwie formy witaminy C – obie japońskie - o wysokim stężeniu, sięgającym nawet 30 proc..

Jakie środki podejmuje laboratorium, aby zapewnić bezpieczeństwo i skuteczność kosmetyków, zwłaszcza w kontekście skóry wrażliwej?

Alicja Falender: Bezpieczeństwo i skuteczność produktów są dla nas sprawą priorytetową. Ale skoro mowa o skórze wrażliwej, omówię te kwestię na przykładzie marki Hada Labo Tokyo, która według japońskiej filozofii kieruje się minimalizmem w składzie – produkty mają tylko te składniki, które są niezbędne i nic więcej. Co ważne, są pozbawione kompozycji zapachowych. Składniki są precyzyjnie dobierane, szczegółowo badane, poddane wielu testom oraz sprowadzone wyłącznie z zaufanych źródeł. Dzięki temu kosmetyki Hada Labo Tokyo są polecane nie tylko dla kobiet, ale i mężczyzn, dla skóry w każdym wieku – od tej młodej aż po głęboko dojrzałą.

W jaki sposób laboratorium śledzi aktualne trendy kosmetyczne i przekłada je na konkretne formuły?

Alicja Falender: Mamy ten bonus, że możemy czerpać z wiedzy i inspiracji płynących z Rohto Pharmaceutical Group. Uczestniczymy również w międzynarodowych targach kosmetycznych i korzystamy z profesjonalnych narzędzi monitorujących trendy. Najważniejsze jednak jest wsłuchiwanie się w głos konsumentek oraz czerpanie inspiracji z codziennych obserwacji rynku.

ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
09. czerwiec 2025 17:33