StoryEditor
Wywiady
15.04.2025 08:52

Gabona stawia na K-Beauty. 12 nowych marek zadebiutuje na polskim rynku

Grzegorz Hryciuk, właściciel i Prezes Zarządu Gabona / Materiał Partnera

Europejski rynek kosmetyczny czeka rewolucja. Ta nadchodzi z Azji. Polska firma Gabona stawia dziś na Koreę Południową, z której aż dwanaście marek lada dzień zadebiutuje na polskim rynku. O ich perspektywach i trendzie K-Beauty rozmawiamy z Grzegorzem Hryciukiem, właścicielem firmy Gabona dystrybuującej kosmetyki na ponad 70 rynków świata, oraz Trena, sklepu internetowego prowadzącego sprzedaż profesjonalnych kosmetyków i akcesoriów fryzjerskich w Polsce, Niemczech, Włoszech i Francji.

Gabona wprowadza właśnie do Polski nowe marki koreańskie. Czy to ma być świeży powiew na naszym rynku kosmetycznym?

Grzegorz Hryciuk: Korea Południowa stała się w ostatnich latach gigantem kosmetycznym. Ich marki zaczęły wyznaczać trendy i zyskały ogromną popularność nie tylko w Azji, ale także na rynkach zachodnich. Stawiają na wysoką jakość, przykładają dużą wagę do składu produktów, a także biorą odpowiedzialność za środowisko. W dużej mierze stawiają na naturalność, a przy tym są w atrakcyjny sposób „opakowane”. Mówię oczywiście nie tylko o opakowaniu sensu stricto, ale także o towarzyszącym im marketingu. W Gabonie bezustannie obserwujemy światowe trendy i staramy się w nich płynąć lub nawet je wyprzedzać. Stąd decyzja o tym, by zainwestować w produkty koreańskie. 

Jakie marki i grupy produktów znajdą się w waszej „koreańskiej” ofercie?

- Jest ich w sumie dwanaście. Są to: Atopalm, Athé, Axis-Y, Barulab, Coxir, Derma:B, Dr.Melaxin, ISOI, Lagom, One Day’s You, Real Barrier oraz Zeroid. Większość to producenci kosmetyków do pielęgnacji skóry, ale chociażby Athé specjalizuje się w tworzeniu wegańskich produktów do pielęgnacji ust. W ofercie jest szeroka gama produktów do skóry wrażliwej, atopowej, z trądzikiem, czy kremy zapobiegające starzeniu się skóry. Są to kosmetyki zarówno do rąk, balsamy do ciała, jak i maski pielęgnujące. Szeroka gama produktów, które, jak wierzę, zawojują europejskie rynki.

Czym wyróżniają się koreańskie kosmetyki, że zdecydował Pan właśnie taką grupę włączyć do oferty?

- Wraz z rosnącą świadomością ekologiczną, ważne stało się to, aby również firmy kosmetyczne działały odpowiedzialnie w stosunku do środowiska naturalnego. Coraz więcej osób zwraca uwagę na to, czy produkty są przyjazne dla zwierząt, czystości gleby oraz lokalnych ekosystemów. Koreańskie marki wyróżnia właśnie niezwykła dbałość w tym obszarze. Ważne również, by kosmetyki były pozbawione parabenów, olejów mineralnych, sztucznych barwników, bo nikt nie chce wcierać sobie w skórę czegoś, co długofalowo może mu zaszkodzić, a nie wzmocnić. Pod tym względem także koreańskie produkty wyróżniają się przejrzystością składu i wykorzystywaniem jak najlepszych komponentów przy produkcji. 

image
Materiał Partnera

Marki koreańskie uzupełnią Waszą ofertę, ale jako Trena posiadacie też marki własne. Jakie były powody ich uruchomienia, ile ich posiadacie i z których jest Pan najbardziej zadowolony?

- Trena to 110 marek i 5600 produktów. Działamy obecnie w czterech krajach i jesteśmy znaczącym dostawcą na rynku fryzjerskim w Europie. A dlaczego postanowiliśmy inwestować w marki własne? Jest kilka powodów. Przede wszystkim to pełna kontrola nad rozwojem i kształtowaniem danej marki. Budowanie jej jakości na podstawie własnych doświadczeń i sprawdzonych producentów, a także możliwość reagowania na trendy pod kątem nie tylko samego produktu, ale również jego wyglądu czy opakowania. Własne marki to także większa przestrzeń do elastycznego kształtowania cen oraz bezpieczeństwo biznesu w postaci samodzielności w budowaniu stanów magazynowych i uniezależnienia od konkurencji. Wreszcie ostatnim aspektem jest satysfakcja z tworzenia własnej marki, kreowania jej i udoskonalania. Obecnie w naszej ofercie znajduje się siedem marek własnych: Ecocera, Lacky Nails, Mimo, ilū, Kashoki, Lussoni oraz Zaa-zoo-laa.

Czy są plany poszerzenia asortymentu Treny lub uruchomienie kolejnej marki własnej? Jak chcecie rozwijać firmę w krótkiej i dłuższej perspektywie?

- Nie zatrzymujemy się i stale planujemy poszerzać ofertę. Teraz dodajemy do portfolio sprzedażowego kilka marek z rynku polskiego. Wprowadzamy także wspomniane marki koreańskie, w których widzimy ogromny potencjał. W planach mamy także poszerzanie asortymentu o produkty z Japonii oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Codziennie spływają ciekawe oferty, bo rynek pomimo dużego wyboru produktów wciąż jest otwarty na nowości. Nawet ostatnio otrzymaliśmy ciekawą propozycję od amerykańskiego brandu produkowanego w Chinach z wieloma komponentami z Nowej Zelandii. Już zajmuje się tym tematem nasz zespół Business Developmentu. Działamy szybko, obserwujemy trendy i wskazujemy klientom, które produkty i kategorie pozwolą im „wyprzedzić konkurencję”. Natomiast w kontekście naszych marek własnych szykujemy się do budowy asortymentu kosmetyków dla ilū, skierowanej do młodszej grupy klientów oraz Lussoni, bardziej profesjonalnych produktów.

A z kim jako Gabona współpracujecie?

- Gabona współpracuje z dystrybutorami, sklepami internetowymi, dużymi sieciami handlowymi, producentami oraz wieloma hurtowniami.  Oferujemy im szeroki asortyment profesjonalnych kosmetyków i akcesoriów, bo w ofercie mamy aż 70 marek. Długo by wymieniać, ale na pewno warto wspomnieć takie, jak Wella, Oréal Schwarzkopf, Tigi, Goldwell, Revlon, American Crew czy Max Factor lub Maybelline.

image
magazyn Gabona w podwarszawskich Jawczycach
Materiał Partnera

Do ilu krajów aktualnie sprzedajecie? Który z rynków jest dla Was najnowszy i czy są jeszcze kolejne rynki, na których chcielibyście zaistnieć? 

- Prowadzimy sprzedaż do ponad 70 krajów na świecie. Naszym największym rynkiem jest oczywiście Polska oraz liczne europejskie kraje jak chociażby Holandia, Wielka Brytania, Czechy, Niemcy, Francja, Włochy, Rumunia, Hiszpania, Litwa, Dania czy Grecja. Poza naszym kontynentem na znaczeniu zyskują Zjednoczone Emiraty Arabskie, Japonia i Hong-Kong. Chcemy wzmacniać swoją obecność na Bliskim Wschodzie, ale także w Stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie, podobnie jak w przyszłości także w Afryce oraz Australii. 

Jakie są Wasze plany biznesowe na ten rok? Jakie nowe zakupy, akwizycje? Bo celem biznesu jest chyba ciągły rozwój i patrzenie przed siebie?

- Przypomnę, że w lipcu 2024 roku po wielu miesiącach rozmów i audytów udało nam się pozyskać jedne z najbardziej rozpoznawalnych marek na naszym rynku. Zakupiliśmy firmę Kadorna z takimi markami jak Ecocera, Lacky Nails, Zaa-zoo-laa. Ten ruch z pewnością zdecydowanie poszerza również nasze portfolio, dzięki czemu będziemy mogli zaoferować klientom znacznie więcej produktów wysokiej i sprawdzonej jakości, które są bardzo rozpoznawalne na naszym rynku.

Sporo w ostatnim czasie inwestowaliśmy, więc rozglądamy się również za dodatkowym zewnętrznym finansowaniem. Rozmawiamy z funduszami, bo mamy w toku działania w obszarze akwizycji, ale na ich finalizację trzeba jeszcze trochę poczekać. Chcemy się rozwijać międzynarodowo, między innymi na rynkach krajów Beneluksu, Francji, Hiszpanii i Włoch. Przyglądamy się też fińskiemu i rumuńskiemu rynkowi. Na każdym z nich mamy jasno określone swoje cele. Dziś jednak uwagę kierujemy ku Polsce i skutecznej sprzedaży produktów z Korei. 

image
Materiał Partnera

Na pewno pilnie śledzi Pan trendy, zmiany zachodzące w branży kosmetycznej. Czy jest możliwość, że producenci z Azji przegonią uznane koncerny zachodnie pod względem popularności i renomy kosmetyków? 

- Jeśli rynek kosmetyczny będzie zachowywał się i działał tak jak dziś branża automotive, to przede wszystkim chiński biznes kosmetyczny wyprze europejski w ciągu pięciu lat. Chińczycy zaczęli produkować naprawdę świetnej jakości kosmetyki za ułamek cen największych globalnych producentów, którzy, nie ukrywajmy, mają ogromne marże. Wyprodukować dzisiaj dobry towar nie jest wcale trudno i drogo. Trudniejsza jest promocja i sprzedaż, ale Azjaci się tego uczą i mają duży potencjał. Korea sama do końca nie wie, w którym kierunku zmierza w kontekście ekspansji na Europę. Co jakiś czas mocno rozpycha się na europejskim rynku, po czym robi krok w tył, a po jakimś czasie znowu próbuje wejść. Przez to mało kto zna same marki, popularna jest natomiast cała kategoria K-Beauty, bo to produkty świetnej jakości. Poprzez naszą nową koreańską ofertę będziemy chcieli to udowodnić.

image
Materiał Partnera
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
02.06.2025 08:55
Dawid Uliasz, Sigma Men: Rynek męskiej pielęgnacji dynamicznie rośnie, dbanie o wygląd to nie próżność
Dawid Uliasz, twórca kosmetyków dla mężczyzn Sigma Menmat.prasowe

Sigma Men to wynik mojej decyzji, aby stworzyć kosmetyki z myślą o nas – facetach, którzy chcą dobrze wyglądać i czuć się pewnie. O własnym produkcie marzyłem od dawna, już od początku swojej drogi w biznesie – mówi Dawid Uliasz, twórca Sigma Men, czyli linii kosmetyków pielęgnacyjnych stworzonych specjalnie dla mężczyzn.

Pierwsze pytanie dotyczy pomysłu na stworzenie marki Sigma Men. Skąd się wziął? Co było inspiracją?

Od ponad 10 lat jestem przedsiębiorcą i sprzedaję kosmetyki do makijażu, włosów i pielęgnacji na rynkach międzynarodowych. Obsługiwałem głównie kobiety, ale gdzieś w środku czułem, że przyjdzie czas, by stworzyć coś dla mężczyzn. Sigma Men to wynik tej decyzji – to marka stworzona z myślą o nas, facetach, którzy chcą wyglądać dobrze, czuć się pewnie i działać z energią. 

Już na początku mojej drogi przedsiębiorcy marzyłem o własnym produkcie. Wiedziałem, że kiedyś będę chciał wziąć odpowiedzialność za każdy szczegół – od receptury po zapach. Sigma Men to nie był przypadek. To była decyzja.

Czy nie obawiałeś się, że to zbyt niszowy pomysł?

Każdy pomysł niesie za sobą ryzyko. Ale wierzę w zasadę: „Jeśli nie wiesz, do którego portu płyniesz, żaden wiatr Ci nie sprzyja” – to cytat młodego Seneki, który bardzo mnie prowadzi.Chciałem stworzyć markę premium, ale dostępną dla każdego, kto chce rozpocząć swoją przygodę z pielęgnacją skóry oraz poczuć, że to nie tylko żel i krem! To coś więcej – to narzędzie do działania, do nie poddawania się! To jest właśnie Sigma Men! To marka, która pachnie świetnie, działa skutecznie i daje przyjemność z codziennej pielęgnacji. 

Dziś widzę, że rynek męskiej pielęgnacji dynamicznie rośnie – i dobrze, bo mężczyźni również zasługują na jakość i świadomość.

Zobacz też: Mintel. Coraz więcej mężczyzn używa kosmetyków do pielęgnacji twarzy

Jak wyglądały narodziny pierwszego produktu?

Proces trwał około roku. Po sześciu miesiącach intensywnej pracy nad zapachem, recepturą i testami, wyprodukowałem pierwsze próbki i… pojechałem z nimi na targi TFWA w Cannes. Chciałem usłyszeć prawdę od moich klientów – czy produkty się podobają? Czy idę w dobrym kierunku? Reakcje były bardzo pozytywne, co utwierdziło mnie, że warto iść dalej.

Jak wygląda obecna linia produktów Sigma Men? Co planujecie dalej?

Dziś mamy dwa kluczowe zestawy: Day Set oraz Night Set. Wkrótce do naszej linii dołączą również perfumy G.O.A.T, które będą esencją energii, klasy i charakteru. 

Planujemy dalszą ekspansję – zarówno jeśli chodzi o asortyment, jak i kolejne rynki.

Skąd wiedziałeś, czego do pielęgnacji potrzebują mężczyźni?

Z życia. Sam jestem facetem – i tworzę coś, co sam chciałbym używać. Nie każdy mężczyzna ma czas analizować etykiety i szukać skomplikowanych rytuałów. Dlatego Sigma Men to codzienna manifestacja – szybka, prosta, ale skuteczna. Intuicja, rozmowy, obserwacja rynku – i osobiste doświadczenie – to nasze źródła.

Na jakich rynkach najbardziej marce zależy? Gdzie można teraz kupić kosmetyki Sigma Men?

Obecnie stawiamy na rozwój w Polsce i Europie, ale również dynamicznie otwieramy się na rynki Bliskiego Wschodu i Azji. Podpisaliśmy umowy z partnerami z Indii i Egiptu – i aktywnie szukamy kolejnych dystrybutorów, także na wyłączność. Działa też sklep internetowy, gdzie zachęcam do wykonania pierwszych zakupów także panie – dla swoich mężów, partnerów

Dlaczego pielęgnacja męska to ważna i poważna sprawa?

Bo mężczyźni przestali się wstydzić dbania o siebie – i bardzo dobrze. Dbanie o wygląd to nie próżność – moim zdaniem to forma szacunku do siebie i otoczenia. Zadbany mężczyzna wygląda dojrzalej, bardziej profesjonalnie – broda, styl, pielęgnacja skóry – wszystko to ma dziś znaczenie. Społeczeństwo się zmienia i mężczyzna z charakterem potrafi dziś zadbać o siebie bez kompleksów.

Jakie są reakcje klientów na wasze produkty? Jakie opinie i komentarze najczęściej słyszycie?

Często słyszymy: „W końcu coś dla mnie!”, „Wreszcie produkty, które nie są damskie, tylko moje”. Mężczyźni lubią prostotę i skuteczność – i właśnie to im dajemy. 

Jedna z wiadomości, która szczególnie zapadła mi w pamięć, brzmiała: „Twoje produkty zmieniły moje poranki – mam w końcu rytuał, który daje mi kopa i pewność siebie przed wyjściem z domu, a na noc gdy używam Night Set mogę się odprężyć i zrelaksować, a przy tym moja skóra odpoczywa”.

Zobacz też: Rynek kosmetyków dla mężczyzn: e-commerce i zmiana norm społecznych będą źródłem wzrostu

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
28.05.2025 16:30
Paulina Brzozowska, PPH BIM: Dobry partner przy produkcji private label ma dla Ciebie plan B
Produkcja private label to coś więcej, niż przelewanie mas do opakowań.PPH BIM

Chcesz w tydzień stworzyć markę makijażową i zawojować nią świat? Paulina Brzozowska, Sales & Private Label Manager w PPH BIM, studzi entuzjazm, ale nie gasi ambicji. W rozmowie z „Wiadomościami Kosmetycznymi” opowiada, dlaczego w produkcji marek własnych kluczowe są twarde dane, transparentna komunikacja i elastyczność – a nie tylko modny branding czy viralowy pomysł. Tłumaczy, o co pytać (a o co powinien zapytać dobry producent), jakie oczekiwania bywają nierealne i jak wyróżnić się na nasyconym rynku kosmetyków kolorowych.

Hipotetyczna sytuacja: przychodzę do Ciebie z hasłem „chcę mieć markę makijażową, którą podbijemy cały świat, od Warszawy po Dubaj, na wtorek”. Pewnie pierwszą reakcją będzie studzenie entuzjazmu, prawda?

Entuzjazm to świetny punkt wyjścia, ale w praktyce – nawet w modelu private label – kluczowe są konkretne dane i realne podejście do procesu.

Jako producent nie zarządzamy marką klienta ani nie odpowiadamy za jej komunikację na rynkach zagranicznych. Nasza rola to dostarczenie gotowego produktu pod marką klienta, zgodnie z jego oczekiwaniami i wytycznymi.

Już na samym początku rozmowy pytamy o najważniejsze kwestie: Jakie wolumeny są planowane na start? Jakie opakowania wchodzą w grę. Czy klient wybiera coś z naszej oferty, czy chce indywidualny projekt? Jakie formuły są interesujące – czy klient korzysta z naszych gotowych, przebadanych mas (co przyspiesza wdrożenie), czy oczekuje nowej dedykowanej formuły? Jaki jest realny, oczekiwany termin wdrożenia produktu na rynek?

Warto podkreślić, że jeśli klient zdecyduje się na naszą gotową masę i sprawdzone opakowanie, wdrożenie może być naprawdę szybkie – czasem nawet w kilka tygodni. Natomiast każda personalizacja, czy to formuły, czy opakowania, wymaga dodatkowych testów i czasu. Kwestie certyfikacji czy rejestracji produktu na wybranych rynkach zależą już od strategii klienta – my możemy wesprzeć w zakresie dokumentacji, ale nie zawsze musimy w tym uczestniczyć. Podsumowując: wolumen, wybór opakowania, rodzaj masy i realny czas wdrożenia – to najważniejsze czynniki, które pozwalają sprawnie przeprowadzić cały proces.

Jak bardzo nierealistyczne oczekiwania miewają klienci, którzy przychodzą do Was po produkcję private label?

Spektrum oczekiwań jest naprawdę szerokie. Mamy klientów, którzy przychodzą z gotowymi blacklistami składników, analizami trendów z USA czy Bliskiego Wschodu i bardzo szczegółowymi wymaganiami. Ale są też tacy, którzy mówią: „ma być naturalne i wegańskie, ale formuła ma być dokładnie jak benchmark...” i tu pada wiele różnych brandów. Wtedy naszą rolą jest edukacja – tłumaczymy, co da się połączyć, a co jest ze sobą sprzeczne, bo np. wskazany benchmark nie ma nic wspólnego z naturalnością, a efekt produktu będzie zupełnie inny. Jesteśmy od przełożenia wizji klienta na realny, bezpieczny i zgodny z przepisami produkt, bo jako producent odpowiadamy za jakość i zgodność z prawem.

O co należy wypytać klienta, który chce postawić swój nowy brand? Czy są kluczowe pytania, które trzeba zadać, żeby nie wpakować siebie i kupującego na minę?

Zawsze zaczynamy od twardych danych: wolumeny, target zakupowy, składy, założenia co do składników aktywnych, planowany termin wejścia na rynek. To pozwala od razu ocenić, czy projekt jest wykonalny w zadanym czasie i budżecie. Im więcej konkretów na początku, tym sprawniej i bezpieczniej przebiega cały proces.

Równie istotne są procedury kontroli jakości, certyfikacji, logistyki, a także transparentność i komunikacja – dobry partner nie tylko realizuje zamówienie, ale też doradza, edukuje i pomaga uniknąć typowych błędów.

Ale jest jeszcze coś – w przypadku private label kluczową skalą jest produkcja: a jak wie każdy, kto pracuje w tej branży dłużej niż rok, produkcja bywa nieprzewidywalna. Czasem coś się opóźnia, czasem kluczowy surowiec przestaje być dostępny niezależnie od naszych chęci i przygotowania.

COVID-19 był dla całej branży lekcją pokory – plany potrafiły w jednej chwili się rozpaść. Dlatego dziś jeszcze bardziej cenimy partnerstwo oparte na zaufaniu i elastyczności. Ale nie mniej ważna jest relacja z klientem – szczera, oparta na wzajemnym zrozumieniu i zaangażowaniu. To właśnie relacja buduje grunt pod współpracę, która przetrwa nie tylko sukcesy, ale i kryzysy.

Dobry producent to taki, który traktuje Twój projekt jak swój własny. Kiedy coś się dzieje – nie milczy, tylko szuka rozwiązania razem z Tobą: informuje, proponuje zamienniki, uruchamia plan B. I właśnie to robi różnicę między „dostawcą” a prawdziwym partnerem w budowaniu marki.

Rynek jest wysycony markami makijażowymi. Jak w tym się odnaleźć z nową marką? Czy da się w ogóle jeszcze jakoś wyróżnić?

Zdecydowanie tak – ale nie przez kopiowanie, tylko przez autentyczność. Dzisiejszy rynek nie potrzebuje tylko kolejnego „ładnego” produktu. Potrzebuje marek z misją, które mówią wprost do swojego odbiorcy, oferują innowacyjne formuły,  a w składzie mają składniki  aktywne. Dzisiaj konsumentki są  bardzo wymagające, zwracają  uwagę na skład, a coraz większe znaczenie mają marki, które budują wokół siebie społeczność – dzielą się wiedzą, edukują i inspirują do świadomego wyboru produktów oraz codziennej troski o siebie i o środowisko.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
08. czerwiec 2025 22:00