StoryEditor
Prawo
07.06.2023 00:00

Lekarze kontra kosmetolodzy. Trwa walka o zabiegi powiększania ust i nie tylko  

Według kosmetologów lista procedur medycznych utworzona przez środowiska lekarskie wyklucza kosmetologów z wykonywania szeregu zabiegów, do których są uprawnieni / fot. shutterstock
Już nie tylko powiększanie ust, czy zabiegi mezoterapii mogą utracić kosmetolodzy, ale nawet wykonywanie peelingów czy maseczek – tego chcą środowiska lekarskie tworząc listę zabiegów medycznych. Kosmetolodzy biją na alarm i zbierają podpisy pod petycją skierowaną do Sejmu RP.  

Zabiegi z zakresu medycyny estetycznej może wykonywać lekarz internista, ale nie może ich wykonywać kosmetolog, bo nie ma do tego uprawnień – taką optykę przedstawił w rozmowie z Money.pl Michał Gajda, adwokat i pełnomocnik Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych. Chodzi tu także o najpopularniejsze zabiegi z wykorzystaniem kwasu hialuronowego, nici liftingujących czy nawet silniejsze peelingi i maseczki. Za chwilę ich wykonywanie w gabinetach kosmetycznych może zostać zakazane ustawą. Absolutnie nie zgadzają się na to kosmetolodzy i zbierają podpisy pod własną petycją skierowaną do Sejmu RP. Jak twierdzą, ich opinię, udział w konsultacjach w Ministerstwie Zdrowia, a także kompetencje – kompletnie zlekceważono.

Definicja „świadczenia zdrowotnego”

Według adwokata Michał Gajdy, rozmówcy Money.pl, w Ministerstwie Zdrowia trwają prace nad zmianą przepisów dotyczących wykonywania zabiegów z zakresu medycyny estetycznej i to MZ było inicjatorem tych prac. Stowarzyszenie Lekarzy Dermatologów Estetycznych, które reprezentuje mec. Gajda, 14 marca 2023 r. zgłosiło petycję mającą na celu zmianę definicji „świadczenia zdrowotnego” zawartej w art. 2 ust. 1 pkt 10 ustawy z dnia 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej (t.j. Dz. U. z 2022 r. poz. 633 z późn. zm.) poprzez dodanie, że obejmuje ona także działania służące „przywracaniu lub poprawie fizycznego lub psychicznego samopoczucia oraz społecznego funkcjonowania pacjenta, poprzez zmianę jego wyglądu, wiążące się z ingerencją w tkanki ludzkie” , co powoduje włączenie do niej zabiegów medycyny estetycznej.

– Jesteśmy w trakcie prac i konsultacji, do których zostali zaproszeni przedstawiciele Naczelnej Rady Lekarskiej, Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych, a także później powstałej Koalicji Lekarzy, zrzeszającej największe autorytety lekarskie w dziedzinie medycyny estetycznej. Obecnie zakończyliśmy pracę nad listą procedur medycznych w medycynie estetycznej. Przedstawiliśmy je ministerstwu i czekamy teraz na ruch ministerstwa – powiedział Michał Gajda.

Co zawiera lista „procedur medycznych”?

Mecenas Gajda dodał, że „lista ta ma na celu określenie konkretnych zabiegów, które są obecnie wykonywane przez osoby nieposiadające prawa wykonywania zawodu”.

– Chodzi tutaj o podawanie implantów płynnych, czyli są to najpopularniejsze zabiegi z wykorzystaniem kwasu hialuronowego, który jest takim implantem. Chodzi o wszelkiego rodzaju zabiegi z nićmi liftingującymi, które są mało inwazyjnym, ale jednak liftingiem skóry. Chodzi o niektóre rodzaje zabiegów, silniejsze peelingi, maseczki, które z uwagi na ryzyko powstania ewentualnych powikłań czy  inwazyjność samych zabiegów zgodnie z prawem powinny być wykonywane wyłącznie przez lekarzy ze względu na bezpieczeństwo pacjentów – doprecyzował.

Internista tak, kosmetolog nie?   

Na dociekania dziennikarki prowadzącej rozmowę, czy zabiegi z zakresu medycyny estetycznej może wykonywać każdy lekarz, również internista, odpowiedział, że tak.

– Zabieg może wykonywać osoba posiadająca prawo wykonywania zawodu lekarza czy lekarza dentysty. Każdy lekarz po studiach jest przygotowany do udzielania świadczeń zdrowotnych. W przypadku wyższych dziedzin medycyny mamy dodatkowe szkolenia specjalizacyjne – specjalizację 1 i 2 stopnia. Natomiast każdy lekarz po studiach, po odbyciu stażu podyplomowego, po zdaniu państwowych egzaminów, po uzyskaniu kwalifikacji prawa do wykonywania zawodu lekarza jest przygotowany i posiada uprawnienia – to jest najważniejsze, ma uprawnienia – do tego żeby wykonywać wszelkiego rodzaju świadczenia zdrowotne – uzasadniał pełnomocnik Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych.

Jego zdaniem lekarz internista ma większą wiedzę niż osoby z wykształceniem w zakresie kosmetologii.

Zawód kosmetologa obejmuje procedury kosmetyczne a nie zdrowotne. Zawód kosmetologa jest zawodem uzupełniającym zawód lekarza. Lekarz wkracza w momencie, kiedy uprawnienia kosmetologa się kończą – stwierdził.

Dziennikarka podkreśliła, że zabiegi które trafiły na listę procedur medycznych są bardzo popularne i kosmetolodzy stracą klientów – alarmuje w tej sprawie cała branża beauty. Według mecenasa Gajdy nie jest to żaden argument w dyskusji o procedurach medycznych.

– Tutaj punktem wyjściowym powinien być pacjent, jego zdrowie i bezpieczeństwo. Nie możemy kierować się interesem żadnej grupy zawodowej. Powikłania z zabiegów z zakresu medycyny estetycznej wykonanych nieprawidłowo potrafią być bardzo poważne. Tak się utarło, że te zabiegi są mało inwazyjne i są porównywane do zabiegów kosmetycznych. Natomiast czym innym jest zabieg kosmetyczny, a czym innym zabieg medyczny. Jeśli chodzi o te najpopularniejsze zabiegi również dochodzi do bardzo poważnych powikłań wynikających m.in. z braku aseptyki czy wymaganej sterylności w gabinetach kosmetycznych, czy braku uprawnień co do podejmowania procedur medycznych w postaci rozpoznawania i leczenia powikłań, do czego uprawniony jest tylko i wyłącznie lekarz – stwierdził Gajda. Cała rozmowa tutaj: Cios w branżę beauty

Czy lekarze będą też robić tatuaże?

Stowarzyszenia reprezentujące kosmetologów od kilku miesięcy biją na alarm, że lekarze dążą de facto do wykluczenia ich z rynku, choć kosmetolog to zawód poparty kierunkowymi, 5-letnimi studiami i przygotowujący absolwentów do wykonywania zabiegów, których wykonywania obecnie chce im się zakazać. Dodają, że lekarzom również zdarzają się źle wykonane zabiegi, powikłania po nich, nieprzestrzeganie procedur. Dyskusja na ten temat rozgorzała pod wywiadem z mecenasem Gajdą i w mediach społecznościowych. Oto niektóre z komentarzy:

~ Ku ogólnej informacji, próg punktowy kwalifikujący do przyjęcia w roku akademickim 2022/2023 na farmację, to 150 pkt, a na Kosmetologię 183 pkt., na biotechnologię 189 pkt. Jak widać na kosmetologię nieuków nie biorą. Dane z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

~ Kosmetolodzy studiują na Akademiach Medycznych. Kosmetologia jest bardzo obszerną, interdyscyplinarną dziedziną łączącą w sobie zakres wiedzy z nauk medycznych, farmaceutycznych, chemicznych i biologicznych. Zajmuje się poprawą estetyki twarzy i ciała oraz stanowi metodę pomocniczą w zmniejszaniu objawów niektórych chorób i defektów skóry oraz jej przydatków. Obejmuje także profilaktykę chorób skóry i zmian skórnych oraz przedwczesnego pojawiania się zewnętrznych oznak starzenia. Zajmuje się także zagadnieniami związanymi z zabiegami upiększającymi oraz składem i właściwościami preparatów kosmetycznych. Studia kosmetologiczne TRWAJĄ 5 LAT lat i obejmują wiedzę z takich dziedzin jak: wiedza kosmetologiczna, wiedza z zakresu właściwości preparatów kosmetycznych oraz mechanizmów ich działania, wybrane zagadnienia z dermatologii i medycyny estetycznej, wiedza z zakresu chemii ogólnej, biochemii, chemii kosmetycznej, receptury wyrobów kosmetycznych, ich składu, działania i metod ich produkcji, wiedza medyczna z zakresu anatomii, fizjologii, toksykologii i podstaw fizjoterapii, wybrane zagadnienia z biofizyki w odniesieniu do kosmetologii, umiejętność rozpoznawania schorzeń, będących przeciwwskazaniem do wykonywania zabiegów kosmetycznych, umiejętność obsługiwania aparatów i urządzeń stosowanych w kosmetyce, wiedza z zakresu marketingu, ekonomii, zarządzania i organizacji przedsiębiorstw. Opis kierunku pochodzi z jednej ze stron uniwersytetu medycznego. Dlatego polecam nie mylić magistrów kosmetologii z kosmetyczkami.

Właśnie! Niech rozszerzą im materiał na studiach kosmetologicznych o to co trzeba i jaki problem? A nie, najlepiej odebrać ludziom pracę i zamknąć świetnie prosperujące firmy.

~ Najlepsze jest to, że nigdy nie mogły tego robić. Program studiów kosmetologicznych NIGDY nie obejmował zabiegów z iniekcjami czy silnymi laserami. Panie samozwańczo chwyciły za igły, bo przecież „ na uniwersytecie to miały anatomię” a teraz kwik, że ktoś chce coś odebrać. Nikt nic nie odbiera, tylko w końcu będzie jasno napisane co kto mógł i może. Poza tym wszystkie legalne preparaty mają zastrzeżenie „wyłącznie do użytku lekarskiego” – sam producent zawęża grono odbiorców bo jest świadomy ile mogą krzywdy wyrządzić niepowołane ręce. Kosmetolog nie ma problemu żeby wstrzykiwać podróby z hurtowni internetowych, bo stąd biorą preparaty. Tak inwazyjne zabiegi mogą robić osoby uprawnione, które umieją leczyć powikłania. Kosmetologom chodzi tylko o kasę, a jak coś się dzieje to nie odbierają telefonu, każą „masować i samo przejdzie” wtedy już klienta nie znają a powikłania niech leczy lekarz. Ja spartolę a niech ktoś inny się z tym męczy. I jeszcze ten argument, że lekarzom chodzi o kasę. No tak bo kosmetyczka to robi dla idei.

~ Kosmetolożki trzymają igły w rękach od dawna, wykonywały przekłuwanie uszu, makijaż permanentny, przebijały fachowo krosty i niewielkie kaszaki. Kosmetologia kiedyś nie polegała również na stosowaniu zaawansowanych technologii laserowych, fal radiowych i innych nowoczesnych zdobyczy, to zawód gdzie trzeba być na bieżąco z najnowszymi procedurami upiększającymi, do których należy np. mezoterapia, lipoliza iniekcyjna. To po co kobiety pójdą w XXI wieku do kosmetologa jak ten już nawet maseczki i peelingu nie może robić? Zwykle maseczki i peelingi chemiczne kobiety kupią sobie w drogerii. Ten zawód w tym momencie staje się zbędny, a jak widać po ilości i jakości gabinetów do tej pory świetnie funkcjonował. Niestety o powikłaniach, które się dzieją w gabinetach lekarskich, niewiele się mówi i pisze, bo zwykle zamożni lekarze, często z koneksjami straszą swoimi prawnikami zwykłą Kowalską, no chyba że by była celebrytką, to może udałoby się nagłośnić sprawę, lub doszłoby do śmierci pacjenta, ale to w przypadku tych zabiegów raczej się nie zdarza. Wystarczy spojrzeć na powikłania po chirurgii plastycznej i nie mówię o tureckich klinikach, jak mało p tym słychać, a widzimy w programach fuszerki chirurgii plastycznej, których dokonali wykształceni lekarze, zdjęcia na grupach poświęconych tej tematyce. I co? Lekarzom też zdarzają się powikłania, pomyłki i fuszerki.

„Złośliwi” pytają, czy lekarze zajmą się również robieniem tatuaży, bo to przecież zabieg inwazyjny, w którym dochodzi do przerwania ciągłości naskórka.

Brak zrozumienia czym zajmuje się kosmetolog i lekceważenie środowiska

Kosmetolodzy stoją na stanowisku, że proponowana nowa definicja świadczenia zdrowotnego jest wadliwa, nieprecyzyjna i opiera się na błędnych przesłankach. Jak napisali w petycji skierowanej do Sejmu RP, „jej wprowadzenie prowadzić będzie w praktyce do wykluczenia z rynku kwalifikowanej, dedykowanej grupy zawodowej: specjalistów – kosmetologów – tj. osób posiadających odpowiednie wykształcenie oraz przygotowanie, zdobywane w toku kształcenia akademickiego, na poziomie licencjackim, magisterskim, a także doktorskim”. Są oburzeni tym, jak ich potraktowano nie uwzględniając uwag i zastrzeżeń, które zgłaszali już na początku 2022 r. do  pierwotnie opracowanej listy procedur i będąc w stałym kontakcie z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia, a także z zespołami lekarzy zajmującymi się sprawą. Podczas spotkań roboczych obiecano kosmetologom stworzenie racjonalnej listy procedur z podziałem na takie zabiegi, które wykonywać może wyłącznie lekarz, jak i takie, do których wykonywania uprawniony jest również kosmetolog. Tak się nie stało.

„Spotkania roboczych zespołów eksperckich utworzonych podczas prac w Ministerstwie Zdrowia odbyły się przy całkowitym braku woli dyskusji oraz przyjęcia racjonalnych argumentów kosmetologów – pomimo, że argumenty te wspierają także przedstawiciele lekarzy, w tym lekarze-parlamentarzyści.

Wniesienie petycji Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych budzi największe zdziwienie i sprzeciw kosmetologów, gdyż zaproponowane brzmienie świadczenia zdrowotnego stanowi wyraz zupełnego zlekceważenia miesięcy starań co do wspólnych prac, pism, wystąpień, a przede wszystkim – kompletne zignorowanie objętego pracami Ministerstwa Rozwoju i Technologii projektu ustawy o zawodzie kosmetologa! – czytamy w petycji wystosowanej przez Apel Koalicji dla Bezpieczeństwa i Rozwoju Kosmetologii.

Oto pełny tekst petycji kosmetologów, którą można podpisać tutaj: PETYCJA

Jedyne w czym zgadzają się obie strony – i lekarze i kosmetolodzy –  jest to, że nie było dostatecznej kontroli nad „szarą strefą” usług kosmetologicznych i z pogranicza medycyny estetycznej – zabiegi wykonują także osoby, które poza kursami online nie mają do tego żadnego przygotowania. Wielu podkreśla, że branża beauty, nie mając wsparcia legislatora w tym zakresie powinna była dążyć do samoregulacji i eliminować z rynku osoby, które nie mają ukończonych studiów kosmetologicznych. Z drugiej strony – nikt nie kwapił się, by kosmetologom pomóc. O uregulowanie ustawy o zawodzie kosmetologa, która już dawno nie przytaje do dzisiejszych realiów zabiegają od wielu lat. Pisaliśmy o tym tutaj: Ministerstwo Zdrowia włączy się w prace nad ustawą o zawodzie kosmetologa  

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
24.04.2025 11:47
Zabezpieczenie pracodawcy przed nielojalnym pracownikiem: jak chronić swój biznes w branży med&beauty
Wewnętrzne dokumenty regulujące zasady postępowania pracowników stanowią ważny element ograniczający ryzyko nielojalnych działańShutterstock

Prowadzenie działalności w branży medycyny estetycznej czy usług kosmetycznych wiąże się z wieloma wyzwaniami. Przedsiębiorcy inwestują w marketing, budują markę i zdobywają zaufanie klientów. Zatrudniają pracowników, dbają o ich rozwój, oferują szkolenia i umożliwiają dostęp do nowoczesnych technologii. Niestety, zdarza się, że mimo tych działań, pracownik decyduje się zakończyć współpracę, a dodatkowo stara się pozyskać klientów byłego pracodawcy.

W jaki sposób można chronić swój biznes przed takimi sytuacjami? Na to pytanie odpowiadają Paulina Iwanowicz oraz Emilia Boboryko, prawniczki specjalizujące się w obsłudze prawnej podmiotów z branży med&beauty

Poniżej przedstawiają one praktyczne i skuteczne rozwiązania, które warto wprowadzić, zanim pojawią się niepożądane problemy.

Klauzule umowne jako podstawowa forma zabezpieczenia

Jednym z najistotniejszych elementów prawnych, które mogą chronić interesy pracodawcy, jest prawidłowo skonstruowana umowa z pracownikiem.

W branży beauty bardzo często spotykamy się z brakiem dobrze opracowanych umów. Tymczasem odpowiednio sformułowane klauzule potrafią skutecznie ograniczyć ryzyko związane z odejściem pracownika i przejęciem klientów. Kluczowe są tu trzy zapisy: o poufności, zakazie konkurencji oraz lojalności – zauważa Paulina Iwanowicz.

Pierwszym z tych zapisów jest klauzula poufności, która zobowiązuje pracownika do nieujawniania informacji dotyczących przedsiębiorstwa – zarówno w trakcie trwania stosunku pracy, jak i po jego zakończeniu. Aby taki zapis był skuteczny, należy dokładnie wskazać, co stanowi informację poufną. Równie ważne jest wyraźne określenie, które informacje nie będą traktowane jako poufne.

Drugim istotnym elementem umowy jest klauzula o zakazie konkurencji. Jej celem jest zapobieżenie sytuacji, w której były pracownik podejmuje działalność konkurencyjną wobec swojego poprzedniego pracodawcy lub zatrudnia się u konkurenta.

Taki zapis może obowiązywać zarówno w czasie trwania umowy, jak i po jej zakończeniu – wówczas za odpowiednim wynagrodzeniem. W przypadku osób na umowie zlecenie dopuszczalne jest nawet wprowadzenie kar umownych za złamanie zakazu konkurencji – dodaje Emilia Boboryko.

Trzecią klauzulą wartą uwzględnienia jest klauzula lojalnościowa, która zobowiązuje pracownika do działania zgodnego z interesem pracodawcy i powstrzymywania się od jakichkolwiek działań, które mogłyby narazić firmę na szkodę.

image
Paulina Iwanowicz oraz Emilia Boboryko 

Umowy szkoleniowe jako ochrona inwestycji w rozwój pracownika

Pracodawcy działający w branży med&beauty bardzo często inwestują znaczne środki w szkolenia i kursy, podnoszące kwalifikacje personelu. Dzięki temu pracownicy mogą świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Niestety, bywa tak, że po odbyciu szkolenia pracownik rezygnuje z pracy i przenosi się do innego salonu lub zakłada własną działalność. W takiej sytuacji firma nie tylko traci specjalistę, ale również ponosi straty finansowe związane z koniecznością przeszkolenia nowej osoby.

W takich przypadkach pomocne mogą być umowy szkoleniowe.

Kluczowe jest podpisanie z pracownikiem umowy szkoleniowej, która jasno określa obowiązek zwrotu kosztów szkolenia w przypadku odejścia z pracy przed ustalonym terminem. Taka umowa działa dyscyplinująco i zabezpiecza firmę finansowo – mówi Paulina Iwanowicz

Z formalnego punktu widzenia mamy tu do czynienia z umową o podnoszenie kwalifikacji zawodowych. Umowa ta powinna określać między innymi czas, przez jaki pracownik zobowiązuje się do pozostania w zatrudnieniu po zakończeniu szkolenia oraz sposób rozliczenia kosztów w przypadku zerwania umowy.

Regulaminy i polityki wewnętrzne jako codzienny mechanizm kontroli

Wewnętrzne dokumenty regulujące zasady postępowania pracowników również stanowią ważny element ograniczający ryzyko nielojalnych działań.

Warto wdrożyć regulaminy i polityki wewnętrzne, które określają zasady działania pracowników w zakresie ochrony danych, kontaktu z klientem czy zachowania standardów etycznych. Dobrze przygotowany regulamin pracy może być silnym argumentem w sytuacji sporu – zauważa Emilia Boboryko.

Do najważniejszych dokumentów należą:

  • Regulamin pracy, w którym określa się obowiązki i prawa pracowników, w tym również zobowiązanie do działania na rzecz pracodawcy.
  • Polityka ochrony danych i informacji poufnych, która definiuje sposób przetwarzania, udostępniania i przechowywania informacji mających znaczenie dla działalności firmy.
  • Kodeks etyki, który prezentuje wartości oraz standardy postępowania obowiązujące w firmie.

Podsumowanie – odpowiedzialne zatrudnianie i świadome zabezpieczanie biznesu

Zatrudnianie nowych osób wiąże się nie tylko z szansą na rozwój, lecz także z potencjalnym ryzykiem. W sytuacji, gdy pracodawca inwestuje w szkolenia, rozwój zespołu oraz budowanie relacji z klientami, równie istotne staje się odpowiednie zabezpieczenie prawne. Często zdarza się tak, że wielu właścicieli firm zgłasza się po pomoc dopiero wtedy, gdy problem już wystąpił.

W praktyce często spotykamy się z sytuacjami, w których właściciel salonu przychodzi do nas dopiero po tym, jak pracownik odszedł i zaczął podbierać klientów. Wtedy niestety wiele działań jest już mocno ograniczonych. Dlatego warto zabezpieczyć się zawczasu. Świadoma i odpowiednio udokumentowana współpraca z pracownikiem to podstawa bezpiecznego rozwoju biznesu. Branża beauty jest bardzo konkurencyjna, ale odpowiednie narzędzia prawne mogą naprawdę skutecznie chronić interes pracodawcy – stwierdza Paulina Iwanowicz.

Zamiast działać reaktywnie, warto wcześniej przygotować odpowiednie umowy, regulaminy i polityki wewnętrzne. Takie podejście może skutecznie zapobiec stratom finansowym, utracie klientów i destabilizacji biznesu.

autorki: Paulina Iwanowicz oraz Emilia Boboryko – prawniczki specjalizujące się w branży med&beauty

Czytaj też: Jak wybrać kurs szkoleniowy dla profesjonalisty/profesjonalistki w branży beauty?

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
23.04.2025 13:34
Financial Times: UE ostrzega przed tanimi kosmetykami z platform takich jak Temu i Shein: "Rażące naruszenia standardów".
Komisja Europejska zaapelowała do konsumentów o ostrożność przy zakupie niedrogich kosmetyków dostępnych na popularnych platformach e-commerce, takich jak Temu i Shein.RAPEX Safety Gate

Komisja Europejska wydała ostrzeżenie dla konsumentów, by unikali kusząco tanich produktów kosmetycznych oferowanych na popularnych platformach zakupowych, takich jak Temu czy Shein. Według danych opublikowanych przez Financial Times, w ciągu ostatnich 12 miesięcy system zgłoszeń niebezpiecznych produktów działający na poziomie całej Unii Europejskiej odnotował ponad 4 000 alertów – to najwyższa liczba od momentu uruchomienia tego systemu.

Z raportu wynika, że aż 36 procent niebezpiecznych produktów stanowiły kosmetyki. Znaleziono w nich często zakazane substancje chemiczne, których stosowanie w Unii Europejskiej jest ściśle regulowane. Dodatkowo, aż 40 procent wszystkich zakwestionowanych towarów pochodziło z Chin, co wzbudza dodatkowe obawy dotyczące kontroli jakości i zgodności z unijnymi przepisami.

Michael McGrath, unijny komisarz ds. ochrony konsumentów, podkreślił, że dynamiczny wzrost sprzedaży internetowej doprowadził do zalewu europejskiego rynku produktami, które nie spełniają surowych norm bezpieczeństwa obowiązujących w UE. – „Znaczna część tych towarów rażąco narusza nasze rygorystyczne standardy, stwarzając poważne zagrożenie dla zdrowia konsumentów i wypaczając konkurencję wobec firm, które przestrzegają przepisów” – powiedział McGrath w rozmowie z Financial Times.

Komisja Europejska apeluje o ostrożność podczas zakupów w internecie, szczególnie w przypadku produktów przeznaczonych do kontaktu ze skórą. Podkreśla również konieczność wzmożonej kontroli nad transgranicznym handlem elektronicznym i większej odpowiedzialności ze strony platform sprzedażowych, które powinny weryfikować, czy oferowane produkty są zgodne z unijnym prawem.

Warto mieć na uwadze, że problem potencjalnie niebezpiecznych kosmetyków z Chińskiej Republiki Ludowej nie jest zagrożeniem pojawiającym się na platformach takich jak wymienione przez Financial Times Temu czy Shein. Pojawiają się one także w marketplace‘ach takich jak np. Allegro. Jakkolwiek nie każdy produkt z wysyłką z Chin musi być nieoryginalny czy niebezpieczny, to ich pochodzenie powinno, zdaniem unijnych urzędników, zapalać czerwone lampki w głowach konsumentów.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2025 14:33