StoryEditor
Prawo
03.10.2023 11:45

Francuscy prokuratorzy badają transakcję pomiędzy Bernardem Arnaultem, dyrektorem generalnym LVMH, a rosyjskim oligarchą

Najbogatszy wg. Forbesa człowiek świata może zostać oskarżony o pranie brudnych pieniędzy. / Jérémy Barande / Ecole polytechnique Université Paris-Saclay via Wikimedia
Według paryskiej prokuratury, francuski miliarder Bernard Arnault, stojący za sterami grupy Louis Vuitton Moët Hennessy i rosyjski oligarcha Nikołaj Sarkisow są objęci śledztwem w sprawie rzekomego prania pieniędzy w luksusowym alpejskim kurorcie. Dochodzenie wszczęto po ostrzeżeniu francuskiej jednostki Tracfin ds. przeciwdziałania praniu pieniędzy.

Jak donosi France 24, śledztwo dotyczy działalności Arnaulta i Sarkisowa w Courchevel, ośrodku narciarskim we francuskich Alpach, znanym z tego, że jest ulubionym miejscem wypoczynku dla ultrabogatych, podali śledczy w ubiegły czwartek. Dochodzenie prowadzi jednostka wywiadu finansowego francuskiego ministerstwa gospodarki, ale nie ustaliła jeszcze, czy doszło do przestępstwa, podało cytowane przez France 24 źródło zbliżone do śledztwa. Francuski dziennik Le Monde, powołując się na jednostkę wywiadu finansowego Tracfin, podał, że 55-letni rosyjski miliarder nabył w 2018 roku 14 mieszkań od jednego sprzedawcy za 16 mln euro (17 mln dolarów według obecnych stawek) w ramach złożonej transakcji obejmującej spółki z siedzibą w we Francji, Luksemburgu i na Cyprze. Choć uważa się, że to on jest kupującym, nazwisko Sarkisowa nie pojawia się nigdzie w księgach spółki dokonującej zakupu. Uważa się, że firma o nazwie La Fleche kupiła jeszcze trzy nieruchomości od drugiej firmy, która, jak się okazało, również należała do Sarkisowa.

Czytaj także: Bernard Arnault z LVMH wyprzedza Elona Muska jako najbogatszy człowiek na świecie

Według Le Monde sprzedaż nieruchomości na własny użytek pozwoliła Rosjaninowi uzyskać zysk kapitałowy w wysokości 1,2 milionów euro. Arnault jest podejrzany o pożyczenie Sarkisowowi 18,3 milionów euro w ramach tej transakcji. Uważa się, że Arnault nabył La Fleche, stając się faktycznie właścicielem portfela nieruchomości. Zmiana właściciela mogła mieć na celu „ukrycie dokładnego pochodzenia funduszy”, jak stwierdził „Le Monde” z dokumentu Tracfin, a także tożsamości „ostatecznego beneficjenta”. Śledczy uważają, że Sarkisow zarobił na tej operacji dwa miliony euro, ale wciąż nie mają nawet szacunków, ile zapłacił za pożyczkę.

 

Śledztwo prowadzone od 2022 r. doprowadziło do udostępnienia informacji publicznych w ograniczonym zakresie, a paryska prokuratura wstrzymuje się od dodatkowych komentarzy. W odpowiedzi na zarzuty prawnik Arnault określił je jako bezpodstawne, a sam Arnault przygotował się do udzielenia odpowiedzi na wszelkie pytania z tym związane. Dochodzenie podkreśla ciągłe wysiłki mające na celu zajęcie się potencjalnymi nadużyciami finansowymi w międzynarodowych kontaktach biznesowych. Wyniki wstępnego dochodzenia zadecydują o tym, czy władze francuskie przystąpią do formalnego dochodzenia, czy też całkowicie oddalą sprawę.

Zespół Sarkisowa powiedział „Le Monde”, że rosyjski biznesmen „w ogóle nie był osobiście zaangażowany” w te transakcje i że w tamtym czasie „nie były znane żadne powiązania biznesowe między obydwoma mężczyznami”. Sarkisowa nie ma na unijnej liście osób, na które nałożono sankcje w odpowiedzi na inwazję Rosji na Ukrainę na pełną skalę w lutym ubiegłego roku.

Czytaj także: Białoruskie kosmetyki i inne produkty trafią na czarną listę UE

Według Bloomberg Billionaires Index, majątek netto Arnaulta wynoszący 164 miliardy dolarów plasuje go na drugim miejscu na liście najbogatszych ludzi na świecie, zaraz za Elonem Muskiem. LVMH to jedna z największych firm w Europie, skupiająca luksusowe marki modowe i napoje, takie jak Louis Vuitton i Moët & Chandon. Arnault kupił pakiet kontrolny LVMH w 1989 roku, dwa lata po utworzeniu grupy w wyniku fuzji Louis Vuitton i Moët Hennessy. Od tego czasu jest prezesem i dyrektorem generalnym firmy. W ciągu ostatnich trzech dekad Arnault przekształcił LVMH w potęgę w dziedzinie towarów luksusowych, posiadającą 75 marek sprzedających wina, alkohole wysokoprocentowe, modę, galanterię skórzaną, perfumy, kosmetyki, zegarki, biżuterię, luksusowe usługi turystyczne i hotelowe.

Czytaj także: LVMH osiągnęło rekordowe przychody w 2022 roku

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
01.07.2025 13:36
KAS zatrzymała 60 tys. nielegalnych suplementów i leków w ramach operacji PANGEA XVII
Nielegalne produkty zostały przejęte w wyniku międzynarodowej akcji.Ministerstwo Finansów - Krajowa Administracja Skarbowa

W okresie od grudnia 2024 roku do maja 2025 roku Krajowa Administracja Skarbowa (KAS) uczestniczyła w międzynarodowej operacji PANGEA XVII, koordynowanej przez INTERPOL. Akcja, obejmująca działania w 90 krajach, miała na celu walkę z nielegalnym handlem produktami leczniczymi i wyrobami medycznymi. W Polsce w operację zaangażowane były również Policja oraz Główny Inspektorat Farmaceutyczny. KAS zabezpieczyła blisko 60 tys. sztuk nielegalnych produktów różnego typu.

W skali globalnej operacja zakończyła się zatrzymaniem 769 osób oraz rozbiciem 123 zorganizowanych grup przestępczych. Służby zabezpieczyły łącznie 50,4 miliona dawek podrobionych lub nielegalnych leków, których wartość oszacowano na około 65 milionów dolarów. W porównaniu do poprzednich edycji PANGEA, obecna odsłona trwała dłużej, co pozwoliło na przeprowadzenie dokładniejszych kontroli.

W Polsce działania kontrolne prowadzone były w sortowniach przesyłek, na lotniskach, w centrach logistycznych, na przejściach granicznych oraz drogach. Zatrzymane produkty obejmowały m.in. tabletki, saszetki, spraye, igły, strzykawki, plastry, inhalatory czy wyroby weterynaryjne. Ich wartość szacowana jest na ponad 800 tys. zł. Najczęściej były to środki wspomagające układ pokarmowy i nerwowy, leki przeciwlękowe, psychostymulanty, sterydy anaboliczne oraz suplementy diety.

Najwięcej nielegalnych produktów pochodziło z Indii i Ukrainy, a także z USA, Republiki Korei, Rosji i Białorusi. Zatrzymane towary w dużej mierze przeznaczone były na rynek polski, ale część miała trafić także do odbiorców w innych krajach Unii Europejskiej. Działania KAS miały na celu nie tylko egzekwowanie prawa, ale również ochronę zdrowia publicznego przed potencjalnie niebezpiecznymi substancjami.

Operacja PANGEA XVII po raz kolejny pokazała, jak ważna jest międzynarodowa współpraca w walce z fałszywymi lekami. Dzięki koordynowanym działaniom wielu państw oraz organizacji, możliwe jest ograniczanie skali tego zjawiska i promowanie bezpiecznych zachowań konsumenckich. KAS odegrała w tej edycji istotną rolę, podkreślając znaczenie kontroli granicznych i skutecznej prewencji w zwalczaniu przestępczości farmaceutycznej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
26.06.2025 11:00
Kremy wybielające z rtęcią nadal popularne — czemu i jak z nimi walczyć?
Wybielające kremy do twarzy to zmora agencji kontrolnych w Azji i Afryce.Michael Bender via Sierra

Najnowsze badanie wykazało, że aż 22 z 26 (85 proc.) popularnych kremów wybielających dostępnych w Bangladeszu zawiera rtęć w stężeniach sięgających 24 800-krotności dopuszczalnej normy. Zgodnie z wytycznymi WHO i Konwencją z Minamaty maksymalne bezpieczne stężenie rtęci w kosmetykach wynosi 1 ppm (część na milion), tymczasem producenci „celowo” oznaczają swoje wyroby jako „naturalne”, „ziołowe” czy „bezpieczne”.

Najbardziej niepokojące wyniki odnotowano w produktach Due Beauty Cream (24 800 ppm) oraz Golden Pearl Beauty Cream (20 700 ppm). Mimo że oba kosmetyki zostały oficjalnie zakazane przez Bangladesh Standards and Testing Institution (BSTI), wciąż są powszechnie sprzedawane – zarówno w sklepach stacjonarnych, jak i w internecie.

Chociaż może się wydawać, że Polskę i Unię Europejską od Bangladeszu dzielą setki kilometrów, to w dobie e-commerce ta odległość się niebezpiecznie skraca. W obrębie Unii Europejskiej tego typu produkty nadal znajdują popyt, zwłaszcza w krajach z dużą populacją imigrantów z krajów Afryki i Azji, a więc np. Szwecji czy Niemczech. Autorzy raportu podkreślają systemowe braki w regulacjach, kontroli celnej i nadzorze nad handlem internetowym. Produkty trafiają do kraju m.in. z Pakistanu, Chin, Korei, Tajlandii, Bangladeszu, Tajwanu i Wietnamu, a globalna, nielegalna sieć dystrybucji czerpie zyski z utrwalonych norm piękna i wysokiego popytu.

Egzekwowanie przepisów utrudniają ograniczone zasoby: celnicy muszą odprawiać tysiące przesyłek dziennie i priorytetowo traktują towary wysokiego ryzyka (np. broń czy narkotyki). Nielegalni importerzy deklarują kremy jako „próbki kosmetyczne” lub „na użytek osobisty”, wysyłając je w małych paczkach, które rzadko trafiają na szczegółową kontrolę XRF – jedyną metodę pozwalającą szybko wykryć rtęć.

Bangladesz ratyfikował Konwencję z Minamaty i wprowadził zakaz produkcji, importu i eksportu takich kosmetyków, lecz według ekspertów brakuje finansów, sprzętu i kadr, by skutecznie monitorować rynek. Konwencja stawia na przejrzystość i współpracę, wymagając od państw jedynie cyklicznych raportów, a nie twardych sankcji. Wysoki popyt – szacowany na setki tysięcy sztuk kremów rocznie – wciąż tworzy silną motywację do omijania prawa, co sprawia, że toksyczny handel pozostaje realnym zagrożeniem dla zdrowia publicznego.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
03. lipiec 2025 05:39