StoryEditor
Salony beauty
08.04.2020 00:00

Walka o przetrwanie salonów firmowych i wysp w galeriach handlowych. Zaczynają się zwolnienia

Zamknięcie galerii handlowych wywołane epidemią koronawirusa dramatycznie wpłynęło na firmowe sklepy i wyspy kosmetyczne, które w nich działały i próbują teraz przetrwać czas zastoju. Zapytaliśmy, w jakiej są sytuacji i jak widzą swoją przyszłość po epidemii. Trwa przeczekiwanie najgorszego, część firm zwalnia pracowników, inne przerzucają się na sprzedaż on-line w nadziei na pokrycie strat. Przyszłość jest jednak nadal wielką niewiadomą dla wielu z nich.

Od 20 marca w Polsce trwa stan epidemii. Zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia na terenie całego kraju ograniczono funkcjonowanie wielu firm, w tym galerii handlowych. Na pracę zezwolono jedynie sklepom spożywczym, aptekom i drogeriom. Rozporządzenie ministra zdrowia zamknęło większość sklepów, w tym wolnostojące stoiska w centrach handlowych - również punkty oferujące wybrane kosmetyki do makijażu, pielęgnacji rąk czy paznokci.

Zamknięcie takich punktów było niezbędne, bo ich otwarta formuła narażałaby pracowników na bliski kontakt z klientami i ryzyko zakażenia koronawirusem. Marta Łucka-Lach, manager ds. marketingu i PR w Golden Rose tłumaczy, że był to konieczny krok.

Nie mamy wyjścia, musimy być zamknięci, bo wyspy w centrach handlowych nie mogą funkcjonować. Rząd zabrania nam działać, bo mamy kosmetykę kolorową i nie jesteśmy drogerią – tłumaczy. 

Tymczasem przyszłość takich punktów jest wielką niewiadomą. Nasi rozmówcy podkreślają, że dużo zależy od tego, czym się zajmują – inaczej wygląda sytuacja marek kosmetyków kolorowych, które mogą się przerzucić na sprzedaż online, takich jak Inglot, inaczej jest w przypadku Semilaca, który oferuje usługi manicure. Docierają do nas informacje o tym, że osoby prowadzące takie wyspy są już zwalniane.

Potwierdza je Paulina Pastuszak z Akademii Semilac Katowice, mistrzyni stylizacji paznokci i szkoleniowiec, która nie kryje, że krajobraz wysp zajmujących się stylizacją paznokci w trakcie epidemii wygląda bardzo źle. – Sytuacja jest krytyczna. Jest to dramat, bo lwia część osób prowadzących działalność w Semilacu to firmy jednoosobowe, które na postojowe się nie łapią. Po zamknięciu salonu nie mają środków do życia – zauważa. Osoby prowadzące szkolenia, tak jak ona, są sobie w stanie poradzić, ale osoby wykonujące usługi na paznokciach nie mają wyjścia, bo nie da się ich wykonać zdalnie. – Dlatego zaczęły się zwolnienia, dzwonią do mnie załamane pracownice, które są wściekłe i rozżalone, ale rozumieją, że właściciele nie mają za co żyć – mówi Pastuszak. 

Do tego, jak zauważa ekspertka, znowu rozwija się szara strefa usług w tym sektorze. Stylistki paznokci chodzą po domach i wykonują u klientek zabiegi na paznokciach. – Klientki same o to proszą. Gdy salony zamknięto, pojawiła się silna inicjatywa oddolna z powodu ich fochów, namawiają stylistki paznokci na nielegalne spotkania, bo zależy im na ich wyglądzie. Z drugiej strony tak duże zainteresowanie takimi usługami pozwala sądzić, że będzie do kogo wracać po pandemii – mówi Paulina Pastuszak.

Przeniesienie do online nie zawsze jest możliwe. Nie mogą na to liczyć stylistki paznokci, ale dla kategorii kosmetyków kolorowych to nierzadko dobre rozwiązanie. Przedstawicielka firmy Inglot podkreśla, że sklepy internetowe tej marki z powodzeniem działają od dłuższego czasu. – Dlatego nie mieliśmy trudności z przeniesieniem całej sprzedaży do online. Choć wzrost zamówień online jest znaczący, to jednak z naturalnych przyczyn nie rekompensuje sprzedaży stacjonarnej w tak rozbudowanej sieci, jaką posiadamy – mówi Katarzyna Trybała, starszy specjalista ds. PR i wydarzeń promocyjnych w Inglot.

W Polsce jest to ponad 150 lokacji. Bardzo ważnym i cenionym elementem przez naszych klientów była zawsze możliwość skorzystania z fachowej konsultacji wizażowej w salonie. Stąd też komunikacja z klientami również odbywa się głównie online. Nasi wizażyści wspierają dział obsługi klienta oraz obsługują liveczat dostępny na stronie – dodaje.  

W opinii Marty Łuckiej-Lach z firmy Golden Rose, której znaczną część działalności również stanowią wyspy w centrach handlowych, jest dostrzegalny duch nadziei pomieszany z niepewnością. Uprzedza, że trudno przewidzieć co będzie dalej, bo nie wiadomo jakie mechanizmy zadziałają.

– Nie spodziewam się, że sprzedaż stanie, gdy otworzą galerie handlowe. Z drugiej strony nie mieliśmy wcześniej takiej sytuacji, więc nie mamy doświadczenia, jak konsumenci się zachowają, gdy uda się opanować epidemię. Czy będą wydawać pieniądze podobnie? Niektórzy pewnie tak, ale wielu z nich może stracić pracę do tego czasu – nie kryje obaw. 

Katarzyna Trybała z Inglota nie zdradza planów firmy na przyszłość po koronawirusie tłumacząc się dynamiką zmian w związku z pandemią. – Ze względu na bardzo dynamicznie zmieniającą się sytuację wolelibyśmy nie odnosić się do pozostałych zagadnień – tłumaczy.

Joanna Rokicka
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Biznes
21.08.2025 11:31
Ostrzeżenie GIS i GIF: rośnie liczba zatruć po nielegalnych zabiegach z botoksem
Toksyna botulinowa jest lekiem, nie kosmetykiem anti-ageing.Body Stock

Główny Inspektor Sanitarny oraz Główny Inspektor Farmaceutyczny ostrzegają przed zagrożeniami związanymi z nielegalnymi zabiegami medycyny estetycznej, w których wykorzystywana jest toksyna botulinowa. Alarm ma związek z sytuacją w Wielkiej Brytanii – pomiędzy 4 czerwca a 14 lipca 2025 roku odnotowano tam kilkadziesiąt przypadków jatrogennego botulizmu, czyli zatrucia spowodowanego nieprawidłowym użyciem toksyny. Brytyjskie służby wskazują, że do powikłań doszło po zastosowaniu produktów pochodzących z nielegalnych źródeł, bez wymaganych pozwoleń na dopuszczenie do obrotu.

Toksyna botulinowa, znana potocznie jako botoks, jest jedną z najsilniejszych znanych trucizn. Powstaje naturalnie w wyniku działania bakterii obecnych w skażonej żywności lub ranach. W medycynie znalazła jednak legalne zastosowanie – jest składnikiem produktów leczniczych stosowanych w terapii niektórych chorób neurologicznych oraz w zabiegach estetycznych. Działa poprzez blokowanie połączeń nerwowo-mięśniowych, co powoduje czasowe zwiotczenie mięśni i wygładzenie zmarszczek.

Botulizm, czyli zatrucie toksyną botulinową, to rzadka, ale potencjalnie śmiertelna choroba. Objawy obejmują opadanie powiek, podwójne widzenie, niewyraźną mowę, problemy z połykaniem i oddychaniem oraz osłabienie mięśni prowadzące do paraliżu. Symptomy mogą wystąpić już w ciągu 24 godzin od zabiegu, ale także po kilku tygodniach. W skrajnych przypadkach dochodzi do porażenia oddechu, a ustępowanie objawów może trwać wiele miesięcy i wymagać rehabilitacji.

Eksperci GIS i GIF przypominają, że iniekcje toksyny botulinowej mogą być wykonywane wyłącznie przez lekarzy lub lekarzy dentystów. Zabiegi wykonywane przez osoby bez uprawnień – np. kosmetyczki – niosą znacznie wyższe ryzyko powikłań. Istotne jest także, aby były przeprowadzane w placówkach medycznych, które gwarantują właściwe warunki przechowywania i podawania preparatu. Otwarte fiolki powinny być zużywane natychmiast, a lek transportowany i przechowywany w odpowiedniej temperaturze.

Pacjentom zaleca się szczególną ostrożność przy wyborze miejsca i osoby wykonującej zabieg. Preparaty botulinowe dostępne są wyłącznie na receptę i w aptekach – oferty w internecie czy niskie ceny mogą oznaczać podróbki o nieznanym składzie. GIS i GIF apelują także, aby przed zabiegiem sprawdzać oryginalne opakowania i numery serii preparatu oraz upewniać się, że produkt widnieje w Rejestrze Produktów Leczniczych dopuszczonych do obrotu w Polsce.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Biznes
19.08.2025 12:31
Już 14,4 proc. wniosków o założenie JDG składają obcokrajowcy — co nam to mówi?
Coraz więcej uchodźczyń z Ukrainy prowadzi w Polsce działalność usługową w branży beauty.PeopleImages.com - Yuri A

W pierwszej połowie 2025 roku do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) wpłynęło 149,1 tys. wniosków dotyczących założenia jednoosobowej działalności gospodarczej. To nieco mniej niż rok wcześniej, kiedy zarejestrowano 150,7 tys. takich zgłoszeń. Zdecydowaną większość stanowiły osoby posiadające wyłącznie polskie obywatelstwo – 127,6 tys. wobec 128,9 tys. w pierwszych sześciu miesiącach 2024 roku.

Znaczącą część wniosków – 21,5 tys., czyli 14,4 proc. ogółu – złożyły osoby mające obywatelstwo innego państwa. Rok wcześniej było to 21,8 tys. takich zgłoszeń. W tej grupie znajdują się zarówno cudzoziemcy, jak i osoby posiadające podwójne obywatelstwo, np. polskie i ukraińskie czy polskie i niemieckie.

Najwięcej rejestracji pochodziło od obywateli Ukrainy – blisko 17 tys. To zdecydowana większość wszystkich zagranicznych zgłoszeń. Kolejne miejsce zajęli Białorusini z przeszło tysiącem wniosków, a trzecie osoby posiadające jednocześnie obywatelstwo polskie i ukraińskie – 225 zgłoszeń. Warto zaznaczyć, że wraz z rozpoczęciem się masowej imigracji typu uchodźczego do Polski gwałtownie zwiększyła się liczba salonów kosmetycznych prowadzonych przez Ukrainki lub zatrudniających głównie ukraińską kadrę.

Resort rozwoju i technologii podkreśla, że niemal co siódma nowa firma w Polsce zakładana jest przez osobę spoza grona wyłącznie polskich obywateli. Zjawisko to oznacza dla gospodarki dodatkowe korzyści – od większej różnorodności na rynku, przez rozwój lokalnych usług, po integrację społeczno-gospodarczą. Dodatkowo działalność cudzoziemców zwiększa wpływy podatkowe i składkowe, co wspiera finansowanie usług publicznych i stabilność systemu fiskalnego.

Redakcja zwróciła się do Ministerstwa Rozwoju i Technologii o konkretniejsze dane dotyczące działalności gospodarczych w ramach branży beauty.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
26. sierpień 2025 01:14