StoryEditor
Beauty
19.03.2013 00:00

Magda Wójcik: Najpiękniejsza jest tajemnica

Magda Wójcik – wokalistka i liderka zespołu Goya. Serca słuchaczy zdobyła m.in. dzięki takim hitom, jak: „Smak słów”, „Tylko mnie kochaj”,„W zasięgu twego wzroku”. Na przekór zasadom show-biznesu unika skandali i pokazuje, że warto o siebie zawalczyć. Ma na swoim koncie siedem płyt, w tym jedną solową, a mimo to pozostała skromną, pełną ciepła i otwartą na innych osobą, która jeszcze nieraz nas muzycznie zaskoczy.

Agnieszka Saracyn-Rozbicka: Albert Einstein powiedział: „Najpiękniejszą rzeczą, jakiej możemy doświadczyć, jest oczarowanie tajemnicą”. Jak mogłaby się do tego cytatu ustosunkować Magda Wójcik, która uchodzi za bardzo tajemniczą osobę?
Magda Wójcik: Wydaje mi się, że jesteśmy odarci z jakichkolwiek tajemnic i coraz rzadziej pozostawiamy coś w sferze niedopowiedzenia. To znak naszych czasów. Na licznych forach społecznościowych większość z nas zamieszcza swoje zdjęcia, dzieli się wszystkim, co ich w życiu spotyka… Osobiście uważam, że tajemnica bywa bardziej pociągająca i podniecająca, niż ujawnianie o sobie wszystkiego bez skrępowania. Stosunkowo niedawno zaczęłam uczestniczyć w życiu społecznościowym, jednak bardzo zachowawczo. Całkowicie mogę otworzyć się tylko przed rodziną i najbliższymi przyjaciółmi. Nie mam potrzeby opowiadania o sobie wszystkim. Myślę, że tak samo jest z muzyką. Niedopowiedzenia, tajemnice dają słuchaczowi możliwość interpretacji i to jest ciekawsze niż całkowita bezpośredniość.
Aż dziwne, że przez te wszystkie lata istnienia zespołu Goya nie wybuchł dookoła Was żaden skandal. Większość osób w show-biznesie wręcz zabiega o to, by nieważne jak o nich mówili, byle mówili.
U nas to wynikło bardzo naturalnie. Nie mam potrzeby ekshibicjonizmu. Wydaje mi się, że moje teksty dają słuchaczowi wystarczającą możliwość poznania mnie. Dzielę się emocjami, które niektórzy zachowują dla siebie. Dlatego bardziej dociekliwi słuchacze mogą doszukać się w moich tekstach tego, co dzieje się w moim związku, co mnie dręczy, co mnie męczy. Zdaję sobie sprawę, że z naszych piosenek może nieraz wynikać, że jestem rozchwiana emocjonalnie, bo raz kocham raz nienawidzę, ale która kobieta tak nie ma? (śmiech)
 
Zespół Goya świętuje w tym roku 18 urodziny. Weszliście w dojrzałość…
Myślę, że ta dojrzałość przejawia się u nas w dużej świadomości muzycznej. Pomimo tego że jesteśmy plasowani w muzyce pop, to wydaje mi się, że nieraz jesteśmy bardziej alternatywni niż niektóre alternatywne zespoły. Od zawsze byliśmy niepokorni, nigdy nie daliśmy się ukierunkować muzycznie. Byliśmy pewni, jaką muzykę chcemy tworzyć. Przez to, że mam w sobie słowiańską duszę z romantycznym, rzewnym nastrojem, to było jasne, że nie będę robić czegoś, co mi się nie spodoba, tylko po to, by zadowolić szefa wytwórni, dziennikarzy lub kogoś innego. Sam fakt, że jesteśmy ze sobą przez 18 lat świadczy o tym, że przebyliśmy długą drogę. I mimo wszystko utrzymujemy się, mamy grono swoich wiernych słuchaczy, ludzie czekają na nasze koncerty. To była konsekwentna droga, bo nasze niepokorne działania spotykały się z różnymi reakcjami różnych ludzi. Nieraz słyszeliśmy: „to jest już nudne, ile można śpiewać o miłości”. Okazuje się, że można. Nie zrobiliśmy nic, z czym byśmy się nie utożsamiali na każdym etapie naszej pracy. Lubię słuchać naszych wcześniejszych płyt, bo słyszę, że idziemy do przodu, że cały czas rozwijamy się muzycznie.
Na Waszym ostatnim albumie „Chwila” pojawiło się więcej nawiązujących do lat 80. instrumentów klawiszowych, ale i sporo ostrzejszych gitarowych brzmień. Czym tym razem zaskoczycie?
Nigdy nie zakładamy, jak będzie. Zawsze wychodzimy z założenia, że najważniejsza jest kompozycja. Dlatego jeśli już na pierwszym etapie produkcji widzimy, że piosenka dobrze brzmi przy gitarze z wokalem, to znaczy, że warto coś wokół tego robić. A jaką ta kompozycja będzie miała otoczkę, to wychodzi dopiero w studio. Być może nagramy płytę z kwartetem smyczkowym i będzie to nostalgiczne, romantyczne.
A może pozwolimy sobie na totalne szaleństwo? Kto wie…
Śpiewasz, piszesz teksty, grasz na klawiszach, na gitarze, obmyślasz aranże. Jednym słowem kobieta-orkiestra.
Zawsze byłam taką Zosią Samosią. Myślę, że między innymi dlatego chłopaki wybrali mnie na wokalistkę. Od początku nie zajmowałam się tylko samym śpiewaniem, ale starałam się robić coś ponad to. Z płyty na płytę rozwijałam się jako producentka, aranżerka, obmyślałam linie basów, smyków. Zawsze mnie to kręciło, bo dzięki temu, że jestem na każdym etapie produkcji utworu, znam każdy dźwięk od początku do końca, to czuję się w tym wszystkim strasznie prawdziwa. Mam nadzieję, że słuchacz dostrzega na naszych płytach ciąg wydarzeń, ciąg instrumentów, ciąg dźwięków, które się ze sobą łączą. Bardzo mi na tym zależy, bo te teksty  i muzyka wynikają z nas. A największą satysfakcją jest finalny produkt. Cały czas sprawia nam to frajdę. Po tylu latach potrafimy się zaskoczyć, bo cały czas odkrywamy w sobie nowe przestrzenie i horyzonty muzyczne. A jeśli mamy inną wizję danego utworu, to prędzej czy później udaje nam się dojść do konsensusu. Muzyka rozwiązuje wszystko.
Pracujesz razem z mężem. Udaje Wam się zostawić pracę za drzwiami domu?
Myślę, że w tym zawodzie nie da się nie przenieść pracy do domu. A w związku z tym, że tworzenie to dla nas niesamowita przyjemność, to od razu po powrocie ze studia odsłuchujemy utwór, nad którym pracowaliśmy w ciągu dnia i zastanawiamy się, w jaki sposób moglibyśmy go ulepszyć. Oczywiście staramy się przy tym nie przedobrzyć, bo czasem pierwsza wersja utworu okazuje się najlepsza, bez żadnych udziwnień. Tak było np. w przypadku utworu „Smak słów” – pierwsze dźwięki, pierwsza linia melodyczna, pierwsze brzmienie klawiszy – po prostu wiedzieliśmy, że to jest to. Czasami trzeba po prostu zaufać pierwszemu wrażeniu.
Z Grzesiem żyjemy muzyką i to jest świetne, bo nie wyobrażam sobie związku z kimś, kto nie dzieliłby ze mną mojej pasji. I chociaż znam wiele szczęśliwych par, gdzie partnerzy żyją w totalnie odrębnych światach, to i tak uważam, że połączenie miłości z pasją to najcudowniejsze, co nas może w życiu spotkać.
Gdzie się lepiej czujesz, w studio czy na koncercie?
To dwie różne bajki – obie równie fascynujące. Jedna dostarcza innych emocji niż ta druga. Jeżeli miałabym jednak wybrać, to wybrałabym koncert. Jest to rodzaj wyzwania, bo fani lubią skonfrontować to, co zrobiliśmy w studio z przekazem na żywo. Na koncercie cała prawda wychodzi na jaw. Dla mnie to wielkie wyzwanie i jednocześnie olbrzymia satysfakcja, bo osoby, które przychodzą pierwszy raz na nasz koncert, są zaskoczone, że ta na pozór rzewna, spokojna muzyka ma tak duży ładunek emocjonalny. Na koncertach nawet nasze ballady brzmią mocniej i są bardziej dynamiczne. Zawsze dajemy z siebie sto procent. Za każdym razem śpiewam inaczej, daję się ponosić emocjom, reakcjom ludzi, których widzę. Czasami wybieram sobie osobę z publiczności i śpiewam tylko do niej. Gdy się zorientuje, jej reakcja jest bezcenna. Potem po występie dostaję maila „czułam, jakbyś śpiewała tylko do mnie”. Wiem, że dzięki temu ktoś poczuł się wyjątkowo. Uwielbiam te spotkania ze słuchaczami – to jedna z cudowniejszych rzeczy w tym zawodzie. W końcu po to się nagrywa i promuje płyty, żeby jak najwięcej osób było ciekawych, jak to będzie wyglądać na żywo.
A czy jakiś komplement od fana zapadł Ci szczególnie w pamięci?
Tak. Kiedyś otrzymałam maila od dziewczyny, dotyczący utworu „Mój”. Według mnie tekst do tej piosenki był stricte o miłości między mężczyzną a kobietą, tak o nim myślałam, pisząc go. Natomiast ta słuchaczka podziękowała mi za niego, bo oddawał jej uczucia do nowo narodzonego dziecka. Na początku byłam trochę zdziwiona, ale gdy ponownie przypomniałam sobie ten tekst o czułości, dotyku to stwierdziłam, że faktycznie może on również dotyczyć macierzyństwa. Aż przeszły mnie ciarki. Uświadomiłam sobie, że tekst, który napisałam ktoś inny może zupełnie inaczej zinterpretować i dzięki temu ja też na niego inaczej spojrzałam.
Najprzyjemniejsza sytuacja i jedno niemiłe zdarzenie, które spotkały Cię w ciągu tych 18 lat…
Było kilka wydarzeń, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że to, co robię, ma sens. Najbardziej zapadło mi jednak w pamięci spotkanie z Nigelem Kennedym (angielski skrzypek, uczeń Yehudi Menuhina – przyp. red.). Jako jedna z wielu polskich wokalistek zadeklarowałam chęć wystąpienia przy jego boku i wykonania utworu „Ajde Jano”. A on tylko na podstawie odsłuchu płyt, które różne artystki mu podesłały wybrał mnie, bo spodobał mu się mój głos. Samo spotkanie z nim było dla mnie fascynującym przeżyciem. To wielki artysta, znany na całym świecie, a mimo to bardzo skromny, pełen pokory, pogodny i szanujący innych człowiek. Od takich ludzi można się tylko uczyć i czerpać inspiracje. Natomiast jednym z najmniej przyjemnych dla nas zdarzeń było rozstanie z firmą fonograficzną Pomaton EMI. Był to okres, w którym znaleźliśmy się w totalnym zawieszeniu, bez perspektyw, bez pieniędzy… Naprawdę było ciężko, jednak dzięki ogromnej pracy i wielkiemu samozaparciu udało nam się przetrwać. Założyliśmy własne studio i sami wyprodukowaliśmy cover piosenki Nirvany „Smells Like Teen Spirit”. Pamiętam, jak siedzieliśmy nocami i wypalaliśmy pojedyncze płyty, które następnie wysyłaliśmy do rozgłośni radiowych niepewni, czy komukolwiek nasze wykonanie przypadnie do gustu. Jako pierwszy na antenie puścił je Marek Niedźwiecki w radiowej Trójce. I tak to się zaczęło. Znowu uwierzyliśmy w siebie i swoje możliwości. Nauczyliśmy się przy tym walczyć o swoje i liczyć głównie na siebie. Nasze studio daje nam pełną niezależność, zarobek i nieograniczoność czasową. Warto było na to pracować.
Czym dla Ciebie jest piękno?
Myślę, że jeśli ktoś jest pogodzony ze sobą – z tym, jak wygląda, kim jest, czym się zajmuje, jest piękny. Zawsze uważałam, że najbardziej pociągający aktorzy to nie przystojniaki z tabloidowych rankingów, ale ci z prawdziwym talentem i błyskiem w oku, jak np. Jack Nicholson. Dla mnie nieodłącznym elementem ludzkiego piękna jest pasja. Jeżeli ktoś ma pasję, ogień i potrafi mnie oraz innych nią zarazić, zafascynować tym, co robi, jestem takim człowiekiem oczarowana.
A jak dbasz o urodę?
Przede wszystkim stawiam na ruch, zarażona pasją trenerki fitness Ewy Chodakowskiej. W miarę możliwości staram się regularnie ćwiczyć. Daje mi to bardzo dużo energii. Czuję się dojrzałą kobietą, jestem świadoma swojego ciała i wiem, że teraz muszę wkładać trochę więcej pracy w dbanie o siebie, niż kiedyś. Pracuję nad kondycją i jakością wykonywanych ćwiczeń. A dzięki regularnym treningom czuję się bardziej sprawna, niż wtedy gdy miałam 20 lat. Poza tym znam swoje walory i wady, i potrafię wyeksponować jedne, a zatuszować drugie, strojem, makijażem. To tak jak ze śpiewaniem, którego w dalszym ciągu się uczę – wiem, na co mnie stać, co mogę ujawnić, a co ukryć. Dobrze się ze sobą czuję, ale nie rozebrałabym się do sesji zdjęciowej. Zawsze wolę być bardziej zakryta niż odkryta.
A jeśli chodzi o kosmetyki, masz swoje sprawdzone produkty, czy seryjnie kupujesz nowości?
Grześ cały czas mówi, że mam zdecydowanie za dużo kosmetyków. Jednak z racji wykonywanego zawodu nie mogę się co do nich ograniczać i inwestuję w te bardzo dobrej jakości. Sama robię makijaż na koncerty, więc trochę kosmetyków kolorowych mam i lubię się malować – to świetna zabawa. Często podpatruję makijażystki w trakcie sesji i uczę się od nich różnych tricków. Jeśli zaś chodzi o kosmetyki pielęgnacyjne, to mam kilka sprawdzonych produktów. Przez wiele lat wypróbowałam dużo kremów i wiem, które mi służą. Chętnie odwiedzam też salony kosmetyczne, choć nie zawsze mam na to czas. Staram się urządzać sobie domowe SPA – zażywać długich aromatycznych kąpieli z pianą. To właśnie w wannie, kiedy jestem zrelaksowana, najczęściej nachodzi mnie wena.

O czym marzą członkowie zespołu Goya?

Przede wszystkim o tym, żebyśmy jeszcze przez wiele lat mogli funkcjonować na rynku na takim poziomie jak teraz, żebyśmy w dalszym ciągu mieli kredyt zaufania u fanów i w rozgłośniach radiowych, żebyśmy grali jak najwięcej koncertów i wydawali kolejne płyty, nie robiąc nic wbrew sobie.


NIE MOGĘ SIĘ OBEJŚĆ BEZ:
Tusz do rzęs: MAC haute & naughty lash – ładnie podkreśla moje niezbyt gęste rzęsy, daje bardzo naturalny efekt
Fluid: Lancôme Teint Idole Ultra 24h – niezwykle trwały i gładki efekt na twarzy
Pomadka: MAC kolor plum ful – jak na mnie dosyć odważna w kolorze, ładnie nawilża usta i w połączeniu z kredką do ust utrzymuje się na ustach naprawdę długo
Baza pod makijaż: Guerlain meteorites perles – nadaje twarzy wypoczęty wygląd, ślicznie rozświetla i odświeża koloryt
Kremy: ze względu na wrażliwą, suchą skórę ufam tym aptecznym, dlatego jestem wierna serii Iwostin, która nawilża i łagodzi podrażnienia. Pod oczy stosuję przeciwzmarszczkowy krem z serii La Roche Posay, nie podrażnia oczu
Mleczko do ciała: również niezastąpiony przy suchej skórze SVR Xerial 10, produkt apteczny i niezwykle skuteczny
Perfumy: ostatnio moje ulubione Jeanne Lanvin Cuture – niezwykle świeży zapach leśnych owoców i jeszcze czegoś nieuchwytnego, co kojarzy mi się z zapachem dzieciństwa… dlatego od razu je pokochałam


Tego wszystkiego życzę i dziękuję za rozmowę.
Agnieszka Saracyn-Rozbicka
Zdjęcia: materiały prasowe zespołu Goya



ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Makijaż
19.12.2025 09:42
Nowe konstelacje influencerów w galaktyce beauty
Shutterstock

Kiedy cenniejszym od pieniędzy zasobem konsumenckim jest uwaga, wkomponowanie rozpoznawalnej twarzy w wizerunek marki może okazać się paliwem rakietowym dla sprzedaży. Oto najciekawsze marki, współprace oraz kampanie influencerskie polskich marek w 2025 roku. Które gwiazdy zabłysły najmocniej?

Murka: skincare zainspirowany światem mody

Debiutująca w 2025 roku polska marka skincare została założona przez dwie przyjaciółki, kojarzone do tej pory głównie z branżą modową: Mariannę Kwiatkowską (modelka, projektantka, twórczyni z dużą obecnością w socialach) i Gosię Turczyńską. Oferta obejmuje cztery kosmetyki do pielęgnacji twarzy, oparte na naturalnych składnikach i wysokich stężeniach substancji aktywnych. Minimalistyczne szklane opakowania i stonowana paleta kolorystyczna wpisują się w estetykę premium.

Od samego początku Murka postawiła na widoczność na Instagramie oraz w e-commerce (Minti Shop), a później również stacjonarnie w warszawskim Lui Store. Na tle wielu marek kosmetycznych charakterystycznym elementem Murki jest podkreślanie niszowego charakteru przez współprace, których się podejmują. Łączą siły w cross-promocji z pokrewnymi biznesami, np. kameralnymi salonami kosmetycznymi, studiem yogi, producentem kosmetyków i akcesoriów do włosów premium. Ich komunikacja nie próbuje krzyczeć, raczej szepcze do wąskiego grona odbiorczyń, których serca zdobywa się długo, ale kiedy już to się uda, pozostają lojalnymi konsumentkami.

Bielenda Beauty Camp

Bielenda zrealizowała kolejną edycję #BielendaBeautyCamp, jednego z największych projektów influencerskich w polskim beauty. Na Sycylii spotkała grupę topowych twórczyń oraz laureatki konkursu marki. Program oprócz treści produktowych oparty był treściach lifestyle. Podczas rejsu jachtem, przejażdżki Fiatami 500, spaceru po Taorminie i wizyty w ponad 100-letniej winnicy Fischetti u stóp Etny uczestniczki mogły zrobić mnóstwo zdjęć i nakręcić video, które estetyką idealnie wpisały się w letni klimat.

Kluczowe elementy kampanii to przedpremierowe prezentacje nowości pielęgnacyjnych (w tym SPF), testy produktów oraz sesja zdjęciowa inspirowana włoską estetyką. Zaplanowano także aktywności wellbeing, m.in. poranną jogę (stroje zapewnił partner born2be) i warsztaty kulinarne na farmie cytrusowej Tenuta del Gelso. Format zapewnił intensywną produkcję treści UGC i wzmocnienie świadomości nadchodzących premier.

Inglot x Val Garland: polski makijaż w rękach światowego autorytetu

Polska wiodąca marka makijażowa podnosi poprzeczkę we współpracach influencerskich. Po współpracy z topową polską makijażystką Klaudią Joźwiak, kolejną gwiazdą promującą markę została Val Garland – jedna z najbardziej uznanych makijażystek na światowym rynku modowym i medialnym. Seniorka makijażu zaczęła karierę jeszcze w latach 80., a każda dekada jej kariery przynosi przełomowe projekty – ostatnim stał się program BBC “Glow Up” (w Polsce dostępny na platformie Netflix), w którym przyjęła rolę jurorki dla młodych ambitnych wizażystów, walczących o wygraną w najróżniejszych wyzwaniach branżowych.

Val Garland w ramach współpracy prezentuje produkty w praktycznych, codziennych zastosowaniach, bez modowej awangardy. Produktami-bohaterami w jej tutorialach zostały nie tylko produkty premierowe (bronzery, róże i rozświetlacze w sztyfcie) czy też relatywnie nowe w ofercie, ale również eyeliner w żelu, który już od kilkunastu lat gości w kufrach wizażystów z całego świata. 

Można powiedzieć, że taki dobór kosmetyków oddaje fenomen Val jako weteranki branży, której udała się trudna sztuka – łączy pokolenia zawodowców i pokazuje, że solidny warsztat i uważne oko liczą się bardziej niż liczba wyświetleń w social mediach.

Apollca x MikaChr: współpraca w niszy profesjonalistów

W czasach nieregularnych dostaw kosmetyków z zagranicy i coraz wyższych cen wiele wizażystek odetchnie z ulgą – na rynku pojawiły się produkty powstałe z myślą o ich pracy i zastosowaniach profesjonalnych, a przy tym dostępne bez problemu w sklepach internetowych. Marka makijażowa Apollca, założona przez makijażystkę Aleksandrę Szczepanek-Bochenek, nawiązała stałą współpracę z influencerką i wizażystką Dominiką Chróścielską, znaną w social mediach jako MikaChr.

Chróścielska jako ekspertka i szkoleniowiec z dziedziny analizy kolorystycznej stworzyła produkty spełniające potrzeby wizażystek kierujących się tą metodą w codziennej pracy. W ramach tej współpracy powstały m.in. kremowy róż i bronzer w odcieniach pasujących do mocnej opalenizny, a także mixery do modyfikowania odcieni podkładów. Jako pierwsza polska marka zaoferowała klientkom odcienie wymagające profesjonalnych umiejętności, takie jak oliwkowy i liliowy.

Phlov: Anna Lewandowska dodaje koloru

Do grona ambitnych polskich marek, próbujących sił w asortymencie kolorowym, dołączyła również Phlov, czyli firma założona przez Annę Lewandowską. Ambitna działaczka na rzecz zdrowego stylu życia, a prywatnie żona topowego polskiego piłkarza, konsekwentnie rozbudowała swoje imperium biznesowe, zaczynając od diet i zdrowej żywności poprzez kosmetyki do pielęgnacji ciała i twarzy. 

W końcu nadszedł czas na kolejny krok: linię produktów do makijażu. Odpowiada ona w dużej mierze obecnym trendom na formuły kremowe (bronzery i róże w sztyfcie, paleta “mokrych” rozświetlaczy) i trendu na pielęgnację ust (masełka, balsamy z peptydami), a także włączania aktywnych składników pielęgnacyjnych w kosmetyki do makijażu. 

Wyłącznym dystrybutorem stacjonarnym nowej linii Phlov są drogerie Hebe, które regularnie aktualizują i urozmaicają ofertę makijażową. 

Stars x Bryska: festiwal muzyczny w kosmetyczce

Ze wszystkich współprac i kolekcji influencerskich w 2025 roku nie ma chyba większego kontrastu, jak Phlov i kolekcja limitowana Stars from the Stars x Bryska. Wokalistka i twórczyni muzyki, której piosenki brzmią w słuchawkach pokolenia Z, zainspirowała linię produktów mieniących się kolorami, w opakowaniach przywodzących na myśl beztroskie lato (błyszczyk do ust w kształcie mikrofonu), z szatą graficzną nawiązującą do motywu płyty winylowej i adaptera. 

Nazwy odcieni produktów brzmią nieco autoironicznie lub po prostu zabawnie, np. Puder “01 Czuję się jak duch” albo pomadka “Na otarcie łez”. Nie ma elementu tej kolekcji, który nie komunikowałby się z grupą docelową. 

Kolekcje limitowane mają to do siebie, że producenci mogą sobie pozwolić na odważniejsze rozwiązania brandingowe – a Stars wykorzystuje ten potencjał do maksimum.

Czy w Polsce narodzi się nowe Rhode?

Aspiracyjnym wzorem dla wielu marek influencerskich stała się marka Rhode, czyli linia kosmetyków założona i wypromowana przez Hailey Bieber. W tym roku została wykupiona przez o wiele większego producenta, E.L.F. Beauty, za niebagatelną kwotę miliarda dolarów, co w nomenklaturze biznesowej daje jej zaszczytny tytuł “jednorożca”. Promowane przez modelkę i influencerkę balsamy peptydowe do ust znalazły naśladowców u wielu brandów z o wiele większym stażem i wachlarzem produktów. 

Czy Polska ma szansę na narodziny swojego Rhode? Czas pokaże.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Perfumerie
16.12.2025 09:25
Kurs makijażu – propozycja na prezent od Douglas
W perfumeriach Douglas podczas Szkoły Makijażu będzie można poznać podstawy profesjonalnego makijażuDouglas

Zestaw ulubionych kosmetyków to zawsze sprawdzony wybór na świąteczny prezent, a w tym roku można dodać do tego voucher na kurs makijażu lub stylizację brwi. Taki prezent to strzał w dziesiątkę: praktyczny, efektowny i idealny na święta – uważa sieć perfumerii Douglas.

Szkoła makijażu… w centrum handlowym? 

W perfumeriach Douglas podczas Szkoły Makijażu będzie można poznać podstawy profesjonalnego makijażu, które można później stosować na co dzień. 

Doświadczeni wizażyści pokażą, jak krok po kroku wykonać perfekcyjny makijaż, dopasowany do typu urody i stylu życia. Będzie się można też dowiedzieć, jak przygotować skórę, dobrać odpowiednie produkty i techniki, aby podkreślić naturalne piękno.

Vouchery na Szkołę Makijażu Douglas można kupić w całej sieci oraz na stronie internetowej sieci perfumerii. Szkolenie dostępne jest w wybranych miastach: Warszawa, Łódź, Kielce, Radom, Kraków, Poznań, Białystok, Katowice, Olsztyn, Suwałki i Rzeszów. 

image

Douglas startuje z międzynarodową kampanią “Welcome to Beautiful”

Podkręcić rzęsy i spojrzenie

Brwi mówią więcej niż tysiąc słów, a w Now Brow Bar w Douglas ekspertki potrafią wyczarować wyjątkowe efekty. Stylizacja brwi, laminacja brwi czy regulacja brwi w kilka chwil podkreślają naturalne piękno twarzy i nadaje spojrzeniu charakteru. Perfekcyjnie wymodelowane brwi to prawdziwy hit w social mediach: influencerki na TikToku i Instagramie pokazują, jak niewielkie zmiany w kształcie potrafią całkowicie odmienić spojrzenie – podkreśla w swoim komunikacie sieć.

Brow Bar Now Brow działa w wybranych perfumeriach: Warszawa (Westfield Arkadia, Westfield Mokotów, Złote Tarasy) oraz Łódź (CH Port Łódź). To świetny prezent dla każdej osoby, która lubi dbać o detale i ceni szybkie i spektakularne efekty. To również doskonały prezent beauty – niezależnie od wieku.

image
Douglas

W ramach prezentu można wybrać voucher na kurs makijażu lub wizytę w Now Brow Bar. Vouchery na te usługi (i wiele innych) można nabyć w perfumeriach w całej Polsce lub online w sklepie internetowym Douglas. 

Douglas jest największą siecią perfumerii w Polsce. Strategicznym podejściem marki jest łączenie kanałów sprzedaży stacjonarnej i online, a także zapewnienie klientom wyjątkowych doświadczeń zakupowych poprzez tworzenie dedykowanych stref oraz gabinetów SPA czy fryzjerskich, które spełniają wysokie oczekiwania konsumentów. Szeroki asortyment perfumerii obejmuje tysiące produktów zarówno światowych, jak i polskich marek. Dodatkowo ważny sektor stanowią produkty dostępne na wyłączność. 

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
22. grudzień 2025 09:55