StoryEditor
Beauty
19.03.2013 00:00

Magda Wójcik: Najpiękniejsza jest tajemnica

Magda Wójcik – wokalistka i liderka zespołu Goya. Serca słuchaczy zdobyła m.in. dzięki takim hitom, jak: „Smak słów”, „Tylko mnie kochaj”,„W zasięgu twego wzroku”. Na przekór zasadom show-biznesu unika skandali i pokazuje, że warto o siebie zawalczyć. Ma na swoim koncie siedem płyt, w tym jedną solową, a mimo to pozostała skromną, pełną ciepła i otwartą na innych osobą, która jeszcze nieraz nas muzycznie zaskoczy.

Agnieszka Saracyn-Rozbicka: Albert Einstein powiedział: „Najpiękniejszą rzeczą, jakiej możemy doświadczyć, jest oczarowanie tajemnicą”. Jak mogłaby się do tego cytatu ustosunkować Magda Wójcik, która uchodzi za bardzo tajemniczą osobę?
Magda Wójcik: Wydaje mi się, że jesteśmy odarci z jakichkolwiek tajemnic i coraz rzadziej pozostawiamy coś w sferze niedopowiedzenia. To znak naszych czasów. Na licznych forach społecznościowych większość z nas zamieszcza swoje zdjęcia, dzieli się wszystkim, co ich w życiu spotyka… Osobiście uważam, że tajemnica bywa bardziej pociągająca i podniecająca, niż ujawnianie o sobie wszystkiego bez skrępowania. Stosunkowo niedawno zaczęłam uczestniczyć w życiu społecznościowym, jednak bardzo zachowawczo. Całkowicie mogę otworzyć się tylko przed rodziną i najbliższymi przyjaciółmi. Nie mam potrzeby opowiadania o sobie wszystkim. Myślę, że tak samo jest z muzyką. Niedopowiedzenia, tajemnice dają słuchaczowi możliwość interpretacji i to jest ciekawsze niż całkowita bezpośredniość.
Aż dziwne, że przez te wszystkie lata istnienia zespołu Goya nie wybuchł dookoła Was żaden skandal. Większość osób w show-biznesie wręcz zabiega o to, by nieważne jak o nich mówili, byle mówili.
U nas to wynikło bardzo naturalnie. Nie mam potrzeby ekshibicjonizmu. Wydaje mi się, że moje teksty dają słuchaczowi wystarczającą możliwość poznania mnie. Dzielę się emocjami, które niektórzy zachowują dla siebie. Dlatego bardziej dociekliwi słuchacze mogą doszukać się w moich tekstach tego, co dzieje się w moim związku, co mnie dręczy, co mnie męczy. Zdaję sobie sprawę, że z naszych piosenek może nieraz wynikać, że jestem rozchwiana emocjonalnie, bo raz kocham raz nienawidzę, ale która kobieta tak nie ma? (śmiech)
 
Zespół Goya świętuje w tym roku 18 urodziny. Weszliście w dojrzałość…
Myślę, że ta dojrzałość przejawia się u nas w dużej świadomości muzycznej. Pomimo tego że jesteśmy plasowani w muzyce pop, to wydaje mi się, że nieraz jesteśmy bardziej alternatywni niż niektóre alternatywne zespoły. Od zawsze byliśmy niepokorni, nigdy nie daliśmy się ukierunkować muzycznie. Byliśmy pewni, jaką muzykę chcemy tworzyć. Przez to, że mam w sobie słowiańską duszę z romantycznym, rzewnym nastrojem, to było jasne, że nie będę robić czegoś, co mi się nie spodoba, tylko po to, by zadowolić szefa wytwórni, dziennikarzy lub kogoś innego. Sam fakt, że jesteśmy ze sobą przez 18 lat świadczy o tym, że przebyliśmy długą drogę. I mimo wszystko utrzymujemy się, mamy grono swoich wiernych słuchaczy, ludzie czekają na nasze koncerty. To była konsekwentna droga, bo nasze niepokorne działania spotykały się z różnymi reakcjami różnych ludzi. Nieraz słyszeliśmy: „to jest już nudne, ile można śpiewać o miłości”. Okazuje się, że można. Nie zrobiliśmy nic, z czym byśmy się nie utożsamiali na każdym etapie naszej pracy. Lubię słuchać naszych wcześniejszych płyt, bo słyszę, że idziemy do przodu, że cały czas rozwijamy się muzycznie.
Na Waszym ostatnim albumie „Chwila” pojawiło się więcej nawiązujących do lat 80. instrumentów klawiszowych, ale i sporo ostrzejszych gitarowych brzmień. Czym tym razem zaskoczycie?
Nigdy nie zakładamy, jak będzie. Zawsze wychodzimy z założenia, że najważniejsza jest kompozycja. Dlatego jeśli już na pierwszym etapie produkcji widzimy, że piosenka dobrze brzmi przy gitarze z wokalem, to znaczy, że warto coś wokół tego robić. A jaką ta kompozycja będzie miała otoczkę, to wychodzi dopiero w studio. Być może nagramy płytę z kwartetem smyczkowym i będzie to nostalgiczne, romantyczne.
A może pozwolimy sobie na totalne szaleństwo? Kto wie…
Śpiewasz, piszesz teksty, grasz na klawiszach, na gitarze, obmyślasz aranże. Jednym słowem kobieta-orkiestra.
Zawsze byłam taką Zosią Samosią. Myślę, że między innymi dlatego chłopaki wybrali mnie na wokalistkę. Od początku nie zajmowałam się tylko samym śpiewaniem, ale starałam się robić coś ponad to. Z płyty na płytę rozwijałam się jako producentka, aranżerka, obmyślałam linie basów, smyków. Zawsze mnie to kręciło, bo dzięki temu, że jestem na każdym etapie produkcji utworu, znam każdy dźwięk od początku do końca, to czuję się w tym wszystkim strasznie prawdziwa. Mam nadzieję, że słuchacz dostrzega na naszych płytach ciąg wydarzeń, ciąg instrumentów, ciąg dźwięków, które się ze sobą łączą. Bardzo mi na tym zależy, bo te teksty  i muzyka wynikają z nas. A największą satysfakcją jest finalny produkt. Cały czas sprawia nam to frajdę. Po tylu latach potrafimy się zaskoczyć, bo cały czas odkrywamy w sobie nowe przestrzenie i horyzonty muzyczne. A jeśli mamy inną wizję danego utworu, to prędzej czy później udaje nam się dojść do konsensusu. Muzyka rozwiązuje wszystko.
Pracujesz razem z mężem. Udaje Wam się zostawić pracę za drzwiami domu?
Myślę, że w tym zawodzie nie da się nie przenieść pracy do domu. A w związku z tym, że tworzenie to dla nas niesamowita przyjemność, to od razu po powrocie ze studia odsłuchujemy utwór, nad którym pracowaliśmy w ciągu dnia i zastanawiamy się, w jaki sposób moglibyśmy go ulepszyć. Oczywiście staramy się przy tym nie przedobrzyć, bo czasem pierwsza wersja utworu okazuje się najlepsza, bez żadnych udziwnień. Tak było np. w przypadku utworu „Smak słów” – pierwsze dźwięki, pierwsza linia melodyczna, pierwsze brzmienie klawiszy – po prostu wiedzieliśmy, że to jest to. Czasami trzeba po prostu zaufać pierwszemu wrażeniu.
Z Grzesiem żyjemy muzyką i to jest świetne, bo nie wyobrażam sobie związku z kimś, kto nie dzieliłby ze mną mojej pasji. I chociaż znam wiele szczęśliwych par, gdzie partnerzy żyją w totalnie odrębnych światach, to i tak uważam, że połączenie miłości z pasją to najcudowniejsze, co nas może w życiu spotkać.
Gdzie się lepiej czujesz, w studio czy na koncercie?
To dwie różne bajki – obie równie fascynujące. Jedna dostarcza innych emocji niż ta druga. Jeżeli miałabym jednak wybrać, to wybrałabym koncert. Jest to rodzaj wyzwania, bo fani lubią skonfrontować to, co zrobiliśmy w studio z przekazem na żywo. Na koncercie cała prawda wychodzi na jaw. Dla mnie to wielkie wyzwanie i jednocześnie olbrzymia satysfakcja, bo osoby, które przychodzą pierwszy raz na nasz koncert, są zaskoczone, że ta na pozór rzewna, spokojna muzyka ma tak duży ładunek emocjonalny. Na koncertach nawet nasze ballady brzmią mocniej i są bardziej dynamiczne. Zawsze dajemy z siebie sto procent. Za każdym razem śpiewam inaczej, daję się ponosić emocjom, reakcjom ludzi, których widzę. Czasami wybieram sobie osobę z publiczności i śpiewam tylko do niej. Gdy się zorientuje, jej reakcja jest bezcenna. Potem po występie dostaję maila „czułam, jakbyś śpiewała tylko do mnie”. Wiem, że dzięki temu ktoś poczuł się wyjątkowo. Uwielbiam te spotkania ze słuchaczami – to jedna z cudowniejszych rzeczy w tym zawodzie. W końcu po to się nagrywa i promuje płyty, żeby jak najwięcej osób było ciekawych, jak to będzie wyglądać na żywo.
A czy jakiś komplement od fana zapadł Ci szczególnie w pamięci?
Tak. Kiedyś otrzymałam maila od dziewczyny, dotyczący utworu „Mój”. Według mnie tekst do tej piosenki był stricte o miłości między mężczyzną a kobietą, tak o nim myślałam, pisząc go. Natomiast ta słuchaczka podziękowała mi za niego, bo oddawał jej uczucia do nowo narodzonego dziecka. Na początku byłam trochę zdziwiona, ale gdy ponownie przypomniałam sobie ten tekst o czułości, dotyku to stwierdziłam, że faktycznie może on również dotyczyć macierzyństwa. Aż przeszły mnie ciarki. Uświadomiłam sobie, że tekst, który napisałam ktoś inny może zupełnie inaczej zinterpretować i dzięki temu ja też na niego inaczej spojrzałam.
Najprzyjemniejsza sytuacja i jedno niemiłe zdarzenie, które spotkały Cię w ciągu tych 18 lat…
Było kilka wydarzeń, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że to, co robię, ma sens. Najbardziej zapadło mi jednak w pamięci spotkanie z Nigelem Kennedym (angielski skrzypek, uczeń Yehudi Menuhina – przyp. red.). Jako jedna z wielu polskich wokalistek zadeklarowałam chęć wystąpienia przy jego boku i wykonania utworu „Ajde Jano”. A on tylko na podstawie odsłuchu płyt, które różne artystki mu podesłały wybrał mnie, bo spodobał mu się mój głos. Samo spotkanie z nim było dla mnie fascynującym przeżyciem. To wielki artysta, znany na całym świecie, a mimo to bardzo skromny, pełen pokory, pogodny i szanujący innych człowiek. Od takich ludzi można się tylko uczyć i czerpać inspiracje. Natomiast jednym z najmniej przyjemnych dla nas zdarzeń było rozstanie z firmą fonograficzną Pomaton EMI. Był to okres, w którym znaleźliśmy się w totalnym zawieszeniu, bez perspektyw, bez pieniędzy… Naprawdę było ciężko, jednak dzięki ogromnej pracy i wielkiemu samozaparciu udało nam się przetrwać. Założyliśmy własne studio i sami wyprodukowaliśmy cover piosenki Nirvany „Smells Like Teen Spirit”. Pamiętam, jak siedzieliśmy nocami i wypalaliśmy pojedyncze płyty, które następnie wysyłaliśmy do rozgłośni radiowych niepewni, czy komukolwiek nasze wykonanie przypadnie do gustu. Jako pierwszy na antenie puścił je Marek Niedźwiecki w radiowej Trójce. I tak to się zaczęło. Znowu uwierzyliśmy w siebie i swoje możliwości. Nauczyliśmy się przy tym walczyć o swoje i liczyć głównie na siebie. Nasze studio daje nam pełną niezależność, zarobek i nieograniczoność czasową. Warto było na to pracować.
Czym dla Ciebie jest piękno?
Myślę, że jeśli ktoś jest pogodzony ze sobą – z tym, jak wygląda, kim jest, czym się zajmuje, jest piękny. Zawsze uważałam, że najbardziej pociągający aktorzy to nie przystojniaki z tabloidowych rankingów, ale ci z prawdziwym talentem i błyskiem w oku, jak np. Jack Nicholson. Dla mnie nieodłącznym elementem ludzkiego piękna jest pasja. Jeżeli ktoś ma pasję, ogień i potrafi mnie oraz innych nią zarazić, zafascynować tym, co robi, jestem takim człowiekiem oczarowana.
A jak dbasz o urodę?
Przede wszystkim stawiam na ruch, zarażona pasją trenerki fitness Ewy Chodakowskiej. W miarę możliwości staram się regularnie ćwiczyć. Daje mi to bardzo dużo energii. Czuję się dojrzałą kobietą, jestem świadoma swojego ciała i wiem, że teraz muszę wkładać trochę więcej pracy w dbanie o siebie, niż kiedyś. Pracuję nad kondycją i jakością wykonywanych ćwiczeń. A dzięki regularnym treningom czuję się bardziej sprawna, niż wtedy gdy miałam 20 lat. Poza tym znam swoje walory i wady, i potrafię wyeksponować jedne, a zatuszować drugie, strojem, makijażem. To tak jak ze śpiewaniem, którego w dalszym ciągu się uczę – wiem, na co mnie stać, co mogę ujawnić, a co ukryć. Dobrze się ze sobą czuję, ale nie rozebrałabym się do sesji zdjęciowej. Zawsze wolę być bardziej zakryta niż odkryta.
A jeśli chodzi o kosmetyki, masz swoje sprawdzone produkty, czy seryjnie kupujesz nowości?
Grześ cały czas mówi, że mam zdecydowanie za dużo kosmetyków. Jednak z racji wykonywanego zawodu nie mogę się co do nich ograniczać i inwestuję w te bardzo dobrej jakości. Sama robię makijaż na koncerty, więc trochę kosmetyków kolorowych mam i lubię się malować – to świetna zabawa. Często podpatruję makijażystki w trakcie sesji i uczę się od nich różnych tricków. Jeśli zaś chodzi o kosmetyki pielęgnacyjne, to mam kilka sprawdzonych produktów. Przez wiele lat wypróbowałam dużo kremów i wiem, które mi służą. Chętnie odwiedzam też salony kosmetyczne, choć nie zawsze mam na to czas. Staram się urządzać sobie domowe SPA – zażywać długich aromatycznych kąpieli z pianą. To właśnie w wannie, kiedy jestem zrelaksowana, najczęściej nachodzi mnie wena.

O czym marzą członkowie zespołu Goya?

Przede wszystkim o tym, żebyśmy jeszcze przez wiele lat mogli funkcjonować na rynku na takim poziomie jak teraz, żebyśmy w dalszym ciągu mieli kredyt zaufania u fanów i w rozgłośniach radiowych, żebyśmy grali jak najwięcej koncertów i wydawali kolejne płyty, nie robiąc nic wbrew sobie.


NIE MOGĘ SIĘ OBEJŚĆ BEZ:
Tusz do rzęs: MAC haute & naughty lash – ładnie podkreśla moje niezbyt gęste rzęsy, daje bardzo naturalny efekt
Fluid: Lancôme Teint Idole Ultra 24h – niezwykle trwały i gładki efekt na twarzy
Pomadka: MAC kolor plum ful – jak na mnie dosyć odważna w kolorze, ładnie nawilża usta i w połączeniu z kredką do ust utrzymuje się na ustach naprawdę długo
Baza pod makijaż: Guerlain meteorites perles – nadaje twarzy wypoczęty wygląd, ślicznie rozświetla i odświeża koloryt
Kremy: ze względu na wrażliwą, suchą skórę ufam tym aptecznym, dlatego jestem wierna serii Iwostin, która nawilża i łagodzi podrażnienia. Pod oczy stosuję przeciwzmarszczkowy krem z serii La Roche Posay, nie podrażnia oczu
Mleczko do ciała: również niezastąpiony przy suchej skórze SVR Xerial 10, produkt apteczny i niezwykle skuteczny
Perfumy: ostatnio moje ulubione Jeanne Lanvin Cuture – niezwykle świeży zapach leśnych owoców i jeszcze czegoś nieuchwytnego, co kojarzy mi się z zapachem dzieciństwa… dlatego od razu je pokochałam


Tego wszystkiego życzę i dziękuję za rozmowę.
Agnieszka Saracyn-Rozbicka
Zdjęcia: materiały prasowe zespołu Goya



ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
07.07.2025 13:31
W ich butach walczył Bruce Lee, a teraz – zadebiutują z perfumami
Onitsuka Tiger mat.pras.

Kultowajapońska marka Onitsuka Tiger wprowadzi na rynek jesienią swoją pierwszą kolekcję czterech perfum. Ich twórcą będzie ceniony perfumarz Mark Buxton. Informację podano przy okazji otwarcia nowego, flagowego butiku na paryskich Polach Elizejskich.

Kultowa marka (najbardziej kojarzona z modelem obuwia sportowego, spopularyzowanym przez Bruce’a Lee w “Wejściu smoka”, a później – w wersji zółtej – przez Umę Thurman w “Kill Bill”), prezentuje swoje pierwsze perfumy. Zgodnie z zasadami japońskiego minimalizmu i prostoty, nazwy poszczególnych kompozycji to Onitsuka Tiger One, Two, Three i Four.

Kolekcja ma swoje hasło przewodnie „Wearing Quiet Radiance”. Twórcą kompozycji zapachowych jest ceniony perfumiarz Mark Buxton.

Kreacje Buxtona dla Onitsuka Tiger są opisywane jako „odważne i śmiałe”. Brytyjczyk ma w swoim portfolio blisko 180 kompozycji, wykreowanych dla takich marek jak Burberry, Comme des Garcons, House of Sillage, Le Labo, posiada też własną markę niszową (Mark Buxton).

Cały proces tworzenia zapachów dla Onitsuka Tiger – od doboru składników, ekstrakcję, po mieszanie i butelkowanie – odbywa się wyłącznie w Grasse w Prowansji, znanej w świecie stolicy perfum.

Cztery zapachy Onitsuka Tiger zostaną wprowadzone na rynek jesienią tego roku. Wiadomo, że będą zamknięte w żółtych flakonach, w charakterystycznym dla marki kolorze.

image
Onitsuka Tiger mat.pras.

Także wokół żółtego koloru zaaranżowany został 2-poziomowy butik marki, otwarty na prestiżowych Polach Elizejskich. W sklepie dostępna jest kolekcja fashion Onitsuka Tiger, w tym odzież jeansowa Denivita i obuwie.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Twarz
07.07.2025 13:11
Kosmetyki z egzosomami – nowy wymiar skutecznej i bezpiecznej pielęgnacji
Kosmetyki z egzosomami – nowy wymiar skutecznej i bezpiecznej pielęgnacjimateriał partnera

Rozwój biotechnologii zmienia oblicze współczesnej kosmetologii. Egzosomy – mikropęcherzyki sygnałowe o unikalnym potencjale regeneracyjnym – zyskują szczególne znaczenie. Ich zdolność do stymulowania naturalnych procesów naprawczych i wpływania na zachowanie komórek skóry czyni je jednym z najciekawszych rozwiązań ostatnich lat. Dla specjalistów pracujących z cerą wymagającą, starzejącą się lub osłabioną, egzosomy stają się nowym narzędziem o wysokiej skuteczności biologicznej i bardzo dobrej tolerancji.

Mechanizm działania egzosomów

Egzosomy, jako nośniki informacji międzykomórkowej, działają zupełnie inaczej niż tradycyjne składniki kosmetyczne. Nie tylko przenoszą substancje aktywne, ale również inicjują biologiczne procesy naprawcze – bez konieczności naruszania bariery ochronnej naskórka. W praktyce oznacza to, że pobudzają skórę do regeneracji „od wewnątrz”, aktywując m.in. fibroblasty, keratynocyty czy komórki odpornościowe.

W kontekście starzenia się skóry to przełom – egzosomy nie maskują objawów, lecz usuwają ich przyczynę: utratę komunikacji komórkowej, osłabienie struktur podporowych i spowolnienie procesów odnowy. Dzięki temu wykazują działanie przeciwzapalne, immunomodulujące i przeciwutleniające, co znajduje zastosowanie zarówno w terapiach anti-aging, jak i regeneracyjnych.

image
Przeciwzmarszczkowa maseczka ujędrniająco-rozświetlająca z linii EGZOSOMY młodości nawilża skórę, poprawia jej jędrność i elastyczność.
materiał partnera

Zastosowanie egzosomów w terapii skóry wymagającej

Egzosomy stanowią innowacyjne narzędzie w pracy z cerą wymagającą intensywnej regeneracji – zarówno w pielęgnacji przeciwstarzeniowej, jak i wsparcia skóry osłabionej, odwodnionej czy pozbawionej witalności. Ich zdolność do stymulowania fibroblastów i przebudowy skóry właściwej przekłada się na:

  • poprawę jędrności;
  • zagęszczenie tkanek;
  • wyrównanie kolorytu.

Czyni je to skutecznym wsparciem w terapii objawów fotostarzenia, stresu oksydacyjnego i utraty elastyczności.

W praktyce gabinetowej egzosomy doskonale sprawdzają się jako uzupełnienie procedur inwazyjnych – przyspieszając regenerację, redukując stany zapalne i minimalizując ryzyko działań niepożądanych. Coraz częściej są również włączane do pielęgnacji domowej – w celu podtrzymania efektów terapii gabinetowej oraz poprawy kondycji skóry w dłuższej perspektywie.

image
Linia EGZOSOMY młodości to zaawansowana kuracja powstała w odpowiedzi na potrzeby dojrzałej skóry. Kosmetyki skutecznie oddziałują na problemy zmarszczek, utraty jędrności czy przebarwień.
materiał partnera

Linia Egzosomy Młodości to odpowiedź Bielendy na rosnące zapotrzebowanie rynku profesjonalnego na preparaty o potwierdzonej skuteczności biologicznej. Formuły zawierające egzosomy zostały zaprojektowane tak, by:

  • poprawiać strukturę skóry poprzez stymulację syntezy kolagenu typu I i III;
  • wyrównywać koloryt cery;
  • zwiększać efektywność innych składników aktywnych, takich jak witaminy, peptydy czy kwas hialuronowy.

Dzięki połączeniu działania egzosomów z powierzchniowo rozjaśniającym kompleksem Melano Perfect cera zyskuje wyraźnie młodszy, promienny wygląd. Skóra staje się bardziej ujędrniona i elastyczna, a zmarszczki oraz przebarwienia są zauważalnie zredukowane.

Produkty tej serii idealnie wpisują się w postępowanie pozabiegowe, np. po laseroterapii, mikronakłuwaniu czy peelingach chemicznych, gdzie niezbędne jest szybkie przywrócenie integralności skóry oraz minimalizacja ryzyka stanów zapalnych.
 

Bibliografia:

  1. Kosecka K. i inni, The potential of using exosomes in modern medicine. Journal of Education, Health and Sport. 25. 120-133, 2023.
  2. Zhou Y. i inni, Exosomes for hair growth and regeneration. Journal of Bioscience and Bioengineering, 137(1), 1–8, 2024.
  3. Lee E. i inni, The efficacy of adipose stem cell-derived exosomes in hair regeneration based on a preclinical and clinical study. International Journal of Dermatology, 63(9), 1212–1220, 2024.
  4. https://biotechnologia.pl/kosmetologia/egzosomy-w-terapii-skory,22667 [dostęp: 03.06.2025]
     
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
13. lipiec 2025 06:07