StoryEditor
Twarz
15.03.2017 00:00

Słoneczne kosmetyki coraz bardziej wielofunkcyjne

Konsumenci szukają produktów słonecznych typu 2w1, 3w1. Najważniejszą funkcją jest nawilżanie skóry.

Kosmetyki do opalania to asortyment, bez którego drogerie nie  mogą się obejść, mimo ich silnej sezonowości sprzedaży. – To dla nas bardzo ważna kategoria, mimo jej specyfiki – potwierdza Paweł Drewnowski, dyrektor sieci drogerii Jawa. – Są to produkty sezonowe, które umieszczamy na półkach w połowie kwietnia, w tym roku trafią na nie zaraz po świętach wielkanocnych – dodaje. 

Sezon na „opalankę”, jak potocznie mówią o tym detaliści, trwa od maja do końca sierpnia. Potem to, co się nie sprzedało, wraca do producentów – większość firm godzi się na sprzedaż na takich zasadach. – Na koniec sierpnia pakujemy niesprzedany towar i odsyłamy do producentów. W to miejsce wprowadzamy kolejne produkty sezonowe – tłumaczy Paweł Drewnowski.

Drogerie wybierają wiodące marki

Oferta kosmetyków z filtrami UV jest bardzo szeroka. Co roku producenci wprowadzają nowe linie lub starają się uatrakcyjniać już istniejące. Pojawiają się też nowe marki, choć rynek jest raczej stabilny i podzielony pomiędzy kilku czołowych graczy. Sieci drogeryjne współpracują z wybranymi producentami. – Wybieramy zazwyczaj jedną wiodącą markę, która jest najmocniej eksponowana i promowana, oraz 2-3 marki uzupełniające – mówi Teresa Stachnio, członek zarządu sieci drogerii Jasmin. Podobna zasada obowiązuje w drogeriach Jawa. – Nie jesteśmy w stanie współpracować ze wszystkimi producentami. Nie mamy tyle miejsca. Musimy też ograniczyć zwroty, czyli sprzedać jak najwięcej, skupiając się na kilku wiodących, a zarazem przystępnych cenowo markach. Na te produkty przeznaczamy jeden regał w strefie przykasowej – mówi Paweł Drewnowski. 

Dla konsumenta liczy się jakość, potem cena

Konsumenci również najczęściej skupiają się na swoich ulubionych markach. Ma dla nich znaczenie jakość produktów, więc wybierają te, do których mają zaufanie, wiedzą, że są skuteczne. Istotna jednak jest również cena. – Na początku sezonu firmy nie robią promocji na ten asortyment, ale już w czerwcu i lipcu tak i konsumenci bardzo chętnie z nich korzystają – mówi Teresa Stachnio. Klienci mają również swój rytuał kupowania kosmetyków do opalania. Najpierw sięgają po produkty brązujące, samoopalacze, żeby dodać skórze trochę ładnego odcienia, zanim pokażą się na plaży. Wybierają też kosmetyki z niskim faktorem. Potem, w miarę jak robi się coraz cieplej produkty z wysokimi faktorami, kosmetyki ochronne dla dzieci oraz produkty nawilżające do stosowania po opalaniu. – Gdyby dokładnie analizować kategorię, to w 2016 r. z pojedynczych SKU sprzedaliśmy najwięcej produktów ochronnych dla dzieci, blokerów SPF 30 i SPF 50, a patrząc na formy podania – najwięcej sprayów.

Opalanie i co jeszcze?

Zmiany wewnątrz kategorii idą przede wszystkim w kierunku nowych formuł. Kosmetyki stają się wielofunkcyjne. Ochrona przed promieniowaniem to najważniejsza funkcja, ale nie jedyna. Słoneczne kosmetyki także nawilżają, regenerują skórę, utrwalają opaleniznę, a nawet… odstraszają komary. – Konsumenci szukają produktów typu 2w1, 3w1, a najważniejsze jest, żeby mocno nawilżały skórę. Nadal bardzo modne są formuły z olejkami – potwierdza Teresa Stachnio. Konsumentów pociągają także nowatorskie rozwiązania w sposobach aplikacji. Bardzo lubiane są mgiełki i spraye.

Kupowanie oczami

W przypadku tej kategorii ważna jest ekspozycja. Właściciele drogerii bez obaw podchodzą do wprowadzania firmowych standów, plakatów, wobblerów czy zagospodarowywania dodatkowych miejsc na prezentację słonecznych nowości.  – Klienci kupują oczami, te ciekawe prezentacje, promocje, upominki mają więc znaczenie. Najczęściej od razu zaopatrują się w 2-3 produkty, z niskim i wysokim faktorem oraz coś do pielęgnacji ciała po opalaniu – podsumowuje Teresa Stachnio. Kosmetyki z filtrami mogą też być wsparciem dla innych kategorii. – My przy kosmetykach do opalania umieszczamy produkty przeciw insektom. Taka ekspozycja zwiększa sprzedaż obu kategorii – zapewnia Paweł Drewnowski. 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Twarz
13.10.2025 09:17
Sekrety K-beauty i J-beauty: od glass skin do mochi skin
Hebe mat.pras.

Azjatycka pielęgnacja od kilku lat podbija światowe rynki beauty i inspiruje do zmiany codziennych rytuałów pielęgnacyjnych. Choć koreańskie i japońskie podejście do dbania o skórę różnią się stylem i intensywnością, łączy je wspólna filozofia – pielęgnacja rozumiana jako troska o zdrowie i piękno w długofalowej perspektywie. Co sprawia, że są tak wyjątkowe i popularne na całym świecie – wyjaśniają eksperci z Hebe.

Zarówno K-beauty, jak i J-beauty traktują pielęgnację nie jako obowiązek, ale jako rytuał, moment uważności i dbania o siebie. W obu przypadkach ogromną wagę przywiązuje się do jakości składników i delikatnego podejścia do skóry – bez agresywnych zabiegów, za to z naciskiem na profilaktykę i codzienną regularność. W kosmetykach obecne są naturalne ekstrakty roślinne, fermenty czy algi, a celem jest zdrowa, promienna i wypielęgnowana cera.  

K-beauty – innowacja i efekt „glass skin”

Koreańska pielęgnacja słynie z wieloetapowych rytuałów, które mogą liczyć nawet do dziesięciu kroków. To właśnie stąd wywodzą się maski w płachcie, kremy BB czy esencje, które szybko zdobyły globalną popularność. 

K-beauty zachęca do eksperymentowania, odkrywania nowych formuł i czerpania radości z dbania o siebie. 

W centrum tego nurtu stoi efekt „glass skin” – cera promienna, gładka i pełna blasku. Koreańskie marki nieustannie udoskonalają swoje technologie, wprowadzając innowacje takie jak egzosomy, PDRN czy fermentacja 2.0, które wspierają regenerację skóry na poziomie komórkowym.

Popularność zyskują też produkty hybrydowe „make-care”, łączące makijaż i pielęgnację, oraz trend pro-aging, który celebruje naturalne piękno na każdym etapie życia. 

K-beauty czerpie również z popkultury – estetyka inspirowana K-popem zachęca do zabawy kolorami i wyrażania siebie poprzez makijaż i pielęgnację. 

J-beauty – minimalizm, harmonia i „mochi skin”

W przeciwieństwie do rozbudowanej koreańskiej pielęgnacji, J-beauty stawia na prostotę i równowagę. Zwykle obejmuje trzy do pięciu kroków, skupiając się nie na ilości, lecz na jakości i skuteczności produktów. 

W japońskich formułach dominują naturalne składniki – ryż, olej kameliowy, matcha, żeń-szeń czy houttuynia cordata. Trendy takie jak skinimalizm zachęcają do ograniczenia liczby kosmetyków, by wspierać naturalną regenerację skóry. Popularne są też kuracje nocne oraz formuły bezwodne, które zapewniają skuteczność przy mniejszym zużyciu zasobów. 

Ważnym elementem japońskiej pielęgnacji jest wabi-sabi – podejście, które celebruje naturalne piękno, prostotę i niedoskonałość. Zamiast dążyć do idealnie gładkiego efektu, promuje subtelny, zdrowy blask zwany tsuyadama, symbolizujący harmonię i wewnętrzny spokój. 

Efektem takiej pielęgnacji jest „mochi skin” – miękka, jędrna i elastyczna cera o naturalnym blasku. 

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Twarz
22.09.2025 08:00
Fluff Faces – pierwsze „blind boxy” w polskiej branży kosmetycznej trafiły do sprzedaży!
Fluff Faces – pierwsze „blind boxy” w polskiej branży kosmetycznej trafiły do sprzedaży!materiał sponsorowany

Polska marka Fluff po raz kolejny wyznacza trendy, łącząc świat pielęgnacji z doświadczeniem zabawy. Najnowszy projekt Fluff Faces to kolekcja mleczek do twarzy sprzedawanych w formie blind boxów, do tej pory kojarzących się głównie z gadżetami czy figurkami kolekcjonerskimi.

Mechanizm blind boxów od lat z sukcesem wykorzystują globalne marki takie jak Sonny Angels, Mini Brands, Labubu czy LEGO Minifigures. Idea jest prosta: klient kupuje produkt nie wiedząc, którą wersję znajdzie w środku. To element niespodzianki, budujący emocje, pobudzający ciekawość i zachęcający do ponownych zakupów. Fluff jako pierwsza marka kosmetyczna w Polsce wprowadza ten model sprzedaży na rynek beauty.

– Fluff Faces to nasza odpowiedź na rosnącą popularność produktów-niespodzianek. Chcieliśmy pokazać, że pielęgnacja również może być zabawą. To coś, czego jeszcze nikt w tej branży w Polsce nie zrobił – podkreśla Mikołaj Jojczyk, Brand Manager marki Fluff.

Kolekcja Fluff Faces obejmuje sześć limitowanych wariantów mleczek do twarzy

Każdy z nich wyróżnia się niepowtarzalnym zapachem i oprawą wizualną. W ofercie znalazły się m.in. nuty soczystej brzoskwini w wersji Lait de Peche, świeżo wypieczonej cytrynowej tarty w Lemon Hug czy owocowej galaretki w Jelly Berry. Miłośnicy oryginalnych propozycji mogą sięgnąć po pistacjowe Pista Bonita, natomiast fani słodkości polubią karmelizowane aromaty Dream Cream inspirowane crème brûlée. Całość dopełnia Oh Mangood! pachnące jak egzotyczne mango.

Wszystkie produkty mają charakter kolekcjonerski – wyróżniają się kolorystyką i graficznymi buźkami, wpisujących się w kulturę social mediów. Element niespodzianki oraz chęć zebrania całej serii sprawiają, że koncept doskonale odpowiada na potrzeby generacji Z i młodych dorosłych.

Dla sprzedawców hurtowych i detalicznych oznacza to nowe możliwości: produkt angażuje emocjonalnie, zwiększając prawdopodobieństwo ponownych zakupów. To także przykład, jak można wykorzystać popularne globalnie mechanizmy sprzedaży i przenieść je do segmentu kosmetyków pielęgnacyjnych.

Fluff już wcześniej udowadniał, że nie boi się nowatorskich rozwiązań. Jednak Fluff Faces idzie o krok dalej, pokazując jak rynek beauty może rozwijać się poprzez innowacyjne, emocjonujące koncepty sprzedażowe. Hasło „Smells like a surprise” jasno komunikuje przesłanie linii: w tym przypadku pielęgnacja zaczyna się od odkrycia niespodzianki.

Całą kolekcję mleczek Fluff Faces można znaleźć we wszystkich drogeriach Rossmann. Limitowana seria dostępna będzie do wyczerpania zapasów.

 

 

ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
14. październik 2025 00:33