StoryEditor
Beauty
29.03.2015 00:00

Wanda Kwietniewska: Żyję w zgodzie ze sobą

Wanda Kwietniewska, wokalistka zespołu Wanda i Banda. Jej hity „Hi-Fi”, „Nie będę Julią”, „Siedem życzeń” zna chyba cała Polska. Przyjaciele i fani mówią o niej sceniczny wulkan. Chociaż od jej debiutu minęło już trochę czasu, to obecność Wandy Kwietniewskiej na scenie w dalszym ciągu jest energetyzująca. Artystka zabrała nas w podróż do szalonych lat 80. i 90., opowiedziała nam o zmianach, jakie na przestrzeni lat nastąpiły na polskim rynku muzycznym, i wyjawiła sekret swojej rewelacyjnej figury oraz niesłabnącego optymizmu.

W ostatnim singlu „Lęk wysokości” śpiewa Pani: „Posłuchaj sam siebie. Czasami warto żyć prościej”. Kogo w takim razie słucha Wanda Kwietniewska?
Też słucham samej siebie (śmiech). Generalnie ten tekst mówi o tym, że ludzie często gonią jakiegoś króliczka, ponieważ tak dyktuje im moda, tak trzeba, wypada. W związku z tym zawieszają sobie poprzeczki na nieosiągalnych pułapach. Jednak czy warto to robić? Ja wychodzę z założenia, że lepiej czasem trochę zwolnić i posłuchać samej siebie.
Co narodziło się najpierw, miłość do śpiewania, czy miłość do gry na gitarze?
W moim przypadku jako pierwsze narodziły się miłość do słowa mówionego i do żartu. W szkole średniej chodziłam do klasy humanistycznej i stworzyłam kabaret. Następnie zafascynowało mnie słowo przekazywane w formie piosenek. Ja przede wszystkim jestem muzykiem, wymyślam dźwięki. W związku z tym wiele tekstów napisali dla mnie inni, ale pieczołowicie dobierani, ludzie. Częściej komponuję niż piszę teksty, ale zawsze miało dla mnie znaczenie to, o czym śpiewam.

Jest Pani obecna na polskim rynku muzycznym od ponad 30 lat. Jakie zmiany zaobserwowała Pani w ciągu tych lat?

Wydaje mi się, że zmian na rynku muzycznym nie można oddzielić od zmian, które w ogóle w naszym kraju zaszły w ciągu tych 30 lat. Zaczynałam śpiewać w kraju głębokiej komuny, w ciągu tych trzech dekad zmienił się ustrój, wielokrotnie zmieniała się władza, zmieniła sie nasza polska rzeczywistość i zmienili się ludzie. Lata 90. to był bardzo dobry okres dla muzyki. Wraz z pojawieniem się tzw. „mejdżersów” (lokalne oddziały międzynarodowych koncernów fonograficznych - przyp. red.) artysta na nagranie płyty czekał tylko rok, a nie dwa czy pięć lat, jak to było w latach 80. Pojawiło się wielu fantastycznych wykonawców, jak Hey, Kasia Kowalska i inni. Zaczęły powstawać nowe rozgłośnie radiowe, kanały telewizyjne, więc wykonawcy mieli gdzie się zaprezentować. Teraz doszedł jeszcze internet. To dwie zupełnie różne bajki.
Kiedyś było łatwiej zaistnieć?
Każdy kij ma dwa końce. Kiedyś było bardzo mało miejsc, w których można się było pokazać. Istniały dwa programy TV i cztery festiwale, w Opolu, w Sopocie, Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze i Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu. Różni ludzie na nich występowali. Pomijam piosenkarzy zaangażowanych, ale pojawiało się tam wiele osób, które nie interesowały się polityką i tematyką festiwalu, a które chciały po prostu spotkać się
z publicznością. Dzisiaj mamy niezliczoną liczbę programów typu talent show. Wystarczy zaprezentować swój utwór w internecie i można z dnia na dzień zostać gwiazdą. Ale czy za 30 lat ktoś będzie pamiętał o tych ludziach i ich przebojach? Wydaje mi się, że nie. I nie będzie to winą tych osób, tylko postępu cywilizacyjnego. Dzisiejszy świat gna naprzód i szybko zostawia w tyle gwiazdy, które jeszcze wczoraj miały miliony odsłon w internecie, bo wciąż dochodzą nowi. Kiedy ja zaczynałam, też było wielu artystów, ale trzeba było naprawdę zaproponować coś istotnego, żeby się przebić. Na antenie pokazywano nielicznych, ale dzięki temu ich utwory znała cała Polska, a bywa że i nuci do dziś. Mogłabym tak wymieniać bez końca. To zupełnie dwa odmienne światy. Ja też funkcjonuję na zupełnie innych zasadach niż 30 lat temu. I nie mówię tu o stopniu popularności, ale o realizacji swoich muzycznych zamierzeń, nagrywania, prezentowania kolejnych rzeczy.
Brakuje Pani atmosfery PRL-u?
Myślę, że brakuje jej wszystkim artystom, którzy pamiętają dawne zabawy środowiskowe. Pamiętam, że jak miałam zagrać z zespołem dwa koncerty na festiwalu, to byliśmy na miejscu tydzień. Integrowaliśmy się z pozostałymi uczestnikami, chcieliśmy spędzać czas z innymi. Ludzie byli dla siebie życzliwsi – pod tym względem życie było weselsze. Pomijam fakt, że było ciężko cokolwiek dostać, były problemy z cenzurą, wielu moich kolegów miało zakaz występów, bo komuś na górze nie spodobały się teksty ich piosenek. Trzeba było kombinować, żeby cenzurę obejść, ale dawaliśmy radę. Teraz ludzie się nie znają. Obserwuję, jak przed występami lub po nich artyści po prostu się mijają. Ja miałam to szczęście, że pamiętam, jak było kiedyś, a poza tym jakiś czas temu podczas koncertów Lata z Radiem udało mi się trochę przypomnieć tę dawną atmosferę razem z muzykami z Perfectu i z Anią Wyszkoni. Natomiast z wielkim zdziwieniem patrzę na gwiazdki talent show, które nikomu nie są w stanie powiedzieć „dzień dobry” – z takimi osobami ciężko o integrację.

Pozostańmy jeszcze przez chwilę w PRL-u. Kto wymyślał Pani stroje i choreografie?

Jedyna choreografia, jaka nie była moim pomysłem, a Zofii Rudnickiej, to telewizyjny Sylwester 83/84. Zosia przygotowywała choreografię dla baletu, a jeśli trafiał się jej artysta, który wykazywał chęć do tańca, to starała się go do tej swojej choreografii wpleść. Ja zawsze kochałam się ruszać, więc pokazano mi kroki i miałam wielką frajdę, że mogłam występować razem z baletem. Natomiast w trakcie moich koncertów czy na teledyskach, to była już tylko moja dzika, dowolna twórczość (śmiech). Zawsze tańczyłam jak mi w duszy grało i jak podpowiadała muzyka, którą prezentowaliśmy. Ku mojemu zaskoczeniu, po emisji naszego pierwszego teledysku do utworu „Fabryka marzeń”, okazało się, że wypromowałam nowy krok. Na koncertach ludzie zaczęli ze mną to tańczyć i nawet dzisiaj, po 30 latach, jak gramy tę piosenkę i gdy zbliża się solówka, a ja zaczynam tańczyć ten „zidiociały krok”, to ludziom sprawia to niesamowitą radość. Zawsze lubiłam tańczyć, lubiłam się ruszać, więc nosiło i nosi mnie po scenie.
Właśnie. Koledzy mówią o Pani, „sceniczny wulkan”. Po kim Pani ma tyle energii?
Wydaje mi się, że po rodzicach. Moja mama miała silną osobowość, była konsekwentna i powierzchownie spokojna, ale miała dynamit wewnętrzny. Natomiast tata jeździł motorem po żużlu, czym zaraził mnie i mojego brata. Oboje mieli niespożyte pokłady energii.
Gdy śpiewam czuję, że...
Jestem szczęśliwa i daję ludziom szczęście.

Jak przebiegają prace nad nową płytą?

Pierwotnie planowaliśmy wydać nową płytę na 30-lecie zespołu, jednak w pewnym momencie skoncentrowałam się na przygotowaniu dużego, jubileuszowego koncertu w Stodole. Razem ze mną na scenie wystąpili Małgosia Ostrowska, Paweł Stasiak, Marek Raduli (gitarzysta w pierwszego składu Bandy i Wandy). Zaprosiłam na ten koncert i bankiet muzyków, z którymi na przestrzeni tych lat dane mi było pracować. Przyszło bardzo wielu naszych fanów. Było to dla mnie wyjątkowe wydarzenie i świetne uczczenie tej rocznicy.
Jeśli chodzi o płytę, to tak jak wcześniej wspomniałam, żyjemy w innej rzeczywistości. Kiedyś „złotą płytę” przyznawano za sprzedaż ponad 160 tys. egzemplarzy – a my sprzedawaliśmy po pół miliona albumów – dziś wystarczy sprzedać tylko 15 tys. Obecnie wydawanie płyt się nie zwraca, a co więcej w przypadku artystów, takich jak ja, płyty nie dają gwarancji na promocję zespołu. Dlatego nie mam ciśnienia, żeby na cito wydać nowy krążek. Natomiast uważam za swój obowiązek wobec publiczności i moich fanów, żeby co jakiś czas zrobić piosenkę, która pojawi się w internecie lub grać nowe utwory na koncertach. Cały czas pracujemy i nagrywamy nowy materiał, więc płyta na pewno powstanie, ale wydam ją wtedy, kiedy uznam, że przyszła na to pora. Póki co mam w planach zaprezentowanie fanom nowego utworu jeszcze przed wakacjami.
Podejrzewam, że będzie bardzo energetyczny?
Z pewnością. Zawsze mówię, że nasze piosenki są po prostu wandowo--bandowe. Mam określony wokal, określone poczucie estetyki, moim ukochanym instrumentem od zarania dziejów są gitary, więc na pewno utwory będą energetyczne i rockowe. Chrzanię komercję i puszczaną w mediach papkę. Zawsze chciałam i chcę tworzyć piękne rzeczy, które mają swoją wartość, które o czymś opowiadają.
À propos piękna. Ma Pani swoją definicję?
Uważam, że człowiek jest piękny i żyje pięknie, kiedy żyje w zgodzie ze sobą, nie robi krzywdy innym ludziom. Myślę, że żeby to piękno w nas bardziej kwitło, potrzebna jest nuta optymizmu, który powoduje, że szklanka, dla niektórych do połowy pusta, dla pięknych ludzi będzie do połowy pełna.
Jaka jest Pani ulubiona forma relaksu?
Zdecydowanie nic mnie tak nie relaksuje i nie dodaje mi sił, jak uprawianie sportu. Ludzie często mnie pytają, co robię, że trzymam figurę, mieszczę się w swoje dawne kostiumy. Zawdzięczam to ruchowi. Jestem absolutną fanką polskich jezior, sportów motorowodnych, kocham pływać, jeździć na nartach wodnych, uwielbiam grać w siatkówkę – kiedyś ją trenowałam – gram w ping-ponga, itd. Nawet zwykłe domowe zajęcia wykonuję bardzo szybko – robota musi mi się palić w rękach. Potrafię odpoczywać, sprzątając dom. Uwielbiam zmęczenie fizyczne. Poza tym bardzo dużo się śmieję i chociaż ten śmiech przysparza mi wielu zmarszczek mimicznych, to powoduje, że mam, jak to określają niektórzy, „przyjazny wyraz ryja” (śmiech).
Relaksują mnie także dobre kino i książki. A ostatnio odkryłam w sobie nową pasję – ogrodnika. Kupiliśmy duży obszar ziemi na Mazurach i tam się budujemy. Ja natomiast postanowiłam zająć się ogródkowymi czynnościami i kilka warzyw wyhodować. Rodzina i znajomi mówią, że są bardzo smaczne. Natomiast przeżywam trochę, bo wzrost tych roślin odbywa się dla mnie zbyt wolno. Na szczęście przyjaźnię się z Małgosią Ostrowską, która mi tłumaczy, że to hobby wypracowujące cierpliwość (śmiech).
Ma Pani dużo kosmetyków?
Kiedyś stosowałam różne produkty, choć przyznam, że niechętnie zmieniam kosmetyki. Jakiś czas temu zostałam zaproszona do testowania kosmetyków 50+ marki Soraya. I przekonałam się do nich. Mam też wiele kosmetyków kolorowych, które są mi potrzebne do pracy. Nie jestem poszukiwaczem nowych wynalazków, ale zdarza mi się w garderobie podejrzeć, czego używają koleżanki z branży lub wizażystki, śledzące nowinki na rynku kosmetycznym, i czasami czegoś spróbuję, a potem sama taki produkt kupuję dla siebie. Staram się też raz w miesiącu pojawić u kosmetyczki, żeby zajęła się skórą mojej twarzy i dłoni.
Jakie są Pani plany na najbliższą przyszłość?
Zbliża się sezon koncertowy, więc od maja do października będę z zespołem występować dla naszych fanów, co zawsze jest fantastycznym doświadczeniem. Uwielbiam te spotkania. Poza tym żyjemy maturą mojej córki, a także budową domu na Mazurach. Póki co na naszym terenie jest wiele żaglówek, motorówek, skuterów wodnych, kajaków i przyczep kempingowych naszych przyjaciół, którzy stworzyli prawdziwe obozowisko pięknych ludzi. Panują jeszcze pionierskie warunki, ale nam do szczęścia wystarcza cudowna przyroda i towarzystwo rodziny oraz przyjaciół.

Rozmawiała Agnieszka-Saracyn Rozbicka
Zdjęcia Ula Rząd, Michał Niwicz


NIE MOGĘ OBEJŚĆ SIĘ BEZ

Mojego psa, to nasz czwarty członek rodziny
Tusz do rzęs:
testuję różne
Fluid:
Soraya lub Vichy
Pomadka:
Inglot w odcieniach koralowych, koniecznie z połyskiem
Baza pod makijaż: M.A.C.
Kremy: mocno nawilżające Vichy Balsam do ciała: różne
Perfumy: Givenchy, Nina Richi, Lancome Miracle, bardzo lubię testować perfumy, które na rynek wypuszczają gwiazdy, np. Beyonce


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Zdrowie
24.04.2025 14:03
Technologia i piękny uśmiech idą w parze – przełom w codziennym dbaniu o wrażliwe zęby
O powodach nadwrażliwości zębów i innowacyjnych metodach na radzenie sobie z tym problemem opowiadali Aleksandra Dukanović, Senior Brand Manager Oral Health Care Poland w Haleon oraz lek. med. Robert Buda  Marzena Szulc

Nowoczesne technologie stały się nierozłącznym elementem naszego życia, spotykamy je nie tylko w smartfonach, ale także w przedmiotach codziennego użytku – nawet w paście do zębów. Przykładem jest technologia NovaMin, stworzona z myślą o osobach zmagających się z nadwrażliwością zębów, którą odczuwa 67 proc. dorosłych Polaków [1].

Dla wielu oznacza ona konieczność rezygnacji z ulubionych dań, zmianę nawyków, a nawet lęk przed wizytą u dentysty czy zabiegami, takimi jak wybielanie. Tymczasem NovaMin oferuje proste i skuteczne rozwiązanie – tworzy warstwę ochronną na wrażliwych obszarach zębów, zmniejszając nadwrażliwość. Jak dokładnie działa i w której paście do zębów jej szukać?

Nadwrażliwość – skąd się bierze i z czym się wiąże?

Jedzenie lodów, picie gorącej kawy czy zimnych napojów – te przyjemności dla wielu osób wiążą się z bólem i dyskomfortem. Przyczyna? Nadwrażliwość zębów. 

Istnieje kilka powodów, dla których nasze zęby mogą być wrażliwe – często wynika to ze ścierania się szkliwa zębów. Kiedy szkliwo ulega ścieraniu lub dochodzi do recesji dziąseł, może zostać odsłonięta warstwa zębiny – twardej, choć mniej niż szkliwo, struktury zbudowanej z kolagenu i sieci maleńkich kanalików. Kanaliki te prowadzą do nerwów w centrum zęba. Gdy spożywamy coś gorącego lub zimnego, bodźce te mogą przemieszczać się przez kanaliki i podrażniać nerw, powodując krótki, ostry ból.

Według badań aż 77 proc. osób z nadwrażliwością unika zimnych napojów czy jedzenia, 38 proc. stara się nie spożywać gorących potraw, a niemal 80 proc. z nich kontroluje sposób w jaki spożywają posiłki, by uniknąć bólu i upewniać się, że jedzenie nie dotyka niektórych zębów. Ograniczenia, którym się poddajemy, aby ulżyć nadwrażliwym zębom, mogą znacząco wpływać na komfort codziennego życia. Na szczęście istnieją nowoczesne technologie, które wspierają odbudowę ochrony zębiny oraz zwiększają komfort użytkowników.

NovaMin – technologia w tubce pasty do zębów

Technologia NovaMin powstała z myślą o regeneracji tkanek w medycynie. Po latach badań odkrycie, które pomogło w szybszym zrastaniu się kości, doprowadziło do powstania rozwiązania dla osób, które cierpią z powodu nadwrażliwości zębów. NovaMin to związek, który zawiera te same składniki, co hydroksyapatyt – minerał naturalnie występujący w zębach. NovaMin, wchodząc w kontakt ze śliną, regeneruje warstwę ochronną utraconą z wrażliwych zębów. Zaczyna naprawiać nadwrażliwe zęby już w 2 minuty, a ulgę w nadwrażliwości przynosi w 14 dni.

Gdzie szukać NovaMin?

NovaMin jest składnikiem nowej linii past Sensodyne Clinical Repair. Skuteczność zawartej w paście technologii została potwierdzona w wielu badaniach klinicznych.

Dwóch na trzech dorosłych zmaga się z nadwrażliwością, co znacząco wpływa na ich codzienne życie, w tym na wybory żywieniowe i podejmowane aktywności. Pacjenci rezygnują również z higienizacji stomatologicznej, czy zabiegów estetycznych, takich jak skaling czy wybielanie, właśnie z powodu obaw przed bólem. Dzięki licznym badaniom wiemy, że konsumenci oczekują od pasty do zębów czegoś więcej niż chwilowego efektu – szukają rozwiązań, które przyniosą długotrwałe korzyści. Jako producent terapeutycznych past do zębów Sensodyne, nieustannie inwestujemy w badania i dostarczamy produkty, które pomagają pacjentom dbać o zdrowie jamy ustnej i wrażliwe zęby. Nowe pasty Sensodyne Clinical Repair, mające status wyrobu medycznego, pozwalają konsumentom cieszyć się skuteczniejszym czyszczeniem i wybielaniem, jednocześnie zapewniając ochronę przed nadwrażliwością – komentuje Aleksandra Dukanović, Senior Brand Manager Oral Health Care Poland w Haleon.

Ochrona przy wybielaniu wrażliwych zębów

Wybielanie zębów cieszy się rosnącą popularnością, jednak nie każda metoda jest odpowiednia dla osób z nadwrażliwością. Preparaty, które zawierają silniejsze roztwory wybielające (przeważnie nadtlenki) lub pozostają na zębach dłużej (np. na noc) mogą prowadzić do nasilenia dolegliwości. Jednym z rozwiązań dla osób poszukujących bezpiecznych metod wybielania jest nowa pasta Sensodyne Clinical White, stworzona z myślą o ochronie szkliwa i codziennym stosowaniu. Regularne stosowanie pasty dwa razy dziennie przynosi widoczne efekty już po ośmiu tygodniach. Zęby stają się jaśniejsze nawet o dwa odcienie, a zawarty w paście składnik depolaryzujący zakończenia nerwowe w kanalikach zębinowych pomaga ograniczyć ryzyko dyskomfortu związanego z nadwrażliwością.

image
Dwóch na trzech dorosłych zmaga się z nadwrażliwością, co znacząco wpływa na ich codzienne życie, w tym na wybory żywieniowe i podejmowane aktywności.
Marzena Szulc

Nadwrażliwość zębów to problem, który dotyka znaczną część populacji, wpływając na jakość codziennego życia. Dzięki postępom w stomatologii, takim jak technologia NovaMin, pojawiają się nowe możliwości w zakresie łagodzenia tego dyskomfortu i skuteczniejszego postępowania z nadwrażliwością zębów. Dbanie o zdrowie jamy ustnej przy użyciu nowoczesnych produktów może przynieść ulgę i poprawić komfort życia wielu osób.

 

[1] IPSOS Dane Penetracyjne, Polska, fala listopad-grudzień 2024

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Zapachy
08.04.2025 06:00
Retro sprzedaje? Siła nostalgii w nowoczesnej perfumerii
Flakon Chanel No. 5 to klasyk designu i symbol ponadczasowej elegancjiMarzena Szulc

Nasz zmysł węchu posiada wyjątkową moc przenoszenia nas w czasie, jednym wdechem ożywiamy wspomnienia z intensywnością, której nie dorównują inne zmysły. Niezależnie, czy jest to dymna woń kadzidła, unosząca się leniwie w zakrystii, czy metaliczny oddech letniego deszczu, spadającego na rozgrzaną ziemię. Przemysł perfumeryjny doskonale rozumie tę więź między zapachem a pamięcią emocjonalną, budując strategie marketingowe, które sięgają znacznie głębiej, niż do naszych portfeli.

W świecie perfum zapach to coś więcej niż zmysłowa przyjemność – to emocjonalna podróż. Jedna nuta może przywołać wspomnienia z dzieciństwa: zapach skóry matki, pierwszej miłości, wakacji sprzed dekady. Perfumy stają się tym samym czymś znacznie więcej, niż tylko produktem – to osobiste archiwa pamięci, intymne opowieści zamknięte we flakonach.

Coraz więcej marek świadomie sięga po nostalgię jako narzędzie budowania więzi z odbiorcą. Psychologia emocji i pamięci zapachowej staje się dziś nie tylko inspiracją dla twórców, lecz także potężnym narzędziem strategii, zarówno artystycznej, jak i marketingowej.

Psychologia zapachu: dlaczego emocje pachną?

Zapach to jeden z najbardziej pierwotnych zmysłów – rozwija się już w życiu płodowym i przez większość życia towarzyszy nam, często działając na poziomie podświadomym. W odróżnieniu od wzroku czy słuchu, sygnały węchowe trafiają niemal bezpośrednio do układu limbicznego – tej części mózgu, która odpowiada za emocje, instynkty i pamięć. To właśnie dlatego zapachy wywołują tak silne, często natychmiastowe reakcje na poziomie emocjonalnym.

Zjawisko to znalazło swój literacki wyraz w słynnym "efekcie Prousta" – nazwanym od ikonicznej sceny z "W poszukiwaniu straconego czasu", w której smak magdalenki zanurzonej w herbacie uruchamia u narratora nagły potok wspomnień z dzieciństwa. Choć początkowo uznawano to za czysto poetycki obraz, dziś wiemy, że zapach rzeczywiście potrafi wywołać intensywną reakcję emocjonalną.

W kulturze japońskiej, podobnie jak w literaturze Prousta, zapachy są traktowane jako nośniki wspomnień i emocji. W kulturowym rozumieniu Mono no aware, czyli japońskiej koncepcji "uczuciowej wrażliwości na ulotność rzeczy", to właśnie efemeryczność doznań – w tym zapachów – buduje głębię przeżycia. Zapach jest z natury ulotny i trudny do zatrzymania, dlatego staje się idealnym nośnikiem tej filozofii: chwila trwa, zachwyca … i znika.

Psychologia, mówi o pamięci węchowej/olfaktorycznej, a neurobiologia dopowiada: zapachy mają bezpośredni dostęp do wspomnień – z pominięciem świadomości.

Co ciekawe, wspomnienia wywołane przez zapachy są nie tylko bardziej intensywne, ale też bardziej pozytywne i emocjonalnie nasycone, niż te wywołane przez obraz czy dźwięk. Mood Media informuje, że 75 proc. wszystkich emocji generowanych codziennie jest wywoływanych przez zapach, a prawdopodobieństwo zapamiętania czegoś, co pachnie, jest sto razy większe niż innych bodźców zmysłowych.

Badania przeprowadzone przez Sense of Smell Institute wskazują, że podczas gdy wizualne zapamiętywanie obrazów spada do około 50 proc. już po trzech miesiącach, to po roku człowiek przypomina sobie zapachy z dokładnością do 65 proc. (Mood Media). To dlatego perfumy potrafią być tak osobiste – mogą przywołać zapomnianą scenę z dzieciństwa, przypomnieć dawno niewidzianą osobę albo wywołać poczucie bezpieczeństwa, którego nie sposób wyrazić słowami. Dodatkowo, badania opublikowane w czasopiśmie Neuron wykazują, że zapachy mogą przywoływać wspomnienia z dzieciństwa, nawet po uszkodzeniu hipokampa, obszaru mózgu odpowiedzialnego za pamięć.

Z kolei WGSN wskazuje na rosnące znaczenie zapachów jako narzędzia wyrażania tożsamości, tzw. Scenting for identity, w myśl którego perfumy stają się czymś więcej niż tylko sposobem wyrażania indywidualnych emocji i stylu; zaczynają odgrywać istotną rolę w komunikowaniu wartości, kultury i osobistych przekonań. Zapachy nie tylko przywołują wspomnienia, ale i stają się nośnikiem kulturowych narracji, które pozwalają ludziom lepiej wyrazić siebie w kontekście społecznym i kulturowym.

Marketing emocji: jak marki perfumeryjne budują nostalgię?

Nostalgia to potężne narzędzie marketingowe – jednej strony jest subtelnym przypomnieniem o przeszłości, z drugiej potrafi wywołać silne emocje i związać konsumenta z produktem na poziomie osobistym. W przemyśle perfumeryjnym nostalgiczna nuta jest obecna w każdej fazie kreacji – od zapachu, przez opakowanie, po kampanie reklamowe.

Wzbudzanie tęsknoty za "tym, co minęło" to sposób na stworzenie emocjonalnej więzi z konsumentem i wywołanie uczucia, które nie jest tylko związane z samym produktem, ale z pamięcią o chwilach, osobach i miejscach.

Storytelling: zapachy jako opowieści o przeszłości

Współczesne marki perfumeryjne coraz częściej wykorzystują storytelling jako jedną z głównych strategii budowania nostalgii. Wspomnienia dawnych czasów, romantyzm, klasyka, a także tendencja do idealizowania przeszłości – wszystko to splata się w narracjach, które towarzyszą zapachom. Perfumy stają się opowieściami noszonymi na skórze: o minionych miłościach, dzieciństwie, podróżach czy kiedyś codziennych, dziś już zapomnianych rytuałach.

Linia Maison Margiela Replica to doskonały przykład zapachów inspirowanych codziennymi momentami, które zapadają w pamięć – By the Fireplace otula ciepłem wieczoru przy kominku, a Lazy Sunday Morning pachnie spokojem niedzielnego poranka i świeżą pościelą. To perfumy, które odtwarzają atmosferę intymnych, nostalgicznych chwil i codziennych rytuałów.

Byredo sięga po symbolikę codziennych przedmiotów i miejsc, które niosą ze sobą historię i emocje. Bibliothèque to zapach inspirowany atmosferą starych bibliotek, który przywołuje wspomnienia z dzieciństwa spędzanego w cichych, pełnych książek przestrzeniach. Kompozycja łączy zapach starych książek, drewna i skóry, tworząc nostalgiczną opowieść o literackiej tradycji i magii.

Kultowy Lipstick Rose od Frédéric Malle to zapach stworzony przez Ralfa Schwiegera, który zainspirowany był wspomnieniami o zapachu szminki matki twórcy. Schwieger opowiadał, że w dzieciństwie, całując swoją mamę, wyczuwał charakterystyczny aromat jej szminki, który stał się główną inspiracją do stworzenia tej kompozycji. Kompozycja łączy pudrowe i kwiatowe nuty z delikatną wanilią, tworząc zapach pełen elegancji i hołdu dla intymnej kobiecości.

Diptyque proponuje bardziej osobistą podróż: Philosykos to zapach figowego drzewa, inspirowany wspomnieniami z wakacji w Grecji. Wypełniony światłem, zielenią i spokojem letnich dni, jak pocztówka z dzieciństwa spędzonego na południu Europy.

Z kolei Tea Tonique od Miller Harris zabiera nas w podróż na plantację herbaty, gdzie poranna mgła otula rzędy krzewów, a orzeźwiający, cytrusowy zapach liści unoszący się w powietrzu wprowadza nas w dzień. To zapach, który oddawać ma uczucie świeżości i harmonii.

Retro design jako klucz do emocji

Estetyka opakowań, flakonów i etykiet odgrywa kluczową rolę w budowaniu nostalgii i przywoływaniu emocji. Wiele marek sięga po klasyczne wzory inspirowane minionymi dekadami, aby wywołać w konsumentach poczucie powrotu do przeszłości.

Przykładem może być Chanel No. 5, którego flakon jest klasykiem designu i symbolem ponadczasowej elegancji, definiowanej przez prostotę i subtelną finezję. Inny interesujący przykład retro podejścia do designu to marka Dior, która w swoich zapachach, takich jak Miss Dior, nawiązuje do klasycznych flakonów z lat 50, nadając im nowoczesny charakter, ale zachowując tradycyjne proporcje i detale.

Marki takie jak Jean Paul Gaultier wprowadzają limitowane edycje, które oddają ducha retro, jak choćby słynne flakony w kształcie męskiej sylwetki z lat 90., które stały się ikoną. Guerlain natomiast reintrodukował swoje ikoniczne flakony "pszczoły", a niszowe marki jak Penhaligon‘s budują całą swoją tożsamość wokół wiktoriańskiej estetyki. Co ciekawe, nawet gdy zawartość flakonu ewoluuje, by odpowiadać współczesnym preferencjom zapachowym, opakowanie często pozostaje zakorzenione w przeszłości.

Czytaj też: Guerlain przywitał Rok Węża wyjątkowym flakonem

W świecie zdominowanym przez minimalistyczne opakowania i cyfrowe doświadczenia zakupowe, obserwujemy rosnącą fascynację młodego pokolenia perfumami o wyraźnie retro charakterze. To, co jeszcze dekadę temu mogłoby być postrzegane jako przestarzałe, dziś stanowi pożądany element wyróżniający produkt na zatłoczonym rynku. Retro design w perfumach, podobnie jak w modzie czy wystroju wnętrz, przyciąga uwagę swoją estetyką, ale także często bywa postrzegany jako bardziej "ekskluzywny" i "kultowy", co ma duże znaczenie w budowaniu tożsamości marki.

Media społecznościowe, szczególnie Instagram i TikTok, wzmacniają ten trend. Hashtagi #vintageperfume czy #perfumecollector gromadzą miliony wyświetleń, a młodzi influencerzy z dumą prezentują swoje kolekcje retro flakonów.

image
Marki perfumeryjne coraz częściej wykorzystują storytelling jako jedną z głównych strategii budowania nostalgii
Marzena Szulc

Składniki: aromatyczne wspomnienia

Nostalgia nie jest tylko domeną narracji i opakowań – to przede wszystkim zapach, który ma moc przywoływania wspomnień i wywoływania emocji. Każdy składnik perfum, od kwiatowych nut po drzewne akcenty, oddziałuje na nasze zmysły w sposób głęboki, przywołując specyficzne wspomnienia, które mają emocjonalny charakter.

Wiele nut zapachowych jest silnie powiązanych z określonymi chwilami w życiu, przywołując obrazy, zapachy i atmosfery z przeszłości.

W szczególności nuty gourmand w perfumach to prawdziwa uczta dla zmysłów, łącząc słodkie, pyszne zapachy z głębokimi emocjami. Kojarzą się z przyjemnymi wspomnieniami dzieciństwa, domowymi wypiekami czy wyjątkowymi chwilami spędzonymi z bliskimi. Składniki takie jak wanilia, czekolada, karmel czy praliny wywołują uczucie komfortu, ciepła i bezpieczeństwa. Ich obecność w perfumach przywołuje obrazy domowego ogniska, filiżanki gorącej czekolady w zimowy wieczór czy letnich wypieków, które wypełniają dom zapachem radości.

Nuty kwiatowe również mają silne powiązanie z nostalgią. Róża kojarzy się z pierwszymi miłościami, z uczuciami, które z biegiem lat stają się coraz bardziej "tęskne" i nostalgiczne. Pierwszy pocałunek, wyznanie miłości, chwile spędzone w objęciach ukochanej osoby – róża w perfumach ma odzwierciedlać te wyjątkowe momenty, które zapisują się w pamięci na zawsze. Jaśmin natomiast wywołuje wspomnienia letnich wieczorów, ogrodów pełnych kwiatów i ciepła egzotycznych miejsc. To zapach, który kojarzy się z relaksem, tajemniczością i zmysłowością.

Piżmo, ze swoją głęboką, zwierzęcą nutą, budzi uczucia stabilności, zmysłowości i pewności siebie. To zapach, który wprowadza poczucie bezpieczeństwa i spokoju, stając się symbolem trwałości emocji. Drzewo sandałowe, z ciepłym, drzewnym charakterem, przywodzi na myśl duchowość i refleksję. Jest to zapach, który kojarzy się z podróżami do odległych kultur i chwilami spędzonymi w medytacji.

Cytrusy, takie jak pomarańcza czy grejpfrut, symbolizują radość, świeżość i energię. Kojarzą się z letnimi dniami, wakacjami i nowymi początkami, wywołując uczucie optymizmu i zapału do działania. To zapachy, które niosą ze sobą pozytywne emocje, przypominając o chwilach pełnych witalności.

Każdy z tych składników perfum ma swoją unikalną moc przywoływania emocji i wspomnień, które wykraczają poza proste zapachowe doznania. Wybór perfum staje się więc nie tylko decyzją estetyczną, ale także sposobem na oddanie siebie, swoich przeżyć i związków z przeszłością.

Reedycje i personalizacja: strategie łączące zapachy z tożsamością marki

Reedycje klasycznych zapachów to również skuteczna strategia, łącząca siłę marki z emocjonalnym przywiązaniem. Gdy Chanel przywraca zapach z lat 20, nie sprzedaje jedynie perfum, ale kawałek historii. Dla starszych konsumentów to powrót do młodości, dla młodszych – obietnica dotknięcia czegoś autentycznego i ponadczasowego. Reedycje często prezentowane są jako "oryginalne formuły", co dodatkowo wzmacnia ich autentyczność i ekskluzywność.

Sezonowe i limitowane edycje perfum systematycznie odwołują się do cyklicznych wspomnień – świątecznych momentów, wakacji czy pór roku. Tworzą one poczucie pilności ("dostępne tylko przez ograniczony czas") oraz ekskluzywności, jednocześnie budząc skojarzenia z konkretnymi, pozytywnymi doświadczeniami. Zimowe edycje przywołujące zapach pierników, cynamonu i grzanego wina nie są przypadkowe: mają uruchomić całą kaskadę ciepłych wspomnień związanych z okresem świątecznym.

Coraz więcej marek perfumeryjnych idzie o krok dalej, oferując możliwość personalizacji zapachów, by klient mógł stworzyć swoją własną, nostalgiczna historię. Jo Malone, Creed, Le Labo, ScentCraft oferują personalizację, od stworzenia zapachu po jego butelkowanie. To tylko niektóre przykłady marek, które umożliwiają konsumentom tworzenie wspomnień na miarę ich zapachowych i estetycznych preferencji.

W odpowiedzi na tę tendencję powstają także specjalne miejsca – dedykowane niszowe studia, ale i sieci butików, takie jak Maison 21G, Perfume Studio czy warszawskie Mo61 Perfume Lab, w których klienci mogą stworzyć swoje unikalne, niepowtarzalne kompozycje zapachowe.

Każde z tych podejść, umiejętnie wplecione w szerszą wizję marki, przekształca zwykły produkt w wehikuł czasu, obiecujący konsumentowi więcej niż tylko przyjemny zapach – emocjonalną podróż do ‘własnego ja‘ oraz do miejsc i czasów, które ukształtowały jego tożsamość.

Kim są konsumenci nostalgii?

Nostalgia w perfumach nie jest zarezerwowana dla jednej grupy wiekowej. Wręcz przeciwnie – działa jak uniwersalny język emocji, choć różni konsumenci odczytują ją na swój sposób. Dla jednych to powrót do konkretnych wspomnień, dla innych – stylizowana tęsknota za czasami, których nigdy nie doświadczyli.

Pokolenie urodzone w latach 80. i 90. (Millenialsi), które dziś ma trzydzieści kilka lub czterdzieści lat, coraz chętniej sięga po perfumy przywołujące wspomnienia z młodości. Do łask wracają klasyki, które kiedyś stały na toaletce mamy lub były obiektem westchnień na szkolnych dyskotekach: Naomi Campbell (1999), Avon Far Away, a także zapachy dostępne w kioskach czy Peweksie, jak Być Może … W niszy popularne stają się kompozycje inspirowane "perfumami z kaset VHS", jak np. DS & Durga Radio Bombay.

Co ciekawe, również "najmłodsze pokolenie dorosłych" – pokolenie Z – zakochało się w nostalgii. Choć nie pamiętają lat 80. czy 90, chłoną ich estetykę z TikToka, Pinteresta czy filmów z filtrem retro. The Mirror omawia powrót klasycznych perfum z lat 90-tych, które zyskują popularność właśnie wśród pokolenia Z. Wzrost sprzedaży tych zapachów jest znaczący: o 381 proc. w przypadku Joop! Homme i o 228 proc. dla Calvin Klein Eternity for Men.

Jednym z coraz silniejszych zjawisk jest tzw. anemoia – nostalgia za czasami, które nigdy nie były naszym udziałem. Widać to szczególnie wśród młodszych konsumentów, w tym dla pokolenia Z i części Alpha, którzy idealizują estetykę PRL-u, lat 80, 90 czy wczesnych 2000s, nie z sentymentu, a z fascynacji "innym światem".

Dla osób urodzonych w latach 60. i 70. (pokolenie X) nostalgia ma głębszy wymiar – nie tylko emocjonalny, ale także tożsamościowy. To oni pamiętają, jak naprawdę pachniał Opium (YSL) czy pierwsze formuły Chanel No. 5. Gdy marki wypuszczają reedycje zapachów lub nowe wariacje na ich bazie, ta grupa reaguje z dużym sentymentem, ale i wyczuleniem na zmiany formuł.

Wśród konsumentów nostalgii są również niszowi kolekcjonerzy i grupa pasjonatów zapachowej archeologii. Są aktywni na forach, analizują batch code‘y, polują na oryginalne wersje Fidji, Magie Noire, czy Dior Diorella. Często mają zapachową pamięć absolutną i potrafią rozpoznać zmiany w formule, nawet jeśli oficjalnie ich nie było…

Zapach przeszłości w przyszłości. Co dalej z nostalgią w perfumach?

Przyszłość nostalgii w perfumerii to połączenie tradycji z innowacją, gdzie wspomnienia z przeszłości spotykają się z cyfrową transformacją. Marki perfum będą nie tylko odwoływać się do klasycznych kompozycji, ale również wykorzystywać nowe technologie, aby umożliwić konsumentom jeszcze głębsze doświadczenie zapachu. Tradycyjne kompozycje zapachowe zostaną wzbogacone o cyfrowe doświadczenia, jak interaktywne opowieści i personalizacje, które pozwolą klientom "odkrywać" historię perfum w sposób angażujący i unikalny.

Coraz bardziej realne stają się scenariusze, w których technologia pozwoli "wgrać" zapachy z przeszłości do cyfrowego świata. Firmy takie jak L‘Oréal, Givaudan czy IFF już inwestują w rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji, które umożliwiają analizę starych próbek i rekonstrukcję zapachów, nawet jeśli pewne składniki są dziś niedostępne lub zakazane/wycofane z użytku.

Równolegle rozwijają się cyfrowe archiwa zapachów, jak Osmothèque we Francji, a także nowatorskie inicjatywy wykorzystujące NFT i blockchain, które mogą zachować unikalne kompozycje dla przyszłych pokoleń. W takim kontekście idea, że pewnego dnia będziemy mogli odtworzyć klasyki typu Chanel No. 5 z 1921 roku na podobieństwo pliku mp3, staje się nie tylko futurystycznym marzeniem, ale realnym kierunkiem rozwoju.

Takie rozwiązania otwierają nowe możliwości nie tylko dla konsumentów, którzy będą mogli doświadczać historycznych zapachów w nowoczesny sposób, ale także dla branży perfumeryjnej, która zyska nowe narzędzia do eksploracji i reinterpretacji swojego dziedzictwa.

Nostalgia nie zniknie, lecz jak każda emocjonalna tendencja będzie ewoluowała. Przestanie być tylko stylizacją na retro, a stanie się głębszą refleksją nad tym, co znaczy "pamięć w perfumach". Będzie łączyć przeszłość z teraźniejszością, analog z cyfrowym, emocje z technologią. Bo w końcu czy nie na tym polega magia perfum? Na ulotnym zatrzymaniu tego, co już minęło, ale wciąż roztacza swój niepowtarzalny aromat?

Marta Krawczyk

Czytaj też: 

Fenomen rynkowy marki Lattafa. Jak stała się symbolem orientalnych perfum w europejskim wydaniu? [ANALIZA]

Amouage: klasyczna nisza w obliczu nowej definicji luksusu

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
26. kwiecień 2025 00:35