StoryEditor
Producenci
21.04.2021 00:00

Dr Mark Smith, NATRUE: Deklaracje bez pokrycia psują rynek kosmetyków naturalnych

Kosmetyki naturalne i organiczne zdobywają coraz większą część europejskiego rynku. Niestety, nie ma jednoznacznych wytycznych i przepisów dotyczące tego, jaki kosmetyk nazwać można naturalnym i organicznym. Wprowadzenie takich uregulowań na szczeblu unijnym wydaje się tym ważniejsze w dobie zielonej transformacji i zwiększonego zainteresowania konsumentów tym, co wkładają do koszyków. Dlaczego producentom zależeć powinno na lepszej regulacji tych kwestii, tłumaczy dr Mark Smith, dyrektor generalny organizacji NATRUE – The International Natural and Organic Cosmetic Association.

NATRUE to międzynarodowe stowarzyszenie działające non-profit utworzone w 2007 roku przez liderów ekologicznej produkcji kosmetyków takich jak Weleda, Lavera czy Dr. Hauschka. Obecnie stowarzyszenie posiada ponad 70 członków, certyfikuje ponad 300 marek kosmetycznych, ponad 7 tys. produktów i 500 składników wykorzystywanych do produkcji naturalnych kosmetyków. Celem stowarzyszenia jest przede wszystkim zapewnienie konsumentom wiarygodnych informacji dotyczących składu kosmetyków oznaczanych jako organiczne i naturalne. W tym celu stowarzyszenie promuje oznaczenie NATRUE przyznawane takim produktom i ich składnikom, wypracowuje standardy, które umożliwiają jak najlepszą ocenę naturalności kosmetyków oraz bierze udział w regulacjach rynkowych przygotowywanych w tym zakresie przez Unię Europejską.

Choć w Unii Europejskiej testowanie kosmetyków na zwierzętach jest zakazane, to jednak poza nią nadal wiele firm taki proceder stosuje.

Co kieruje decyzjami konsumentów?

Dr Mark Smith podkreśla, że etyczne i właściwe oznaczanie kosmetyków od zawsze było bardzo ważne w przypadku kosmetyków naturalnych, bo to właśnie na ich składzie najbardziej zależy konsumentom, którzy po nie sięgają. – Czym dokładnie jest „zielone” lub etyczne oznaczanie kosmetyków? Wyjaśnienie tego w prosty sposób nie jest łatwe, bo istnieje wiele kryteriów, które wpływają na to, czy kosmetyk faktycznie można nazwać ekologicznym lub organicznym. Co więcej, każdy z konsumentów wybierając taki kosmetyk zwraca uwagę na inne aspekty jego produkcji lub działania – tłumaczy Mark Smith. Dla jednych decydujący może okazać się skład i zawartość określonych substancji lub ich brak. Przykładem może być mikroplastik, którego dziś wielu konsumentów stara się unikać. – Kolejnym przykładem kryterium, które jest ważne dla klientów, jest testowanie kosmetyków na zwierzętach. Choć w Unii Europejskiej takie praktyki są już zakazane, to jednak poza nią nadal wiele firm taki proceder stosuje. Ważnym kryterium jest także sposób pozyskiwania składników pochodzenia naturalnego i wpływu produkcji na środowisko. Przykładem jest tu pozyskiwanie oleju palmowego, które przyczynia się do deforestacji i cierpienia zwierząt i ludzi – dodaje Smith.

Coraz częściej oprócz tego, w jaki sposób działania producentów wpływają na przyrodę, świadomi konsumenci widzą także, jak odbijają się one na strukturze społecznej – unikają więc produktów, które powstają przy wykorzystaniu do pracy dzieci lub wyzysku, drenowaniu miejscowych społeczności, ich zasobów ekonomicznych i naturalnych. Liczy się także jakość składników – np. czy nie są to składniki modyfikowane genetycznie oraz jaka część składu faktycznie pochodzi z naturalnych lub organicznych źródeł. – To wszystko czynniki, które ilustrują, przed jakimi decyzjami stoją dziś konsumenci, którzy chcą wybierać naturalne kosmetyki – podsumowuje Mark Smith.

Greenwashing to zjawisko coraz popularniejsze w reklamie i promowaniu oraz oznaczaniu produktów.

Wiele odcieni zieleni

Tymczasem bardzo często są oni wprowadzani w błąd poprzez oznaczenia, które znajdują się na produktach i utrudniają podjęcie opartej na faktach decyzji. ONZ wskazuje, czym jest greenwashing – zjawisko coraz popularniejsze w reklamie i promowaniu oraz oznaczaniu produktów. To próba zwiedzenia konsumentów i zaprezentowania produktu jako bardziej przyjaznego środowisku niż jest w rzeczywistości, np. poprzez umieszczanie na opakowaniach informacji, które nie są możliwe do zweryfikowania lub są fałszywe. Określenie „zielony”, „przyjazny środowisku” odnosi się nie tylko do składników, ale także do społecznego czy etycznego kontekstu powstawania kosmetyków.

Te kwestie stają się coraz ważniejsze, bo konsumenci stają się coraz bardziej świadomi tego, co kupują. Na całym świecie największe wzrosty zauważamy właśnie w kategorii kosmetyków naturalnych i organicznych. Problemem jest jednak rozszerzająca się paleta „odcieni zieleni”, czyli coraz częstsze deklaracje bez pokrycia, które mają jedynie przyciągnąć klientów i zachęcić ich do zakupu – tłumaczy dr Smith.

Rynek rośnie…

Ekologiczne kosmetyki największym powodzeniem cieszą się dziś na rynku niemieckim i francuskim. To także rynki, które są najbardziej dojrzałe jeśli chodzi o certyfikowanie produktów i ich właściwe oznaczanie. W Niemczech rynek kosmetyków naturalnych warty jest już 1 mld euro rocznie, co odpowiada za około 10 proc. całego rynku kosmetycznego w tym kraju. Ta wartość zwiększa się z roku na rok i nic nie wskazuje na to, aby trend miał ulec zmianie. We Francji wycena segmentu kosmetyków naturalnych jest o około połowę mniejsza, ale ilość rynków zbytu dla tego typu produktów rośnie we wszystkich krajach UE.

Rozwój branży korzystny jest nie tylko dla konsumentów, ale może przyczynić się także do większej innowacyjności gospodarki, zmniejszenia jej wpływu na środowisko naturalne, wzrostu udziałów w rynku dla tej kategorii produktów. Im bardziej wiarygodne i przejrzyste będą oznaczenia, tym częściej konsumenci będą wybierać produkty naturalne. Trudnościami, z jakimi musi zmierzyć się branża ekokosmetyków są na razie wyższe koszty produkcji oraz pozyskiwania składników, koszty związane z badaniami i rozwojem nowych produktów oraz technologii ich uzyskiwania. To wszystko przekłada się także na cenę takich produktów, a co za tym idzie – na zainteresowanie nimi konsumentów, dla których cena jest ważnym czynnikiem przy dokonywaniu wyborów przy sklepowej półce.

Unia Europejska nie wprowadziła żadnych regulacji a jurysdykcja nie normalizuje w żaden sposób przyznawania certyfikatów.

Nikt nie lubi płacić za kota w worku, dlatego klienci, którzy sięgają po produkty ekologiczne, naturalne czy organiczne chcą mieć pewność, że dokonują dobrego wyboru. – Nie ma w UE jednoznacznych wytycznych dotyczących oznaczania kosmetyków naturalnych i organicznych. Ostatnie oświadczenie Komisji Europejskiej na ten temat pochodzi z 2012 roku i wskazuje, że w 2010 powstała grupa robocza, która opracowuje regulacje dotyczące tej grupy produktów. Jednak od tego czasu żadne regulacje nie zostały wypracowane – podkreśla dr Smith. Mimo to na rynku istnieje bardzo wiele certyfikatów i oznaczeń, które skupiają się na różnych aspektach produkcji. – Każda z organizacji przyznających certyfikaty sama ustala np. zasady dotyczące tego, ile składników pochodzenia organicznego musi zawierać kosmetyk, aby uznać go za naturalny lub organiczny. Te progi różnią się w zależności od przyznawanego oznaczenia. Unia Europejska nie wprowadziła tu żadnych regulacji a jurysdykcja nie normalizuje w żaden sposób przyznawania takich oznaczeń – zauważa.

Oprócz certyfikatów przyznawanych przez organizacje i instytucje, istnieją jeszcze oznaczenia stosowane przez samych producentów. „90 proc. składników pochodzenia naturalnego”, „zawiera bio-olejki” – takie i podobne informacje możemy znaleźć na wielu opakowaniach kosmetyków, jednak prawdziwość deklaracji i co oznaczają one w praktyce, trudno sprawdzić. Choć tego typu informacje na opakowaniach są najtańszą i najłatwiejszą opcją na oznaczenie kosmetyków, cieszą się one najmniejszym zaufaniem klientów. Co ważne, naturalne składniki nie zawsze oznaczają, że naturalny jest cały kosmetyk. Przykładowo, producent toniku, który w 95 proc. składa się z wody, może napisać na opakowaniu, że zawiera 95 proc. naturalnych składników, ale całościowo kosmetyk wcale nie musi być naturalny. – Obecność naturalnych składników nie gwarantuje tego, że trafiający na półkę produkt naprawdę jest kosmetykiem organicznym – przestrzega Mark Smith.

Element zielonej transformacji

Do 2050 roku Unia Europejska chce stać się neutralna klimatycznie. Zmiana nawyków konsumenckich może stać się bardzo ważnym motorem napędzającym rolę społeczeństwa w osiągnięciu bardziej zrównoważonej gospodarki. Dlatego tak ważne jest, aby chronić konsumentów przed greenwashingiem i nieuczciwymi praktykami ze strony producentów i informować ich o wpływie produktów na środowisko. To ważna część tzw. zielonej transformacji.

Unijne przepisy określają także ramy wprowadzenia gospodarki zamkniętego obiegu. Także pod tym względem informowanie konsumentów o pochodzeniu produktów, szczegółach dotyczących opakowania, segregacji, użytych do produkcji substancji jest kluczowe dla zmian, których wymagają unijne regulacje. Przede wszystkim rzetelnie oznaczając kosmetyki i starając się minimalizować wpływ ich produkcji na otoczenie, producenci przywiązują do siebie konsumentów i zyskują w ich oczach jako firmy godne zaufania i odpowiedzialne społecznie.

Dr Mark Smith był gościem Forum Branży Kosmetycznej 2020. Artykuł opiera się na jego wykładzie pt. Zielone oświadczenia czy greenwashing? Potrzeba większej przejrzystości dla konsumentów w ramach zielonej transformacji.

Zapraszamy na Forum Branży Kosmetycznej 2021, którego czerwcowa edycja odbędzie się pod hasłem: Piękno z natury. Spotykamy się online już 22 czerwca. Dla przedstawicieli handlu udział w Forum jest bezpłatny.

Agata Kinasiewicz
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
29.10.2025 12:33
Shiseido uruchomi produkcję w Indiach – nowy kierunek ekspansji w azjatyckim rynku
Shiseido zaczyna produkcję w Indiach.Shiseido

Japoński koncern Shiseido ogłosił plany rozpoczęcia produkcji w Indiach, dołączając tym samym do Estée Lauder Companies i The Body Shop, które również rozszerzają lokalną wytwórczość w tym kraju. To kolejny krok globalnych marek w kierunku wykorzystania dynamicznego wzrostu indyjskiego rynku kosmetycznego, zwłaszcza w segmencie premium.

Obecnie Shiseido importuje wszystkie swoje produkty na rynek indyjski, co wiąże się z wysokimi kosztami i długimi łańcuchami dostaw. Uruchomienie produkcji lokalnej ma pozwolić na znaczące obniżenie ceł importowych, zwiększenie elastyczności cenowej oraz skrócenie czasu dostaw do sieci sprzedaży detalicznej i e-commerce. Decyzja ta wpisuje się w globalną strategię koncernu, który dąży do przyspieszenia operacji w regionach o najwyższym potencjale wzrostu.

Według raportu Kearney i LuxAsia, indyjski rynek luksusowych kosmetyków był wart 800 mln dolarów w 2023 roku, a do 2035 roku ma osiągnąć wartość 4 mld dolarów. To oznacza pięciokrotny wzrost w ciągu zaledwie 12 lat. Do kraju weszły już globalne marki takie jak Fenty Beauty, Rare Beauty czy Huda Beauty, odpowiadając na rosnący popyt napędzany przez młodą klasę średnią i ekspansję kanałów cyfrowych.

Dla Shiseido oznacza to możliwość nie tylko zwiększenia udziału w rynku, ale także lepszego dopasowania oferty do lokalnych preferencji konsumentów. Własna produkcja pozwoli firmie szybciej reagować na trendy, takie jak zapotrzebowanie na kosmetyki dopasowane do azjatyckich typów skóry czy składniki pochodzenia naturalnego.

Rosnące zainteresowanie Indiami wynika również z wyraźnego spowolnienia wzrostu rynku beauty w Chinach. Dla międzynarodowych koncernów Indie stają się zatem jednym z kluczowych kierunków strategicznych w regionie Azji i Pacyfiku. Lokalne wytwarzanie, poza obniżeniem kosztów, daje także przewagę logistyczną i umożliwia budowanie bardziej konkurencyjnych cen, co może przyspieszyć dalszy rozwój całego segmentu luksusowych kosmetyków w tym kraju.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
28.10.2025 14:27
Amouage notuje 73 proc. wzrost sprzedaży w trzecim kwartale 2025 roku
Luksusowa marka zawstydza globalne koncerny.Amouage mat.pras.

Luksusowy dom perfumeryjny Amouage odnotował imponujący 73-procentowy wzrost sprzedaży rok do roku w trzecim kwartale 2025 roku. Największy udział w tym wyniku miały rynki Bliskiego Wschodu i Afryki, tradycyjnie stanowiące kluczowy obszar działalności marki. Wyniki potwierdzają utrzymującą się globalną tendencję wzrostu popytu na zapachy niszowe i rzemieślnicze, szczególnie w segmencie premium.

Sprzedaż w Europie wzrosła o 71 proc., natomiast w obu Amerykach o 61 proc.. Wzrost napędzały przede wszystkim najdroższe linie zapachowe marki. Perfumy Guidance Eau de Parfum, wyceniane na 395 dolarów, odnotowały ponad dwukrotny wzrost sprzedaży w porównaniu z poprzednim rokiem. Jeszcze lepsze wyniki osiągnęła kolekcja Exceptional Extraits, której sprzedaż niemal potroiła się od czasu premiery w styczniu 2025 roku.

Znaczący udział w wynikach miały również kanały cyfrowe. Przychody ze sprzedaży online wzrosły aż o 101 proc., co marka przypisuje intensywnej aktywności w mediach społecznościowych i rozbudowie treści wideo. Strategia komunikacji Amouage koncentruje się na edukacji zapachowej oraz prezentowaniu procesu tworzenia perfum, co skutecznie zwiększa zaangażowanie odbiorców.

Sprzedaż w butikach wzrosła o 59 proc. rok do roku, co częściowo wynika z otwarcia nowych lokalizacji w Szanghaju i Arabii Saudyjskiej. Marka posiada obecnie 21 butików własnych oraz ponad 100 punktów sprzedaży detalicznej na całym świecie. Ekspansja detaliczna łączy się z dążeniem Amouage do zwiększenia obecności w kluczowych centrach luksusowego handlu, w tym w Azji i na Bliskim Wschodzie.

Jak podkreśla zarząd marki, tegoroczne wyniki potwierdzają rosnące globalne zainteresowanie wysokiej jakości zapachami rzemieślniczymi oraz skuteczność strategii omnichannel. Utrzymujący się wzrost w segmencie premium wskazuje, że konsumenci coraz chętniej inwestują w unikatowe, trwałe kompozycje zapachowe – także w cenach przekraczających 500 dolarów.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
30. październik 2025 03:52