StoryEditor
Rynek i trendy
09.12.2020 00:00

Polacy zdecydowanie omijają soboty. Największy ruch jest w piątki 

Wzrost zachorowań wpływa negatywnie zarówno na dzienną, jak i tygodniową liczbę klientów. Korelację zdecydowanie najmocniej widać w miastach liczących ponad 500 tys. mieszkańców. Wyraźnie też widać, że najczęściej wybieranym dniem na weekendowe zakupy nie jest już sobota. Teraz największy ruch notuje się w piątek.

Jak wynika z badania firmy technologicznej Proxi.cloud, istnieje silny związek między liczbą nowych przypadków COVID-19 a ruchem w sklepach.  Z badania, przeprowadzonego na próbie blisko 2 mln konsumentów, wychodzi, że -0,55 wynosi korelacja między nowymi zakażeniami a ruchem w sklepach wielkopowierzchniowych w całym kraju. Z zebranych danych wynika, że istnieje silny związek pomiędzy wzrostem stwierdzanych przypadków SARS-CoV-2 a spadającą liczbą wizyt w placówkach handlowych. 

Największą zależność, tj. na poziomie -0,87, obserwujemy w miastach mających powyżej 500 tys. mieszkańców. Może to oznaczać, że tam ludzie są najbardziej świadomi zagrożenia. Ponadto w przypadku dużych skupisk ryzyko zakażenia jest wyższe. Dodatkowo, przez wysokie zagęszczenie placówek handlowych, spadki ruchu są bardziej zauważalne. Klienci odwiedzają mniej takich miejsc niż zwykle oraz robią to rzadziej – mówi dr Krzysztof Łuczak z firmy Proxi.cloud.

Z kolei dr Andrzej Maria Faliński ze Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego zwraca uwagę na specyfikę funkcjonowania sklepów w największych miastach. Tam standardowo jest ogromny ruch osób, towarów oraz pieniędzy. To sprawia, że jest sporo miejsc, gdzie mikroby mogą być zaszczepione. A gdy publikowane są statystyki z większą liczbą zachorowań, to część ludzi ogranicza wyjścia z domu. 

Praca zdalna niejako zmusza do wyboru sklepu blisko miejsca zamieszkania. Dodatkowo miasta powyżej 500 tys. mieszkańców mają największą dostępność usług dostawy zakupów spożywczych do domu. To też może wpływać na mniejszą liczbę wizyt w sklepach stacjonarnych – podkreśla dr Łuczak. 

Jak wynika z zebranych danych, korelacja dla pozostałych obszarów jest dość silna. Za największymi aglomeracjami widzimy ośrodki liczące 100-500 tys. mieszkańców (-0,65). Dalej są miasta do 50 tys. mieszkańców (-0,63), wsie (-0,62) oraz miasta 50-100 tys. mieszkańców (-0,51). Dr Paweł Prociów z Proxi.cloud porównuje te wskaźniki z wynikami dla krótszego okresu. I zaznacza, że w całej Polsce nastroje względem COVID-19 są z czasem gorsze.

W mniejszych miejscowościach istotne jest wzmocnienie kontaktów bezpośrednich. Do zakażeń może więc dochodzić poza placówkami handlowymi. Jednocześnie dostawy do sklepów na takich obszarach nie są mocno skoncentrowane. Towar dociera od licznych, często małych, więc o uboższych zabezpieczeniach, dostawców. A to może być czynnikiem zwiększającym transmisję koronawirusa – dodaje dr Faliński. 

Z analiz Proxi.cloud również wynika, że zmiany wywołane COVID-19 zaczęły się 25 września, tj. w momencie przekroczenia 1500 potwierdzonych przypadków dziennych zakażeń. Natomiast wyraźny spadek wizyt w sklepach widać od 12 października br. Jak wskazuje dr Prociów, mogło to być efektem nowych obostrzeń na terenie całego kraju. 2 dni wcześniej strefa czerwona objęła 32 powiaty i 6 miast, a pozostały obszar kraju – znalazł się w strefie żółtej. Dodatkowo zwiększono obostrzenia w obu tych strefach, również dla handlu. Pojawiły się też nowe wytyczne dotyczące liczby osób przebywających w sklepach. 

19 października poziom wizyt w sklepach spadł nawet o 25% w porównaniu ze średnią. 5 dni później cała Polska została objęta strefą czerwoną. W przeddzień wprowadzenia tych restrykcji liczba wizyt w placówkach handlowych na chwilę wzrosła. To może oznaczać, że wielu Polaków postanowiło zrobić zakupy na zapas. Od tego momentu zaczęto odnotowywać ciągły spadek wizyt, a ich liczba utrzymuje się wciąż poniżej średniej – analizuje ekspert.

Jak dodaje dr Łuczak, można obserwować wzrosty ponad normę. Dzieje się tak wyłącznie w piątki oraz w dni przed świętami, w których sklepy są zamknięte. Tak było np. 30 października i 10 listopada br. Natomiast największe spadki dotyczą sobót. Zdaniem eksperta, prawdopodobnie ludzie chcą unikać największej liczby klientów robiących zakupy na koniec tygodnia handlowego. 

– Przed wprowadzeniem zakazu handlu w niedziele, zakupy były rozłożone na 3 dni weekendu. Wtedy w piątek nie kupowało się tak dużo, bo każdy chciał się dostać do domu. Wizyty w sklepach odbywały się przede wszystkim w sobotę. Teraz wygląda to inaczej. Większy ruch jest w piątek. Część ludzi traktuje go jak dawniej sobotę, a ta bardziej przypomina im niedzielę. Ale w grudniu to się może chwilowo zmienić, bo handel będzie odbywał się praktycznie codziennie – dodaje ekspert ze Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego.

Analitycy firmy przyjrzeli się też korelacji między tygodniową liczbą klientów a liczbą nowych zakażeń. W tym przypadku wskaźnik wynosi -0,49 i wskazuje na umiarkowanie silny związek. Najsilniejszy jest on dla miast powyżej 500 tys. mieszkańców (-0,80). Oznacza to, że przy rosnącej tygodniowej liczbie zachorowań, spada liczba osób odwiedzających sklepy. 

W tym przypadku wytłumaczeniem może być również większa dostępność zakupów spożywczych zamawianych przez Internet i dostarczanych pod drzwi. Najmniejszy, choć wciąż silny związek, widać w miastach od 50 tys. do 100 tys. mieszkańców. Tu mamy wskaźnik -0,57 – podsumowuje dr Paweł Prociów.

Badanie było prowadzone w dniach od 19 sierpnia do 21 listopada br. we wszystkich 16 województwach na próbie blisko 2 mln unikalnych konsumentów (w wieku od 18 do 65 lat). 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
14.10.2025 15:33
IMARC: Rosnący rynek produktów na porost włosów wprawia w ruch nauka
Stymulowanie wzrostu włosów to jedno z najpopularniejszych życzeń konsumenckich.Shutterstock

Produkty wspierające porost włosów, jeszcze niedawno uznawane za niszowe, stają się jednym z najdynamiczniej rozwijających się segmentów w branży beauty. Według danych firmy konsultingowej IMARC, globalny rynek preparatów stymulujących wzrost włosów był wart 8,85 mld dolarów w 2024 roku, a do 2033 roku jego wartość ma wzrosnąć do 12 mld dolarów. Oznacza to stabilny wzrost na poziomie kilku procent rocznie i przesunięcie kategorii z obszaru problematycznej pielęgnacji do mainstreamu.

Jednym z filarów tego rynku pozostaje minoksydyl – substancja czynna o udowodnionym działaniu, stosowana w produktach przeciw wypadaniu włosów. IMARC prognozuje, że globalna sprzedaż preparatów zawierających minoksydyl będzie rosła w tempie 5–6 proc. rocznie aż do początku lat 30. XXI wieku. Utrzymujący się popyt dotyczy zarówno klasycznych preparatów aptecznych, jak i nowych formuł w sprayach, piankach czy ampułkach, kierowanych do młodszych konsumentów oczekujących szybkich efektów.

W 2025 roku rośnie również świadomość znaczenia zdrowia skóry głowy, które coraz częściej traktowane jest jako przedłużenie pielęgnacji skóry twarzy. Trend ten sprawia, że marki inwestują w badania nad mikrobiomem, barierą ochronną skóry i regeneracją mieszków włosowych. Produkty „scalp care” stają się codziennym elementem rutyny pielęgnacyjnej – nie tylko dla osób z problemem łysienia, ale też dla tych, którzy chcą uzyskać gęstsze i mocniejsze włosy.

Na popularność kategorii wpływają również celebryci i influencerzy, którzy wprowadzają własne linie kosmetyków na porost włosów. Ich zaangażowanie pomaga przyciągnąć uwagę masowych odbiorców, jednak – jak wskazują eksperci – trwałość trendu zapewnia rosnące zainteresowanie rozwiązaniami opartymi na nauce i wynikach klinicznych. Klienci poszukują dziś produktów z potwierdzoną skutecznością, a nie tylko obietnic marketingowych.

Marki reagują na te oczekiwania, oferując bardziej przejrzystą komunikację, czytelne składy i dane z testów skuteczności. W efekcie rynek kosmetyków na porost włosów coraz mocniej zbliża się do kategorii dermokosmetyków – z większym naciskiem na działanie terapeutyczne i edukację konsumentów. Z rosnącą wartością rynku i włączeniem pielęgnacji skóry głowy do codziennych rytuałów, segment ten pozostanie jednym z kluczowych motorów wzrostu globalnej branży beauty w najbliższej dekadzie.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
10.10.2025 14:20
Polski e-commerce wciąż na fali wzrostowej: Base Index osiągnął 163 punkty we wrześniu
Polski e-commerce rośnie w siłę.Shutterstock

We wrześniu 2025 r. wartość Base Index, wskaźnika mierzącego kondycję polskiego e-commerce, wyniosła 163 punkty. To wzrost o 6 punktów względem sierpnia (157 pkt) i aż o 12 punktów więcej niż rok wcześniej, kiedy odczyt wynosił 151 pkt. Dane z indeksu, opracowanego na podstawie wyników 3 tys. największych e-sklepów w Polsce, potwierdzają stabilny wzrost sektora handlu internetowego. Łączna sprzedaż online była wyższa o 7,9 proc. w porównaniu z wrześniem 2024 r., głównie za sprawą wzrostu liczby zamówień o 7,8 proc.

W relacji miesiąc do miesiąca, wrześniowy Base Index zwiększył się o 3,4 proc. Sprzedaż napędzał 4,2-procentowy wzrost liczby zamówień, przy jednoczesnym spadku średniej wartości koszyka do 198,40 zł, czyli o 0,8 proc. Dane te wskazują, że Polacy kupują częściej, choć wydają nieco mniej przy pojedynczych transakcjach. Sprzedaż krajowa wzrosła rok do roku o 6,4 proc., natomiast sprzedaż cross-border – aż o 14,8 proc. Udział transakcji zagranicznych w całkowitej sprzedaży polskich sklepów internetowych wyniósł już 18,4 proc., co pokazuje rosnący potencjał eksportowy e-commerce z Polski.

Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że najszybciej rosnącą kategorią online był supermarket, co może świadczyć o przesuwaniu się części zakupów spożywczych z tradycyjnych sklepów do internetu. Wzrosty w e-commerce niekoniecznie oznaczają więc zwiększenie całkowitej konsumpcji – część sprzedaży może być efektem zmiany kanału zakupowego. Eksperci podkreślają, że firmy, które nadal nie prowadzą sprzedaży online, ryzykują utratę klientów na rzecz bardziej cyfrowych konkurentów.

Silny wzrost sprzedaży zagranicznej jest pozytywnym sygnałem dla całego sektora. Polskie sklepy coraz skuteczniej wykorzystują internet do ekspansji na inne rynki europejskie, co pozwala im dywersyfikować źródła przychodów i zdobywać cenne doświadczenie w logistyce i obsłudze klientów z różnych krajów. Rosnący udział sprzedaży cross-border potwierdza, że polski e-commerce przestaje być wyłącznie rynkiem lokalnym, a coraz częściej konkuruje na arenie międzynarodowej.

Dobre wyniki e-commerce współgrają z poprawą nastrojów konsumenckich w Polsce. Według GUS, wskaźnik ufności konsumenckiej osiągnął we wrześniu najwyższy poziom od 12 miesięcy. Poprawa ocen dotyczy zarówno bieżącej sytuacji ekonomicznej gospodarstw domowych, jak i ich perspektyw na przyszłość. Wpływ na to ma spadek inflacji do 2,9 proc., czyli poziomu zbliżonego do celu inflacyjnego NBP, a także sezonowy wzrost wydatków związanych z powrotem dzieci do szkół. W połączeniu z rosnącą sprzedażą dóbr podstawowych w internecie może to oznaczać początek powrotu konsumentów do zakupów wykraczających poza podstawowe potrzeby.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
15. październik 2025 09:12