StoryEditor
Rynek i trendy
16.09.2020 00:00

Polska na wysokim 32. miejscu w Indeksie Odpowiedzialnego Rozwoju

Indeks Odpowiedzialnego Rozwoju to miara poziomu rozwoju państw przygotowana przez Polski Instytut Ekonomiczny jako alternatywa dla PKB. Jak wynika z jego najnowszej edycji, Polska to kraj o relatywnie niskich nierównościach dochodowych i wysokim poziomie bezpieczeństwa wewnętrznego.

Spośród 159 państw poddanych analizie w Indeksie Odpowiedzialnego Rozwoju, Polska zajęła 32. miejsce jako najbardziej rozwinięte państwo świata. To rezultat o 8 pozycji lepszy niż wynikałoby z rankingu według PKB na osobę. Nasz kraj wypadł w IOR lepiej niż m.in. Rosja czy Chiny, a spośród krajów unijnych: Grecja, Chorwacja, Litwa, Łotwa, Rumunia i Bułgaria.

- Państwa, które mają PKB na osobę wyższe od polskiego według parytetu siły nabywczej, ale plasują się niżej w naszym Indeksie, to Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn czy Litwa. Względnie dobrze wypadamy również na tle państw Grupy Wyszehradzkiej. Jesteśmy tuż za Węgrami i Słowacją, które zajęły 30. i 31. pozycję, natomiast wyprzedzają nas Czechy, które zajęły 20. miejsce  – dodaje Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Według Indeksu Odpowiedzialnego Rozwoju Polska ma najsilniejszą pozycję pod względem obecnego dobrobytu (I filar Indeksu), na co wpływają stosunkowo niskie nierówności dochodowe. Światową czołówkę w ramach tego czynnika stanowią Hongkong, Stany Zjednoczone i Norwegia. Polska plasuje się na końcu czwartej dziesiątki pod względem kreacji przyszłego dobrobytu (filar II) i czynników pozapłacowych (filar III). Zaważyły na tym m.in. relatywnie niskie wydatki na badania i rozwój, które stanowią 1,03 proc. PKB Polski (35. wynik na świecie) oraz słaba jakość powietrza mierzona stężeniem pyłów PM 2,5 (76. miejsce na świecie).

Spośród szczegółowych wskaźników Indeksu Odpowiedzialnego Rozwoju, Polska zajmuje najwyższą pozycję w mierze bezpieczeństwa. W 2018 r. liczba umyślnych zabójstw w przeliczeniu na liczbę mieszkańców wyniosła 0,77 na 100 tys. mieszkańców, co zapewnia nam 23. miejsce na świecie. Warto pamiętać, że jeszcze na początku lat 90. liczba ta była około trzykrotnie wyższa. W naszym regionie wypadamy lepiej niż Słowacja i Węgry (odpowiednio 40. i 71. miejsce), natomiast wyprzedzają nas Czechy (15. miejsce).

Gdzie żyje się najlepiej?

Liderami Indeksu Odpowiedzialnego Rozwoju są kraje skandynawskie, które charakteryzuje nie tylko relatywnie wysoki poziom średniego bogactwa, lecz także niskie nierówności dochodowe oraz wysokie inwestycje w przyszłość. Ponadto dbają one o globalny klimat, o czym świadczą niska emisja CO2 na jednostkę PKB oraz duża skala redukcji tej emisji w ostatnich 20 latach. W pierwszej dziesiątce znalazły się także Izrael, Austria i Stany Zjednoczone. Te ostatnie nie radzą sobie jednak z równoważeniem gospodarczego, społecznego i ekologicznego rozwoju, co może być jedną z pośrednich przyczyn protestów społecznych w tym kraju.

Pierwsza edycja Indeksu Odpowiedzialnego Rozwoju została opublikowana w 2019 r. i składała się z trzech filarów, na które składało się osiem wskaźników. W tegorocznej edycji rozszerzono Indeks o czwarty filar związany z odpowiedzialnością za klimat. Polska może się w nim pochwalić imponującą skalą redukcji emisji CO2 (18. miejsce na świecie), ale wciąż mamy w tym obszarze dużo do poprawy. Na czele IOR stoją Szwecja, Dania i Norwegia, a za Polską uplasowały się m.in. Grecja i Chorwacja.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2025 19:11