StoryEditor
Rynek i trendy
10.12.2024 11:34

Rynek kosmetyczny odczuje skutki ceł Trumpa, klientów czekają podwyżki

W trudnych ekonomicznie czasach działa tzw. “efekt szminki” / tilialucida - stock.adobe.com

Jeśli prezydent-elekt zrealizuje swoje zapowiedzi, dotyczące znacznego podwyższenia ceł na importowane surowce i produkty, ceny kosmetyków wzrosną nawet znacząco – nie mają co do tego wątpliwości amerykańscy eksperci. Zmiany odczują klienci. Czy będziemy świadkami powrotu “efektu szminki”?

W latach 2018 i 2019 Donald Trump nałożył na niektóre importowane z wielu krajów (w tym z Chin) produkty i surowce cła o wartości 380 mld dolarów. Podczas tegorocznej kampanii Trump zapowiedział, że wprowadzi jeszcze wyższe cła na importowane towary, w przypadku Chin miałyby one wynieść od 60 do 100 proc.

Dodatkowo Trump oświadczył, że wprowadzi cła na wszystkie produkty z Kanady, Meksyku i Chin już w pierwszym dniu urzędowania. – Wysokość ceł nie została jeszcze podana oficjalnie, ale wiele wskazuje na to, że mogą być one nawet dziesięciokrotnie wyższe od stawek wprowadzonych przez Trumpa w poprzedniej kadencji – twierdzi Wendy Edelberg, dr nauk ekonomicznych w Brookings Institution, cytowany przez allure.com.

Co nowe cła oznaczają dla handlu?

Wyższy koszt towarów, spowodowany wzrostem ceł, może przełożyć się na wyższe ceny przy kasie. Sprzedawcy mogą zdecydować się na pokrycie części lub całości dodatkowych kosztów, aby utrzymać  udziały w rynku oraz nie stracić lojalnych konsumentów. Mogą też przerzucić ten problem dalej, czyli na klientów. Prognozy odnośnie wzrostu ceł są jednoznaczne – wypłyną na wzrost cen.

Głównym celem opodatkowania rzeczy importowanych ma być zachęcanie do sprzedaży towarów wyprodukowanych w Ameryce. Jednak, jak wskazują ekonomiści, wzrost cen produktów z importu (wywołany wyższymi stawkami celnymi) może w wielu przypadkach spowodować wzrost cen produktów wyprodukowanych w USA – zgodnie z zasadą, że “jeśli zagraniczna firma może pobierać więcej, to dlaczego my nie możemy”. Dlatego, biorąc pod uwagę ogromną ilość importu do USA, podwyższenie ceł najprawdopodobniej wpłynie na artykuły codziennego użytku – w tym produkty kosmetyczne i do pielęgnacji ciała.

Czytaj też: Nowa era konserwatyzmu: jak trumpizm wpłynie na przemysł urodowy?

Jak bardzo podrożeją kosmetyki?

W zależności od kraju pochodzenia towaru, Amerykanie mogą zapłacić dodatkowo od 10 do ponad 60 proc. za importowane produkty do pielęgnacji skóry, makijażu i inne artykuły do pielęgnacji osobistej. Z szacunków wynika, że kupując importowany z Europy produkt za 60 dolarów, zapłaci się o 12 dolarów więcej, czyli 72 dolary – przyjmując 20-procentową stawkę cła. Jednym słowem, ceny prawdopodobnie wzrosną o kwotę cła. 

To, że produkt jest wytwarzany w USA, nie oznacza, że został on tam wyprodukowany w całości i nie obejmą go cła. Wiele takich produktów wykorzystuje elementy pochodzące z zagranicy (np. któryś ze składników lub opakowanie). Betsey Stevenson, doktor nauk ekonomicznych na Uniwersytecie Michigan przekonuje, że nawet jeśli produkt jest wytwarzany w kraju, sprzedawcy mogą ostatecznie płacić (i pobierać od klientów) więcej z powodu ceł, nałożonych na inne elementy, wynikające z łańcucha dostaw.

Podwyżka ceny lub zmiana formuły

Chemik kosmetyczny Javon Ford wyjaśnia, że firmy kosmetyczne, które używają opatentowanych składników wyprodukowanych za granicą, mogą zostać dotknięte przez cła, nie mogąc zakupić danego konkretnego składnika po niższej cenie nigdzie indziej. Po wejściu ceł producent, potrzebując do wytworzenia kosmetyku składnika pochodzącego np. z Europy, miałby dwa wyjścia: zapłacenie więcej za ten składnik lub zmianę dotychczasowej formuły produktu.

W większości przypadków marki kosmetyczne pozyskują składniki do produktów sprzedawanych w USA od amerykańskich dostawców. Wyjątkiem są jednak składniki pochodzenia roślinnego, takie jak olej kokosowy lub olej palmowy – powszechnie stosowane w podkładach, korektorach, szminkach itp.  Dlatego produkty zawierające te składniki są bardziej narażone na wzrost cen, bowiem USA nie uprawiają tak wielu palm kokosowych, będących źródłem tych olejów. To samo dotyczy produktów, wytwarzanych z egzotycznych składników, takich jak np. perfumy z nutą wanilii, występującej tylko na Madagaskarze.

image
Po wejściu ceł producent, potrzebując do wytworzenia kosmetyku składnika pochodzącego np. z Europy, miałby dwa wyjścia: zapłacenie więcej za ten składnik lub zmianę dotychczasowej formuły produktu.
tilialucida - stock.adobe.com

Prognozy są jednoznaczne: ceny kosmetyków będą wyższe

Dla branży kosmetycznej dużym ciosem będzie też wzrost cen opakowań, wyprodukowanych w Chinach. Opakowania stanowią już teraz znaczącą już część kosztów produkcji kosmetyków, a wiele marek sprowadza opakowania dla swoich produktów z Chin, gdzie są one wytwarzane znacznie taniej. Wpłynie to zatem na ceny produktów do makijażu, pielęgnacji włosów i pielęgnacji skóry.

Nie wiadomo, w którym momencie potencjalne podwyżki dotkną producentów. Niektóre firmy mogą podnieść ceny, ponieważ wyczuwają niepokój konsumentów związany z kosztami i dostępnością produktu, tym samym przewidując zwiększony popyt na towary np. z Europy. 

Konsumenci odczują zmiany - prędzej czy później

Niektóre zmiany dla konsumentów mogą być odczuwalne dopiero w dłuższej perspektywie czasowej. Zmiany muszą być przede wszystkim najpierw wprowadzone administracyjnie. Wiele importowanych towarów ma długie łańcuchy dostaw, co oznacza, że ​​nasz ulubiony krem ​​potrzebuje czasu, aby trafić na półki sklepowe.

Niektórzy sprzedawcy nie przenoszą ciężaru kosztów na konsumentów, dopóki nie muszą. Dlatego nawet jeżeli konsumenci nie zauważą wzrostu cen natychmiast, to wzrost cen nastąpi w dłuższej perspektywie.

E.l.f nie lubi ceł

Wiele amerykańskich firm kosmetycznych już walczyło skutecznie z cłami. Tarang Amin, dyrektor generalny E.l.f. Beauty (firma od 2019 roku jest obciążona 25-procentowym cłem na import z powodu wcześniejszej polityki Trumpa) niedawno poinformował, że żadna nowa polityka nie wpłynie na firmę ani konsumentów do 2026 roku. W rozmowie opublikowanej na łamach “Business Insider” Amin wyjaśnił, że nie lubi ceł, ponieważ obciążają one Amerykanów. 

[W 2019 r.] wykorzystaliśmy wszystkie dostępne nam dźwignie, aby zminimalizować skutki dla naszej firmy i naszej społeczności” — podkreślił. Jak przewiduje, w przypadku objęcia  E.l.f. nowymi cłami, firma wykorzysta rozwiązania z 2019 roku, m.in.: aktualizację cen, oszczędności kosztów, negocjacje z dostawcami i dywersyfikacja produkcji. 

Niektórzy producenci kosmetyków już teraz radzą sobie w ten sposób, że np. zamiast kupowania opakowania z Chin (które podlegałoby 60-procentowemu lub wyższemu cłu), firma mogłaby produkować je w sąsiednim kraju, takim jak Wietnam. Jak wskazują eksperci, taki proces przenoszenia działalności z jednego kraju do drugiego zajmuje jednak od pół roku do roku.

Czytaj też: E.l.f. Beauty ostrzega przed podwyżkami cen w przypadku wygranej Trumpa

Czy shrinkflacja pomoże kosmetykom?

Firma może również zdecydować się na zmianę formuły swoich produktów, aby nie używać składników lub komponentów dostępnych wyłącznie w niektórych krajach. Inne rozwiązanie to tzw. shrinkflacja, stosowane do tej pory przez przemysł spożywczy – aby utrzymać cenę produktu na dotychczasowym poziomie, producenci pakują mniej (np. chipsów) do takiej samej torby. Podobne rozwiązanie mogliby stosować producenci kosmetyków.

Podniesienie ceł może zakłócić dotychczasowe międzynarodowe relacje handlowe. Największym importerem amerykańskich produktów kosmetycznych jest Francja. Jeśli USA podniesie ceny francuskich produktów kosmetycznych, Francja lub nawet całą Unia Europejska mogą z kolei nałożyć cła na produkty amerykańskie, co potencjalnie może doprowadzić do zmniejszenia ich sprzedaży za granicą.

To, czy konsumenci kupią droższe produkty kosmetyczne, zależy od ich indywidualnej wrażliwości cenowej. Niektórzy mogą nawet nie dostrzec zmiany lub się nie przejmą – szczególnie, jeśli klient jest skłonny i tak zapłacić za produkt kilka dolarów więcej. Jako case podawane są kosmetyki koreańskie, których zaletami są korzystne ceny i wysoka jakość. Po wprowadzeniu ceł (co dałoby 10-20 proc. wzrostu cen tych kosmetyków) amerykańscy klienci nadal mieliby do czynienia z wartościowym, godnym uwagi produktem na rynku.

Zmiany formuł kosmetycznych zbliżają się dużymi krokami 

Rada ds. Produktów do Pielęgnacji Osobistej (PCPC), wiodąca amerykańska grupa handlowa branży kosmetycznej, już w  2018 roku sprzeciwiała się podwyżkom cła  w stosunku do niezbędnych produktów do pielęgnacji osobistej (mydło, szampon, dezodorant i krem ​​z filtrem przeciwsłonecznym), mając na uwadze dobro amerykańskich klientów.

„[Ten] ciężar niewątpliwie odczują amerykańskie rodziny. Podwyżki cen tych produktów znacznie ograniczą również wybory konsumentów dotyczące higieny i zdrowia - oświadczyła wówczas PCPC. Ostatecznie w 2018 i 2019 r. niektóre produkty podrożały, ale nie dramatycznie. 

Jak podsumowuje redakcja portalu allure.com, branża kosmetyczna jest historycznie odporna na ekonomiczne zawirowania - przetrwała gospodarcze zawieruchy blisko przez sto lat, od Wielkiego Kryzysu do Wielkiej Recesji. W trudnych ekonomicznie czasach działa tzw. “efekt szminki”. Zgodnie z tą teorią w okresie kryzysów gospodarczych zmniejsza się konsumpcja produktów luksusowych o dużej wartości (np. samochody), a rośnie zainteresowanie bardziej przystępnymi cenowo “luksusowymi” dobrami, które pozwalają konsumentom na sprawienie sobie przyjemności mimo ograniczonego budżetu.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
20.11.2025 11:20
SW Research: Polki to patriotki konsumenckie. Zaufanie do polskich marek deklaruje 95 proc. badanych
Polki chętniej sięgają po polskie marki niż Polacy.Agata Grysiak

Z najnowszego raportu „Made in Poland”, przygotowanego przez SW Research z inicjatywy Grupy Amica, wynika, że polscy konsumenci coraz częściej świadomie wybierają produkty krajowych producentów. Zaufanie do rodzimych marek deklaruje aż 95 proc. badanych, a 70 proc. ufa im bardziej niż zagranicznym. Co istotne, wybory te nie wynikają z przyzwyczajenia – 75,8 proc. respondentów przyznaje, że regularnie sięga po polskie produkty, kierując się przede wszystkim oceną jakości, rzetelnością producentów i realnymi doświadczeniami użytkowymi.

Raport szczegółowo analizuje, jak Polacy postrzegają pojęcie „polskiej marki”. Określenie „Made in Poland” przestaje pełnić funkcję jedynie marketingowego sloganu – dla 74 proc. badanych oznacza ono krajową produkcję, dla 70 proc. polskie pochodzenie firmy, a dla 51 proc. krajowy kapitał. Respondenci wskazują, że marka zasługuje na miano polskiej tylko wtedy, gdy realnie działa, produkuje i rozwija się w kraju. Tym samym miejsce wytwarzania staje się jednym z kluczowych kryteriów budujących zaufanie i lojalność konsumentów.

 

 

Cytowany w raporcie Michał Rakowski, wiceprezes Grupy Amica, podkreśla rosnącą rolę transparentności i jakości krajowej produkcji. Badanie pokazuje, że polskie produkty są cenione przede wszystkim za uczciwość producentów (57 proc.), wysoką jakość (55 proc.) oraz pozytywne doświadczenia użytkowników (49 proc.). W praktyce oznacza to, że konsumenci nie potrzebują deklaracji – oczekują dowodów w postaci solidnego wykonania i wiarygodnego pochodzenia. To właśnie te elementy budują przewagę krajowych marek na coraz bardziej konkurencyjnym rynku.

Znaczenie polskich marek wykracza dziś poza kwestie zakupowe. Aż 81 proc. ankietowanych uważa, że stoją za nimi konkretne wartości, takie jak wspieranie lokalnej gospodarki (63 proc.), patriotyzm gospodarczy (55 proc.) czy wieloletnia tradycja (52 proc.). Jedynie 20 proc. uważa, że określenie „polska marka” bywa pustym hasłem, przy czym dotyczy to głównie sytuacji, gdy deklaracje nie znajdują potwierdzenia w działaniach. Dane te dowodzą, że konsumpcyjny patriotyzm Polaków jest świadomy i wynika z racjonalnej oceny jakości oraz wiarygodności marek.

Wyniki raportu pokazują również istotne różnice w podejściu do polskich marek między kobietami a mężczyznami. Polskie produkty częściej wybiera 78,5 proc. kobiet (wobec 72,6 proc. mężczyzn), a 82 proc. kobiet deklaruje większe zaufanie do krajowych producentów (u mężczyzn 72 proc.). Jednocześnie 80,7 proc. badanych deklaruje sympatię do rodzimych marek, a 73,3 proc. uznaje ich wybór za wyraz patriotyzmu. Badanie zrealizowano w październiku 2025 roku metodą CAWI na reprezentatywnej próbie 1025 osób w wieku 16 i starszych.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
20.11.2025 10:11
UCE Research: Polacy coraz bardziej czujni wobec promocji na Black Friday
Blisko 72 proc. Polek i Polaków widzi zawyżanie cen przed Black Friday.Karolina Grabowska Kaboompics

Według najnowszego raportu „Polacy na kursie Black Friday. Edycja 2025”, przygotowanego przez UCE RESEARCH i Shopfully Poland, aż 71,9 proc. konsumentów zauważa podnoszenie cen produktów lub usług przed Black Friday. Z tej grupy 26,9 proc. deklaruje, że widziało takie działania wiele razy, 23 proc. często je obserwuje, a 22 proc. przyznaje, że spotkało się z nimi już kilkukrotnie. Jedynie 4,6 proc. ankietowanych nigdy nie zauważyło tego rodzaju praktyk, co – zdaniem autorów – może wynikać z mniejszej aktywności zakupowej lub braku regularnego śledzenia cen.

Eksperci podkreślają, że dane te pokazują rosnącą świadomość i ostrożność konsumentów. Jak zauważa współautor raportu Robert Biegaj, wysokie wskazania nie są zaskoczeniem, ponieważ od lat w mediach regularnie pojawiają się ostrzeżenia dotyczące fałszywych promocji. Jednocześnie fakt, że tak duża część kupujących dostrzega podwyżki cen przed Black Friday, wskazuje na skalę i systemowy charakter tego zjawiska. Zdaniem autorów raportu może to być poważnym sygnałem ostrzegawczym dla sprzedawców, których wiarygodność staje się kluczowa w okresach intensywnych kampanii promocyjnych.

Z raportu wynika także, że 84 proc. konsumentów za każdym razem sprawdza, czy dana promocja jest prawdziwa i opłacalna. To bardzo wysoki odsetek, który – według ekspertów UCE RESEARCH – świadczy o większej racjonalności zakupowej Polaków. Konsumenci częściej korzystają z porównywarek cenowych, aplikacji mobilnych i narzędzi analizujących historię cen. Dla sprzedawców oznacza to konieczność zwiększenia transparentności cenowej, ponieważ fałszywe promocje są szybko wykrywane i mogą prowadzić do utraty zaufania do marki.

Jednocześnie 14 proc. ankietowanych nigdy nie weryfikuje zmian cen, a 2 proc. nie pamięta, czy kiedykolwiek to robiło. Zdaniem ekspertów taka postawa może wynikać z przyzwyczajeń zakupowych, wysokiego poziomu zaufania do stałych marek lub niższej świadomości konsumenckiej, zwłaszcza w starszych grupach wiekowych. Autorzy raportu podkreślają, że brak kontroli cen może sprzyjać nieetycznym praktykom rynkowym, które wykorzystują nieświadomość części kupujących.

Badanie zostało przeprowadzone metodą CAWI w dniach 6–8 listopada 2025 roku na reprezentatywnej próbie 1007 Polaków w wieku 18–80 lat. Autorzy raportu podkreślają, że rosnąca czujność konsumentów oraz systematyczne nagłaśnianie procederu zawyżania cen sprawiają, że Black Friday traci charakter spontanicznego święta zakupów, a coraz bardziej staje się przemyślaną, świadomą strategią wyszukiwania faktycznie korzystnych ofert.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
20. listopad 2025 11:40