StoryEditor
Rynek i trendy
21.04.2021 00:00

W pandemii wzrosło zainteresowanie zabiegami z zakresu medycyny estetycznej

Prawie 50 proc. lekarzy, specjalistów z zakresu medycyny estetycznej przyznaje, że pomimo pandemii COVID-19, utrzymało lub zwiększyło poziom przychodów, a 38 proc. z nich zanotowało wzrost zainteresowania zabiegami ze strony pacjentów. Więcej pacjentów decyduje się na zabiegi wymagające dłuższego okresu rekonwalescencji. Wśród powodów wymieniana jest praca zdalna umożliwiająca dochodzenie do formy w domowym zaciszu – wynika z badania przeprowadzonego przez Laboratoires Vivacy Polska.

Z badania przeprowadzonego przez Laboratoires Vivacy Polska w marcu 2021 roku wynika, że niemal 50 proc. ankietowanych lekarzy specjalizujących się w medycynie estetycznej przyznaje, że okres pandemii COVID-19 nie przyniósł negatywnych skutków w ich działalności, a 17 proc. zauważyło poprawę swojej sytuacji. 

Poza standardowymi wizytami lekarskimi, niemal od początku pacjenci mogli korzystać z systemu konsultacji i porad online. Lekarze przygotowywali również webinaria dla pacjentów, co stanowiło kolejną formę wsparcia i opieki pomiędzy standardowymi wizytami w gabinecie.


Jednocześnie możemy zaobserwować nowe zjawiska społeczne, które mają bezpośredni wpływ na rosnące zainteresowanie zabiegami z zakresu medycyny estetycznej. Mimo home office i możliwości uczestniczenia w spotkaniach online z włączoną kamerą, to jak czujemy się sami ze sobą staje się dla nas jednym z ważniejszych aspektów naszego życia – mówi Joanna Szendzielorz, prezes Laboratoires Vivacy Polska. 

Dodaje, że lekarze w badaniu wskazują, że wśród problemów, z jakimi zgłaszają się pacjenci w ostatnich  miesiącach, coraz częściej pojawiają się problemy skórne twarzy m.in. takie jak trądzik czy wysypka. Ma to najczęściej związek z obowiązkiem noszenia maseczek ochronnych. 

Lekarze uczestnicy badania wskazują też, że dzisiaj pacjenci najchętniej decydują się na zabiegi wykorzystaniem toksyny botulinowej (83 proc.) i kwasu hialuronowego (70 proc.), a także mezoterapię (52 proc.). 



Z kolei ci, którzy decydowali się na zabiegi z wykorzystaniem kwasu hialuronowego, najczęściej wybierali powiększenie ust (prawie 70 proc.), wolumetrię, czyli modelowanie owalu twarzy (58 proc.), mezoterapię (51 proc.) oraz wypełnianie zmarszczek (48 proc.). 


42 proc. lekarzy wykonujących zabiegi z zakresu medycyny estetycznej zauważyło wzrost zainteresowania zabiegami wśród mężczyzn. Również mężczyźni, pracujący zdalnie zdecydowali się bardziej o siebie zadbać i coraz częściej odwiedzają gabinety medycyny estetycznej. 


Zabiegi estetyczne cieszą się niesłabnącą popularnością wśród kobiet. 81 proc. ankietowanych lekarzy przyznało, że kobiety stanowią obecnie ponad 75 proc. wszystkich pacjentów zgłaszających się do ich gabinetów.


Chociaż dla większości lekarzy niezmiennie dominującą grupę pacjentów stanowią osoby z tzw. Power Generation - aktywni zawodowo i świadomi swoich potrzeb 35-49-latkowie, to jednak lekarze coraz częściej obserwują wzrost zainteresowania w tzw. generacji Millenialsów (25-34 lata). Dzieje się tak w szczególności dzięki rozwojowi sieci społecznościowych, które mają bezpośredni wpływ na podejmowanie decyzji o poprawie swojego wyglądu.



Badanie było zrealizowane w marcu 2021 roku na próbie 103 lekarzy specjalistów w zakresie medycyny estetycznej w całej Polsce, w tym wśród prowadzących własną praktykę lekarską (80) oraz współpracujących z klinikami (23). 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2025 21:39