StoryEditor
Wywiady
26.02.2024 12:24

Aleksandra Gawlas-Wilińska, Henkel: Różnorodność wyzwań i wsparcie dla kobiet w łączeniu życiowych ról jest kluczowe dla rozwoju karier kobiet w biznesie

Aleksandra Gawlas-Wilińska, dyrektor marketingu działu Henkel Consumer Brands w Henkel Polska / fot. mat. prasowe Henkel
Jako kobiety mamy dużo do zaoferowania biznesowi, chociażby naszą empatię, która bardzo się sprawdza w kierowaniu mniejszymi i większymi zespołami. Firmy, które nie budują różnorodności, także w ramach kadry zarządzającej, odnoszą gorsze wyniki biznesowe i jest to potwierdzone badaniami. Po prostu same się w ten sposób osłabiają – mówi Aleksandra Gawlas-Wilińska, od 12 lat związana z firmą Henkel Polska, od września 2023 r. na stanowisku dyrektor marketingu działu Henkel Consumer Brands, odpowiadająca za całe portfolio marek kosmetycznych i detergentowych.

Obiecałyśmy sobie, że w tym wywiadzie porozmawiamy o kobietach. O kobietach w biznesie, które łączą wymagającą ścieżkę zawodową z prywatnym, rodzinnym życiem. Mają dzieci. Zacznijmy od początku. Jak to się stało, że Pani droga zawodowa tak się ułożyła? 

Studiowałam Finanse i Bankowość oraz Zarządzanie i Marketing w Szkole Głównej Handlowej, więc już na tym etapie byłam ukierunkowana na pracę w biznesie. Uważam, że wiedza z zakresu finansów znakomicie wzbogaca wiedzę marketingową, ale już na początku studiów wiedziałam, że jednak nie chcę pracować stricte w finansach, że bardziej odnajduję się w obszarze marketingu. Moja zawodowa ścieżka prowadziła przez międzynarodowe firmy branż FMCG, kosmetycznej, później detergentowej i farmaceutycznej. Finalnie na stałe jestem w Henklu od 2012 roku, czyli już 12 lat. 

Czy uważa Pani za korzystne związanie się z jedną firmą na tak długo? 

Patrząc przez pryzmat moich ostatnich 12 lat – tak, uważam to za atut, ponieważ moja praca tak naprawdę co 2-3 lata się zmieniała. Zaczynałam w lokalnym marketingu, w ciekawych czasach, gdy Henkel przejmował  marki od firmy PZ Cussons. Później pracowałam w globalnym marketingu w centrali firmy w Dusseldorfie, gdzie tworzyłam strategie rozwoju i nowe produkty dla wszystkich rynków Henkla w ramach kategorii płynów do płukania. Gdy wróciłam do Polski, przejęłam w ramach działu sprzedaży odpowiedzialność za kluczowych klientów takich jak Kaufland czy Tesco. Następnie stanęłam na czele zespołu marketingu środków do prania i czyszczenia, a potem otrzymałam zadanie stworzenia działu Digital & E-commerce – zaczynałam od podstaw, bo wcześniej takiego zespołu w strukturach Henkla w Polsce nie było. Wreszcie po połączeniu biznesów Beauty Care oraz Laundry & Home Care powierzono mi zarządzanie marketingiem nowo utworzonego działu Henkel Consumer Brands. A w praktyce odpowiadam za marketing, trade marketing i digital marketing. Nie było więc w ciągu tych 12 lat ani jednego momentu stagnacji czy nudy, co więcej miałam wrażenie, że cały czas czegoś nowego się uczę i rozwijam. Byłam przez firmę zachęcana do wychodzenia ze strefy komfortu i zajmowania się nowymi tematami.

To zresztą charakterystyczne dla Henkla. Bardzo duży nacisk kładziemy na to, aby osoby pracujące w dziale marketingu przechodziły do działu sprzedaży i odwrotnie – z działu sprzedaży do działu marketingu. Wierzymy, że takie całościowe spojrzenie na biznes - i od strony potrzeb konsumentów, i od strony potrzeb partnerów handlowych – powoduje, że lepiej się rozumiemy w ramach firmy oraz możemy proponować lepsze rozwiązania naszym odbiorcom. 

Wracając do pytania – jeśli firma gwarantuje nam ciągły rozwój, można wiązać się z nią na wiele lat. Jeśli jednak nie mamy wsparcia i przez szereg lat nic się nie zmienia w oczekiwaniach wobec nas, to uważam, że taka firma nie jest dobrym miejscem dla osoby, która chce się rozwijać. 

Jednym z największych wyzwań w firmach jest rozumienie się osób z działu sprzedaży i działu marketingu. Możliwość spojrzenia na biznes co jakiś czas z innej perspektywy, a szczególnie zanim dojdzie się do stanowiska zarządczego, jest więc bezcenna. Myślę jednak, że firma musi mieć odpowiednie zaplecze i kulturę, bo przejście z jednego zespołu do drugiego i działanie w obszarze, w którym nigdy się nie pracowało, jest bardzo trudne bez wsparcia firmy. 

Oczywiście, wsparcie firmy, zarządu, przełożonych czy kierowników innych zespołów jest tu kluczowe. Na różnych etapach kariery i życia miewamy różne potrzeby. Ja to wsparcie czułam i czuję w wielu momentach i z różnych stron. Miałam szczęście pracować z ludźmi, którzy chcieli ze mną budować zespoły i marki. To były osoby wspierające, chętne do rozwoju, do uczenia się. Nie bały się podejmować wraz ze mną nowych wyzwań. Uważam, że ta otwartość, chęć uczenia się sprawiły, że mogliśmy odnajdywać się w  nowych sytuacjach. 

Jakie doświadczenia wyniosła Pani z pracy na innych rynkach, które wpłynęły na Pani karierę czy współpracę z ludźmi?

Pracowałam w naszej globalnej siedzibie w Niemczech, w Dusseldorfie, gdzie opracowywaliśmy nowości globalne lub przeznaczone dla konkretnych krajów. To był zespół bardzo różnorodny kulturowo, ludzie ze Stanów Zjednoczonych, Iranu, Chin, Korei, cały przekrój narodowości, kultur, wyznań. Na pewno nauczyłam się tam poszanowania i pokory dla różnorodności. 

Nie ukrywam, że na początku było ciężko. My, Polacy, mamy wewnętrzną dyscyplinę pracy. Jesteśmy dość bezpośredni w naszym sposobie komunikowania się. Dość szybko przechodzimy do rzeczy. Lubimy konkrety. Oczywiście uogólniam, ale na tle innych narodowości takie cechy w nas zauważam. Natomiast musiałam zrozumieć, że są różne podejścia do życia, do pracy i czasem trzeba samemu się dostosować, żeby nasi koledzy z innego kręgu kulturowego po pierwsze zrozumieli, po drugie zaakceptowali to, w jakim kierunku dążymy, i chcieli iść z nami. I za to też cenię pracę w Henklu, mamy wiele możliwości, by z wielokulturowością spotykać się i coraz lepiej rozumieć różnorodność. 

Przekonałam się także, że nie możemy mieć jako Polacy żadnych kompleksów. Polska jest krajem bardzo rozwiniętym technologicznie, pod kątem e-commerce, płatności online – inne kraje uczą się od nas. BLIK to fenomen, Allegro to doskonała platforma sprzedaży online  wygrywająca na rynku polskim z globalnym graczem. Z wielką dumą czytam, jak wielu jest polskich profesorów, polskich naukowców, którzy pracowali nad czatem GPT, czy pracują nad różnymi sposobami zaadaptowania AI w poszczególnych branżach. Polska wyróżnia się swoją innowacyjnością także w bliskich mi obszarach biznesowych. Weźmy polski rynek środków piorących, który jest fenomenem na tle Europy. Z kraju zdominowanego proszkami do prania w kilka lat staliśmy się krajem stosującym w dużej mierze najnowocześniejszą formę czyli kapsułki. Z kolei w kategorii kosmetyków do pielęgnacji włosów mamy bardzo specyficzne otoczenie konkurencyjne, z wysoką presją na wprowadzanie innowacji tworzących nowe trendy. 

Czego Pani brakuje?

W obszarze marketingu w Polsce brakuje mi jednego rzetelnego badania wszystkich mediów. Takiej organizacji jak Joint Industry Committee, zarządzającej badaniem konsumpcji mediów, abyśmy wreszcie mogli jako marketerzy patrzeć na zasięgi całościowo, a nie przez pryzmat dostawcy. Telewizja, prasa, radio, digital – nikt nie bada mediów kompleksowo. A my chcielibyśmy na konsumenta patrzeć całościowo, lepiej rozumieć, jak komunikować się z nim w różnych mediach, nie dublując zasięgów i dbając o zdrową częstotliwość kontaktów. To dlatego potrzebujemy dobrych badań. Jednocześnie bardzo się cieszę, że powstała w zeszłym roku Polska Organizacja Reklamodawców (www.por.org.pl), która chce zbudować silny głos marketerów w branży. Brakowało mi takiego podmiotu, który mógłby nas reprezentować i zadbać o istotne dla nas tematy, takie jak chociażby Brand Safety, budowanie marketingu opartego na etyce, standardy efektywności czy badanie cross-mediowe. 

Jak udaje się Pani godzić różne role w życiu? Jest sposób, żeby się w tym odnaleźć, nie czuć się przytłoczoną?

Bardzo podziwiam kobiety, które, odnosząc zawodowe sukcesy na wielu polach, otwarcie mówią o swoich wyzwaniach, wynikających z konieczności godzenia ról. Pomaga mi to, kiedy słyszę, że nie jestem jedyna, która boryka się z takimi trudnościami.  

Uważam, że nie ma czegoś takiego jak idealna równowaga przez cały czas. Są momenty w życiu, kiedy jesteśmy wychylone bardziej w jedną lub drugą stronę, a w głowie pojawiają się myśli: powinnam być lepszą mamą albo mogłabym być lepszą menadżerką. U mnie na dobrą sprawę każdy dzień wygląda trochę inaczej i kiedy już z mężem wypracujemy jakiś – jak nam się wydaje – złoty środek, optimum, to nagle sytuacja się zmienia.

I to jest dla mnie klucz do tego, aby kobiety mające dzieci, mogły się rozwijać i realizować swoje ambicje w pracy – możliwość korzystania z pomocy i dzielenia się odpowiedzialnością na zasadach partnerstwa z innymi. Czasami to partner, mąż, czasami rodzice, teściowie czy inne bliskie osoby. To daje spokój i pewność, gdy jesteśmy w pracy, że w domu wszystko jest zaopiekowane choć bez nas. 

Ale to działa także w drugą stronę. Posiadanie w pracy zespołu i współpracowników, do których mam pełne zaufanie, pozwala mi zostawiać wiele tematów w ich rękach. Ważna jest także umiejętność podejmowania decyzji, w co się angażować,  a co odpuszczać. Ustalanie priorytetów i bardzo duża dyscyplina wewnętrzna pozwalają bronić swojego czasu i przeznaczać go tylko na to, co naprawdę ważne.  

Patrząc całkowicie od strony zawodowej – mamy wszelkie możliwości, żeby się rozwijać? 

Dużo zależy od nas samych, bo mam wrażenie, że wiele ograniczeń jest w naszej głowie, więc warto zdać sobie z nich sprawę i po prostu nad nimi pracować. Druga rzecz to kultura biznesowa firm. Jako kobiety mamy dużo do zaoferowania biznesowi, chociażby naszą empatię, która bardzo się sprawdza w kierowaniu mniejszymi i większymi zespołami.

Czytaj także: Kamilla Stańczyk, Eco&More: Biznes to nie testowanie kremików. Tu nie ma ulgi z racji płci 

Firmy, które nie budują różnorodności, także w ramach kadry zarządzającej, odnoszą gorsze wyniki biznesowe, i jest to potwierdzone badaniami. Po prostu same się w ten sposób osłabiają. Henkel jednak stawia na różnorodność zespołów i kadry zarządzającej. W dziale Henkel Consumer Brands jestem częścią 5-osobowego zespołu zarządzającego, którego większość – 3 na 5 – stanowią kobiety odpowiedzialne za obszar marketingu, sprzedaży oraz łańcucha dostaw. Kluczowe tematy biznesowe są w rękach kobiet,  jednocześnie wyniki biznesowe wskazują na bardzo zdrowy rozwój. 

Co możemy my kobiety zrobić dla innych kobiet?

Nie chcę odnosić się do tego, co można i należy zrobić dla kobiet na poziomie polityki lokalnej czy europejskiej. Zawsze koncentruję się na tym, na co mam bezpośredni wpływ. Na pewno więc możemy  same zrobić wiele dla siebie pracując nad naszym nastawieniem, nie wstydząc się sięgać po pomoc, opierając nasze związki na partnerstwie. Kiedy dochodzimy do stanowisk kierowniczych, zaczynamy mieć autentyczny wpływ na to, by kobiety miały takie same szanse rozwoju karier jak mężczyźni, by ułatwiać im powrót do pracy z urlopów macierzyńskich, by wzmacniać ich kompetencje, poczucie własnej wartości i pewność siebie. Za tym pójdą ambicje, gotowość zgłaszania się do trudnych, kompleksowych projektów czy chęć pokazywania swoich sukcesów. Są to naczynia połączone. Pomaga również regularne przeprowadzanie szkoleń dla wszystkich pracowników z ukrytych stereotypów i przekonań. Walka ze stereotypami, także tymi związanymi z kobietami, powinna być elementem kultury organizacyjnej firmy, która stawia na budowanie różnorodności i równości szans rozwoju bez względu na płeć.

Od stworzenia jednostki Henkel Consumer Brands, czyli połączenia dwóch biznesów Beauty Care oraz Laundry & Home Care minęło półtora roku. Od września 2023 r., kiedy objęła Pani stanowisko dyrektor marketingu HCB, pół roku. Spróbujmy podsumować ten okres – jakie są efekty? 

Przede wszystkim warto powiedzieć, że ten proces łączenia działów był podzielony na dwa etapy. Pierwszy miał miejsce w październiku 2022 roku, kiedy nastąpiło połączenie dwóch osobnych dotąd działów biznesowych w obszarze działań operacyjnych i sprzedażowych. Natomiast połączenie w obszarze marketingu i wyłonienie jednego dyrektora marketingu miało miejsce we wrześniu 2023 roku.

Czytaj więcej: Kiril Marinov na czele Henkel Consumer Brands – połączonych działów kosmetycznego i detergentowego

Z perspektywy tych kilku miesięcy 2023 roku mogę powiedzieć, że zdecydowanie poprawiliśmy efektywność naszych działań. Oczywiście pierwsze miesiące były trudne i obarczone dużym wysiłkiem, bo szukaliśmy najlepszej wspólnej drogi, a pracowaliśmy w różnych systemach. W rezultacie sięgnęliśmy po najlepsze praktyki z obydwu biznesów i to już przynosi efekty. 

Zyskaliśmy szerszą perspektywę tego, jak wyglądają potrzeby konsumentów i większą skalę działania z korzyścią dla naszych partnerów biznesowych. Możemy pod parasolem Henkla zaoferować więcej wspólnych akcji dla naszych marek kosmetycznych i chemicznych, poszukując synergii i wzrostów sprzedaży. 

Mamy też większe przełożenie na media. Układamy tak nasze plany mediowe, żeby wzajemnie się uzupełniały. W drugiej połowie 2023 r. zdecydowanie zwiększyliśmy inwestycje w media, a co więcej rok 2024 zapowiada się pod tym względem absolutnie rekordowo. 

Z całą pewnością wewnętrzny przepływ wiedzy i informacji jest już dużo lepszy, efektywniejszy. I jednym z moich głównych celów na najbliższe miesiące jest dalsza integracja zespołu, usprawnianie standardów, harmonizacja procesów stricte marketingowych, trade marketingowych i digital marketingowych. 

To ciekawe, bo jednym z najczęściej powtarzanych stwierdzeń w branży jest to, że szampon to nie to samo co proszek do prania i nie da się dobrze połączyć tych biznesów patrząc na ich rotację, konkurencję, marketing. Rozumiem jednak, że efekt skali przedstawiany w ofertach dla partnerów handlowych oraz to, że o poziomie zakupów czy akcji marketingowych dla wszystkich marek chemicznych i kosmetycznych z Waszego portfolio rozmawiają z jednym menedżerem jest tu decydujący? 

Zdecydowanie tak. Oczywiście są takie działania podejmowane przez sieci handlowe, w które nie możemy wejść ze wszystkimi markami, np. akcja wiosenne porządki. Jednak np. w aktywności CSR, których podejmujemy coraz więcej i chcemy nadawać im szerszy zasięg, wpisują się wszystkie marki Henkla. Mając więcej marek w portfolio i ich budżety, jesteśmy w stanie zyskiwać większą skalę w ramach działań odpowiedzialnych społecznie. O edukację ekologiczną dzieci i dorosłych (np. projekt Lekcja Nieśmiecenia), czysty Bałtyk czy czyste góry mogą i powinny się troszczyć zarówno marki kosmetyczne jak i detergentowe. 

Z jakim przekazem chciałaby Pani dotrzeć do konsumenta, mając na uwadze tak szerokie portfolio produktów, ogromną konkurencyjność polskiego rynku, ale też szum informacyjny? 

Przekaz będzie oczywiście dopasowany do grupy docelowej i danej marki, ale to, co chcemy powiedzieć przede wszystkim, dotyczy bardzo dobrej jakości naszych produktów i budowania emocjonalnej więzi z konsumentem. W bieżącym roku wejdziemy też na rynek z wieloma nowościami w kluczowych dla nas kategoriach, takich jak pranie, produkty do zmywarek czy produkty do pielęgnacji włosów. W tych trzech kategoriach wprowadzamy innowacje oparte o opatentowane technologie. W obecnych czasach konsumenci są bardzo wrażliwi na cenę. My chcemy ich utwierdzić w przekonaniu, że mogą być pewni jakości naszych produktów i że za tę jakość warto zapłacić.

Oczywiście staramy się również, aby nasze produkty były dostępne w atrakcyjnych cenach. Natomiast na pewno nie idziemy w stronę odchudzania formuł, żeby tutaj szukać oszczędności. Wprost przeciwnie. Budujemy jakość, pracujemy z ekspertami, wprowadzamy nowe, opatentowane, profesjonalne technologie, po to, żeby konsument był jeszcze bardziej przekonany, że za każdą złotówką wydaną na nasze marki idzie odpowiednia jakość. Przykładem może być tu nowa formuła masek Gliss, czy lakierów Taft wykorzystująca technologie HAPTIQ stosowaną dotychczas tylko w profesjonalnych salonach. 

Na którym rynku trudniej jest się dziś przebić z innowacjami i z przekazem marketingowym – kosmetycznym czy detergentowym? 

Jak niektórzy mówią „łatwo to już było” (śmiech). Może w latach 90., kiedy brakowało produktów, efektem nowości można było zdobyć miejsce na półce. Obecnie wybicie się na rynku, utrzymanie i zwiększanie udziałów to wyzwanie. Nasi partnerzy biznesowi bardzo skrupulatnie odpytują nas z jakości produktu, z argumentów, dlaczego mają wprowadzać dany produkt na półkę, jak odpowiada on na potrzeby konsumentów, jak wpływa na wartość kategorii, a my bardzo rzetelnie przygotowujemy się do tych dyskusji. 

Na pewno dodatkową trudnością, która pojawia się w przypadku kategorii kosmetycznych, jest bardzo duża liczba graczy działających na rynku. W detergentach rynek wygląda inaczej, mamy kilka bardzo silnych, głównie międzynarodowych firm. W przypadku kosmetyków wiele marek wprowadza nowości bardzo dynamicznie, co chwilę komunikują nową formułę. U nas ten proces nie przebiega tak szybko, ale uważam to za zaletę. Wszelkie nowości są bardzo dobrze przemyślane i przetestowane. Jesteśmy absolutnie pewni tego, co wprowadzamy na rynek, i z jakimi ambasadorami chcemy tworzyć wartość dla konsumenta. W kwestii jakości nie ma u nas kompromisów.  

We wszelkich badaniach Polska jest rynkiem ceny i promocji, ale pokazują one też, że nie chodzi tu o najniższą cenę, a o niską cenę za dobrą jakość. O wartość produktu w szerokim znaczeniu.

To prawda. Mówimy tu o value for money, czyli wartości, którą otrzymuje się w ramach danej kwoty. Zdecydowanie widzimy, że nie chodzi tu o najniższą cenę. Polski konsument nazywany jest smart shopperem. Ciągle szuka okazji cenowych, promocyjnych. Nie lubi przepłacać, ale zarazem ma wysokie oczekiwania wobec produktów i bilansuje te dwa czynniki. 

Wracając do oczekiwań rynku. Sieci handlowe nim rządzą. Oczekują od producentów ekologicznego myślenia. Produkty ekologiczne są droższe, a zarazem ze strony handlu istnieje presja ceny, tak samo jak ze strony konsumenta. Jak pogodzić te dwa aspekty – bycia pro środowiskowym a zarazem zapewnienia w tabelce odpowiedniego wyniku, marży? 

Przede wszystkim tu nie ma alternatywy, czy dyskusji. Dla dobra przyszłych pokoleń musimy iść w stronę ochrony środowiska i odpowiedzialnego wykorzystania zasobów. W Henklu działamy wielotorowo. 

Chcemy, by wszystkie nasze opakowania nadawały się do przetworzenia i były w coraz większym stopniu produkowane z udziałem plastiku pochodzącego z recyklingu. Czasem wręcz idziemy trochę pod prąd, decydując się na opakowanie, które pod kątem estetyki nie jest najlepsze, ale za to jest lepsze dla środowiska.  Przykładem mogą być nasze butelki płynów do prania marki Persil. Z transparentnych butelek przeszliśmy na białe, ponieważ takie łatwiej poddać recyklingowi, a my stawiamy na rozwiązania bardziej zrównoważone środowiskowo. I wierzymy głęboko, że konsumenci to docenią. Optymalizujemy środowiskowo także nasze procesy produkcji. Chcemy, żeby nasze fabryki do 2030 roku były neutralne klimatycznie i ten cel krok za krokiem realizujemy, także w naszej raciborskiej fabryce. 

Ochrona zasobów naturalnych i środowiska to wspólna odpowiedzialność nas wszystkich. Swoją rolę do odegrania mają także konsumenci, wybierając odpowiedzialne produkty, zmywając w niższych temperaturach, właściwie dozując, segregując odpady. Jako producent dokładamy starań, aby konsumentów edukować i uświadamiać. 

W szkołach, wraz z Fundacją Nasza Ziemia, prowadzimy program „Lekcja Nieśmiecenia”, przygotowujemy materiały edukacyjne dla nauczycieli, wyposażamy szkoły w pojemniki do segregacji śmieci. Mamy też program Ambasadorów Zrównoważonego Rozwoju, w którym odpowiednio przygotowani pracownicy Henkla – wolontariusze prowadzą zajęcia w szkołach na rzecz odpowiedzialnej konsumpcji i uczą ekologicznych zachowań.

Ciągle jesteśmy na początku 2024, kiedy zastanawiamy się, jaki on będzie i co będzie kluczowe dla rozwoju biznesu. Na jakie czynniki Pani by wskazała?

Od lipca 2023 widzimy, że tempo wzrostu wynagrodzeń przewyższa tempo wzrostu cen koszyka FMCG, co jest dobrym prognostykiem odnośnie siły nabywczej konsumentów i daje szanse na wzrosty wolumenów w kategoriach dotychczas spadających. Niemniej otoczenie biznesowe pozostaje bardzo konkurencyjne. W naszej strategii będziemy stawiać na opatentowane nowości, budowanie więzi emocjonalnej z konsumentem i działania pro środowiskowe. Pozostaje mieć nadzieję, że nie pojawią się kolejne, niezależne od nas czynniki, które osłabią koniunkturę gospodarczą. Życzyłabym sobie, abyśmy wszyscy mogli pracować w zdrowych, stabilnych warunkach. 

 

***

Aleksandra Gawlas-Wilińska związana jest z firmą Henkel od 2012 roku. Karierę w Henklu rozpoczynała od stanowiska brand managera w dziale Laundry & Home Care (środki do prania i czystości) w polskich strukturach firmy. Następnie w latach 2014-2016 pracowała w globalnej centrali firmy Henkel w Düsseldorfie, w dziale Marketingu Międzynarodowego. Jako international marketing manager odpowiadała za globalny rozwój kategorii płynów do płukania, zarządzała także planem innowacji produktowych na wybranych rynkach krajowych, między innymi w USA, Meksyku, Europie, Dubaju, Iranie i Korei. 

Po powrocie do Polski przez kolejne dwa lata zdobywała doświadczenie w dziale sprzedaży, współpracując z kluczowymi klientami. Od 2019 roku pełniła funkcję dyrektora marketingu Laundry & Home Care, a w 2021 roku stanęła na czele nowo utworzonego w polskim oddziale Henkla działu – Digital & E-commerce w sektorze biznesowym Laundry & Home Care. 

We wrześniu 2023 r. jako dyrektor marketingu przejęła pełną odpowiedzialność za całe portfolio marek kosmetycznych i detergentów w dziale Henkel Consumer Brands, utworzonym z połączenia działów Beauty Care oraz Laundry & Home Care. 

Jest absolwentką Szkoły Głównej Handlowej, ukończyła studia magisterskie na kierunkach Zarządzanie i Marketing oraz Finanse i Bankowość, a także studia podyplomowe z Digital Marketingu. Jest również absolwentką międzynarodowego programu magisterskiego CEMS Master’s in International Management. Od 2012 r. wykłada w Szkole Głównej Handlowej na studiach podyplomowych. W 2021 r. została członkinią Rady Programowej XXII Kongresu Badaczy Rynku i Opinii, a w 2022 członkinią jury nagród Effie. Od 2023 wiceprezeska Polskiej Organizacji Reklamodawców. Prywatnie jest mężatką i mamą Oliwii i Olka. Pasjonatka joggingu, jogi i dalekich podróży.

 

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
11.06.2025 08:41
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość / Materiał Partnera
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
/ Materiał Partnera
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
/ Materiał Partnera
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
/ Materiał Partnera
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
Krzysztof Chwesiuk, MyAsia: Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość
Gallery

Krzysztof Chwesiuk, właściciel firmy MyAsia, 12 lat temu sprowadził do Polski koreańską markę Holika Holika. Dziś ma licencję na jej sprzedaż i reprezentowanie w całej Europie. Zainwestował w nowy magazyn, usprawnił procesy logistyczne, wprowadził też własną markę Moee i zbudował drugą nogę biznesu. Produkuje stoiska targowe i materiały POS z ekologicznego, recyklowanego kartonu. Rozmawiamy o tych inwestycjach, o pozycji marki Holika Holika w Polsce i na świecie, a także o konkurencji, która może być dobra.

Myślę, że trudno byłoby znaleźć w Polsce osobę, która – interesując się choć trochę kosmetykami – nie znałaby marki Holika Holika. Natomiast mało wiadomo o tym, jak marka trafiła do Polski i o firmie, która zbudowała tu jej pozycję. Proszę o tym opowiedzieć. Skąd wzięło się u Pana zainteresowanie koreańskimi kosmetykami?

Początki naszej przygody z marką Holika sięgają 2012 roku. Moja żona, która jest z wykształcenia biologiem, zauważyła, że w zachodnich mediach społecznościowych zaczęto pisać o kosmetykach azjatyckich, szczególnie koreańskich. Wyraźnie zaczął wyłaniać się z tych publikacji trend, moda na kosmetyki koreańskie. Korea słynęła – i słynie nadal – z kosmetyków profesjonalnych dedykowanych do zabiegów kosmetycznych oraz stosowanych na skórę po oparzeniach czy po inwazyjnych zabiegach. Ta dobra opinia przeniosła się też na marki dostępne w masowej sprzedaży. Kosmetyki koreańskie postrzegane były jako produkty jakości premium, ale w przystępnej cenie.

Podjęliśmy wówczas próby kontaktu z różnymi producentami koreańskimi. Otrzymywaliśmy od nich życzliwe odpowiedzi, ale z informacją, że rynek europejski nie jest w spektrum ich zainteresowania. Rynek azjatycki obejmujący region APAC, czyli kontynent azjatycki oraz kraje i terytoria leżące w regionie Pacyfiku, to był core ich biznesu. Jedyną firmą, która zainteresowała się naszą propozycją była firma Enprani, która jest właścicielem marki Holika Holika i później wszystko dość szybko się potoczyło. Właściciele marki stwierdzili, że skoro chcemy wprowadzać ją do obrotu i ponosić tego konsekwencje finansowe, to dlaczego mieliby tej współpracy nie rozpocząć.

Dziś sprzedajemy markę Holika Holika w całej Europie, jesteśmy oficjalnym dystrybutorem marki z uprawnieniami wyłączności na niemal wszystkie kraje Europy. Posiadam również licencje na znaki towarowe Holika Holika, wpisane do EUIPO. Jest to dużym ewenementem – dostaliśmy olbrzymi kredyt zaufania od producenta marki.

image
Materiał Partnera

Co daje posiadanie takiej licencji?

Nasza współpraca z Enprani nie polega wyłącznie na dystrybucji marki, ale również obsłudze formalno-prawnej. Reprezentujemy markę w sądzie w sprawach o naruszenie praw własności, czyli mówiąc wprost związanych z podrabianiem jej produktów. Mamy za sobą kilka spraw wygranych w Polsce i w Europie.

Licencja jest znaczącym dokumentem uwiarygadniającym podczas rozmów biznesowych. Partnerzy handlowi mają pewność że produkt, który wprowadzają do sprzedaży jest w stu procentach autentyczny i legalny. Licencja ułatwia nam też tworzenie i szybką akceptację materiałów marketingowych, prowadzenie kampanii reklamowych.

Bardzo mocno aktywizujemy nasze działania za granicą, współpracujemy z sieciami nowoczesnymi oraz z lokalnymi dystrybutorami. Posiadanie licencji na znaki towarowe bardzo pomaga nam w prowadzeniu biznesu w ten sposób. Dystrybutor, który z nami współpracuje, podpierając się licencją, błyskawicznie wprowadza Holikę do sieci handlowych i to powoduje, że sprzedaż na zagranicznych rynkach rośnie nam w znakomitym tempie.

Od kilku lat wystawiamy się także na targach Cosmoprof w Bolonii i w Dubaju. W ten sposób trafiają do nas klienci z całego świata.

Myślę, że ciekawe dla osób, które zerkają biznesowo w stronę Azji, jest to, czym charakteryzuje się współpraca z koreańskimi partnerami. Jaka ona jest?

Obecnie mamy z firmą Enprani rewelacyjne relacje, ale początki były trudne z tego względu, że występują dość duże różnice kulturowe już w samej formie komunikacji pewnych rzeczy, nawet w gestykulacji. Dlatego trzeba być uważnym w kontaktach, w sposobie prezentacji firmy i siebie, w prowadzeniu rozmów. Nie ukrywam, że intensywnie edukowałem się na początku, żeby nie popełnić żadnej gafy.

Dziś dużo firm z Korei Południowej ma dużo lepsze rozeznanie jeżeli chodzi o różnice kulturowo-biznesowe występujące pomiędzy Azją a Europą i łatwiej jest nawiązać z nimi współpracę niż było to 12 lat temu, gdy my rozpoczynaliśmy biznes. Obecnie, gdy prowadzimy rozmowy z właścicielami koreańskich marek, brane są pod uwagę przede wszystkim parametry biznesowe, kulturowe schodzą na dalszy plan, aczkolwiek w pewnych momentach mogą być kluczowe, gdy ktoś poczułby się urażony. Trzeba więc być przygotowanym na wielu płaszczyznach chcąc nawiązywać kontakty na rynkach azjatyckich.

Jaką pozycję ma marka Holika Holika w Korei?

Jest to marka znana, istnieje od 2010 r., ma swoją ugruntowaną pozycję i myślę, że można ją zaliczyć do top 15 najpopularniejszych marek. Rynek koreański jest jednak bardzo konkurencyjny. Powstało tam wiele konsorcjów z potężnymi zapleczami finansowymi, które wielokrotnie przewyższają budżety samej firmy Enprani, ale nie oznacza to, że jest to mała firma. Jako producent ma zasięgi na całym świecie, bardzo dużo sprzedaje do Stanów Zjednoczonych, do Japonii, ma ugruntowaną pozycję na rynku chińskim, pomimo tego, że ten rynek stał się dla Korei Południowej bardzo trudny ze względów politycznych. Widać to w statystykach – od 2022 roku następuje gradacyjny spadek dynamiki handlowej między Chinami a Koreą Południową, obecnie jest spory deficyt handlowy, w roku 2023 był on największy od 31 lat. Natomiast Korea Południowa prowadzi bardzo dużą sprzedaż w USA i jak wspomniałem Enprani ma tam rozwiniętą dystrybucję, a tym samym pozycję.

Co Pana zdaniem zadecydowało tym, że marka została tak dobrze przyjęta w Polsce? Ja zapamiętałam z początków Waszej działalności ogromny sukces przede wszystkim żelu aloesowego, którego opakowanie było intrygujące.

Lata 2012-2015 były dla nas czasem inwestycji. Reklamowaliśmy markę przez różne media. A przełom nastąpił w 2016 r. – zainteresowanie w Polsce budowane za pomocą marketingu, ale też dzięki partnerom biznesowym, którzy zaczęli podejmować z nami współpracę, spowodowało, że sprzedaż Holiki zaczęła szybko rosnąć. Równolegle nadal prowadziliśmy działania marketingowe, były to bardzo duże inwestycje, przeszliśmy przez wszystkie media reklamowe – od ulotek po największe stacje telewizyjne. Konsekwentnie budowaliśmy świadomość marki wśród użytkowników w Polsce.

Ciekawostką jest to, że dziś Holika Holika jest nie tylko marką koreańską, azjatycką, czyli wpisującą się w daną kategorię, w której następuje bardzo duży wzrost, ale przede wszystkim jest postrzegana jako mocna marka kosmetyczna osadzona w polskim rynku, ma swoich stałych odbiorców – konsumentów, którzy kupują jej produkty cyklicznie.

Jest to według mnie znaczący sukces. W portfolio raczej nie mamy żadnego produktu, który, mówiąc kolokwialnie, “wypalił się”, którego cykl życia na polskim rynku się skończył. To świadczy o dużej popularności marki oraz o świetnej jakości produktów.

Czy Holika jest w Waszym biznesie najważniejszą marką? Bo nie jedyną.

Nasza działalność koncentruje się przede wszystkim na marce Holika Holika, której jesteśmy wyłącznym i oficjalnym importerem. To właśnie od niej zaczęła się nasza pasja do koreańskiej pielęgnacji. Jednak dziś nasza oferta wykracza daleko poza jedną markę – w naszym portfolio znajduje się wiele innych, starannie wyselekcjonowanych koreańskich marek kosmetycznych, które dostarczamy naszym partnerom na rynku europejskim.

Działamy wyłącznie w modelu hurtowym, koncentrując się na dostarczaniu autentycznych koreańskich produktów do naszych partnerów w całej Europie. Zbudowaliśmy silną, rozległą sieć dystrybucji, obejmującą zarówno wyspecjalizowane sklepy, jak i większe sieci handlowe, drogerie oraz e-commerce.

Naszą misją jest dostarczanie kompleksowej oferty koreańskich produktów kosmetycznych – zarówno tych rozpoznawalnych globalnie, jak i niszowych perełek, które dopiero zdobywają popularność.

Jeśli ktoś szuka zaufanego partnera w zakresie dystrybucji koreańskich kosmetyków – zapraszamy do współpracy. Oferujemy nie tylko dostęp do szerokiej gamy oryginalnych produktów, ale też wieloletnie doświadczenie, wsparcie sprzedażowe i logistyczne oraz znajomość rynku K-Beauty od podszewki.

Koreańska pielęgnacja to nie trend – to przyszłość. A my jesteśmy gotowi, by dostarczyć ją tam, gdzie nasi partnerzy rozwijają swój biznes.

Wprowadziliście również swoją markę Moee.

Tak, Moee to nasza marka własna, którą produkujemy zarówno w Polsce, jak i w Korei Południowej. Docelowo będzie to również istotny koncept w naszym biznesie. W jej portfolio znajdują się już kosmetyki do oczyszczania i pielęgnacji twarzy. W kwietniu wypuściliśmy na rynek nową linię Moee Sun. Suchy spray i krem – oba produkty przeznaczone do twarzy i ciała z SPF 50 są produkowane w Korei.

Co jest hitem sprzedaży jeśli chodzi o markę Holika i jakie są dalsze plany dotyczące jej rozwoju?

W rejonie europejskim marka Holika specjalizuje się w pielęgnacji twarzy oraz w oczyszczaniu twarzy. To jest core naszego biznesu, który obejmuje te kategorie – kremy, żele, maseczki, serum, pianki, olejki do oczyszczania twarzy. Nowością są maseczki na bazie kolagenowej Holika Holika The Real Gel Mask Collagen – trzygodzinne albo całonocne, obecnie oferowane w czterech wariantach.

To właśnie te maseczki okazały się wyjątkowym sukcesem sprzedażowym, który statystycznie wydarzył się najszybciej ze wszystkich produktów, jakie wprowadzaliśmy na rynek europejski. W ciągu miesiąca zbudowaliśmy potężną bazę sprzedażową – co ciekawe najpierw na rynkach zagranicznych. Obecnie widzimy duże zainteresowanie nimi na polskim rynku, wprowadzają je do sprzedaży kolejne sieci.

Bestsellerem jest przeciwsłoneczny krem do twarzy i ciała SPF Waterproof Holika Holika Sun Gel. Żel aloesowy Holika Holika zawierający 99 proc. soku z liści aloesu, jest również bardzo dobrze sprzedającym się od lat na rynku polskim i zagranicznych produktem, podobnie jak maseczki na płachcie serii Pure Essence. Hitem okazały się również maski z serii The Real. Ogólnie posiadamy około 80-100 indeksów, które konsekwentnie bardzo dobrze radzą sobie na rynku europejskim.

Co można powiedzieć o trendach, które obecnie rodzą się w Korei. Jakie nowości mogą pojawić się wkrótce w Polsce?

Trendy wyłapujemy, jestem kilka razy w roku w Korei. Będziemy wprowadzać wkrótce kolejną nowość, niszowy, bardzo ciekawy koncept. Tak mogę odpowiedzieć na to pytanie (śmiech). Więcej już wkrótce.

Jakie są plany firmy związane z inwestycjami w marketing i reklamę?

Cały czas przeznaczamy na ten cel znaczne środki, do wydatków podchodzimy elastycznie w górę, czyli zakładamy, że możemy wydać więcej niż założyliśmy w rocznym planie. Inwestujemy w promocje organizowane z naszymi partnerami w sieciach drogeryjnych, aptecznych, sklepach internetowych. One realnie przekładają się na sprzedaż. Emitujemy reklamy świadomościowe w internecie. Nasza marka jest widoczna w popularnych programach telewizyjnych. Współpracujemy z dużymi agencjami reklamowymi, które koordynują działania influencerów. Wiele osób kupujących kosmetyki Holiki również samodzielnie tworzy materiały na ich temat – jest ich niezliczona ilość. Są to więc zakrojone na bardzo szeroką skalę wielopoziomowe działania marketingowe prowadzone stale. Ta aktywność spada jedynie w sierpniu, bo wówczas na cały miesiąc zamykamy firmę i wszyscy udajemy się na urlop, odpoczywamy.

Jak na Waszą firmę, ale też na całą kategorię, wpłynęło to, że coraz więcej firm sprowadza do polski kosmetyki koreańskie?

Szczerze? Nic lepszego nie mogło nam się przydarzyć. To jest dobra konkurencja, która buduje z nami rynek, świadomość wśród konsumentów tego, że istnieją azjatyckie, a szczególnie koreańskie, marki, że mają doskonałą jakość i są w dobrej cenie. Ta granica psychologiczna – ile można wydać na kosmetyk – jest bardzo istotna. W przypadku marek koreańskich konsument uzyskuje produkt premium w akceptowalnej dla niego cenie.

Jest wiele konkurencyjnych firm, które bardzo cenimy. Budują kategorię, świadomość produktów, inspirują konsumentów. Dzięki temu my również rośniemy. Konsekwentnie rok do roku zwiększamy sprzedaż w Polsce i Europie, a rozpoznawalność marki Holika Holika bardzo wzrosła.

Natomiast problemem jest to, że na rynkach polskim i zagranicznych pojawia się tzw. import równoległy. Ludzie wchodzą we współpracę z firmami. których siedziby znajdują się w Azji i sprowadzają produkty do Europy bez zgody producenta. Jest duża nieświadomość prawna tego typu działań. W myśl obowiązujących przepisów, jeśli ktoś wprowadza produkt do obrotu, staje się automatycznie osobą odpowiedzialną, czyli ciążą na nim określone obowiązki. Nie wspomnę o tym, że powinien mieć zgodę producenta na wprowadzanie produktu do obrotu – są różne obwarowania, producent może chcieć lub nie chcieć, aby jego produkty były sprzedawane na danym rynku, szczególnie gdy jest to producent spoza Unii Europejskiej. Takie incydenty niestety się zdarzają. Prowadzimy z naszą kancelarią prawną działania w całej Europie mające na celu ukrócenie tego typu praktyk.

Trzeba pamiętać, że w Europie obowiązuje regulacja EC 1223/2009 wraz z dyrektywami. Produkty muszą zawierać dozwolone składniki i w dozwolonych stężeniach. Jeśli ktoś nie ma odpowiedniej wiedzy i sprowadza kosmetyki właśnie w imporcie równoległym, nie dbając o te aspekty, nie działa ani na korzyść rynku ani na korzyść konsumentów. Kupując więc kosmetyki od dostawcy, hurtowni, trzeba zwrócić uwagę na źródło pochodzenia produktów i zezwolenia na dystrybucję.

Ile ludzi pracuje w Waszej firmie?

Nasz zespół liczy obecnie tylko 22 osoby – jesteśmy bardzo skuteczni. Za chwilę rozpoczniemy współpracę z zewnętrznymi osobami, które będą zatrudnione m.in. na rynku francuskim – jest on przez nas jeszcze niezagospodarowany, wymagający i dość hermetyczny. Mamy również swojego współpracownika w Korei. Jesteśmy w trakcie kolejnych rekrutacji.

Jeśli chodzi o Polskę – czy jest to już rynek przez Was w pełni zagospodarowany i tylko dochodzą nowe produkty do oferty, czy nadal budujecie dystrybucję?

Na polskim rynku zawsze jest coś do zrobienia (śmiech). Współpracujemy z sieciami nowoczesnymi, ze sklepami internetowymi, ale widzimy, że pojawia się bardzo dużo alternatyw – w tym nowych konceptów handlowych. Rozwija się półka kosmetyczna w aptekach i w ogólnie rozumianym mass-markecie, przybywa też nowych sklepów internetowych.

Polska jest bardzo wymagającym rynkiem, tu ciągle pracuje się na pełnych obrotach. Mnie to cieszy, bo ciągle są nowe wyzwania i jestem bardzo daleko od tego, żeby powiedzieć, że osiągnęliśmy na nim wszystko. Na pewno będziemy wprowadzać nowości oraz linie na wyłączność u nowych partnerów, ale nie mogę na razie podać szczegółów dotyczących tej współpracy.

Czy handel tradycyjny, w który marka Holika inwestowała wchodząc do Polski, jest nadal istotną częścią Waszego biznesu?

Rynek tradycyjny osłabł. Jest to dla mnie przykre, bo bardzo ceniłem ludzi, z którymi współpracowaliśmy, wielu z nich znałem osobiście. Niestety część tych biznesów poznikała. Najbardziej boli mnie przypadek drogerii Pigment…

Nadal oczywiście sprzedajemy do klientów działających na tym rynku, ale w mniejszym zakresie z powodów, które nie są zależne od nas.

Większość naszej sprzedaży przesunęła się do sieci nowoczesnych i do e-commerce. Co do własnego e-commerce’u, nie chcemy tworzyć konkurencji dla naszych klientów. Nasza strona myasia.pl pełni rolę informacyjną. Nie zajmujemy się dropshippingiem, współpracujemy z magazynami logistycznymi naszych klientów.

Ważnym odbiorcą są dla nas sieci aptek, gdzie sprzedaż marki Holika i kosmetyków w ogóle rośnie.

Współpracujemy też z mass-marketem, dyskontami, ale oferujemy w tym kanale wybrane produkty, nie powoduje to żadnych perturbacji jeżeli chodzi o rynek kosmetyczny. To dla nas ważne, bo Holika jest marką kosmetyczną, drogeryjną i taką ma pozostać.

Niedawno wybudowaliście nową siedzibę, magazyn. Jakim zapleczem obecnie dysponujecie i jakie daje to Wam możliwości biznesowe?

image
Materiał Partnera
Nasz nowy magazyn ma powierzchnię 1000 mkw., jest to magazyn wysokiego składowania, z kontrolowaną temperaturą, bezpyłowy. Produkty są przetrzymywane w znakomitych warunkach. Cała firma jest oparta o rozwiązania Comarch Optima. Wszystkie produkty są datowane, mamy kontrole nad datą produkcji, wejścia, wyjścia z magazynu ect. To są elementarne rzeczy, które pozwalają nam na obsługę klientów, którzy wymagają określonych danych przy wprowadzaniu produktu do sprzedaży. Biuro zajmuje 550 mkw.

Usprawniliśmy i zoptymalizowaliśmy procesy logistyczne. To ma bardzo duże znaczenie we współpracy z sieciami nowoczesnymi w Polsce i na świecie. Nowy magazyn umożliwia nam posiadanie dużego stocku magazynowego, który jest dostępny od ręki dla klientów. Oczywiście jakaś część zamówień zawsze jest w transporcie, ale możemy obecnie zabezpieczyć zapasy na znacznie większe zamówienia.

Dzięki tym inwestycjom możemy dostarczać do naszych obecnych i nowych odbiorców szerszą ofertę marek, którymi dysponujemy. Wspólnie możemy zbudować większą półkę produktów koreańskich. Core naszego biznesu to nadal marka Holika, natomiast mamy bardzo duże możliwości opierające się na ogólnie rozumianej redystrybucji produktów, które jesteśmy w stanie zaoferować klientom z rynku europejskiego.

Obecnie przygotowujemy się do rozbudowy magazynu o kolejne 300 mkw. oraz do budowy oddzielnego obiektu o powierzchni 6 tys. mkw., który będzie częścią naszego kompleksu biurowo-magazynowego i będzie związany z naszą drugą działalnością. Produkujemy materiały POS oraz zabudowy i stoiska targowe z ekologicznych, recyklingowanych, kartonów komórkowych.

Brzmi to intrygująco, proszę powiedzieć więcej.

image
Materiał Partnera

Zaledwie w dwa lata zbudowaliśmy park maszynowy, który pozwala nam na produkcję materiałów POS z kartonów komórkowych i obecnie będziemy tę działalność rozwijać przenosząc ją do oddzielnego obiektu.

Kartony sprowadzamy ze Szwecji, spełniają one wszystkie normy środowiskowe. Wykonujemy z nich wszelkiego rodzaju standy, ekspozytory, dekoracje sklepowe, wyposażenie i dekoracje biur, wyposażenie galerii handlowych, ale także meble, np. lady recepcyjne i zabudowy stoisk targowych. Są to zaawansowane rozwiązania technologiczne, właściwie ogranicza nas tylko wyobraźnia.

Wykonane przez nas POS-y – standy, ekspozytory – funkcjonują już na rynku, wspieraliśmy nimi sprzedaż Holiki. Zbudowaliśmy w tej technice także nasze stoisko na targi w Bolonii, bardzo ciekawe, którego centralnym punktem było wycięte z kartonu drzewo. Takie stoiska targowe budujemy od trzech lat dla siebie, ale też dla innych firm, również z branży kosmetycznej.

Materiały użyte do produkcji są ekologiczne, w 100 proc. nadające się do recyklingu, można je ponownie użyć robiąc z nich np. kartony do pakowania towarów. Stoisko targowe można złożyć i wykorzystać ponownie – jedna z firm, dla której wykonaliśmy zlecenie, już kilkukrotnie wykorzystała tę samą zabudowę na targach. Oszczędność na kosztach targowych jest potężna.

Jest to również bardzo lekkie rozwiązanie, zabudowa waży 400 kg. Całe stoisko można przewieźć zwykłym busem/plandeką o wadze do 3,5 tony.

Myślę, że warto powiedzieć o tym, że nasze koszty udziału w targach Cosmoprof zostały zredukowane także w związku z tym, że nie zostawiliśmy po sobie praktycznie żadnych odpadów, z którymi organizator miałby kłopot.

Technologia, którą się posługujemy, jest bardzo innowacyjna i przyszłościowa. W Stanach Zjednoczonych są sklepy premium, w których całe wyposażenie, np. szafki na ekspozycje torebek czy biżuterii, robi się z kartonu. Instalacja nie wymaga technicznego sprzętu, można wszystko przewieźć i wnieść samemu. Potrzebujesz zbudować concept store, zmienić wygląd sklepu na dany sezon, lub na jakiś okazjonalny event – zrobisz to w kilka dni.

Ile trwa realizacja, na przykład stoiska targowego?

image
Materiał Partnera

Dla jednego z klientów zrealizowaliśmy ostatnio cały proces –- od momentu rozpoczęcia rozmów, projektowania po dostarczenie na targi i montaż – w 10 dni. Sama produkcja trwała kilka dni. Było to stoisko targowe o powierzchni ponad 30 mkw.

Było to możliwe dlatego, że cały park maszynowy znajduje się w jednym miejscu i projekt powstaje u nas od a do z. Dysponujemy również własnym transportem.

Działa Pan od wielu lat na rynku jako przedsiębiorca. Ciekawa jestem Pana opinii – jak prowadzi się biznes w Polsce? Dobrze, źle? Co Panu przeszkadza?

Nam prowadzi się biznes dobrze. Firma się rozwija. Zdarzają się różne potknięcia wynikające ze współpracy z partnerami, ale w cywilizowanym świecie takie sytuacje po prostu się rozwiązuje. Nie mamy problemów formalnych, prawnych, relacyjnych – jest proza życia. Kiedyś zawodowo podróżowałem po miejscach, w których większość z nas nie miała szansy być i biorąc pod uwagę te doświadczenia, uważam, że naprawdę nie mamy w Polsce na co narzekać.

Jedyne, co mnie naprawdę frustruje, to regulacje unijne dotyczące kosmetyków. Zastanawiam się, czy wprowadzane zmiany na pewno mają na celu interes konsumenta, czy raczej cel ekonomiczno-polityczny realizowany na potrzeby korporacji, w celu ograniczenia konkurencji małych i średnich firm. Mam wrażenie, że niektóre regulacje są wprowadzane jedynie po to, aby biznes skomplikować, bo nie mają przełożenia na jakość czy bezpieczeństwo produktów. Śledzę wszystkie zmiany wprowadzane na europejskim rynku na bieżąco, zarazem widzę, co robi świat – Stany Zjednoczone, czy Azja i mam wrażenie, że efektywnie ograniczamy własną konkurencyjność, co jest paradoksem. Nie jestem w stanie zrozumieć podejmowanych decyzji w tym zakresie.

ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
10.06.2025 15:38
Marcin Detko, Drogerie DM: Do końca roku chcemy mieć około 80 sklepów
Marcin Detko, Dyrektor Obszaru Ekspansji w Polsce Drogerii DMDM mat.pras.

Jak wygląda rozwój sieci Drogerii DM w Polsce oraz plany ekspansji? W których regionach kraju znajdziemy najwięcej sklepów tej sieci i jak wyglądają plany DM odnośnie stolicy? Na pytania redakcji Wiadomości Kosmetycznych odpowiada Marcin Detko, Dyrektor Obszaru Ekspansji w Polsce Drogerii DM.

Piąty sklep DM, otwarty niedawno w Warszawie, traktuję jako mini-jubileusz w stolicy. Jest to jednocześnie 58 placówka sieci w Polsce. Proszę powiedzieć, jak wygląda ta "geografia" kolejnych otwarć? Czy nadal najwięcej drogerii będzie otwieranych w Polsce Zachodniej?

W 2022 roku, gdy wchodziliśmy do Polski, rzeczywiście koncentrowaliśmy się przede wszystkim na południu. To była naturalna konsekwencja tego, że nasze biura, tzw. homebase, mieści się we Wrocławiu, a my pracujemy w zespole międzynarodowym i wiele koleżanek i kolegów na co dzień mieszka w Niemczech. Był to także niezbędny etap do tego, by codziennie osobiście “dopieszczać” nasze sklepy, zadbać o ich wysoki poziom i postawić wysoko poprzeczkę. 

Teraz swobodnie i z mocnym przekonaniem dobrze wykonanej pracy rozwijamy się w kolejnych regionach. Konsekwentnie umacniamy się także w Polsce Centralnej i Zachodniej. Jak już wcześniej mówiliśmy, szczególnym rynkiem w naszej strategii, poza stolicą, pozostaje Łódź, gdzie wkrótce pojawią się nowe placówki. 

Oczywiście nadal też będziemy się umacniać we Wrocławiu, gdzie do końca roku ma działać aż dziewięć sklepów.

Czy planujecie pojawienie się w jakimś nowym regionie Polski, gdzie was jeszcze nie ma?

Przede wszystkim Poznań będzie takim miastem, w którym jeszcze w tym roku zaznaczymy naszą obecność.

Jakie są dalsze plany co do rozwoju w Warszawie? Ile drogerii będziecie chcieli mieć tu docelowo, przynajmniej patrząc z perspektywy 2025 roku?

Bardzo intensywnie pracujemy nad kolejnymi lokalizacjami w stolicy i zapewniamy, że to nie jest nasze ostatnie słowo, dopiero nabieramy tempa. Na tym etapie jest jednak za wcześnie, żeby mówić o konkretach. Będziemy o nich informować, jak tylko zamkniemy stosowne formalności.

Zobacz też: W Warszawie działa już piąta drogeria DM. Byliśmy na jej otwarciu! [FOTORELACJA]

Ile zakładacie otwarć do końca tego roku?

Do końca roku chcemy mieć około 80 sklepów, ta liczba oczywiście jest uzależniona od wielu czynników zewnętrznych, na które nie mamy wpływu, ale ze swojej strony jesteśmy gotowi, by dowieźć ten wynik. Już dziś podpisanych mamy kilkadziesiąt umów na kolejne dwa lata i codziennie zespół ekspansji pracuje nad nowymi.

Jakiej wielkości miejscowości preferujecie, jeśli chodzi o nowe lokalizacje? I czy ilość Rossmannów, operujących w okolicy, ma znaczenie?

Kierujemy się przede wszystkim potencjałem handlowym danej lokalizacji, a wielkość miejscowości ma tu drugo-, a nawet i trzeciorzędne znaczenie. Najchętniej szukamy miejsc w pobliżu operatorów spożywczych i z wygodnymi parkingami. Interesują nas parki handlowe, centra handlowe, gdzie nasze sklepy zostały dobrze przyjęte, jak np. w Pasażu Grunwaldzkim we Wrocławiu. Ważną rolę odgrywa także powierzchnia – utrzymanie jej na poziomie ok. 600 mwk. pozwala nam zachować odpowiednio wysoki standard wyposażenia sklepu, który wynika z naszej klientocentrycznej filozofii w podejściu do budowania całego doświadczenia zakupowego.

Nie boimy się konkurencji w bliskim sąsiedztwie, wierzymy, że wciąż jest miejsce dla kolejnego gracza na polskim rynku. Oczywiście to jest jakiś rodzaj wyzwania, ale zastanówmy się, o ile prościej będzie dla klienta zdecydować, w którym sklepie woli robić zakupy, jeśli kryterium wyboru będzie realna przewaga konkurencyjna, a nie nasycenie sklepów jednej marki w okolicy?

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
01. lipiec 2025 00:07