StoryEditor
Wywiady
12.05.2025 10:56

Monika Kolaszyńska, Super-Pharm: Idziemy własną drogą, udało nam się stworzyć coś niezwykłego

Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm Poland
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm Poland / fot. rafal meszka
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm Poland
/ fot. rafal meszka
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm Poland
/ fot. rafal meszka
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm Poland
/ fot. rafal meszka
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm Poland
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm Poland
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm Poland
Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm Poland
Gallery

Rynek beauty w Polsce jest trudny, ale ekscytujący – przyznaje Monika Kolaszyńska, prezes Super-Pharm Poland. Niewiele ponad rok temu wystartowały sklepy sieci w koncepcie Skin&Beauty by Super-Pharm, a w tym roku pojawiła się kolejna nowość – strefa “Hot on Social”.

Miałam przyjemność być gościem Pani Prezes Moniki Kolaszyńskiej w drogerii Super-Pharm w warszawskiej galerii Westfield Mokotów, gdzie mogłyśmy na miejscu porozmawiać o tym ciekawym koncepcie, jakim jest "Hot on Social". 

Super-Pharm pod Pani sterami dynamicznie się rozwija. Całkiem niedawno pojawiły się sklepy pod szyldem Skin&Beauty by Super-Pharm, a tu już kolejna nowość: strefa “Hot on Social”. Proszę nam opowiedzieć, jakie są jej główne założenia?

Polscy klienci są bardzo dobrze wyedukowani w zakresie kosmetyków – ich jakości, składów – i uwielbiają nowości. Zdecydowanie częściej i odważniej sięgają po nie niż przeciętny klient europejski. Naszą ambicją od wielu lat jest bycie liderem we wprowadzaniu nowości na rynek. Chcemy być pierwsi, elastyczni i wychodzić naprzeciw oczekiwaniom klientów, zanim jeszcze się one w pełni skrystalizują. Nie tylko odpowiadamy na istniejące potrzeby, ale również je redefiniujemy, robiąc to krok do przodu.

Aby umożliwić klientom jeszcze lepsze i szybsze poznanie nowych produktów, stworzyliśmy strefę „Hot on Social” w wybranych drogeriach Super-Pharm. To miejsce, gdzie prezentujemy nowości oraz edukujemy w zakresie funkcji i działania kosmetyków. Klienci mogą wypróbować testery, które nie zawsze są dostępne w innych miejscach, zwłaszcza w przypadku produktów dopiero wchodzących na rynek. 

Obecnie mamy cztery sklepy w Polsce z dużą strefą „Hot on Social” – w Westfield Mokotów w Warszawie, Galerii Kazimierz w Krakowie, Posnanii w Poznaniu oraz w Magnolii we Wrocławiu. 

To również doskonałe miejsce dla dużych marek, które chcą promować swoje produkty. Strefa jest przyjazna, estetyczna i „instafriendly” – zatem szczególnie młode klientki lubią spędzać w niej czas. „Hot on social” daje też przestrzeń do dodatkowych animacji i wydarzeń z naszymi partnerami i ekspertami – umożliwia prezentacje nowych produktów, konsultacje i wydarzenia specjalne.

Skąd wziął się pomysł na utworzenie takiej specjalnej strefy na terenie sklepu? Co było punktem wyjścia w jej projektowaniu, planowaniu?

Chcieliśmy stworzyć wyodrębnioną strefę, łatwą do znalezienia, która wyraźnie podkreśla jakość kosmetyków i opowiada o ich zastosowaniu. Kolory są „instagramowe”, wesołe, nawiązujące do idei zabawy, radości życia i próbowania czegoś nowego. Dodatkowo, strefa oferuje możliwość robienia zdjęć w ciekawym otoczeniu. 

image
fot. rafal meszka

Ile takich stref „Hot on Social” już funkcjonuje? Czy docelowo taka strefa będzie obecna w każdym sklepie sieci Super-Pharm?

Obecnie mamy cztery sklepy w Polsce z dużą strefą „Hot on Social” – w Westfield Mokotów w Warszawie, Galerii Kazimierz w Krakowie, Posnanii w Poznaniu oraz w Magnolii we Wrocławiu. 

W kolejnych trzynastu sklepach znajdują się mniejsze strefy, utrzymane w podobnej tonacji kolorystycznej i podobnym designie, gdzie klienci mogą znaleźć podobne produkty oraz testery.

Ile czasu minęło od pomysłu do pierwszej realizacji? Kiedy i gdzie zadebiutowała strefa „Hot on Social”?

To zupełnie nowy projekt. Pierwszą strefę otworzyliśmy dwa miesiące temu w warszawskim Westfield Mokotów

Z tego co widzę, większość kosmetyków w tej strefie to koreańskie marki pielęgnacyjne i makijażowe. Czy trend na K-Beauty nadal jest silny?

Trend na kosmetyki koreańskie jest nadal bardzo silny, a nawet silniejszy niż wcześniej. Kilka lat temu kosmetyki koreańskie pojawiły się w naszych drogeriach, jednak tylko kilka marek utrzymało się na stałe. 

Od ponad roku obserwujemy drugi boom na kosmetyki koreańskie – zdecydowanie silniejszy. Pojawia się wiele nowych brandów, z których najmocniejsze dominują rynek. Klienci coraz częściej je wybierają, często rezygnując z ulubionych polskich lub międzynarodowych marek. Dzisiejsze produkty mają zaawansowane formuły, składniki są coraz bardziej przemyślane i dostosowane do konkretnych potrzeb. Wybierając te kosmetyki musimy mieć dużą wiedzę na temat naszych potrzeb, specyfikacji kosmetyków oraz wieloetapowych rutyn pielęgnacyjnych.

Jakie są reakcje klientów na strefę „Hot on Social”? Jak ją komentują? 

Nasi klienci są zachwyceni, co widać po sprzedaży marek promowanych w tych strefach. Otrzymujemy wiele pozytywnych komentarzy. 

Widzimy również, że klienci lubią spędzać czas w tej strefie, nie czując presji szybkich zakupów. Mają możliwość zapoznania się z produktem, jego właściwościami, a czasem poszerzenia wiedzy na jego temat. Myślę, że zarówno my jak i klienci jesteśmy bardzo zadowoleni z tej strefy.

Jak Pani zdaniem obecnie pozycjonuje się Super-Pharm? Początkowo sieć była kojarzona jako apteka z dodatkiem dermokosmetyków, ale od tamtej pory przeszliście długą drogę i rozwój oferty. Ja określiłabym teraz Super-Pharm jako drogerię premium. Która sieć jest obecnie waszą największą konkurencją na polskim rynku? Hebe i Rossmann, czy może – patrząc na wasz koncept Skin&Beauty – za chwilę będziecie rywalizować z Douglasem? A może tworzycie własną kosmetyczną „trzecią drogę”, coś w stylu health & beauty premium?

To ciekawe pytanie. Moja odpowiedź jest zawsze niezmienna: nie mamy bezpośrednich konkurentów, ponieważ jesteśmy i chcemy być inni, podążając własną drogą. Z drugiej strony, wszyscy są naszymi konkurentami. 

Rynek beauty rozwija się dynamicznie, wszyscy na polskim rynku są świetnie przygotowani ze swoją strategią i pomysłem – jedni stawiają na markę własną, inni na najniższe ceny. Ciągle staramy się przyciągnąć uwagę naszych klientów, do tego wyścigu dołączyły również dyskonty. To trudny, ale ekscytujący rynek.

Podkreślę raz jeszcze: chcemy iść własną drogą, pozostając ekspertem w kategorii dermokosmetyków i liderem tej kategorii. Zaraz za nią jest pielęgnacja twarzy, z mocno rozbudowaną ofertą koreańskich kosmetyków. Chcemy być postrzegani jako eksperci i profesjonaliści, oferując najlepszy wybór i miejsce, do którego chce się wracać.

Nie mamy bezpośrednich konkurentów, ponieważ jesteśmy i chcemy być inni, podążając własną drogą. 

Apteka stanowi połowę naszego biznesu, co pomaga w budowaniu wizerunku eksperta. Rozwijamy rynek usług medycznych, takich jak opieka farmaceutyczna. Poza szczepieniami na grypę czy COVID-19, wprowadziliśmy usługi szczepień podróżnych. Chcemy, aby nasz klient/pacjent otrzymywał kompleksową opiekę w naszych placówkach.

Skin & Beauty by Super-Pharm to odpowiedź na potrzeby naszego klienta w segmencie premium, mocno osadzonych wokół potrzeb skóry. Budujemy nasze serwisy i ekspertyzę wokół dermokosmetyków i pielęgnacji twarzy. 

Klienci doceniają również mocno profesjonalną pielęgnację włosów, zarówno w zakresie produktów, jak i usług fryzjerskich, które cieszą się dużym powodzeniem. Udało nam się stworzyć coś naprawdę niezwykłego, a projekt nadal się rozwija.

Jaki jest główny kierunek rozwoju sieci Super-Pharm? W jaką stronę podążacie? Jest to bardziej kierunek premium niż dyskonty i rywalizowanie ceną, prawda?

Zdecydowanie kierujemy się w stronę segmentu premium, a może precyzyjniej – w stronę starannie wyselekcjonowanej oferty, odpowiadającej na specyficzne i spersonalizowane potrzeby naszych klientów. 

image
fot. rafal meszka

Asortyment z kategorii beauty staje się coraz bardziej dostępny w dyskontach. Nie mamy ambicji ani możliwości konkurowania liczbą lokalizacji czy ceną. Dlatego zakładamy, że nasza oferta powinna wyróżniać się na tle szeroko dostępnych produktów. Oczywiście oferujemy popularne marki, ulubione przez naszych klientów – chcemy, aby znaleźli u nas wszystko, co niezbędne. Jednak traktujemy to jako ofertę uzupełniającą. 

Skupiamy się na kategoriach produktowych i markach, w których to my jesteśmy miejscem docelowym dla naszych klientów.

W jakich kanałach sprzedaje obecnie Super-Pharm? I przez który z nich sprzedaż rozwija się najlepiej?

Prowadzimy sprzedaż zarówno w sklepach stacjonarnych, jak i w sklepie internetowym – dostępnym w wersji webowej, mobilnej oraz poprzez naszą aplikację, która zyskuje coraz większe grono lojalnych użytkowników. Niedawno uruchomiliśmy również program partnerski, który pozwala nam poszerzać portfolio produktów dostępnych dla naszych klientów.

Każdy kanał ma swoje mocne kategorie, które rozwijają się dynamiczniej, podczas gdy inne notują wolniejszy wzrost. W ostatnich latach sprzedaż online, ze względu na relatywnie niższą bazę, rosła w tempie dwucyfrowym. Sklepy stacjonarne rozwijały się nieco wolniej, jednak pod względem wartości sprzedaży nadal stanowią większość naszego obrotu.

Czy da się obecnie efektywnie sprzedawać kosmetyki wyłącznie online, bez udziału placówek stacjonarnych, oferujących możliwość np. przetestowania, sprawdzenia produktu?

Dobrze ugruntowane marki kosmetyczne sprzedają się całkiem dobrze online, również na platformach marketplace czy w czysto internetowych sklepach. Jednak zdecydowana większość z nich jest dostępna także w sklepach stacjonarnych. Często klienci wracają do zakupów online jako do powtarzalnych transakcji po wcześniejszym przetestowaniu produktu w sklepie fizycznym.

Jako detalista uważamy, że sklepy fizyczne są niezbędne. Możliwość obejrzenia pełnej oferty, rozmowy ze sprzedawcą – często ekspertem, przetestowania produktów, a także aspekt społeczny robienia zakupów z przyjaciółmi czy znajomymi, to kluczowe elementy tworzące pełne doświadczenie klienta. To niewątpliwie kluczowa wartość dodana.

image
fot. rafal meszka

Głośno było o planach uruchomienia przez Super-Pharm marketplace. Na jakim etapie realizacji jest ten plan? Jakie są jego kluczowe cele i założenia? 

Po wewnętrznej analizie potrzeb naszych klientów uruchomiliśmy nieco inny model, niż typowy marketplace. Założenie polega na udostępnieniu naszej platformy partnerom handlowym, aby mogli prezentować swoją ofertę, jednak odpowiedzialność za sprzedawane produkty pozostaje po stronie Super-Pharm, co z punktu widzenia klienta jest bardzo bezpiecznym rozwiązaniem.

Obecnie jesteśmy w trakcie procesu dodawania nowych produktów i poszerzania grona naszych partnerów handlowych. W niedługim czasie planujemy wprowadzenie około 5 000 nowych SKU, a to dopiero początek. 

Jakich efektów i wyników sieć oczekuje w związku z marketplace?

Naszym strategicznym celem jest rozszerzanie oferty w zakresie szeroko pojętego segmentu Health & Beauty. Dodatkowo, nasi partnerzy nie będą ze sobą konkurować – na stronie będzie dostępny tylko jeden unikatowy produkt od jednego dostawcy. To tworzy wiarygodny i pozytywny model biznesowy dla naszych partnerów.

Jakie są plany rozwoju sieci na ten rok? 

W planach na ten rok mamy otwarcie minimum trzech standardowych placówek Super-Pharm. Ze względu na ograniczenia legislacyjne nie możemy otworzyć ich więcej. Niemniej jednak wiemy, że apteki z drogeriami oraz nasz e-commerce to nasze najważniejsze kanały wzrostu. Będziemy się skupiać na ich dynamicznym rozwoju oraz dalszym umacnianiu naszej pozycji w sprzedaży dermokosmetyków. 

W ostatnich latach sprzedaż online, ze względu na relatywnie niższą bazę, rosła w tempie dwucyfrowym. Sklepy stacjonarne rozwijały się nieco wolniej, jednak pod względem wartości sprzedaży nadal stanowią większość naszego obrotu.

Ciągle rozszerzamy zakres usług w naszych placówkach aptecznych. W tym roku stawiamy na rozwój kompetencji naszych farmaceutów w zakresie szczepień podróżnych – to kolejny duży krok w naszej opiece medycznej w aptekach.

Strefa „Hot on Social” jest dla nas bardzo ważna, stanowi kontynuację polityki, którą prowadzimy od kilku lat – dostarczania klientom nowości i produktów, będących na czasie. Teraz dodatkowo prezentujemy ją w atrakcyjnym opakowaniu, co stanowi zachętę dla naszych partnerów do wspólnego rozwoju produktów i ich promocji wśród klientów.

image
fot. rafal meszka

Czy w tym roku będą otwierane kolejne butiki Skin&Beauty by Super-Pharm? Gdzie i kiedy najbliższe otwarcie?

Jeśli chodzi o koncept Skin & Beauty by Super-Pharm, już na początku lipca planujemy otwarcie nowego concept store w nowym mieście – tam, gdzie jeszcze nas nie ma. Z niecierpliwością czekamy na to wydarzenie!

Zobacz więcej:

Super-Pharm wśród najbardziej innowacyjnych retailerów w Polsce

Monika Kolaszyńska, Super-Pharm: Nie chcemy być zwykłym detalistą, handel produktami to dziś za mało

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
07.05.2025 10:30
Dr. Susanne von Schmiedeberg: Nauka i intuicja kluczem do sukcesu marki
Dla mnie piękno to kwestia nastawienia - mówi Dr. Susanne von Schmiedebergmat.prasowe

Dr. Susanne von Schmiedeberg to jedna z wyjątkowych kobiet, stojących za markami kosmetycznymi. Jej historia dowodzi, że nauka i intuicja niespodziewanie mogą iść w parze, będąc kluczem do sukcesu na skalę międzynarodową.

Jedno zdanie, które najlepiej oddaje filozofię Pani marki?

Dr. Susanne von Schmiedeberg to innowacyjna marka ekspercka, która wykorzystuje moją wiedzę o składnikach i doświadczenie jako dermatologa. Jej celem jest dostarczenie klientom wiedzy na temat tego, jak uzyskać elastyczną, promienną i młodzieńczą skórę oraz zdrowsze życie.

Z sukcesem udało się Pani rozwinąć swoją własną markę beauty. Co było motywacją do jej stworzenia?

Moją absolutną motywacją było i jest: dożyć 120 lat w zdrowiu i pięknie. Zaczęłam o tym myśleć już jako studentka medycyny. Przede wszystkim zadałam sobie pytanie: Czy w ogóle możliwe jest, aby pozostać zdrowym i pięknym przez tak długi czas? Co musisz zrobić, aby to osiągnąć, a raczej czego nie powinieneś robić?

Szybko stało się jasne, że nadmiar cukru w naszej codziennej diecie to kluczowy czynnik, który nie tylko skraca nasze życie, ale także znacząco wpływa na jakość naszego zdrowia w czasie, który spędzamy na tej planecie. Następnie zadałam sobie pytanie: Co konkretnie cukier robi ze skórą? Było bardzo mało badań naukowych na ten temat. Ale nie poddałam się. Podsumowując, cukier jest jedną z głównych przyczyn starzenia się skóry, obok światła UV! Choć wszyscy wiemy, że cukier jest niezdrowy, jego ilość w naszej diecie jest dziś większa niż kiedykolwiek wcześniej. Cukier jest bardzo reaktywną substancją, która natychmiast wiąże się z włóknami kolagenowymi naszej skóry, niszcząc je trwale i nieodwracalnie. Wtedy właśnie pojawiła się moja motywacja: nie chciałam tego ani dla moich pacjentów, ani dla siebie! Dlatego opracowałam składnik aktywny – L-karnozynę – która znalazła się w mojej gamie produktów do pielęgnacji skóry.

L-karnozyna może zapobiegać sacharyfikacji (scukrzaniu) włókien kolagenowych, a tym samym spowalniać proces starzenia się naszej skóry. Zostało to udowodnione w badaniach. L-karnozyna może skutecznie oddziaływać na skórę, gdyż specjalna kapsułka liposomowa dostarcza składnik aktywny tam, gdzie jest on potrzebny.

Jest to jedyna linia kosmetyków do pielęgnacji skóry na rynku, która zawiera tę unikalną koncepcję składników aktywnych. Odniosła wielki sukces, ponieważ użytkownicy moich produktów wyraźnie dostrzegają ich działanie, a jednocześnie przekonują się, jak łatwo można zadbać o zdrowie ciała i umysłu. Mniej cukru może zapewnić o wiele zdrowsze życie i znacznie piękniejszą skórę. Zdrowie i piękno mogą być takie proste. To przesłanie jest moją motywacją.

Co pozwoliło Pani dotrzeć do miejsca, w którym Pani jest dzisiaj? Jaką drogę zawodową Pani przeszła?

Myślę, że to, kim dzisiaj jestem i gdzie jestem, to wypadkowa wielu rzeczy. Oprócz tego, że bardzo chciałam zostać lekarzem, nie planowałam niczego w życiu. Wszystko po prostu jakoś się ułożyło, jak elementy układanki, które pasują do siebie. Jestem bardzo szczęśliwa, że zostałam lekarzem. Bardzo kocham swoją pracę dermatologa i nie wyobrażam sobie lepszej drogi zawodowej. Każdego dnia czuję się jak dziecko, kiedy idę do mojego gabinetu – sprawia mi to ogromną radość.

Wtedy nigdy bym nie pomyślała, że będę miała troje dzieci. A teraz mogę śmiało powiedzieć, że to najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłam. Jestem ogromnie wdzięczna za tę trójkę. Są po prostu niesamowici. A do tego wszystkiego jeszcze dwa biznesy! Nigdy nie sądziłam, że będę założycielką własnej marki produktów do pielęgnacji skóry obok prowadzonej praktyki dermatologicznej. To wspaniałe połączenie – móc wykorzystać całą swoją wiedzę jako dermatolog w każdym produkcie autorskiej marki. Prawdziwe spełnienie marzeń!

Oczywiście nie zapominając o moim mężu! Od 27 lat tworzymy tę całą wyjątkową historię razem – to najlepsze, co mogło mi się przydarzyć. Wszystkie pozytywne doświadczenia z różnych dziedzin życia, a szczególnie lekcje, które wyniosłam z błędów popełnionych jako matka, bizneswoman, lekarka i żona, ukształtowały mnie na osobę, którą jestem dzisiaj. Jestem z tego dumna!

Jakie były największe trudności, wyzwania, jakie napotkała Pani na swojej drodze zawodowej/w procesie tworzenia i prowadzenia marki własnej?

Mogę odpowiedzieć na to pytanie bardzo krótko: pokochałam każdy błąd, który do tej pory popełniłam! Bo to właśnie dzięki nim nauczyłam się najwięcej. Zazwyczaj nie popełniamy tego samego błędu dwa razy — każdy z nich zostawia ślad, który nas kształtuje i sprawia, że stajemy się lepsi. Błędy są trudne, czasem bolesne, ale to one pokazują nam, gdzie jeszcze możemy się rozwijać.

Oczywiście – byłoby pięknie, gdyby na tym się kończyło. Ale życie nieustannie rzuca nam pod nogi nowe przeszkody. Zawsze znajdzie się nowy błąd do popełnienia, nowa trudność, która pojawia się znienacka. I tak, czasem naprawdę mam tego dość. Czasem tracę wiarę, czuję się przytłoczona, daleka od jakiegokolwiek „ideału”. A mimo to – kocham ten proces. Kocham tę drogę. To właśnie nieustanne wyzwania są moim napędem. One sprawiają, że wciąż idę dalej. Bo bez nich nie ma rozwoju – ani osobistego, ani zawodowego, ani tego związanego z budowaniem własnej marki.

Jaki był Pani przełomowy moment w biznesie?

Moja przeprowadzka do Szwajcarii! Prawie 8 lat temu, po 17 latach w Niemczech, gdzie prowadziłam dużą i rozpoznawalną praktykę, poczułam, że nadszedł czas na zmianę. Jako rodzina i jako przedsiębiorcy chcieliśmy spróbować czegoś nowego, raz jeszcze rzucić sobie wyzwanie i otworzyć nowy rozdział w naszym życiu.

W tamtym czasie czułam się bardzo niepewnie, bo do tej pory moje życie było przecież absolutnie wspaniałe – miałam wszystko, czego potrzeba, by być szczęśliwą. Czułam się, jakbym była otulona ciepłym, przytulnym kocem. Czułam się bezpiecznie. A mimo to zdecydowaliśmy się na ten krok. I będę szczera: było naprawdę ciężko! Nagle zniknęła strefa komfortu. Nie było już blisko rodziny, mamy, która mogłaby pomóc przy dzieciach. Nie było przyjaciół, z którymi można się spotkać spontanicznie. Wszystko, co było znane i bezpieczne, zniknęło – a to, co nowe, wydawało się obce, dziwne i zupełnie nieoswojone.

Zobacz też: Dr Irena Eris: Bądź cierpliwa i nie bój się ryzykować

Rozpoczęcie nowej praktyki od zera, a potem stworzenie własnej marki kosmetycznej – wszystko to wiązało się z ogromnymi wyzwaniami, z którymi nigdy wcześniej nie miałam do czynienia. Do tego dochodziło wprowadzenie dwójki moich najmłodszych dzieci w zupełnie nowe środowisko, szukanie domu, budowanie nowych relacji, próba odnalezienia codziennego szczęścia w zupełnie innym świecie. To było prawdziwe wyzwanie – emocjonalne, osobiste, zawodowe. Ale jednocześnie coś, co dało mi siłę i nową perspektywę.

Na początku często budziłam się w nowym domu i wtedy przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem – to było przerażające. Każdy element mojego życia był inny niż ten, do którego byłam przyzwyczajona. I właśnie w tym najtrudniejszym momencie, kiedy naprawdę zaczęłam się zastanawiać, czy to była zła decyzja – nastąpił przełom.

To poczucie niepewności obudziło we mnie niespodziewaną energię. Być może właśnie po to, by stworzyć nową stabilność i zbudować poczucie tożsamości na nowo. Ten impuls dał mi ogromnego kopa – zarówno w życiu rodzinnym, jak i zawodowym. Z całych sił chciałam iść naprzód, nie oglądać się za siebie. Zaczęłam wszystko odkrywać na nowo. Rozpoczęłam zupełnie nową przygodę, zyskałam świeżą perspektywę na wiele spraw, nowe codzienne rytuały, inne smaki, inną mentalność, piękne otoczenie i – co najcenniejsze – kilku wspaniałych, nowych przyjaciół.

Co poradziłaby Pani sobie samej sprzed lat?

Bądź bardziej wyluzowana, zatrzymaj się, rozejrzyj się, obserwuj. Ale i tak muszę dziś dać sobie tę radę! Jestem absolutnie niecierpliwa, wolę, żeby wszystko działo się natychmiast. Mój najstarszy syn ostatnio polecił mi książkę... o stoicyzmie! Cóż, chyba nie muszę nic więcej dodawać. Spróbuję...

Jak ładuje pani swoje życiowe i zawodowe baterie?

Mam trójkę dzieci, własną klinikę dermatologiczną i swoją markę kosmetyków! Zawsze muszę pamiętać o tym, by naładować akumulatory. Kreatywność to moje szczególne źródło energii. Problem pojawia się jednak, gdy jestem bardzo zestresowana – wtedy moja kreatywność znika. I to właśnie motywuje mnie do działania, bo wiem, że muszę odnaleźć balans, by znowu poczuć tę twórczą moc.

Godzinami, a nawet dniami krążę wokół sztalugi z płótnem, aż w mojej głowie coś się otwiera i w końcu zaczynam tworzyć. Kiedy zaczynam malować, wiem, że zaczyna się proces ładowania moich baterii. Malowanie to moje ukojenie. Wszystkie dzieła sztuki w moim domu i klinice są mojego autorstwa. Czasami jednak moja rodzina próbuje mnie powstrzymać przed malowaniem kolejnych obrazów, ponieważ zaczyna już powoli brakować miejsca na ścianach.

Inną opcją na naładowanie baterii są ćwiczenia, staram się chodzić na siłownię trzy do czterech razy w tygodniu. Sport jest dla mnie jak rutyna pielęgnacyjna, której potrzebuję, by czuć się lepiej i zadbać o swoje zdrowie – zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Ćwiczenia pomagają również zwiększyć moją energię twórczą. A kiedy moja kreatywność jest na wysokich obrotach, staję się lepszym lekarzem, matką, przyjacielem, żoną i partnerem biznesowym.

Jaka jest Pani definicja piękna?

Dla mnie piękno to kwestia nastawienia. Kiedy nagrywaliśmy pierwszą reklamę telewizyjną mojej marki w 2019 roku, zadano mi właśnie to pytanie. I do dziś wierzę, że piękno jest kształtowane przez nasze osobiste nastawienie! Ponieważ piękno to coś więcej niż tylko nasza zewnętrzna „fasada”. Piękno to osobowość, charyzma, siła, pozytywność, autentyczność, wszystkie te cechy promieniują na zewnątrz z naszego wnętrza i przekładają się na nasze wyjątkowe, unikatowe piękno. I właśnie to chcę przekazać za pomocą mojej marki.

Możemy świadomie wpływać na nasze wewnętrzne nastawienie – na przykład dbając o zdrowie ciała poprzez mądre wybory: dietę o niskiej zawartości cukru, dobry sen i regularną aktywność fizyczną. Chcę inspirować ludzi, by podejmowali właśnie takie mądre decyzje, bo to, jak o siebie dbamy od środka, zawsze znajduje odbicie na zewnątrz. Równocześnie moja linia kosmetyków troszczy się o te drobne zewnętrzne aspekty – jak zmarszczki, tekstura skóry czy oznaki starzenia. To harmonijne połączenie: wewnętrzne i zewnętrzne piękno tworzą spójną całość. A tylko wtedy, gdy dostrzegamy obie te strony, naprawdę widzimy piękno.

(źródło: Douglas)

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
06.05.2025 10:30
Aleksandra Wojciechowska, Impearthium: Klient w ZEA jest wymagający, “polska jakość” kosmetyku to za mało
Aleksandra Wojciechowskamat.prasowe

Coraz więcej polskich marek kosmetycznych w poszukiwaniu nowych, atrakcyjnych rynków zbytu spogląda na Bliski Wschód i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Ale Dubaj jest rynkiem wymagającym, nie jest dla nieprzygotowanych – podkreśla Aleksandra Wojciechowska, opowiadając o kulisach rynku kosmetycznego w ZEA.

Coraz więcej europejskich marek beauty spogląda w stronę Dubaju. Dlaczego to miasto stało się tak ważne na globalnej mapie kosmetycznej?

Dubaj to dziś coś więcej niż miasto – to scena. Miejsce, w którym spotykają się różne kultury, narodowości, podejścia do piękna i biznesu. To też jedno z najbardziej chłonnych i dynamicznych centrów dystrybucji w regionie MENA. W dodatku ma idealne położenie logistyczne – łącznik między Azją, Europą i Afryką. 

Ale jest to też rynek wymagający: nie wybacza braku strategii, ignorancji kulturowej ani bylejakości.

Czyli nie wystarczy dobra marka i produkt z Europy?

Absolutnie nie. Wiele firm przyjeżdża tu z przekonaniem, że wystarczy mieć dobry skład, ładne opakowanie i „polską jakość”, a klienci rzucą się na produkt. Ale to tak nie działa. 

Po pierwsze – klient w ZEA, szczególnie ten lokalny, jest bardzo wymagający. Konsumenci dokładnie analizują wartość produktu, oczekują przejrzystości, wyjątkowego storytellingu i profesjonalnej prezentacji. Po drugie – największą barierą bywa nie produkt, ale brak przygotowania ze strony firmy: brak struktury eksportowej, materiałów po angielsku, zbyt mały zespół, nieznajomość marż, które trzeba wkalkulować dla dystrybutora i sieci sprzedaży.

Co z dystrybutorami? Czy znalezienie lokalnego partnera to klucz?

Tak, ale trzeba zrozumieć, że w Dubaju nie pracuje się z „partnerem”, który tylko zamawia i sprzedaje. Tutaj oddajesz swoją markę w czyjeś ręce – a to ogromna odpowiedzialność. 

Lokalne firmy często wywodzą się z tradycji handlowych, nie z budowy marek. Oczekują, że to marka zadba o marketing, obecność w social mediach, widoczność. Dlatego bez realnego zaangażowania ze strony producenta – bez obecności na miejscu, gotowości do inwestowania w PR, kampanie i edukację – współpraca nie będzie efektywna. Dystrybutor nie będzie za Ciebie opowiadał historii Twojej marki. On może pomóc, ale nie zrobi wszystkiego.

Jakie błędy popełniają najczęściej marki z Europy, szczególnie z Polski?

Dwa najczęstsze: brak inwestycji i zaufanie nieodpowiednim osobom. Pierwszy – to przekonanie, że nie trzeba mieć struktury lokalnej, że można wszystkim zarządzać zdalnie. Nie można. Tu trzeba być. Trzeba odwiedzać partnerów, brać udział w targach, organizować spotkania, pokazywać się. Drugi błąd to współpraca z osobami, które obiecują wszystko albo za wiele, ale nie mają ani kontaktów, ani czasem nawet doświadczenia. Zdarza się, że marki trafiają na pośredników, którzy nie są ani dystrybutorami, ani – zaznaczam – sprawdzonymi agentami z jakimś sukcesem. Efekt? Stracony czas, pieniądze i czasem nawet reputacja.

Czytaj też: Bożena Wróblewska, Krajowa Izba Gospodarcza: Polskie firmy kosmetyczne coraz bardziej interesują się rynkami azjatyckimi

A jak wygląda lokalny klient? Czy rzeczywiście jest tak różnorodny?

Ekstremalnie różnorodny. Mamy tu ponad 200 narodowości. 40 proc. mieszkańców to Hindusi, do tego ogromna społeczność Filipińczyków, Pakistańczyków, Libańczyków, Europejczyków i oczywiście Arabów z różnych krajów. 

Klientka z Arabii Saudyjskiej szuka zupełnie czegoś innego niż Europejka, mieszkająca w Dubaju. Różne są potrzeby, oczekiwania, sposób komunikacji. A to oznacza, że marka musi mieć elastyczność, wiedzę i gotowość do lokalizacji przekazu. Nie można mówić jednym językiem do wszystkich. Trzeba rozumieć, kto jest naszym klientem i co dla niego znaczy piękno, prestiż, luksus, funkcjonalność. 

Klient w ZEA, szczególnie ten lokalny, jest bardzo wymagający. Konsumenci dokładnie analizują wartość produktu, oczekują przejrzystości, wyjątkowego storytellingu i profesjonalnej prezentacji.

A co z kanałami dotarcia? Czy social media naprawdę odgrywają aż tak dużą rolę?

Tak, i to jeszcze większą niż w Europie. 90 proc. zakupów jest inspirowanych treściami online. Instagram, TikTok – to codzienne narzędzia konsumpcji wiedzy o marce. Ale nie wystarczy być w nich obecnym. Trzeba tworzyć lokalne treści – z twarzami, które są rozpoznawalne w regionie, z językiem, który rezonuje z lokalną kulturą. I to nie tylko estetycznie, ale też emocjonalnie. Treści muszą być przemyślane, wielopoziomowe – od edukacji, przez inspirację, po autentyczne zaangażowanie.

Wspomniałaś wcześniej o wysokich marżach i kosztach – czy to oznacza, że ten rynek nie jest dla każdego?

Dokładnie tak. To rynek dla marek gotowych zainwestować – finansowo, mentalnie i czasowo. Marże potrafią być bardzo wysokie, bo dystrybutor, detalista, logistyka, PR – to wszystko kosztuje. Ale w zamian marka ma dostęp do rynku, który kocha nowości, ma wysoką siłę nabywczą i bardzo lojalnych klientów. 

Jeśli ktoś szuka „szybkiej sprzedaży” bez obecności i relacji – lepiej niech poczeka. Ale jeśli ma plan, zespół i wizję – to może osiągnąć tu sukces, którego trudno szukać gdzie indziej.

A jeśli nie dystrybutor – to co? Czy własna spółka w ZEA to opcja?

Jak najbardziej. Dubaj oferuje coraz więcej możliwości, łącznie z pełną własnością firmy przez zagranicznego inwestora. Coraz więcej marek wybiera ten model, bo chce mieć pełną kontrolę nad strategią, marką, przekazem i rozwojem. 

Oczywiście jest to większa inwestycja i większe ryzyko, ale też większy potencjał. Wszystko zależy od tego, jaką markę chcemy zbudować i jakie mamy zasoby.

Na koniec – jedno zdanie, które powiedziałabyś każdej marce rozważającej wejście do Dubaju?

Nie jedź tam po szybką sprzedaż – jedź po relacje, zrozumienie rynku i miejsce przy stole, gdzie spotykają się najlepsi.

Zobacz też: 

Arabia Saudyjska: charakterystyka lokalnego rynku, zachowań konsumenta i główne trendy kosmetyczne

Polscy producenci kosmetyków umacniają pozycję na Bliskim Wschodzie

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
12. maj 2025 12:53