StoryEditor
Producenci
29.11.2022 00:00

Łukasz Cybulski, Janda Kosmetyki: Nowe wdrożenia dały nam dwucyfrowe wzrosty sprzedaży

Bieżący rok kończymy z zaskakująco dobrym wynikiem, choć czujemy skutki inflacji i wzrostu kosztów działania. Dwucyfrowy wzrost sprzedaży osiągnęliśmy dzięki nowym wdrożeniom – serii kosmetyków dermosenolitycznych Janda oraz nowej marce My Clinic – mówi Łukasz Cybulski, dyrektor operacyjny firmy kosmetycznej Janda.

Do zespołu specjalistów Janda podobno bardzo trudno się dostać, czy to prawda?

Tak to prawda. Większość specjalistów pracuje razem już od kilkunastu lat. Są to eksperci w swoim fachu, którzy tworzą zgrany zespół pasjonatów. Jeśli ktoś nowy dołącza do nas, ma dość wysoko postawioną poprzeczkę kompetencyjną na starcie. Ale jeśli taka osoba już dołączy do zespołu, to prawie zawsze zostaje na długie lata.

W naszej szalenie konkurencyjnej branży, możemy osiągać sukcesy tylko ze specjalistami, którzy pracują w przyjaznym środowisku. Bardzo dbamy o to, aby każdy mógł realizować swoje pasje i staramy się zapewnić atmosferę twórczej pracy a nie korporacyjnego gonienia za wynikiem. To robi dużą różnicę. Wypalenie zawodowe jest w tym układzie mniej groźne.

Należy Pan do młodszej kadry i już zajmuje Pan stanowisko dyrektora operacyjnego, odpowiedzialnego za cały łańcuch dostaw. To chyba dość szybko?

Szybko? Dla mnie to był ciąg przygotowań. Już w przedszkolu tata (Jarosław Cybulski, prezes spółki Janda – red.) zabierał mnie na produkcję. Od liceum uczestniczyłem chyba we wszystkich dyskusjach dotyczących nowych wdrożeń, kampanii reklamowych, inwestycji, przejęć i wielu innych procesów. Musiałem skończyć studia chemiczne, aby poczuć branżę, później kierunek zarządzanie, a wszystkie praktyki studenckie spędzić w firmie. Zaczynałem nie w biurze a w fabryce przy pakowaniu kosmetyków, aby poznać biznes od podstaw. Później praca w laboratorium badawczym i technologii. Gdy miałem za sobą wdrożenie kilkudziesięciu produktów na produkcji, tata uznał, że da mi szansę (śmiech).

Jarosław Cybulski, prezes zarządu – ojciec – oraz Łukasz Cybulski, dyrektor operacyjny – syn – obaj w polskiej firmie Janda Kosmetyki

Przejdźmy więc do bieżącej pracy operacyjnej. Inflacja – czy odczuwacie jej skutki?

Tak jak wszyscy. Wzrost cen energii i paliw robią swoje w logistyce, zakupach surowców, opakowań i praktycznie we wszystkich kosztach bezpośrednich.

Jak to wpłynęło na firmę?

Inflacja się rozpędza, nie wiemy jeszcze kiedy i na jakim poziomie przyhamuje. Nie mamy takiej siły negocjacyjnej jak duże koncerny, więc jest to dla nas i innych rodzimych firm bardzo trudny okres.

Czy to wpłynie na wyniki firmy, jak kończycie rok?

Zaskakująco dobrze w przededniu kryzysu. Odnotowaliśmy dwucyfrowy wzrost sprzedaży, co powinno nas bardzo cieszyć, ale inflacja i wzrost kosztów studzą nasz entuzjazm.

W jaki sposób udało się osiągnąć te dwucyfrowe wzrosty?

Nowe wdrożenia rozpędziły naszą sprzedaż. Nowa seria kosmetyków dermosenolitycznych Janda, które rozprawiają się z komórkami „zombie” oraz nowa marka My Clinic.

Gdyby miał Pan w kilku zdaniach opisać markę My Clinic, to…

Są to profesjonalne kosmetyki, których efektywność jest porównywalna z instrumentalnymi zabiegami w gabinetach kosmetycznych. Można je również stosować w celu przedłużenia efektów uzyskanych w gabinetach medycyny estetycznej. To bardzo efektywne produkty.

I wykorzystujące doświadczenia krioterapii. Dlaczego zainteresowaliście się leczeniem zimnem?

Wiedzieliśmy, że zimno służy niemal każdej skórze, ale już nie każdemu organizmowi. Leczenie zimnem stosowane jest powszechnie, zarówno w kriokomorze, jak również punktowo. Rezultaty są spektakularne. Chcieliśmy jednak dogłębniej zbadać wpływ zimna na redukcję zmarszczek i odmładzanie.

Zaplanowaliśmy więc eksperyment: codziennie, przez dwa tygodnie, duża grupa ochotników spędzała łącznie 30 minut w kriokomorze, w której panowała temperatura -130°C. Sesje zostały podzielone na dziesięć trzyminutowych wejść. Po zakończeniu całej serii badaliśmy, jak terapia zimnem wpłynęła na skórę. Zewnętrzne niezależne laboratorium miało za zadanie zweryfikować efekty odmłodzenia.

Badania potwierdziły, że zmarszczki, które wcześniej zaobserwowano, uległy znacznemu spłyceniu oraz skróceniu. Poza znaczącą redukcją zmarszczek poprawie uległ również kontur twarzy. Poprawiły się parametry biomechaniczne skóry: stała się bardziej elastyczna, jędrniejsza i elastyczniejsza. Polepszenie mikrocyrkulacji skóry spowodowało, że skórka pomarańczowa pokrywająca uda i inne części ciała uczestników badania wyraźnie się zmniejszyła. 

Po analizie wyników rozpoczęliśmy prace laboratoryjne, aby przenieść uzyskane efekty krioterapii na grunt produkcji kosmetyków.

Jakie znalazło to odzwierciedlenie w składzie produktów?

Podstawą receptury każdego produktu jest opracowany przez nasz zespół badawczy ICE TREATMENT COMPLEX, czyli specjalny kompleks uzyskany w wyniku połączenia starannie wyselekcjonowanych składników aktywnych, olejów oraz ekstraktów z roślin.

Preparaty zostały wzbogacone o Komórkowy System Młodości. Składnik został wyekstrahowany z komórek macierzystych orchidei japońskiej. Jego zadanie jest proste: przywrócić komunikację między komórkami skóry tak, aby mogła ona skuteczniej wdrożyć procesy regeneracyjne.

Lista składników w produktach My Clinic Kriology jest imponująca. Znajdziemy w nich, oprócz wyżej wymienionych, wodę ze szwajcarskiego lodowca – wspomaga nawilżenie dzięki obecności drogocennych minerałów – oraz Diamentową Technologię Aktywacji, dzięki której składniki odżywcze jeszcze szybciej przenikają do skóry.

Gdzie można kupić kosmetyki z tej serii?

Obecnie kosmetyki Kriology są dostępne na naszej stronie internetowej www.janda.pl, w drogeriach HEBE oraz w coraz większej liczbie polskich sklepów drogeryjnych. Wciąż rozwijamy dystrybucję.

Czytaj także: Marka Janda wykorzystuje efekty krioterapii w swoich kremach 

materiał partnera
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
16.09.2025 16:37
Zara wchodzi na rynek pielęgnacji włosów
Należąca do Inditexu sieciówka wchodzi w nową kategorię prdouktową.Zara

Hiszpańska sieć Zara zaprezentowała swoją pierwszą kolekcję produktów do pielęgnacji włosów, ogłaszając premierę na Instagramie. Linia obejmuje szampony, odżywki oraz maski, które mają odpowiadać na różnorodne potrzeby konsumentów. To kolejny krok marki w poszerzaniu oferty w segmencie beauty, po wcześniejszych wejściach w kategorie makijażu, pielęgnacji skóry i perfum.

Nowa kolekcja została opracowana tak, aby uwzględniać wszystkie typy włosów – od cienkich i średnich po grube oraz kręcone. Formuły mają zapewniać oczyszczanie, nawilżenie i odżywienie, a tym samym wpisują się w trend inkluzywności, który coraz częściej kształtuje globalny rynek kosmetyczny. Wybór asortymentu ma podkreślać uniwersalność oferty i przyciągnąć szeroką grupę odbiorców.

Wejście Zary w segment pielęgnacji włosów to element strategii dywersyfikacji. Według danych Euromonitor, globalny rynek produktów do pielęgnacji włosów wart był ponad 80 miliardów dolarów w 2023 r., a prognozy wskazują na stabilny wzrost o około 4–5 proc. rocznie do 2028 r. Rozszerzenie portfolio pozwala sieci odzieżowej konkurować nie tylko w segmencie fast fashion, lecz także w coraz bardziej dochodowej branży beauty.

Ruch ten wpisuje się również w szerszą tendencję marek modowych, które coraz mocniej inwestują w kosmetyki i produkty pielęgnacyjne, starając się zdobyć udział w rynku tzw. „affordable luxury”. Dzięki rozpoznawalności i globalnej obecności Zara ma szansę na szybkie zbudowanie pozycji w kategorii hair care, a jej najnowsza kolekcja może stać się kolejnym filarem rozwoju oferty poza odzieżą.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
16.09.2025 10:44
Niełatwo podrobić nową serię kosmetyków Louis Vuitton. Jak dom mody chroni swoje wzory i oznaczenia?
LV, EUIPO

Louis Vuitton to jedna z najbardziej rozpoznawalnych luksusowych marek, znana z kultowych torebek z monogramem, walizek i wyrobów skórzanych. Jednocześnie należy do najczęściej podrabianych marek na świecie. 29 sierpnia 2025 br. w prywatnym apartamencie flagowego salonu Louis Vuitton przy New Bond Street w Londynie odbyła się wyjątkowa premiera kosmetyków do makijażu „La Beauté Louis Vuitton”.

To wydarzenie oznacza oficjalne wejście kultowego domu mody na rynek kosmetyków kolorowych.

Nowa kolekcja obejmuje szeroką gamę produktów, od matowych i satynowych szminek, przez balsamy do ust, palety cieni, bibułki matujące, aż po zestaw pędzli podróżnych. Całość uzupełniają skórzane kosmetyczki, nawiązujące do kuferków podróżnych, od których zaczęła się cała historia marki.

image

Louis Vuitton wkracza na rynek luksusowych kosmetyków, licząc na poprawę wyników

Jak francuskiemu domowi mody udaje się utrzymać pozycję i skutecznie chronić swoje produkty?

Przypomnę, że znak towarowy chroni nazwę marki, logo oraz wszelkie oznaczenia, które odróżniają produkty przedsiębiorcy od innych na rynku. Daje to właścicielowi wyłączne prawo do używania danego oznaczenia w odniesieniu do wskazanych w zgłoszeniu towarów lub usług. 

Z kolei wzór przemysłowy chroni wygląd produktów – na przykład kształty opakowań, butelek czy wzory na etykietach – przed kopiowaniem przez konkurencję.

image

Natalia Basałaj, kancelaria Hansberry Tomkiel: Jak chronić design i oznaczenia markowych perfum?

Krótko przed premierą swoich kosmetyków, 22 sierpnia br., LOUIS VUITTON MALLETIER zgłosili w Urzędzie Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) do rejestracji unijne wzory przemysłowe obejmujące opakowania pomadek, cieni oraz pudrów. W EUIPO zarejestrowane są m.in. następujące wzory:

- dla szminek i balsamów do ust:

image
mat.pras.

(odpowiednio REUD 015114658-0009 oraz 015114658-0006)

- dla opakowań kosmetyków:

image
mat.pras.

(REUD 015114606-0004 oraz 015114606-0005).

Rejestracja wzorów przemysłowych w trybie przyspieszonym może trwać zaledwie około dwóch tygodni. Louis Vuitton uzyskała rejestrację serii wzorów przedstawiających opakowania kosmetyków już 28 sierpnia br., czyli jeszcze przed publiczną premierą kolekcji. To wyraźnie pokazuje, że francuski dom mody prowadzi przemyślaną, systematyczną strategię ochrony swoich produktów i dba o zabezpieczenie praw własności intelektualnej na każdym etapie swojej działalności.

W EUIPO Louis Vuitton od lat posiada zarejestrowane liczne wzory przemysłowe oraz znaki towarowe – zarówno słowne („Louis Vuitton”, „LV”), jak i słowno-graficzne oraz graficzne. Obejmują one m.in. wszystkie odmiany kultowego monogramu LV oraz charakterystyczne faktury z tym monogramem czy szachownicy i motywami kwiatowymi. 

Oto przykłady, które można znaleźć na stronach EUIPO:

image
mat.pras.
 
image
mat.pras.

(https://euipo.europa.eu/eSearch/#details/owners/6708)

Komentarz ekspercki

Łączenie ochrony wzorów przemysłowych (kształtu i designu opakowań) z ochroną znaków towarowych (symboli i oznaczeń umieszczanych na kosmetykach) zapewnia silną, kompleksową ochronę produktów. Taka strategia umożliwia skuteczne reagowanie na naruszenia – od wysyłania wezwań do zaprzestania naruszeń, przez zgłaszanie podróbek na platformach sprzedażowych, po dochodzenie roszczeń w sądzie.

Marka Louis Vuitton jest znana z rygorystycznego monitorowania bezprawnego wykorzystania swoich znaków i szybkiego podejmowania działań prawnych, w tym wnoszenia licznych pozwów, również przeciwko podmiotom spoza branży.

Dlaczego warto zastrzec znaki towarowe oraz wzory przemysłowe?

Kosmetyki kolorowe mają duży potencjał sprzedażowy. W luksusowych produktach wygląd opakowania i design samego produktu mogą być równie ważne jak jego jakość i właściwości.

Dlatego warto zadbać na czas o kompleksową ochronę własności intelektualnej i zarejestrować znaki towarowe i wzory przemysłowe, obejmujące nie tylko nazwy i logo, ale też najważniejsze kształty, symbole oraz wzory umieszczane na opakowaniu oraz bezpośrednio na produkcie. Najlepiej pomyśleć o tym, tak jak Louis Vuitton, jeszcze przed wprowadzeniem do obrotu nowych produktów.

Natalia Basałaj, radca prawny, Kancelaria Hansberry Tomkiel

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
17. wrzesień 2025 14:32