StoryEditor
Marketing i media
02.08.2024 14:52

Marki kosmetyczne na Tinderze. Aplikacje randkowe – coraz popularniejszy trend w brand marketingu

Pierwsza kampania Sephora Hiszpania na Tinderze w 2018 r. / fot. Sephora

Kolejne marki kosmetyczne wchodzą na aplikacje randkowe ze swoją komunikacją marketingową. Nie tylko skutecznie się na nich promują, ale też robią tu świetną sprzedaż i pozyskują ciekawe wyniki w pozyskiwaniu nowych użytkowników. Wyniki kampanii zależą jednak od popularności samej aplikacji oraz użytych narzędzi marketingowych.

Randkowanie online wciąż pozostaje popularną formą nawiązywania nowych kontaktów i budowania relacji przed spotkaniem się w „realu”. Bez wątpienia, to sytuacja pandemiczna, w której jeszcze do niedawna przyszło nam żyć i funkcjonować, przyczyniła się do spopularyzowania zjawiska społecznego, jakim jest randkowanie w sieci.

image
Marta Krawczyk, autorka tekstu, analityczka i badaczka, przez 9 lat związana z globalną firmą badawczą Mintel
fot. materiały własne autorki
Aplikacje randkowe mogą jednak wychodzić poza standardowe spektrum poszukiwania TEGO JEDYNEGO w kontekście nowego partnera/partnerki. 

Mają także potencjał jako kanały promocji nowych wdrożeń kosmetycznych i szerzenia świadomości (branżowej, ale i społecznej) wśród konsumentów.

Najpopularniejsze aplikacje randkowe

Najbardziej popularną aplikacją randkową na świecie pozostaje Tinder. Aplikacja jest obecna w 197 krajach i w samym 2023 roku wygenerowała 1.91 bilion dolarów zysku.

Tinder zrzesza obecnie ponad 75 milionów aktywnych subskrybentów, najwięcej w Stanach Zjednoczonych (7.8 mln, dane na 2024) i w Anglii (5 mln, 2024). Według badania przeprowadzonego przez Pew Research w 2023, to właśnie w Stanach Zjednoczonych 46 proc. osób korzystających z aplikacji randkowych w internecie zdecydowało się na założenie konta właśnie na Tinderze.

Jeśli chodzi o Polskę, według danych opublikowanych przez Statista, w Polsce w 2023, największą popularnością cieszyła się aplikacja Badoo z 768 tysięcy osób, które zdecydowało się na ściągnięcie aplikacji. Natomiast Tinder uplasował się na pozycji drugiej z liczbą 706 tysięcy ściągnięć.

The one od Allies of Skin na Tinder i Grindr

Popularność aplikacji randkowych w ostatnim czasie postanowiła wykorzystać, założona w Singapurze przez Nicolas Travis, marka Allies of Skin. Rozwój marki nabrał rozpędu w Stanach Zjednoczonych, a marka obecnie jest również dostępna w Europie, w tym w Polsce. Producent stawia przede wszystkim na pozytywnym przekaz i odejście od tzw. kultury strachu (stosowanie określeń typu „przeciw starzeniu się”).

Aplikacje randkowe, takie jak Tinder i Grindr (pierwsza na świecie bezpłatna aplikacja randkowa służąca społeczności LGBTQ) zostały w niestandardowy sposób wykorzystane do promocji najnowszego wdrożenia Allies of Skin - żelu z SPF 50. Produkt posiada przezroczystą konsystencję, wodoodporne właściwości (zalecana przed producenta reaplikacja powinna odbywać się co 80 minut) i formułę wzbogaconą o min. witaminę C, zieloną herbatę nasiona marchwi, korzeń lukrecji oraz olej z pestek czerwonych malin. Ta inteligentna i oparta na osiągnięciach biotechnologii formuła posiada także ochronny i oddychający kompleks „Second-Skin Membranę Complex”, który pozostaje niewidoczny i nieważki nawet przy obfitej aplikacji żelu.

Produkt nosi wymowną nazwę „THE ONE” (tłum. „ten jedyny”), a jego opracowanie zajęło marce 6 lat. Założyciel marki porównuje poszukiwanie idealnego SPF do randkowania właśnie, i wskazuje, że oba te procesy mogą być równie frustrujące i męczące. Co interesujące, główny slogan promocyjny nowego produktu Allies of Skin brzmi: Stop looking for ‘the one’, we‘ve created it for you (tłum. skończ z poszukiwaniami „tego jedynego”, stworzyliśmy go dla ciebie.). Warto podkreślić, że cel kampanii, poza standardowymi – promocją nowego produktu i wzrostem jego sprzedaży – był głębszy. Marka stale dąży do szerzenia świadomości wśród konsumentów i pragnie ich zachęcić do codziennego stosowania produktów z ochroną SPF. Allies of Skin chciała to zrobić w sposób niestandardowy, intrygujący, zabawny. Stąd też pomysł na wykorzystanie w tym celu aplikacji randkowej – edukowanie poprzez zabawę i miłe spędzenie czasu przy poszukiwaniu idealnego partnera/partnerki. Co więcej, marka chciała trafić do szerszego grona odbiorców, i wyjść poza swoją standardową (fani niszowych marek) strefę.

Kampania promocyjna produktu na Tinder i Grindr rozpoczęła się w czerwcu tego roku i trwała przez 10 dni. Na Tinderze, marka miała możliwość założenia swojego własnego profilu randkowego. Pozostali użytkownicy aplikacji, którym wyświetlił się profil marki i wśród których wzbudził on zainteresowanie, mieli możliwość wykorzystania opcji „przesunięcia w prawo”, tzw. swipe-right. Jest to kojarząca się właśnie bezpośrednio z Tinderem opcja wykorzystywana przez użytkowników aplikacji do polubienia/akceptacji profili innych randkowiczów, co jest równoznaczne z ich dopasowaniem. Swipe left oznacza odrzucenie. Po dopasowaniu użytkownicy mogą zdecydować, czy chcą rozmawiać ze sobą za pośrednictwem aplikacji.

Po użyciu opcji  swipe-right w odniesieniu do profilu Allies of Skin, użytkownicy trafiali automatycznie na stronę marki (co również pozwoliło marce na dostęp do danych użytkowników Tindera, takich jak udostępnione przez nich uprzednio adresy e-mail).

Zainicjowane przez Tindera opcja swipe-right już w 2019 posłużyła jako inspiracja dla Unilevera podczas wdrożenia nowego narzędzia marketingowego koncernu o nazwie "Idea Swipe". W ten sposób Unilever chciał wykorzystać ekonomię behawioralną do tworzenia pytań, które mogły zapewnić niemal natychmiastową informację zwrotną.

W wywiadzie udzielonym portalowi Glossy, Ayal Pascal – VP działu marketingu Allies of Skin – wskazuje na powodzenie kampanii promocyjnej na Tinderze już w pierwszym miesiącu jej obecności, co przerosło wstępne oczekiwania. Otóż, benchmark współczynnika klikalności został początkowo ustawiony przez Tinder na 0.56 proc. Natomiast finalnie profil uzyskał współczynnik 2.3 proc. Rezultat był oszałamiający – co 3 minuty, marce udało się sprzedać jedno opakowanie nowo wdrożonego produktu SPF. Dane jakimi podzielił się z Allies of Skin Tinder pokazują, że 58 proc. użytkowników aplikacji płci żeńskiej wykazuje silne zainteresowanie kategorią beauty i kosmetykami.

Ponadto, szansa na to, że to właśnie użytkowniczki Tindera w przeciągu ostatniego miesiąca dokonały zakupu produktu kosmetycznego jest o 106 razy większa.

Podczas gdy kampania na Tinderze z możliwością założenia profilu randkowicza okazała się pomyślna, promocja produktu na Grindr już nie do końca spełniła oczekiwania producenta. Marka miała tu możliwość użycia jedynie banerów reklamowych, co finalnie okazało się mało efektywne i nie dało zamierzonych wyników.

Natomiast, kampania produktu SPF na Tinderze była na tyle udaną, że Ayal Pascal zapowiada ponowne wykorzystanie aplikacji do promocji kolejnych nowych wdrożeń marki.

Paris Hilton z Living Proof i inne marki luksusowe na Tinderze

Podczas gdy Allies of Skin, będąca wciąż marką niszową, która zdecydowała się na wykorzystanie aplikacji Tinder jako kanału umożliwiającego dotarcie do szerszego grona odbiorców, również bardziej popularne marki, w tym marki należące do ogromnych koncernów kosmetycznych, decydują się na swoją obecność na aplikacjach randkowych.

Przykładem jest Living Proof (marka należąca do koncernu Unilever Prestige). Jest to znana i ceniona marka oferująca produkty do pielęgnacji włosów, których skuteczność została udowodnioną naukowo. W lutym tego roku, marka zdecydowała się na szeroko komentowaną w mediach i branży kolaborację z amerykańską celebrytką, Paris Hilton, i po raz pierwszy od powstania marki(2005 r.) postanowiła wykorzystać aplikację randkową do promocji kampanii swojej nowej linii produktów.

Jak zaznacza CMO marki, Alexis Tedesco, marka chciała postawić na nieoczywisty dla niej samej i jej dotychczasowej grupy odbiorców sposób promocji nowych wdrożeń. Już sama współpraca z Paris Hilton była czymś nietypowym, a wybór Tindera jako kanału promocyjnego dodał promocji elementu fun. Kampania reklamowa działa od kwietnia, aż do końca sierpnia. Używając opcji "swipe right" w odniesieniu do reklam linii Living Proof, użytkownicy Tindera trafiają na stronę marki, a po uprzednim podzieleniu się swoim adresem e-mail, otrzymują jednocześnie 15 proc. rabatu na zakup produktów marki.

Jak informuje w rozmowie z Glossy, szefowa marketingu Living Proof, Alexis Tedesco, dzięki kampanii na Tinderze, marka odnotowała 96 proc. wzrost liczby nowych użytkowników. Tedesco wskazuje na potencjał jaki niesie za sobą obecność Living Proof na Tinderze – to aktywna i dynamiczna grupa odbiorców, chętna do odkrywania i budowania relacji. I chodzi tutaj nie tylko o relacje międzyludzkie, ale też o relacje z produktami dotychczas nieznanymi, bądź nie do końca odkrytymi z prozaicznego powodu – braku czasu. Decyzja o używaniu aplikacji i aktywne spędzanie na niej czasu równa się posiadaniu większej przestrzeni i czasu na eksplorację „nowego” – cokolwiek (nowy produkt), ktokolwiek (nowy partner/partnerka) się za tym kryje.

image
Limitowana walentynkowa kolekcja marki Mercy Handy x Tinder
Mercy Handy

Inne marki kosmetyczne, które postawiły na wykorzystanie Tindera w celach promocyjnych  to, m.in. Sephora, NYX, Tatcha czy Lancôme. Jednak jest to wciąż relatywnie mała liczba marek biorąc pod uwagę liczbę marek obecnie istniejących na rynku, z wciąż dochodzącymi nowymi graczami; szeroki potencjał jaki niesie ze sobą sam kanał marketingowy w postaci aplikacji randkowych (promocja, edukowanie, zabawa); jak również liczba odbiorców, do których marka może ewentualnie w ten sposób dotrzeć. Dla przypomnienia, Tinder ma obecnie 75 milionów użytkowników na całym świecie.

Co więcej, większość z marek obecnych już na aplikacjach randkowych jako swoją grupę docelową wciąż obiera kobiety. Biorąc, natomiast, pod uwagę fakt, że większość użytkowników aplikacji randkowych to jednak mężczyźni (dla zobrazowania: 75 proc. użytkowników w aplikacji Tinder jest płci męskiej; 2024), istnieje realna szansa w dojściu do tej, stanowiącej wciąż niemałe wyzwanie dla marek, grupie konsumentów i bardziej aktywne wzięcie ich pod uwagę podczas rozszerzania gamy produktów marek oraz szczerzenia wśród nich świadomości pielęgnacyjnej i branżowej, mówiąc ogólniej.

Aplikacje randkowe i kampanie z przesłaniem społecznym

image
Kampania Dominos Pizza na Tinderze
źródło: Campaignlive
Aplikacje randkowe jako kanał marketingowy pozostają w centrum zainteresowań również innych branż. I tak przykładowo, podczas tegorocznego Dnia Zakochanych Domino’s, amerykańska sieć pizzeri, wykorzystała Tinder do promocji pizzy posługując się sloganem: Who needs a datę for Valentine’s Day when you can have free pizza? (tłum. Po co ci randka w Walentynki, jak możesz mieć pizzę za darmo?).

Warto także przytoczyć przykład ruchu Amnesty International, który od wielu już lat jest stale aktywny na Tinderze w celu szerzenia świadomości społecznej i zapobieganiu naruszeniom praw człowieka. Ta przykładowa kampania pochodzi sprzed ponad 10 (!) lat.

image
Kampania Amnesty International na Tinderze
źródło: Trootech
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Biznes
05.12.2025 16:32
Różnorodność, inkluzywność, odwaga. Czy opłacają się w biznesie beauty?
Norbu Gyachung via Unsplash

W świecie, w którym granice pomiędzy konsumentem, a “aktywistą” coraz bardziej się zacierają, marki kosmetyczne stają przed pytaniem czy warto inwestować w działania skierowane do społeczności LGBTQIAP+? Dane pokazują, że to nie tylko kwestia wartości, ale także… realnego biznesu.Czy marki kosmetyczne powinny inwestować w marketing LGBTQIAP+?

Pride Month 2025. Więcej treści, większy zasięg, ale czy większe zaangażowanie?

Czerwiec to tradycyjnie miesiąc, w którym marki, także kosmetyczne, chętniej sięgają po tęczowe symbole. W Polsce w czerwcu 2025 roku opublikowano ponad 100 tys. wzmianek o społeczności LGBTQ+, czyli dwa razy więcej niż rok wcześniej. Łączny zasięg wyniósł 722 mln odbiorców, a ekwiwalent reklamowy (AVE) 276 mln zł.

Jednak liczby pokazują paradoks: choć publikacji było więcej, zasięg i AVE wzrosły tylko nieznacznie. Dlaczego? Bo większość treści trafiała do tych samych baniek. Szczególnie na platformie X, gdzie aż 63 tys. wzmianek nie przełożyło się na wysoką wartość reklamową. Tymczasem media tradycyjne (prasa, portale, TV) generowały mniejszy wolumen, ale znacznie wyższe AVE, a więc realny wpływ na opinię publiczną.

Dla marek kosmetycznych oznacza to jedno. Nie wystarczy być głośnym. Trzeba być autentycznym i obecnym tam, gdzie konsumenci naprawdę szukają inspiracji i zaufania. Nie tylko w social mediach, ale też w mainstreamie i realnych działaniach.

Amerykański zwrot: DEI pod presją

Rok 2025 w USA to moment przełomowy. Wiele firm ogranicza publiczne wsparcie Pride Month, aż 39 proc. przedsiębiorstw wycofało się w tym roku z widocznych kampanii (rok wcześniej tylko 9 proc.). Powód? Polityczna i społeczna presja związana z działaniami administracji Donalda Trumpa przeciwko politykom DEI (Diversity, Equity & Inclusion).

Case Bud Light i Target pokazują, jak bardzo zarządy obawiają się bojkotu. Po krótkiej współpracy z transpłciową influencerką Dylan Mulvaney Bud Light doświadczył nie tylko prawicowego bojkotu, ale także odpływu lojalnych klientów z liberalnych stanów. Firma straciła nawet miliard dolarów. Ale jeszcze większy cios wizerunkowy przyszedł, gdy marka zaczęła się wycofywać, tracąc zaufanie obu stron.

image

Transfobiczni internauci nawołują do bojkotu Maybelline w związku ze współpracą z Dylan Mulvaney

Co to znaczy dla branży kosmetycznej? Że półśrodki nie działają. Konsumenci oczekują autentyczności i spójności działań. Rainbow-washing, czyli jednorazowe, powierzchowne kampanie, dziś bardziej szkodzą niż pomagają.

Europa i Polska: wciąż odważniej

Na tle USA, Europa wygląda zupełnie inaczej. Wiele marek nadal aktywnie wspiera Pride Month i działania inkluzywne. W Polsce w czerwcu 2025 roku swoje kampanie prowadziły m.in. CD Projekt Red, Many Mornings, Tatuum czy Kubota. Branża beauty również coraz częściej sięga po inkluzywne rozwiązania, od kampanii reklamowych z udziałem drag queens i osób transpłciowych, po wprowadzanie gender-neutral linii produktów.

Według raportu ABSL, aż 98,8 proc. firm w Polsce deklaruje, że różnorodność jest częścią ich strategii, a 53 proc. wdraża konkretne inicjatywy równościowe. Co więcej, 38 proc. Polaków nie przyjęłoby pracy w firmie, której wartości są sprzeczne z zasadą równości. To sygnał: różnorodność przestała być tematem niszowym, stała się biznesową koniecznością.

Beauty + ESG = naturalne połączenie

W kontekście ESG (Environmental, Social, Governance) działania na rzecz społeczności LGBTQIAP+ wpisują się w filar S – Social. Firmy kosmetyczne, które od lat budują swoje DNA wokół ciała, piękna i samoakceptacji, mają tu szczególną rolę.

image

Monika Czaplicka, Priders: Osoby LGBT nie przestają robić zakupów z końcem Pride, nie ignoruj ich w święta

Przykłady:

●  MAC Cosmetics od lat wspiera kampanie edukacyjne i badania nad HIV/AIDS, przekazując miliony dolarów na walkę ze stygmatyzacją.

●  Sephora prowadzi programy wspierające osoby transpłciowe w procesie tranzycji społecznej i zawodowej.

●  Fenty Beauty Rihanny od początku buduje markę na różnorodności – od szerokiej gamy odcieni podkładów po inkluzywną komunikację.

Dla branży beauty to nie tylko CSR, ale także przewaga konkurencyjna, bo konsumenci, szczególnie Gen Z i millenialsi, coraz częściej wybierają marki zgodne z ich wartościami.

Ile warta jest tęczowa złotówka?

Raport Priders.pl “Ile warta jest tęczowa złotówka?” z 2024 pokazał coś, co powinno szczególnie zainteresować branżę beauty. Społeczność LGBTQIAP+ ma znaczącą siłę nabywczą, a kosmetyki są ważnym elementem jej konsumpcji.

●  Najczęściej kupowane są jedzenie i napoje (56,5 proc.), książki (47 proc.) oraz odzież i obuwie (45 proc.).

●  Produkty do pielęgnacji twarzy i ciała znalazły się w ścisłej czołówce i wybiera je 35 proc. osób badanych.

●  Podobny wynik (35,5 proc.) mają środki czystości i higieny, a naturalne i zdrowe jedzenie – 34,5 proc.

Co istotne, wydatki te mocno różnią się w zależności od zasobności portfela i tożsamości respondentów. Osoby zamożniejsze chętniej inwestują w odzież i dobra luksusowe, a osoby o mniejszych dochodach – w pielęgnację, książki i środki czystości.

image
Sephora od lat aktywnie wspiera różnorodność i uczestniczy także w działaniach w ramach Miesiąca Dumy. 
fot. LinkedIn Sephora

Z perspektywy beauty widać wyraźnie, że kosmetyki to nie tylko towar, to inwestycja w tożsamość, samoakceptację i hobby. Wydatki na pielęgnację nie znikają nawet przy niższych dochodach, co pokazuje, że branża ma wiernych i lojalnych klientów w tęczowej społeczności.

Homofobia jako straszak? Dane mówią co innego

Marki często obawiają się, że wsparcie społeczności LGBTQIAP+ wywoła kryzys. Ale badania pokazują, że realne straty są rzadkością.

●  W kampanii Swarovski z parami jednopłciowymi aż 73 proc. Polaków oceniło reklamy pozytywnie lub neutralnie, ale dużo z wiele z nich uznało, że inni ocenią kreacje marketingowe negatywnie, gdy liczba była bardzo niska.

●  Po kampanii IKEA z parą jednopłciową sprzedaż… nie spadła. Wręcz przeciwnie, marka zyskała na autentyczności.

●  Kampania Yes! po kampanii rainbow-washingowej stracił zaufanie osób LGBTQIAP+ i przysporzył sobie kryzysu w mediach społecznościowych. Marka zrehabilitowała się rok później, zostając głównym partnerem Parady Równości w Warszawie i pokazując prawdziwe zaangażowanie w kwestie LGBTQIAP+.

Homofobia w biznesie to często głośny, ale mało liczny margines. Prawdziwe ryzyko kryje się w bierności i braku autentycznego wsparcia, bo to prowadzi do utraty klientów i talentów.

Pokolenia zmieniają zasady gry

Według IPSOS 2024, aż 20 proc. dorosłych z pokolenia Z identyfikuje się jako LGBTQ+. To nie tylko grupa konsumentów, ale także przyszli pracownicy i inwestorzy.

image

Priders: tęczowa złotówka rośnie w siłę, a rynek ją ignoruje

Co istotne:

●  40 proc. Gen Z i 36 proc. millenialsów LGBTQ+ zrezygnowało z pracy, w której nie czuli się akceptowani.

●  Firmy, które nie inwestują w różnorodność, mogą do 2030 roku stracić dostęp do nawet 10 mln talentów.Dla branży kosmetycznej, w której innowacja, kreatywność i trendsetting są istotne, a brak inkluzywności to ryzyko dużo poważniejsze, niż kilka negatywnych komentarzy w sieci.

Czy marki kosmetyczne powinny inwestować w marketing LGBTQIAP+?

Tak, ale pod warunkiem, że robią to mądrze, autentycznie i konsekwentnie. Dane z raportu Priders.pl “Ile warta jest tęczowa złotówka?” są jednoznaczne. Aż 57 proc. respondentów chętniej kupuje od firm inkluzywnych i przedkłada to nad cenę. 

Wśród osób LGBTQIAP+ geje wyróżniają się największym poparciem dla firm inkluzywnych (63 proc.). Lesbijki, osoby biseksualne i osoby heteroseksualne mają zbliżone odsetki w odpowiedziach. 56-57 proc. z nich deklaruje wsparcie dla firm inkluzywnych.

Lojalność zakupowa trwa po zakończeniu tęczowych kampanii dla prawie połowy osób badanych. Osoby LGBTQIAP+ są też skore do zaprzestawania kupowania w firmach, które uważają za homofobiczne i do dzielenia się tą wiedzą z innymi. Osoby sojusznicze nie są aż tak zaangażowane w walkę z homofobią, ale nadal są przeciwne nietolerancji.

Społeczność LGBTQIAP+ to lojalna i świadoma grupa konsumentów, która regularnie inwestuje w kosmetyki i pielęgnację. Konsumenci oczekują różnorodności, młode pokolenia nie wybaczają rainbow-washingu, a homofobia jako bariera biznesowa jest mocno przeceniana. Branża beauty ma tu szczególną rolę, bo to właśnie kosmetyki są narzędziem ekspresji, odwagi i wolności. W świecie, gdzie „beauty” oznacza coraz częściej „bycie sobą”, inwestycja w inkluzywny marketing nie jest opcją. To konieczność, zarówno etyczna, jak i biznesowa.

Praktyczne wskazówki dla marek beauty

1. Autentyczność ponad wszystko – jednorazowa tęczowa edycja produktu nie wystarczy. Konsumenci oczekują długofalowych działań i konsekwencji.

2. Słuchaj społeczności – zaangażuj osoby LGBTQIAP+ w proces twórczy, od kampanii po rozwój produktów.

3. Wspieraj lokalnie – współpracuj z organizacjami społecznymi, finansuj marsze, warsztaty, programy edukacyjne.

4. Edukacja pracowników i pracowniczek – inkluzywność musi działać także wewnątrz firmy, nie tylko w reklamie.

5. Odważ się – lepiej być marką wyrazistą i wspieraną przez lojalnych klientów i klientki niż marką nijaką, która nie ryzykuje nic i nie zyskuje nic.

Monika Czaplicka, Grzegorz Miecznikowski

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Marketing i media
26.11.2025 10:59
Nowa era beauty marketingu? Prawne aspekty współpracy z AI influencerami
lilmiquela IG

Coraz więcej producentów kosmetyków sięga po usługi marketingowe influencerów generowanych przez sztuczną inteligencję. Wirtualni ambasadorzy potrafią skutecznie promować produkty i budować zaangażowanie odbiorców, działając w sposób zbliżony do „ludzkich” celebrytów. Dla branży beauty jest to kuszące rozwiązanie – z wielu względów.

AI influencerzy zawsze wyglądają doskonale, są dostępni przez całą dobę, w pełni kontrolowani przez markę (brak ryzyka skandalu obyczajowego), a ich wynagrodzenie zwykle jest niższe niż w przypadku tradycyjnych współprac. Jednocześnie przyciągają duże grono potencjalnych klientów. 

image
lilmiquela IG

Dla przykładu Lil Miquelę, którą obserwuje na Instagramie ponad 2,3 mln użytkowników i która współpracowała m.in. z Pradą czy Calvinem Kleinem. Nic dziwnego, że branża beauty uznała to za kuszącą opcję.

Co ciekawe, według badań HypeAuditor, wirtualni influencerzy generują prawie trzykrotnie większe zaangażowanie niż „prawdziwi” influencerzy. 

Przykład sieci Douglas pokazuje, że wykorzystanie wielojęzycznych wirtualnych twarzy może zwiększać zaangażowanie i obniżać koszty kampanii. Marka łączy współpracę z prawdziwymi twórcami oraz influencerami AI. W 2024 roku po raz pierwszy w Polsce do promocji maskary Mini Maxi Douglas Collection zaangażowano wirtualną influencerkę – Meta_Queen, znaną m.in. z TikToka.

Z drugiej strony marka Dove deklaruje, że nigdy nie użyje AI do tworzenia lub zniekształcania wizerunku kobiet, uznając ją za zagrożenie dla autentycznego wizerunku piękna i kontynuując 20-letnią misję kampanii Real Beauty: „Dziś, wkraczając w erę, w której przewiduje się, że do 2025 roku 90 proc. treści będzie generowanych przez sztuczną inteligencję, nasze przesłanie wciąż jest aktualne: piękno musi być prawdziwe” – deklaruje marka.

Jak taka współpraca wygląda od strony prawnej?

AI influencerzy są nowym zjawiskiem, które nie zostało jeszcze w pełni uregulowane ani przez UE, ani przez polskie przepisy. Dlatego współpraca z nimi (a w zasadzie z ich operatorami czy twórcami) wymaga szczególnej ostrożności, zwłaszcza w zakresie nieuczciwej konkurencji, praw autorskich i odpowiednio skonstruowanych umów.

Czym jest influencer marketing i influencer AI? 

Influencer marketing to rodzaj promocji produktów, opierający się na współpracy reklamodawców z influencerami (ang. influencers), czyli twórcami treści internetowych posiadających wpływ (ang. influence) na swoich odbiorców. 

AI influencerzy to osoby lub przedsiębiorcy, którzy tworzą i publikują treści w Internecie przy użyciu wirtualnych postaci generowanych przez sztuczną inteligencję. Takie postacie zachowują się jak prawdziwi ludzie, tj. mają własny styl, osobowość i sposób komunikacji.

Działalność AI influencera w świetle prawa nieuczciwej konkurencji

Prawo nie określa wprost, jak oznaczać reklamy w mediach społecznościowych, jednak obowiązuje fundamentalna zasada: treści o charakterze reklamowym nie mogą wprowadzać konsumenta w błąd. Konsument musi wiedzieć, że ogląda reklamę lub treść sponsorowaną. Taka informacja musi być czytelna, jednoznaczna i łatwa do zrozumienia.

Niezgodne z prawem jest brak wyróżnienia materiałów reklamowych i nieodróżnianie ich od tych niekomercyjnych, ale także oznaczenie tych materiałów w sposób niejasny (np. ukrycie znaczników o reklamie/ współpracy sponsorowanej w nazwie profilu albo dopisanie oznaczeń później).

Zwracam uwagę, że za kryptoreklamę mogą odpowiadać zarówno influencerzy, jak i przedsiębiorcy, którzy zlecili opublikowanie reklamy. Prezes UOKiK może nałożyć na przedsiębiorcę karę do 10 proc. jego rocznego obrotu, nakazać zaprzestanie nieuczciwej praktyki, zobowiązać do usunięcia jej skutków (np. sprostowania reklamy), a także opublikować decyzję na koszt przedsiębiorcy.

Przykład ukaranych polskich influencerów 

W marcu 2025 r. Prezes UOKiK nałożył kary na trzech znanych influencerów (Filipa Chajzera, Dodę oraz Małgorzatę Rozenek-Majdan) za niewłaściwe oznaczanie treści reklamowych. Łączna wysokość kar wyniosła ok. 500 tys. zł. Decyzja ta potwierdza, że brak oznaczenia lub nieczytelne oznaczenie materiałów promocyjnych może zostać uznane za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów.

Przykładowo, Dorota Rabczewska (Doda) realizowała liczne płatne współprace, m.in. dla marki kosmetycznej Sodore. Treści reklamowe oznaczała jednak najczęściej jedynie poprzez wskazanie nazwy przedsiębiorcy albo dodanie hashtagu #współpraca, który był widoczny dopiero po rozwinięciu opisu posta.

Uniwersalne wytyczne Prezesa UOKiK

W 2022 r. Prezes UOKiK opublikował nadal aktualne wytyczne pt. „Rekomendacje dotyczące oznaczania treści reklamowych przez influencerów”, których celem jest zapobieganie wprowadzaniu konsumentów w błąd. Zasady te, choć skierowane do realnych twórców,  mogą być stosowane analogicznie do influencerów wirtualnych. 

Poniżej wybrane kluczowe rekomendacje UOKiK, które wprost można odnieść do AI influencerów:

  • podwójne oznaczenie materiału (funkcja platformy + opis posta),
  • używanie jednoznacznych tagów, np. #reklama, #MateriałReklamowy, #PostSponsorowany,
  • zakaz stosowania nieczytelnych lub obcojęzycznych skrótów, takich jak #ad,
  • obowiązek wskazania marki, której produkt jest promowany,
  • umieszczanie oznaczeń w widocznym miejscu – najlepiej na początku opisu lub nagrania,
  • oznaczenia powinny być wyraźne, czytelne i odróżniać się od pozostałej treści,
  • stosowane w języku polskim, o ile profil jest prowadzony po polsku.

Jak zgodnie z prawem ujawniać użycie AI?

Rozporządzenie o sztucznej inteligencji (AI Act) wprowadza tzw. obowiązek przejrzystości dla twórców i użytkowników systemów sztucznej inteligencji generujących lub istotnie modyfikujących obrazy, dźwięk czy wideo. Takie treści muszą być wyraźnie oznaczone jako wygenerowane przez AI, chyba że zmiany mają charakter jedynie techniczny i nie wpływają istotnie na znaczenie oryginału, np. poprawa koloru tła.

Dla producentów kosmetyków działających lub reklamujących się w UE oznacza to, że materiały generowane lub w znacznym stopniu edytowane przez sztuczną inteligencję powinny zawierać widoczne informacje lub informacje na poziomie metadanych (np. znacznik „wygenerowane przy pomocy sztucznej inteligencji”) o tym, że dana postać i jej posty zostały wygenerowane przez narzędzia generatywnej AI. 

Za naruszenie przepisów o przejrzystości grożą kary do 15 mln euro lub 3 proc. globalnego obrotu przedsiębiorcy. Obowiązek dotyczy nie tylko twórców systemów AI, ale również marek, agencji i studiów publikujących treści wygenerowane czy zmodyfikowane przez AI.

W praktyce producent kosmetyczny powinien:

•    wprowadzić w umowach z wykonawcami obowiązek oznaczania treści generowanych przez AI i co jakiś czas weryfikować czy tak w praktyce jest;

•    regularnie aktualizować procedury dotyczące korzystania z narzędzi AI w jego przedsiębiorstwie – przegląd i aktualizacja tych regulaminów (np. kwartalnie) pozwala śledzić zmiany w przepisach i wytycznych zarówno na poziomie unijnym, jak i krajowym.

Ochrona wizerunku postaci wygenerowanych przez AI

Influencerzy AI (w przeciwieństwie do osób fizycznych) nie posiadają praw osobistych, w tym prawa do ochrony wizerunku. Wszystkie prawa przysługują twórcy, operatorowi lub podmiotowi, który nabył ogół praw do danej wirtualnej postaci.

Przykładem jest influencerka AI Lil Miquela, stworzona przez spółkę Brud, której twórcy posiadają pełen pakiet praw własności intelektualnej (IP): prawa autorskie do wyglądu, zarejestrowane znaki towarowe dla imienia, podpisów i innych elementów wizualnych.

W praktyce „podobizna” wirtualnej osoby stanowi zestaw praw własności intelektualnej, które – podobnie jak utwór czy znak towarowy – mogą być przedmiotem przeniesienia, licencjonowania lub sprzedaży. Dlatego przedsiębiorcy powinni precyzyjnie uregulować w umowie z ambasadorem zasady przeniesienia lub  korzystania z praw IP, które powstaną w toku współpracy.

WNIOSKI:

Przyszłość wirtualnych influencerów zapowiada się kolorowo, zwłaszcza w świetle dynamicznego rozwoju technologii i nowych sposobów jej wykorzystania. Marki beauty coraz częściej angażują twórców AI, a hybrydowe kampanie łączące influencerów ludzkich i wirtualnych stają się standardem. Takie działania poszerzają zasięgi, wzmacniają wizerunek marki oraz umożliwiają tworzenie wysoce spersonalizowanych treści.

Przedsiębiorcy współpracujący z wirtualnym ambasadorem powinni jednak zadbać o precyzyjne uregulowanie w umowie zasad publikacji materiałów, sposobu ich oznaczania, w tym zgodności z wytycznymi Prezesa UOKiK i zasadą transparentności. Z kolei twórcy influencerów AI powinni zabezpieczać ich tożsamość poprzez rejestrację odpowiednich znaków towarowych (takich jak nazwa, pseudonim, logo czy cechy charakterystyczne).

W konsekwencji współpraca z wirtualnym influencerem może stanowić istotną szansę dla marek kosmetycznych – pod warunkiem dopasowania koncepcyjnego i zachowania pełnej zgodności z obowiązującymi przepisami.

Natalia Basałaj, radca prawny, Kancelaria Hansberry Tomkiel

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
10. grudzień 2025 23:56