StoryEditor
Prawo
02.10.2023 14:11

DLA Piper: Co trzecia spółka wykorzystująca AI nie radzi sobie z ochroną danych i kwestiami etycznymi

Jako największe zagrożenie firmy postrzegają niewłaściwe wykorzystanie AI przez własnych pracowników / Shutterstock
Co trzecia spółka na świecie wdrażająca rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji (AI) miała z tego tytułu problemy. Głównie chodziło o nieodpowiednie zapisy dotyczące ochrony danych osobowych, kwestii konkurencji i bezpieczeństwa produktu – wynika z raportu międzynarodowej kancelarii prawnej DLA Piper. Jako największe zagrożenie firmy postrzegają niewłaściwe wykorzystanie AI przez własnych pracowników.

Co trzecia spółka na świecie wdrażająca rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji (AI)  poniosła karę lub została objęta dochodzeniem regulatorów, wynika z raportu międzynarodowej kancelarii prawnej DLA Piper. Problemy prawne związane były głownie ze sprawami dotyczącymi danych osobowych, kwestii konkurencji i bezpieczeństwa produktu.

Już 96 proc. największych przedsiębiorstw na świecie wdraża w różnym zakresie rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji, wynika z badania DLA Piper przeprowadzonego wśród 600 międzynarodowych liderów rynku. Jednak wysokie koszty inwestycji i złożony proces wdrażania nowych technologii powodują, że aż 72 proc. firm kupuje gotowe rozwiązania AI od zewnętrznych dostawców, akceptując standardowe warunki umów bez odpowiednich zapisów dotyczących kontroli danych.

– Wiele spółek traktuje współpracę z dostawcami AI jak typowy outsourcing usług IT i nie docenia wyzwań, jakie wiążą się z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Wielu sporom, zarówno z regulatorami jak i z dostawcami zewnętrznymi, można zapobiec. Firmy wdrażające projekty AI powinny dołożyć starań, by mieć pełną wiedzę w zakresie wykorzystania i ochrony danych, w tym w szczególności danych osobowych wykorzystywanych w modelach AI – mówi Ewa Kurowska-Tober, partner i szefowa warszawskiego zespołu prawa własności intelektualnej i nowych technologii w DLA Piper.

Jak pokazało międzynarodowe badanie DLA Piper, około 65 proc. firm zostało zmuszonych do rozwiązania umów z dostawcami rozwiązań opartych na sztucznej inteligencji ze względów na m.in. kwestie etyczne i wykorzystanie danych. Prawie 10 proc. z nich zdążyło już wejść w spór z dostawcą technologii.

– Poprzez uwzględnienie odpowiednich zapisów w umowach oraz uzyskanie oświadczeń i zapewnień od dostawcy, strony na późniejszym etapie współpracy mogą uniknąć sporów dotyczących tego, kto ponosi odpowiedzialność za które aspekty funkcjonowania technologii. Wypracowanie takich zabezpieczeń pomaga przedsiębiorcom unikać zarówno sporów z dostawcą technologii jak i z regulatorem – dodaje Ewa Kurowska-Tober.

83 proc. firm deklaruje, że dokłada należytych starań, aby przestrzegać ładu korporacyjnego w obszarze sztucznej inteligencji. Jednak równocześnie, ponad jedna trzecia respondentów twierdzi, że nie ma pewności, czy właściwie stosuje regulacje prawne, a 39 proc. nie ma wiedzy, w jakim kierunku zmierzają przepisy dotyczące sztucznej inteligencji.

– Jak pokazuje nasze badanie, ponad połowa firm przyznaje, że ich zespoły prawne zajmujące się kwestiami compliance nie uczestniczą w procesie decyzyjnym dotyczącym wyboru rozwiązań związanych z sztuczną inteligencją. Twierdzą, że ich udział raczej spowolniłby niż usprawnił proces decyzyjny – mówi Ewa Kurowska-Tober. – Takie podejście jest kontrproduktywne i w dłuższej perspektywie naraża spółki nie tylko na opóźnienia w projektach, ale także błędy i niedopatrzenia, a w związku z tym surowe konsekwencje finansowe.

Niemal wszystkie firmy uznają ochronę własności intelektualnej za główne wyzwanie związane z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Oprócz ryzyka związanego ze współpracą z zewnętrznymi dostawcami technologii AI, jako największe zagrożenie (72 proc.) firmy postrzegają niewłaściwe wykorzystanie AI przez własnych pracowników.

 

Czytaj także: DM-drogerie markt testują własnego chatbota dmGPT

 

– Z naszego badania płyną dwa jasne przesłania. Po pierwsze, spółki mają pilną potrzebę wdrażania rozwiązań opartych na sztucznej inteligencji i nie mają czasu czekać na rozwój sytuacji. Po drugie, zwiększenie produktywności i efektywności z wykorzystaniem AI nie musi wiązać się z zagrożeniem dla etycznego działania biznesu. Kluczowe staje się, aby firmy kierowały się wartościami i dokładały należytej staranności we wdrażaniu najnowszych technologii – zaznacza Ewa Kurowska-Tober.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
06.11.2025 17:28
Brytyjski organ nadzoru reklamy atakuje maski LED do fototerapii
Podczas terapii światłem osoba używa maski LED, aby poprawić wygląd skóry i uzyskać korzyści estetyczne i zdrowotne.Vershinin89

Brytyjski organ nadzoru reklamy ASA (Advertising Standards Authority) zakazał emisji reklam czterech marek kosmetycznych i detalistów – Beautaholics, Luyors Retail, Project E Beauty oraz Silk’n – które sugerowały, że maski LED mogą leczyć trądzik, różowaty trądzik (rosacea) lub eliminować bakterie wywołujące zmiany skórne. Zgodnie z przepisami, takie deklaracje mogą pojawiać się jedynie w odniesieniu do produktów zarejestrowanych jako wyroby medyczne przez Medicines & Healthcare products Regulatory Agency (MHRA). ASA uznała, że wszystkie cztery reklamy naruszały te zasady, ponieważ odnosiły się do uznanych schorzeń dermatologicznych i zawierały treści o charakterze medycznym.

Sprawa została zainicjowana przez system monitorowania reklam ASA oparty na sztucznej inteligencji, który automatycznie wyszukuje treści mogące łamać przepisy. Wśród zakazanych kampanii znalazła się m.in. płatna reklama Beautaholics opublikowana 16 maja 2025 r. w serwisach należących do Meta (Facebook, Instagram), promująca maskę RejuvaLux LED. Reklama sugerowała, że produkt pomaga w walce z trądzikiem i różowatym trądzikiem, powołując się na „klinicznie potwierdzoną terapię światłem”. Choć urządzenie miało certyfikat UKCA, nie było zarejestrowane w MHRA. Marka przyznała, że niektóre sformułowania mogły sugerować właściwości lecznicze i zobowiązała się do ich usunięcia.

Podobne naruszenie dotyczyło firmy Luyors Retail, która również 16 maja 2025 r. opublikowała na platformie Meta płatny materiał reklamowy o treści: „Pomaga zwalczać wszystko – od trądziku po oznaki starzenia – z kliniczną precyzją”. Przedsiębiorstwo usunęło reklamę po interwencji ASA i zapewniło, że w przyszłości nie będzie sugerować medycznych zastosowań swoich produktów. Kolejnym przypadkiem była marka Project E Beauty, która w maju 2025 r. promowała maskę LumaLux LED, obiecując „83 proc. poprawy w zmianach trądzikowych w ciągu czterech tygodni”. Na stronie internetowej znajdowały się także zdjęcia „przed i po” oraz hasła takie jak „leczy trądzik” i „niszczy bakterie P-acnes”. Po dochodzeniu marka usunęła reklamy i zmieniła treści na stronie, wskazując, że pozostawione wzmianki o trądziku odnoszą się wyłącznie do indywidualnych opinii użytkowników.

Czwartą firmą objętą decyzją ASA była marka Silk’n. Jej reklama z 20 maja 2025 r. prezentowała kobietę używającą maski LED z podpisem: „Zakończyłam niebieskie światło, aby leczyć mój trądzik i blizny”. Dodatkowo na stronie internetowej marki pojawiły się sformułowania o „precyzyjnym leczeniu zaczerwienienia związanego z trądzikiem”. Firma argumentowała, że był to autentyczny komentarz użytkowniczki, a użyte sformułowania odnosiły się wyłącznie do efektu kosmetycznego, nie medycznego. MHRA jednak uznała, że nawet „zaczerwienienie związane z trądzikiem” może być interpretowane jako stan medyczny. ASA w konsekwencji nakazała Silk’n zaprzestanie emisji reklamy i zakazała używania terminologii medycznej w komunikacji marketingowej.

Decyzja ASA stanowi kolejny przykład zaostrzonej kontroli nad przekazami marketingowymi w branży beauty, w szczególności wobec urządzeń kosmetycznych o charakterze technologicznym. Wszystkie cztery sprawy – zidentyfikowane przez system AI regulatora – pokazują rosnącą skuteczność nadzoru automatycznego. ASA podkreśliła, że jakiekolwiek odniesienia do leczenia lub zapobiegania chorobom skórnym w reklamach produktów niezarejestrowanych przez MHRA stanowią naruszenie przepisów. W przyszłości organ planuje kontynuować wykorzystywanie narzędzi sztucznej inteligencji w celu wykrywania podobnych przypadków w przestrzeni cyfrowej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
31.10.2025 10:47
Nowa lista stacji sanitarno-epidemiologicznych od 2026 roku; gdzie zbadamy kosmetyki i chemię?
(fot. Shutterstock)Shutterstock

Od 1 stycznia 2026 roku zacznie obowiązywać nowy wykaz stacji sanitarno-epidemiologicznych uprawnionych do wykonywania określonych badań laboratoryjnych i pomiarów. Zmiany wynikają z rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 23 października 2025 roku, które zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw. Dokument określa, które jednostki sanepidu będą odpowiedzialne za realizację badań w poszczególnych obszarach oraz dla jakich terenów będą wykonywać je nieodpłatnie.

Nowe przepisy zastąpią obowiązujące od 22 marca 2010 roku rozporządzenie w tej samej sprawie. Oznacza to, że po 15 latach obowiązywania dotychczasowych zasad system nadzoru sanitarnego zostanie dostosowany do aktualnych realiów i wyzwań zdrowotnych. Ministerstwo Zdrowia podkreśliło, że zmiany mają na celu poprawę jakości badań, skrócenie czasu reakcji na zagrożenia oraz efektywniejsze wykorzystanie środków publicznych.

Wykaz stacji został podzielony według siedmiu kluczowych obszarów badań. Obejmują one: biologiczne czynniki chorobotwórcze w zakresie mikrobiologii medycznej, wodę, środowisko i środowisko pracy, żywność, materiały i wyroby przeznaczone do kontaktu z żywnością, higienę radiacyjną oraz chemikalia i produkty kosmetyczne. W każdym z tych obszarów wskazano konkretne laboratoria, które będą pełnić funkcję referencyjną lub wspomagającą.

Jak podkreślono w uzasadnieniu projektu, choć laboratoria funkcjonują we wszystkich szesnastu wojewódzkich stacjach sanitarno-epidemiologicznych, a także w części powiatowych jednostek, żadne z nich nie posiada pełnego zakresu kompetencji umożliwiającego samodzielną realizację wszystkich obowiązków. Konieczność reorganizacji wynika z rosnącej liczby zagrożeń epidemicznych, postępu technologicznego w dziedzinie badań laboratoryjnych oraz zmian w międzynarodowych rekomendacjach dotyczących zdrowia publicznego.

Nowe rozporządzenie ma umożliwić bardziej precyzyjne przypisanie zadań do wyspecjalizowanych laboratoriów. Ministerstwo Zdrowia wskazało, że centralizacja i lepsza koordynacja analiz pozwolą na sprawniejsze zarządzanie zasobami, zwiększenie wiarygodności wyników oraz szybszą reakcję w sytuacjach kryzysowych. Resort podkreśla również, że nowy system przyczyni się do pełniejszego dostosowania polskiego nadzoru sanitarnego do standardów Światowej Organizacji Zdrowia i Unii Europejskiej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
08. listopad 2025 04:19