StoryEditor
Beauty
15.04.2016 00:00

Marta Chodorowska: Nie dopuszczam do siebie gorszych dni

Ma talent, urodę i niebywałe szczęście. W dniu ukończenia Akademii Teatralnej w Warszawie pojechała na casting do serialu „Ranczo” i otrzymała rolę Klaudii, która zmieniła jej życie. Obecnie stara się godzić aktorstwo z macierzyństwem. I choć mówi o sobie, że jest typem pesymistki, to uśmiecha się przez niemal całą naszą rozmowę. 

Theodor Fontane napisał, że „piękno jest obecne, tylko trzeba chcieć je widzieć lub przynajmniej rozmyślnie nie zamykać oczu”. A jaka jest Twoja definicja piękna?

Marta Chodorowska: Rany! Piękno nie ma chyba definicji… I absolutnie się zgadzam, oczy szeroko otwarte i codzienny zachwyt.

Polska publiczność pokochała Cię za rolę Klaudii w serialu „Ranczo”. Jak doszło do tego, że pojawiłaś się na planie?

Wszystko stało się bardzo szybko. Kończyłam szkołę teatralną, kiedy dostałam tę rolę. Zdałam ostatni egzamin i w „gołębniku” – miejscu, w którym profesorowie i studenci zostawiają sobie informacje – pan Wojciech Adamczyk [reżyser serialu – przyp. red.] zostawił dla niektórych dziewczyn z naszej szkoły kopertę ze scenami do nauczenia się i z zaproszeniem na casting. Prosto ze szkoły poszłam na przesłuchanie. Jeszcze tego samego dnia dostałam telefon od producenta, że mam tę rolę.

Podejrzewaliście, że „Ranczo” stanie się serialem kultowym?

Nie. Nawet niektórzy aktorzy mieli sporo wątpliwości, gdy usłyszeli, że to serial komediowy, że akcja rozgrywa się na wsi... Pamiętam rozmowę z producentem, który zakomunikował mi, że to właśnie ja zostałam wybrana do roli Klaudii. Gdy podziękowałam, wyczuł, że nie ma w moim głosie euforii. Tłumaczyłam się zaskoczeniem, ale tak naprawdę zastanawiałam się, czy podejmuję słuszną decyzję, wchodząc w serial? W końcu każdy, kto kończy szkołę teatralną, marzy o wielkich rolach. Ja też pragnęłam wcielić się w Ofelię albo w wielką postać Czechowa. Jednak życie te marzenia zweryfikowało. Jako świeżo upieczona absolwentka nie dostałam etatu w teatrze, ale zagrałam wspaniałą rolę Klaudii Kozioł, która otwiera czasami wszystkie drzwi. Moje wątpliwości rozwiały się, gdy dostałam scenariusz. Po przeczytaniu pierwszych stron wiedziałam, że bierzemy udział w czymś świetnym. Ale tego, że „Ranczo” aż tak pokocha publiczność, chyba nikt z nas się nie spodziewał.

Klaudia jest rozedrgana, cały czas buzują w niej emocje. Czy prywatnie blisko Ci do tej bohaterki?

Szczerze mówiąc, bardzo daleko. Jesteśmy zupełnie różne. Z tego powodu czerpię niesamowitą przyjemność z grania tej postaci. To wielkie wyzwanie dla każdego aktora, gdy musi przekonująco wcielić się w kogoś, kto ma kompletnie inny charakter niż on. Dla mnie była to też czysta przyjemność, bo w końcu fajnie jest być przez chwilę kimś zwariowanym, nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności (śmiech).

Mówiąc o Klaudii, nie można nie wspomnieć o niesamowitych stylizacjach. Czy gdy byłaś nastolatką, to też zdarzało Ci się zakładać tak wymyślne stroje jak Twoja bohaterka?

Wymyślne nie, ale to dlatego, że w naszym liceum w Iławie była silna grupa grunge’owców, którzy chodzili w wyciągniętych swetrach z koralikami, z rzemykami na szyi i nadgarstkach, którzy słuchali Nirvany i Pearl Jamu. Ja z takiego nurtu się wywodzę, więc gdy miałam okazję zagrać grunge’owca, bo był taki moment w życiu Klaudii, to poczułam się tak, jakbym wróciła do czasów liceum. To było bardzo przyjemne. Dobrze było z powrotem włożyć dawno nienoszoną flanelową koszulę... (śmiech).

Praca na planie zbliża. Z kim udało Ci się stworzyć serdeczne, niezawodowe relacje?

Wszyscy bardzo się lubimy i zdarza się, że kontaktowaliśmy się poza planem. Świetnie mi się rozmawia z Piotrem Ligienzą, z którym gram najczęściej. Mamy wspólne tematy, bo on ma synka w podobnym wieku, co mój, więc wymieniamy się doświadczeniami w wychowywaniu dzieci.

Właśnie, jesteś młodą mamą. Co macierzyństwo dało Ci jako kobiecie, a co jako aktorce?

Zarówno jako kobiecie, jak i aktorce macierzyństwo dało mi pewność siebie. Zawsze byłam typem szarej myszki, a macierzyństwo spowodowało, że nie mam czasu, żeby zastanawiać się nad sobą, bo dużo myślę o swoim dziecku i nad tym, gdzie wetknąć palec w ten brak czasu (śmiech). Obecnie, gdy muszę załatwić sprawy zawodowe, po prostu bez większego zastanawiania się zakładam sukienkę i buty i wychodzę. Po urodzeniu Władysława stałam się zadaniowa i nie mam czasu na rozważania na temat gorszych dni. Dzięki temu nawet nie dopuszczam ich do siebie.

Widać, że jesteś pogodną osobą.

To tylko takie wrażenie, bo dla mnie szklanka zawsze jest w połowie pusta. W domu to ja jestem osobą marudzącą (śmiech).

Ciężko mi w to uwierzyć. Jak również i w to, że masz 34 lata. Byłam przekonana, że co najmniej o 10 mniej. Jak Ty to robisz, oszukujesz czas?

Mam szczęście, bo odziedziczyłam dobre geny. Moi rodzice nie wyglądają na swój wiek. Myślę, że poniekąd mój tryb życia sprawia, że udaje mi się utrzymywać stałą wagę. Cały czas albo pracuję, albo zajmuję się synkiem – my, kobiety, potrafimy łączyć wiele sfer życia kosztem snu czy wolnego czasu. Dlatego, kiedy ktoś mnie pyta o wygląd, odpowiadam, że trzeba nie dosypiać, nie dojadać i chodzić na długie spacery na place zabaw i do parku.

A jak się relaksujesz, gdy masz dla siebie chwilę?

Ćwiczę jogę, gdy tylko czas mi na to pozwala. Wspaniale relaksuje i wyłącza niepotrzebne rozmyślania i napięcia. Podróżuję, kiedy tylko mogę. Nawet teraz, z Władkiem. Odcięcie się od codziennego otoczenia zmienia nastawienie do pewnych spraw. I czytam książki. Jestem molem książkowym, niestety wolno czytającym, a więc nigdy niezaspokojonym!

A jeśli chodzi o zabiegi pielęgnacyjne?

Głupio się przyznać, ale praktycznie nie stosuję. Szkoda mi czasu na kosmetyczki i godziny przed lustrem. Nie lubię. Czasem nałożę sobie maseczkę albo peeling. Nie mam jakoś cierpliwości do tych wszystkich celebracyjnych zabiegów. Pod tym względem jestem leniuchem. Robię tylko to, co muszę.

Masz dużo kosmetyków?

Nie wiem, czy to, co mam, to dużo. Używam zwykłego kremu nawilżającego i pod oczy, balsamu do ciała lub olejku, odżywki do włosów. Włosy suszę metodą głowa w dół i już! Jeszcze jakieś kosmetyki do makijażu i tyle, nic nadzwyczajnego.

Twoje must have w kosmetyczce?

Krem do twarzy i soczewki do oczu.

Lubisz testować nowości kosmetyczne?

Czasami. Olejek ze słodkich migdałów to moje odkrycie przy pielęgnacji synka. Rewelacja!

Na co zwracasz uwagę, wybierając kosmetyki dla synka?

W czasie ciąży czytałam o naturalnych sposobach pielęgnacji skóry dziecka, a także swojego ciała. Na brzuch stosowałam olejek z orzechów laskowych (wspaniale pachnie!), moje serce podbiły też kosmetyki z firmy Weleda. Kiedy urodził się Władek, starałam się używać tylko naturalnych składników, kąpałam go w olejku ze słodkich migdałów z odrobiną mojego mleka. Mleko kobiece ma bowiem właściwości antyseptyczne, nawilżające i łagodzące. Nam wspaniale się to sprawdziło. Teraz, kiedy synek jest już nieco starszy, używam kosmetyków dla dzieci, ale nadal starannie je dobieram i uważnie czytam etykiety. Bardzo cenię sobie firmę Topfer, zwłaszcza balsam do ciałka i krem do twarzy. Znalazłam też polską firmę Sylveco, która ma kosmetyki dla dzieci wysokiej jakości i w przystępnej cenie. Polecam płyn do kąpieli oraz krem do twarzy i ciała. Czasem uciekam się do aptecznych emolientów, ale tylko wtedy gdy muszę. Moim zdaniem doskonały jest płyn do kąpieli Emolium. Czasem sama po niego sięgam, bo mam suchą skórę.

Czego mogę Ci życzyć?

Przespanych nocy, cierpliwości i tego, żeby udało mi się zbalansować bycie dobrą mamą z byciem aktorką – żeby jedno nie przeważało nad drugim.

Rozmawiała: Agnieszka Saracyn-Rozbicka

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Włosy
24.04.2024 16:31
Czy skóra głowy podlega procesowi starzenia tak jak inne części ciała?
Starzenie się skóry głowy to rzadko dyskutowany, ale nie nieistotny problem.Anwen
Skóra głowy, podobnie jak cała skóra na naszym ciele, ulega procesom starzenia, chociaż nie jest to tak widoczne jak na przykład na twarzy. Aby zachować zdrowie włosów, które są wytwarzane przez mieszki włosowe znajdujące się w skórze głowy, niezbędna jest odpowiednia pielęgnacja tego obszaru. Ignorowanie potrzeb skóry głowy i skupienie się tylko na włosach może przekreślić szanse na osiągnięcie pożądanych efektów, takich jak grube i gęste włosy, ponieważ ich jakość jest ustalana już w fazie wzrostu.

Starzenie jest nieuniknionym procesem biologicznym, który wpływa na wszystkie tkanki ciała, w tym skórę, kości, szkliwo zębów oraz stawy. Każdy z tych elementów wymaga odpowiedniej troski i prewencji w miarę starzenia się, aby zachować ich funkcjonalność jak najdłużej. Niestety, proces starzenia się skóry głowy często jest ignorowany, co jest wynikiem braku specjalistycznych produktów na rynku oraz niewystarczającej edukacji konsumenckiej. Dostępne środki do pielęgnacji skóry zazwyczaj koncentrują się na skórze twarzy, pozostawiając skalp bez odpowiedniej opieki.

Jakie kroki należy podjąć, aby prawidłowo dbać o skalp?

Kluczowe jest stosowanie odpowiednio dobranego szamponu, który odpowiada potrzebom skóry głowy. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak ważny jest ten wybór. Kolejnym ważnym elementem są regularne peelingi, które pomagają usunąć martwy naskórek, nadmiar sebum oraz resztki kosmetyków, które mogą zatykać mieszki włosowe.

Peelingi te nie tylko oczyszczają i odświeżają skórę, ale również zwiększają jej dotlenienie i umożliwiają lepsze przyswajanie odżywczych składników dostarczanych np. przez wcierki czy specjalistyczne sera. To właśnie serum stanowi trzeci, kluczowy element w pielęgnacji skalpu. Zawiera składniki, które mogą działać nawilżająco, stymulować wzrost włosów, łagodzić podrażnienia, wspierać mikrobiom skóry, a nawet przeciwdziałać procesom starzenia.

Czy serum przeciwstarzeniowe do skóry głowy jest rzeczywiście konieczne?

Proces starzenia się skóry to złożony zjawisko obejmujące zarówno czynniki wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Starzenie wewnętrzne jest naturalnym efektem upływu czasu i ma podłoże genetyczne. Charakteryzuje się zmniejszaniem się liczby i funkcjonalności komórek skóry, co prowadzi do utraty kolagenu, elastyny oraz substancji międzykomórkowych, takich jak kwas hialuronowy. To z kolei powoduje zmniejszenie elastyczności i jędrności skóry, pojawienie się zmarszczek oraz ogólne wiotczenie skóry.

Starzenie zewnętrzne jest wynikiem ekspozycji na czynniki środowiskowe, takie jak promieniowanie UV, zanieczyszczenia, palenie papierosów oraz dieta. Te czynniki mogą przyspieszać procesy starzenia poprzez generowanie wolnych rodników, które uszkadzają DNA komórek skóry, białka strukturalne oraz lipidowe bariery skóry. Skutkiem tego są pogłębienie zmarszczek, przebarwienia oraz zwiększona suchość skóry. Skóra głowy starzeje się mniej zauważalnie niż skóra twarzy, ale nieuchronnie przechodzi przez procesy starzenia, które negatywnie wpływają na mieszki włosowe. Może to prowadzić do siwienia, przerzedzenia włosów, a także do ich wolniejszego wzrostu i zmniejszenia ich grubości. W odpowiedzi na te problemy marka Anwen stworzyła serum Aware Scalp Care z peptydem miedziowym, które ma na celu spowolnienie procesu starzenia i zapobieganie przedwczesnym zmianom w skórze głowy.

Dlaczego wybrano peptyd miedziowy do tego serum?

Tripeptyd miedzi to małocząsteczkowy związek, składający się z trzech aminokwasów połączonych z jonami miedzi. Jego właściwości przeciwstarzeniowe i stymulujące regenerację skóry czynią go popularnym składnikiem w kosmetykach do pielęgnacji skóry. Tripeptyd miedzi wspomaga syntezę kolagenu i elastyny, co przekłada się na poprawę jędrności i elastyczności skóry, a także przyspiesza gojenie się ran. Ponadto, stosowany jest w produktach mających na celu stymulację wzrostu włosów, gdyż potrafi wzmacniać mieszki włosowe, co przyczynia się do gęstszych i zdrowszych włosów. Jego wszechstronne działanie sprawia, że jest ceniony w dermatologii oraz kosmetologii. Jest to substancja, która już sprawdziła się w produktach do pielęgnacji twarzy, jednak jej zastosowanie w pielęgnacji skóry głowy jest pionierskim podejściem w Europie. Mimo wysokiej ceny, wartość tego składnika potwierdzają liczne badania, potwierdzające jego efektywność.

ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
19.04.2024 12:10
Marka Inglot weszła w kategorię lakierów hybrydowych
Inglot wypuścił na rynek swoją pierwszą kolekcję lakierów hybrydowychInglot
Inglot – jedna z najmocniejszych polskich marek makijażowych o światowym zasięgu – zdecydowała się na wejście w kategorię lakierów hybrydowych. Właśnie pojawiła się pierwsza kolekcja.

Marki, które zasłynęły z lakierów hybrydowych, jak Semilac czy NeoNail, pod wpływem zmieniających się trendów rynkowych dodały do swoich kolekcji lakiery tradycyjne. Marka Inglot – odwrotnie. Właśnie teraz zdecydowała się na wypuszczenie hybryd. Informacja ta zaskoczyła klientki marki, czemu dały wyraz w komentarzach w mediach społecznościowych, kiedy Inglot po raz pierwszy odkrył karty:

Czyżby hybrydy  A kiedyś pytałam ekspedientki i mówiła że nigdy nie wypuścicie Hybryd bo jesteście za naturą.

Ja nawet jako ówczesny pracownik byłam przekonywana przez makijażystkę regionalną, że Inglot nigdy nie wprowadzi hybryd, bo nie po to ma lakiery „oddychające”, żeby hybrydy wprowadzać do oferty.

Ale nie zabrakło oczywiście głosów entuzjastycznych i osób chętnych, żeby nowość natychmiast wypróbować:

Czad! Chyba czas abym powróciła do hybryd! 

No w końcu!

Przepiękne kolory!

Producent odniósł się do komentarzy:

Wprowadzenie do sprzedaży lakierów hybrydowych jest odpowiedzią na liczne pytania ze strony klientów. Nowa linia lakierów do paznokci wolnych od składników Hema i di-Hema, to połączenie trwałego manicure ze składem, który zmniejsza ryzyko wystąpienia alergii i innych podrażnień.

Przeważającą liczbę w naszej ofercie dalej stanowią lakiery klasyczne, w tym seria Natural Origin, zawierająca 77% składników pochodzenia naturalnego oraz lakiery z linii O2M przepuszczające tlen i wodę. Wierzymy, że każdy znajdzie produkt dla siebie.

Nowa kolekcja lakierów hybrydowych Inglot utrzymana jest w stylistyce, którą marka obrała jakiś czas temu odchodząc od charakterystycznej dla siebie czerni. Opakowania produktów są pastelowe. Oszczędne w formie, naturalne są także materiały promocyjne i visuale związane z marką.

Na kolekcję składa się 20 odcieni lakierów, 2 bazy i top. Obecnie lakiery są dostępne w salonach Inglota oraz na stronie internetowej producenta.

Rynek lakierów hybrydowych w Polsce od lat rozwija się bardzo dynamicznie. W grupie liderów znajdują się takie marki jak Semilac (Nesperta), NeoNail (Cosmo Group) oraz Indigo, jednak oprócz nich bardzo wiele marek profesjonalnych i masowych produkuje lakiery hybrydowe. 

Czytaj także: Jeśli manicure, to hybrydowy [RAPORT]

Produkty do manicure to kategoria, która w Polsce rozwija się bardzo dynamicznie, na rynku działa wiele salonów zajmujących się stylizacją paznokci i usługi są prowadzone na bardzo wysokim poziomie. Polki słyną także ze swojego zamiłowania do pięknych paznokci i z umiejętności ich stylizacji w domowych warunkach. Stąd też przestrzeń do wprowadzania na rynek ciągle nowych marek i wariantów lakierów, zarówno klasycznych, jak i hybrydowych.

Rynek idzie w kierunku produktów delikatniejszych dla płytki paznokcia i eliminowania składników mogących powodować podrażnienia. Dostępne są lakiery wegańskie a ostatnio kolejne marki wprowadzają hybrydowe naklejki na paznokcie, które osobom miej wprawnym umożliwiają również zrobienie trwałej stylizacji paznokci w oparciu o gotowe szablony.

Czytaj także: Wegańskie lakiery do paznokci - trend czy nowy standard?

Według danych PMR lakiery do paznokci są kategorią beauty z największym udziałem sprzedaży internetowej, co wynika z popularności lakierów hybrydowych, które były dostępne na początku i przez długi czas tylko w internecie. 

 

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2024 10:22