StoryEditor
Twarz
31.05.2020 00:00

Co mają wspólnego detergenty z kosmetykami?

Rynek artykułów chemii domowej wciąż rośnie. Zmieniają się jednak potrzeby konsumentów. Produkty mają być nie tylko skuteczne i szybkie w działaniu, ale także powinny wpisywać się w aktualne trendy. Chodzi m.in. o kwestie zrównoważonego rozwoju, ekologii i ograniczania plastiku w opakowaniach, a także o skład, coraz częściej wykorzystywane są naturalne ekstrakty.

Siłą napędową segmentu chemii domowej jest wprowadzenie nowoczesnej technologii i automatyzacji. Dochodzą do tego trendy konsumenckie, które kształtują rynek detergentów. Możemy nawet zaryzykować twierdzenie, że to konsument ma decydujący wpływ na to, jakie produkty powinny się znaleźć na półce sklepowej. Biorą to pod uwagę zarówno detaliści, jak i producenci, bo już nie tylko cena czyni cuda, lecz także m.in. oddziaływanie produktu na środowisko. Choć jakość rozumiana jako skuteczność detergentów pozostaje nadal czynnikiem numer jeden w konsumenckich wyborach.

Cechą charakterystyczną polskiego rynku produktów do utrzymania czystości jest to, że wyraźny wpływ ma na niego przemysł kosmetyczny. W detergentach, podobnie jak w recepturach kosmetyków, zaczyna się używać naturalnych ekstraktów, kompozycji zapachowych i innych składników sprawiających, że produkt jest bardziej ekologiczny w odbiorze i przyjemny w stosowaniu. Komunikacja marketingowa tych produktów ma również sporo wspólnych cech. W przypadku różnych kategorii produktów można odnaleźć podobne hasła, które podkreślają walory środka kosmetycznego czy chemicznego, np.: testowany dermatologicznie, hipoalergiczny, do skóry wrażliwej, delikatna formuła, z naturalnymi lub organicznymi wyciągami, antybakteryjny, naturalny, organiczny, ekologiczny. Jak podkreślają eksperci, wpływ branż kosmetycznej na detergenty można też dostrzec w wyborze zapachów. Równolegle z prostymi, od dawna stosowanymi zapachami – cytrusowym, morskim czy sosnowym – jest szeroka gama produktów o złożonych kompozycjach, nawiązujących do luksusowych perfum czy aromaterapii (np. w płynach do płukania czy w odświeżaczach powietrza).

Większość producentów stara się działać zgodnie z trendami i oprócz dobroczynnych właściwości przy kontakcie ze skórą (np. przebadany dermatologicznie) podkreśla też swoją troskę o środowisko. Przejawia się to m.in. w hasłach, które znajdziemy na opakowaniach środków czystości takich jak: przyjazny dla środowiska, działa w zimnej wodzie, produkt naturalny, certyfikowany produkt ekologiczny.

Ekologiczne opakowanie ma znaczenie

Wiele firm produkuje świetne produkty, ale to obecnie nie wystarcza. Uwaga konsumentów skupia się na opakowaniach. Konsumenci chcą wiedzieć, dlaczego opakowanie jest foliowe albo dlaczego ma dwie lub trzy warstwy. Mówią wprost, że chcą, aby opakowania miały jak najmniej szkodliwy wpływ na środowisko naturalne, a jednocześnie zachowywały swoje zalety, takie jak np. funkcjonalność. Jeszcze kilkanaście lat temu opakowania ekologiczne stanowiły niewielką część całego rynku opakowań. Od tego czasu kwestie ochrony środowiska stały się jednak jednym z jego nieodłącznych elementów, wobec czego ich udział w światowej sprzedaży opakowań stale się zwiększa.

Trendy związane z ekologią odciskają też piętno na zakupach w internecie. Jak zauważa Katarzyna Czuchaj-Łagód, dyrektor zarządzająca Mobile Institute, ekologiczność przez dwa lata „wskoczyła” z ósmego na czwarte miejsce w ważności analizowanych czynników zakupowych w kanale e-commerce (po cenie, jakości i marce).

Siła prawdy

W dzisiejszych czasach kłamstwo ma krótkie nogi, bo wszystkie deklaracje producentów są wnikliwie analizowane, również te dotyczące ekologiczności detergentów. – Konsumenci oczekują spójnego przekazu. Nie może być rozbieżności między komunikatem w mediach a tym, co oddolnie pojawia się na temat marki. Jeśli to się rozjedzie, to sytuacja jest nie do uratowania – ocenia Teresa Stachnio, członek zarządu sieci drogerii Jasmin.

Zwraca uwagę, że dla konsumentów bardzo ważne jest zdrowie. – Liczy się dla nich: co jem, czym oddycham, jakie ubrania noszę, jakich kosmetyków i chemii gospodarczej używam, wreszcie, co się wokół mnie dzieje? Czy na pewno ci, którzy to deklarują, wdrażają działania prospołeczne? Jeśli nie, to następuje utrata zaufania – mówi.

W badaniu Eurobarometru z 2017 r. aż 90 proc. Europejczyków wyraziło obawę przed wpływem środków chemicznych obecnych w szeroko stosowanych produktach codziennego użytku na środowisko naturalne – dodaje Patrycja Pawłowska, marketing manager w spółce PGD Polska.

Wszystkie wymienione trendy przekładają się na rosnące znaczenie minimalizmu. Konsumenci wolą jeden czy dwa produkty, które mogą spełniać swoje funkcje, zamiast rozbudowanych serii wielu specyfików: płynów, mleczek, emulsji, proszków czy past.

Pokaż certyfikat

W przypadku środków czystości, które promują się jako ekologiczne, deklaracja dobrego składu to za mało. Certyfikaty są koniecznością. Konsumenci zwracają na nie uwagę, ale kupcy w sieciach handlowych wręcz ich oczekują. Producenci, którzy wprowadzili takie linie na półki, przyznają, że musieli najpierw udokumentować deklarację ich naturalności. Najbardziej rozpoznawalnym certyfikatem w przypadku detergentów jest Ecolabel.  – Od kilku lat obserwujemy wzrost zainteresowania certyfikacją znakiem ekologicznym EU Ecolabel, w tym również w kategorii detergentów – potwierdza Marta Dzierzęcka, kierownik zespołu ds. certyfikacji wyrobów chemicznych, leśnych i Ecolabel w Polskim Centrum Badań i Certyfikacji.

Anna Oborska, dyrektor generalna Polskiego Stowarzyszenia Przemysłu Kosmetycznego i Detergentowego, tłumaczy, że nie ma specyficznych regulacji prawnych bądź oficjalnych wytycznych w zakresie oznakowania ekologicznego środków czystości. Istnieją jednak pewne normy, kryteria firmowane zarówno przez oficjalne instytucje i władze państwowe, jak i instytucje komercyjne czy też organizacje branżowe. Przyznaje, że Ecolabel, nad którym pieczę sprawuje Unia Europejska, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych w branży. – Jest to oficjalne, europejskie wyróżnienie, przyznawane wyrobom przyjaznym dla środowiska, spełniającym wysokie standardy jakościowe i zdrowotne. Oznakowanie wyrobu znakiem EU Ecolabel gwarantuje, że najlepsze decyzje dla środowiska są podejmowane na każdym etapie jego cyklu życia, przy jednoczesnym zapewnieniu jego wysokiej jakości i wartości dodanej – wyjaśnia.

Rdzennie polskim jest natomiast znak ekologiczny Eko – potwierdza, że wyrób spełnia rygorystyczne wymagania dotyczące ochrony zdrowia, braku negatywnego wpływu na środowisko i ekonomicznego wykorzystania zasobów naturalnych w trakcie całego życia wyrobu. Kolejnym i równie rozpoznawalnym oraz chętnie stosowanym w branży jest symbol programu Charter for Sustainable Cleaning – oznacza, że zarówno przedsiębiorstwo, jak i produkt spełniają wysokie standardy w zakresie ochrony zdrowia i bezpieczeństwa konsumentów, a także ochrony środowiska naturalnego. Jest dobrowolną ogólnoeuropejską inicjatywą branży detergentowej, której celem jest stałe podnoszenie standardów wytwarzania oraz stosowania detergentów i innych środków czystości przeznaczonych do użytku domowego i przemysłowego, przyjaznych dla środowiska.  

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Twarz
28.04.2025 12:48
Alina Korytkowska, Natural Face: Masaż twarzy i kinesiotaping. Co to nam daje i o co ten cały szum?

Alina Korytkowska jest pionierką faceliftingu w Polsce i autorką dwóch książek o masażu i fitnessie twarzy. Prowadzi warsztaty z automasażu i kinesiotapingu. Jako absolwentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i dyplomowana masażystka przekonuje nas, że aby mieć jędrną, zrelaksowaną twarz, nie jest potrzebny botoks ani drogie preparaty. Do tego – jak podkreśla – efekty są widoczne już po pierwszym masażu.

Alino, możemy się chyba zgodzić, że w ostatnich latach jesteśmy świadkami dużych zmian w podejściu do pielęgnacji ciała, szczególnie w kwestii dbania o twarz. Wcześniej przez lata mocno stawiano na medycynę estetyczną, botoks i inne tego typu zabiegi. Teraz widzimy całą nową filozofię dbania o ciało i twarz: podejście holistyczne, wellbeing, sen, dieta. No i coraz częściej słyszymy o znaczeniu masażu twarzy…

Jeżeli mówimy o masażach twarzy, to one mocno spopularyzowały się w czasie pandemii. Wtedy wszyscy zatrzymaliśmy się w domach, zaczęliśmy szukać naturalnych sposobów dbania o siebie i o swoją urodę – o paznokcie, rzęsy, włosy, no i całe ciało.

Oczywiście towarzyszyło nam w tamtym czasie dużo stresu i niepewności, więc zaczął się trend na medytację, wyciszanie, uspokajanie, cały ten wellbeing. I wtedy znalazła się też przestrzeń na masaż twarzy, jogę twarzy, facefitness – i dostrzeżenie, że te napięcia mięśniowe, które mamy na twarzy, powodują zmarszczki. A masaż twarzy bardzo pomaga nam się zrelaksować, uspokoić i wyciszyć – czyli daje działanie całościowe. Tak więc popularność masażu twarzy, facefitnessu, gimnastyki twarzy – jakkolwiek to nazwiemy – wyszło z potrzeby wyciszenia swojego organizmu. Ta popularność nadal rośnie.

image
To ważne, żeby znaleźć kilka minut dziennie dla siebie
Natural Face

Wynika ona też z chyba z szukania alternatyw dla niepożądanych skutków medycyny estetycznej? Chodzi mi o takie rzeczy jak botoks, wypełnienia z kwasu hialuronowego.

Migrujące na twarzy kwasy mogą powodować coraz większe opuchnięcia skóry, niekorzystne zmiany rysów twarzy. Dlatego zaczęto szukać alternatywy. A ona leży – dosłownie – w naszych dłoniach.

Przyznam, że paradoksem jest dla mnie to, że osoby dbające o swoje ciała, zdrowe odżywianie, skupione na zdrowym stylu życia, stosują ten botoks, który jest przecież poważną trucizną…

Ja też zawsze byłam zdziwiona, że osoby, które prowadzą zdrowy, higieniczny tryb życia, nie wiedzą dokładnie, co sobie podają i jak to wpływa na ich układ krwionośny i limfatyczny. Nasz organizm jest jednością, całością, zatem układ krwionośny jest ten sam dla twarzy, jak i dla reszty ciała. Tak samo jak układ limfatyczny. Zatem w momencie, kiedy mamy przyblokowany układ krwionośny, który odpowiada za nasze życie, nasze serce, za to, że skóra jest zdrowsza, bardziej promienna, że mamy dobrą kondycję i zdrowie – mogą pojawiać się choroby serca, miażdżyce, zawały. Czyli rzeczy spowodowane w jakiś sposób tym, że ten układ krwionośny nie pracuje prawidłowo…Podając botoks paraliżujemy dany mięsień, który po jakimś czasie może nieprawidłowo funkcjonować i być osłabiony. Ponadto mogą pojawić się bóle głowy, migreny.

Blokowanie układu limfatycznego to z kolei wynik tych wszystkich "wypełniaczy" w twarzy, które stosują osoby w coraz młodszym wieku…

Założeniem Natural Face od początku jest edukowanie w kwestii mięśni twarzy. Nikt o tym wcześniej nie mówił. My chcemy wyedukować społeczeństwo – głównie kobiety – żeby nie robiły sobie krzywdy, a także aby zrozumiały genezę powstawania danej zmarszczki na twarzy. Dlatego też wchodzimy w temat głębiej. Owszem, zaczyna się od zniwelowania masażem zmarszczki, ale wiemy, że jak ktoś zacznie to robić, to poczuje, jakie to jest przyjemne i jakie daje korzyści: prozdrowotne, relaksujące, uzdrawiające. Oprócz redukowania zmarszczek zyskujemy lepsze samopoczucie: bo lepiej nas odbiera społeczeństwo, lepiej funkcjonujemy, poprawiamy jakość życia.

Więc zależy nam na edukacji – chcemy, żeby kobiety miały świadomość, że na twarzy są mięśnie, żeby wiedziały jakie mięśnie odpowiadają za powstawanie zmarszczek. Oraz co mogą zrobić, żeby tych zmarszczek nie było. 

To nawet nie chodzi o to, że dana zmarszczka jest czymś złym, absolutnie nie o tym mówimy. Jednak coraz dłużej żyjemy, chcemy wyglądać cały czas dobrze i staramy się wszystko robić tak, żeby tę młodość zachować. Czymś oczywistym jest trenowanie mięśni ciała, ale często nie bierzemy pod uwagę, że również na twarzy są takie same mięśnie. Dlatego chcemy nauczyć kobiety trenować twarz – mięśnie twarzy, które potrzebują naszego dotyku i pielęgnacji, dzięki czemu te kremy, kupowane za setki złotych, będą się lepiej wchłaniać i lepiej działać.

Opuchnięta okolica oka, drugi podbródek, "chomiki" czy opadające powieki są wynikiem źle pracującego układu limfatycznego, który my dzięki masażowi twarzy możemy poprawić, bo układ limfatyczny funkcjonuje dzięki pracy mięśni. My właśnie chcemy przekazać tę wiedzę, że obrzęk limfatyczny wynika z napięcia mięśni – a dotknięcie danego punktu w ciele może to napięcie mięśniowe rozluźnić, zredukować obrzęk. I nie potrzeba liposukcji, żeby zredukować np. obrzęk podbródka.

Oczywiście są genetyczne przypadki, gdzie nic z tym nie zrobimy. Ale w większości przypadków szybkie zadziałanie automasażem twarzy czy codzienna, krótka pielęgnacja skierowana na mięśnie twarzy pozwoli nam zachować zdrowy, młody wygląd i przede wszystkim lepsze samopoczucie. Chcemy poprawić kobietom jakość życia i przy okazji edukować, że są lepsze metody niż botoks, który sparaliżuje twój mięsień i wyłączy go z pracy. A kiedy ten botoks puści, będzie dwa razy gorzej.

Co istotne, mięśnie na naszej twarzy są połączone poprzecznie lub podłużnie i zrośnięte ze skórą twarzy. Czyli paraliżując jeden mięsień – paraliżujemy kolejny, który przejmuje pracę tego mięśnia. Dlatego też w przypadku podania botoksu w czoło, w efekcie może pojawić się obrzęk limfatyczny na dolnej powiece, co jest efektem obciążenia mięśnia okrężnego oka.

Jako Natural Face skupiłyśmy się na twarzy, bo nikt tego wcześniej nie robił. Nikt też do tej pory nie stworzył takiego innowacyjnego, całościowego rozwiązania do face liftingu: to nie tylko program instruktażowy, ale też pocięte, gotowe taśmy.

No właśnie, o co chodzi z tymi taśmami? Jak działają i do czego są potrzebne?

Najkrócej mówiąc, taśma jest przeznaczona do redukcji napięć mięśniowych.

Czyli najpierw dane miejsce masujemy, a potem naklejamy taśmę?

Zawsze naklejenie taśmy na twarzy czy szyi musimy poprzedzić masażem, chociażby nawet minutowym – tak, żeby rozluźnić napięcie mięśniowe i pobudzić układ limfatyczny oraz krążenia do pracy. Na taki pobudzony mięsień nakładamy taśmę, która ma specjalnie ułożony klej. Co bardzo ważne, nasze taśmy nie są przypadkowe wycięte.

Nałożenie taśmy tak, jak jest to pokazane w naszym programie i w instrukcji, wzdłuż mięśnia, pomaga w rozluźnieniu napięcia mięśniowego.

Czyli każda taśma jest dostosowana do konkretnego mięśnia?

Tak, zgodnie z anatomią twarzy. Każdy ma mniej więcej taką samą twarz. Ciekawe jest to, że mięśnie na naszej twarzy mogą być nieco inaczej zlokalizowane, bo każdy z nas tych mięśni inaczej używa. Niektórzy bardziej przy żuciu czy uśmiechaniu się używają prawej strony, inni – lewej. Ludzie napinają różne mięśnie, więc mogą one delikatnie zmieniać swoje położenie.

Napięcie mięśniowe nigdy nie jest niczym dobrym dla naszego ciała, doprowadza do problemów zdrowotnych. A my automasażem twarzy i kinesiotapingiem działamy prewencyjnie na swoje zdrowie.

Wracając do taśm…

One są ułożone są zgodnie z przebiegiem mięśni. Taśma odciąga skórę właściwą od powięzi, poprawia ukrwienie, układ limfatyczny. Również ma zadanie sensoryczne, czyli w momencie, kiedy my taśmę nałożymy w ciągu dnia na godzinę na mięśnie, które przeważnie zaciskamy (np. czoło), to jesteśmy w tym czasie w stanie wyłapać momenty, podczas których to czoło mniej lub bardziej świadomie marszczymy. Więc przy okazji zyskujemy świadomość własnej twarzy.

Natural Face oferuje cały box – z gotowymi taśmami, olejkiem i płytką Gua Sha do masażu. I teraz pytanie: ile potrzebujemy czasu, żeby zrobić sobie prawidłowo taki masaż twarzy samodzielnie w domu? Jak się tego nauczyć?

Jeżeli chodzi o box, to razem z nim od razu otrzymuje się 21-dniowy program, gdzie krok po kroku dokładnie instruuję, jak wykonać masaż twarzy i wyjaśniam, jak pracujemy z boksem – jak wykonujemy masaż plus kinesiotaping. 

image
Box zawiera 21-dniowy program do treningu i masażu twarzy, 48 wyciętych taśm kinesiotape na każdą partię twarzy, olejek Self Love do masażu twarzy oraz kamień Guasha
Natural Face

Można powiedzieć więc, że jesteś i twarzą, i rękami Natural Face?

Jestem fachowym terapeutą i specjalistą, który pokazuje, jak to wszystko zrobić. Do mnie należy tworzenie filmów instruktażowych. Stworzyłam cały program masażu: od dnia pierwszego do dwudziestego pierwszego. Przygotowałam nasze taśmy tak, żeby były anatomicznie prawidłowe, więc każda osoba, która będzie wykonywać ten program w domu zgodnie z moimi wskazówkami, nie zrobi sobie krzywdy. Mając nasz box od razu można zacząć działać i od pierwszego dnia wykonywać normalnie plan treningowy.

Na pewno często zadawane pytanie dotyczy efektów? Po jakim czasie i jak szybko będą widoczne?

To jest rzeczywiście podstawowe pytanie. A ja odpowiadam, że efekty są od razu po masażu. Po pierwsze: czujemy się lepiej, i to jest świetny efekt. Skóra jest dotleniona, odżywiona, a mięśnie zrelaksowane.

Kobiety często pytają też, kiedy uda się np. zredukować drugi podbródek, bruzdę nosową albo opadniętą powiekę. W tych przypadkach przede wszystkim musimy znaleźć przyczynę, która może czasem być ukryta nieco głębiej w ciele. Jeżeli ją znajdziemy, efekty są widoczne po 14-21 dniach. Każdy zauważa efekty.

image
Alina Korytkowska: Dzięki masażowi twarzy czujemy się lepiej, skóra jest dotleniona, a mięśnie zrelaksowane
Natural Face

Czyli ten podstawowy pakiet wystarczy, żeby zobaczyć poprawę?

Tak, dlatego punktem wyjścia programu jest 21 dni, bo ja od kilku lat robię regularnie takie wyzwania 21-dniowe na automasaż twarzy na moim Instagramie.

Więc dostawałam informacje zwrotne o efektach od kobiet w różnym wieku po 21 dniach regularnego masażu twarzy z filmikami na moim Instagramie. Panie miały super efekty. Również naukowcy udowadniają, że wystarczy 21 dni, żeby nauczyć się nowego nawyku. A nam zależy na tym wykształceniu nawyku masażu i pielęgnacji twarzy.

To ważne, żeby znaleźć te kilka minut dziennie dla siebie. Na codzienny masaż twarzy wystarczy 3-5 minut.

Czy taki gotowy box może ułatwić kobietom wykształcenie tego nawyku masażu?

Oczywiście można było przygotować sam program, ale taśmy są dużą dodatkową korzyścią, bowiem podtrzymują ten efekt masażu na kolejne godziny.

Wiem, że prowadzisz też webinaria. Gdzie i kiedy można Cię spotkać online?

Jako Natural Face robimy webinary i live‘y na Instagramie (profil naturalface_pl oraz natural.facelifting), mniej więcej trzy spotkania w miesiącu. Będziemy na pewno to kontynuować. Poza tym publikujemy też codzienne filmiki z masażem. Mamy też newsletter, z którego wysyłamy powiadomienia o webinariach.

Nasze webinary są tematyczne, dotyczą masażu twarzy. Podczas nich dokładnie tłumaczę, czym jest masaż twarzy, kiedy masujemy twarz, a także jakie są przeciwwskazania do takiego masażu. Wyjaśniam też, co się może wydarzyć, kiedy zbyt często lub zbyt długo masujemy twarz, albo gdy źle bierzemy olejek do masażu. Bo ze wszystkim można przesadzić.

 

O przesadę łatwo chyba w przypadku masażu za pomocą Gua Sha?

W naszym programie znalazła się płytka Gua Sha. Nie wolno nią masować twarzy codziennie. Jeżeli chodzi o takie powięziowe, głębokie masaże, a do tego zalicza się Gua Sha, wykonujemy je raz w tygodniu, raz na dwa tygodnie. Dlatego, że musimy tym tkankom dać odpocząć. Jak taki masaż prawidłowo wykonywać, także pokazuję na Instagramie. 

image
Płytka Gua Sha
Natural Face

Wygląda na to, że najtrudniej może być na początku, żeby zacząć…

Rzeczywiście, początki mogą być najtrudniejsze – wielu rzeczy trzeba się nauczyć. Ale potem kobiety chętnie wracają do tego, bo jest to po prostu relaksujące i przyjemne. Jest też ta nasza pamięć mięśniowa, więc nawet gdy przez dwa tygodnie nic nie zrobimy, to się nic złego nie stanie. Będzie z nami świadomość, jak te nasze mięśnie działają, i że one tam są.

Czy jest jakiś optymalny wiek na to, żeby rozpocząć automasaże twarzy? Na pewno im wcześniej będziemy mieć świadomość na ten temat, tym lepiej?

Jeżeli patrzymy pod kątem prewencji, zapobiegania zmarszczek, to faktycznie warto zacząć automasaż tak wcześnie, tak jak zaczynamy pielęgnację. Czyli 14-18 lat. Widzę dużo młodych osób, które mają bardzo dużo stresu – więc te napięcia mięśniowe pojawiają się już w młodym wieku.

I nawet nie chodzi o to, żeby zacząć codziennie masować twarz, tylko zacząć mieć świadomość, że są na niej mięśnie i że my je napinamy. Więc już takie minutowe masaże w wieku 14-20 lat mogą być pomocne.

Na twarzy mamy pełno punktów energetycznych, które są znane z medycyny chińskiej, Ajurwedy, z fizjoterapii. Punkty, które są dotykane na twarzy, potrafią wyleczyć całe nasze ciało, ponieważ poprawia to przepływ krwi. Te punkty dobrze rozmasowane, przytrzymane, potrafią wyciszyć nasz organizm, uspokoić, uzdrowić bóle głowy, no i przede wszystkim uspokoić system nerwowy.

Czyli mamy tu całe holistyczne ujęcie – nie walczymy tylko z przysłowiową zmarszczką na czole...

To dlatego chcemy edukować od najmłodszych lat. Naszym największym targetem są kobiety 30 plus, bo wtedy najczęściej zauważają pierwsze zmarszczki. Ale widzimy dziewczyny, które mają 20 lat i np. już bardzo przerośnięte mięśnie żwacza, które powodują, że jest drugi podbródek, że są "chomiki", i one uważają za rozwiązanie botoks. U takich młodych osób mięśnie szybciej reagują, mają większą sprężystość – więc wystarczy często te napięte mięśnie rozmasować.

Ale chciałabym podkreślić, że nie wykluczamy kobiet w żadnym wieku. Wręcz przeciwnie – w wieku 70-80 lat efekt może być fenomenalny. Twarz się zmienia przez masaże, a znajomi to zauważają i potwierdzają.

Chciałam też zaznaczyć, że nie wykluczamy osób, które korzystają z medycyny estetycznej. Nie jesteśmy jej alternatywą, bo przede wszystkim dbamy o skórę i polepszamy urodę naturalnie. To jest raczej uzupełnienie, dopełnienie, jedna z opcji dbania o twarz.

A jak wygląda sprawa z panami? Czy dla nich jest inny program, inne taśmy? Jak podchodzą do masaży twarzy?

Program w przypadku panów jest ten sam. Muszę przyznać, że cenią sobie zabiegi relaksacyjne, rozluźnianie napięć mięśniowych. Jedyna różnica to zarost – panowie chcąc oklejać szyję czy podbródek muszą zgolić brodę, bo taśma się nie przyklei. Reszta wygląda tak samo dla panów i dla pań.

Od ilu lat zajmujesz się twarzą, a konkretnie masażami twarzy?

Masażami w ogóle zajmuję się od 15 lat, czyli zaczęłam jeszcze w liceum. Do masaży przekonała mnie babcia, mój tata też skończył kurs masażu – więc wiedziałam od dziecka, że taki zawód istnieje, interesowałam się tym. Poza tym odkąd zaczęłam moją karierę sportową (bo przez 20 lat wyczynowo trenowałam pływanie synchroniczne, później wioślarstwo), to ciało i jego anatomia było ze mną bardzo blisko.

Skończyłam trenować wyczynowo sport w 2019 roku. Wtedy moja siostra przeszła operację szczęki i potrzebowała fizjoterapii, masaży twarzy. Wtedy ja jako terapeuta, profesjonalnie zajmujący się tą dziedziną, jako trener personalny i masażystka czułam się zobowiązana, by jej pomóc. Zauważyłam, że nikt nigdy nas nie uczył tego, jak masować twarz. Gdy dostrzegłam, jak ogromna jest tu nisza, sama zaczęłam się edukować i doszkalać.

Jakie były najlepsze źródła informacji, jeśli chodzi o masaże twarzy?

Przede wszystkim książki – z wszelkich atlasów anatomicznych, w różnych językach, wyciągałam wiedzę o mięśniach twarzy. Wiedzę miałam również z wielu kursów, szkoleń japońskich, koreańskich czy rosyjskich. Dzięki temu później mogłam sama napisać swoje książki o masażu twarzy, jej anatomii, o powięziach – zebrać w całość te informacje jako terapeuta, masażysta.

Można powiedzieć, że sama stworzyłaś swoją encyklopedię twarzy…

…i buduję ja do dziś. Cały czas się tego wszystkiego uczę, dokształcam się, to stało się moją ogromną pasją. Ale początki masowania twarzy wzięły się z tego, że po prostu nie było takich specjalistów.

Podchodzę do tego edukacyjnie. Od początku wiem, po co i dlaczego to robię. Codziennie się dokształcam, czytam książki o masażu twarzy. 

Masz już swoje naśladowczynie?

Jeśli chodzi o facelifting, to jest ich wiele. Jeżeli chodzi o taśmy – na szczęście jeszcze nie. Zaczęłam z masażami twarzy już ponad sześć lat temu i kiedy pierwsza to robiłam, na rynku nie było nikogo, byłam pionierką.

Pracowałam w gabinecie masażu i próbowałam przyciągnąć więcej kobiet. W międzyczasie pojawił się pomysł, żeby zacząć prowadzić Tik Toka. Wpadłam na pomysł, żeby pokazywać masaż twarzy, który sama na sobie wykonuję – żeby przekonać kobiety na przyjście do gabinetu na masaż. Wtedy nikt tego nie pokazywał.

Zbudowałam bardzo duże konta zasięgowe na Tik Toku, Instagramie i na Facebooku. Dopiero wtedy inni podchwycili, że to świetny pomysł na biznes, więc teraz mam już dużo naśladowczyń. Ale mogę się tylko uśmiechać – bo im więcej osób się tym interesuje, tym lepiej. Właśnie na tym nam zależy, na tym budowaniu świadomości. Zawsze powtarzam, że ja jedna całego świata nie wymasuję, i dlatego szkolę masażystów. W pojedynkę nie wypromuje masażu twarzy, dlatego cieszę się, że jest ta konkurencja, bo ona jest potrzebna.

To racja, brak naśladowczyń byłby chyba niepokojący – oznaczałby, że te masaże nie są potrzebne, nie mają sensu.

W mediach społecznościowych szukając pod #masaztwarzy najwięcej jest moich filmików, najwięcej osób mnie kojarzy, bo jednak zajmuję się tym od sześciu lat. W tym czasie wydałam też dwie swoje książki o facefitness

Warto zdradzać w książkach wszystkie tajniki swojej wiedzy, zdobywanej przez tyle lat?

Tak, bo zależy mi, żeby jak najwięcej osób o tym wiedziało. Chcę szerzyć tę wiedzę. Niezbyt miłe jest tylko to, kiedy widzę, że konkurencja kropka w kropkę kopiuje moje szkolenia, i robi to co ja, mówiąc, że to jest ich. Ale tego nie uniknę.

Generalnie przez to, że jestem terapeutą z krwi i kości, mam do wielu rzeczy podejście duchowe. I dla mnie ważniejszy jest rozwój duchowy niż materia. Ja chcę cieszyć się życiem, chcę tworzyć, być w tym procesie tu i teraz – i móc pomagać ludziom, czuć się dobrzy z tym co robię. I robić to dobrze.

To na zakończenie zapytam jeszcze o pięć przykazań beauty według Aliny Korytkowskiej. Czego potrzebujemy, poza facefitness, żeby czuć się dobrze i wyglądać dobrze?

Najważniejsze jest zaakceptowanie siebie, z wadami i zaletami, ze swoją ciemną i jasną stroną. Do tego oczywiście zdrowe odżywianie i dbanie o siebie holistycznie. Ale z zachowaniem balansu i harmonii. Do tego słuchanie swojego organizmu – tego, co on do nas mówi o tym, co jest dobre dla nas i naszego zdrowia. Ale nic za wszelką cenę, bo nasze ciało musi z nami pobyć jeszcze troszkę. Czasami trzeba zmusić się, żeby wyjść na ten spacer, ale też nie możemy robić tego kosztem innych rzeczy. 

image
Ważne jest, żeby pobyć codziennie ze sobą, pomedytować i wyciszyć się
Natural Face

Czyli ogólnie trzeba zachowywać taki zdrowy balans w życiu – dbać o odżywianie, ruch, aktywność fizyczną. Oprócz tego ważni są przyjaciele, spotkania rodzinne, no i jakaś pasja w życiu.

Praca jako pasja się liczy?

Tak, ale żeby się nie zatracać w tej pracy z pasji. I też muszę łapać balans, bo za dużo pracuję – kocham to co robię i zapominam o tym, że pracuję. A później czuję to w ciele, że jestem przemęczona. Więc tutaj trzeba trzymać balans.

No i taka kolejna istotna rzecz to medytacja. Chodzi o znalezienie chwili w ciągu dnia, żeby wyciszyć, być wdzięcznym za to wszystko, co jest, ale i otwierać się na nowe, na więcej. Czasami bywa tak, że chcemy więcej, ale nie doceniamy tego, co mamy. Chodzi o "nowe" nie tylko w sensie materialnym, tylko żeby coś przeczytać, dowiedzieć się czegoś więcej.

Ważne jest, żeby pobyć codziennie ze sobą, pomedytować i wyciszyć się. A ten automasaż twarzy uzupełni nam to wszystko – gdy zapalamy świeczkę, robimy klimat, rozluźniamy napięcia mięśniowe. Nie potrzebujemy wyjścia na specjalistyczny trening, specjalnych ubrań, karnetu na siłownię. Po prostu potrzebujemy chwili dla siebie, swoich dłoni – to wystarcza, no i działa.

Rozmawiała: Marzena Szulc

ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Twarz
03.03.2025 19:43
Modelka Sylwia Butor – twarzą najnowszego serum Garnier z witaminą C
Pierwsza moja myśl po tym jak dowiedziałam się o współpracy z Garnier to flashback do sytuacji sprzed kilkunastu już lat, kiedy to twarzą Garnier była Anna Przybylska – mówi Sylwia Butor, nowa twarz markiGarnier Skincare

Do serii Garnier Vitamin C, która oferuje kompleksową pielęgnację z witaminą C, właśnie dołączyła nowa, ulepszona odsłona jednego z kosmetyków – Garnier Vitamin C+, serum na przebarwienia. Ambasadorką została Sylwia Butor – modelka i influencerka.

Jako twarz nowego Garnier Vitamin C+ serum na przebarwienia Sylwia będzie miała okazję prezentować, jakie efekty pozwoliła jej uzyskać udoskonalona formuła.

Sylwia Butor przekonała już do siebie setki tysięcy osób, które obserwują ją w mediach społecznościowych. Modelka na swoich kanałach sporo uwagi poświęca tematyce beauty. Za jej urodowymi wskazówkami stoi ogromne doświadczenie: Sylwia bazuje bowiem nie tylko na własnych testach, ale również współpracy z cenionymi wizażystami i wizażystkami w życiu zawodowym. Dzięki wiedzy i praktyce jest w stanie polecać obserwującym najlepsze rozwiązania, które udało jej się odkryć, a piękna cera, lśniące włosy czy dopracowany makijaż tylko potwierdzają, że jest osobą, której w tym temacie warto zaufać, jak mało komu.

Sylwia Butor to inspirująca kobieta, która nieprzypadkowo jest nazywana polską it-girl. Jej autentyczność przyciągnęła setki tysięcy osób w mediach społecznościowych, a urodowe wybory chwalą nie tylko obserwatorki, ale również redaktorki z cenionych magazynów. Wniosła zupełnie nową jakość, która doskonale współgra z tym, co stoi za naszym nowym Garnier Vitamin C+ serum na przebarwienia. Chcemy, żeby z naszą pomocą można było pielęgnować zarówno cerę, jak i naturalność, dokładnie tak, jak robi to Sylwia Butor – wyjaśnia Karolina Szczepanowska, Advocacy Brand Manager Garnier Skincare HUB Poland & Baltics.

Współpraca marki Garnier z Sylwią Butor właśnie w kontekście nowego serum z witaminą C nie jest przypadkowa. Skóra modelki to na co dzień jej wizytówka, a działanie serum skupia się na dwóch ważnych obszarach i przynosi szybki efekt. Potwierdzona klinicznie skuteczność wskazuje na konkretne przedziały czasowe, podczas których można zaobserwować zmiany (pierwsze efekty są widoczne już po kilku dniach). Do tego witamina C jako antyoksydant działa przeciwstarzeniowo w myśl zasady, że lepiej zapobiegać niż leczyć. 

Czytaj też: Witamina C potrzebna jest skórze szczególnie zimą

Efekty, które uzyskała Sylwia, można zobaczyć w kampanii z jej udziałem.

Seria Garnier Vitamin C jest istotna dla marki, a pochodzące z niej serum to światowy bestseller. Jego nowa wersja z przełomową formułą, zawierającą opatentowany składnik, Melasyl, który jest rezultatem 18 lat badań i stanowi dowód na to, że marka nie stoi w miejscu i nieustannie dba, żeby dostarczać swoim klientom najlepsze produkty – komentuje Zuzanna Radys, Brand Manager Garnier Skincare HUB Poland & Baltics. Jak dodaje, wybór Sylwii Butor na ambasadorkę tego kosmetyku nie jest przypadkowy: modelka także stale się rozwija i inspiruje do tego innych. Jest autentyczna i pewna siebie, a piękna cera, o którą teraz dba także z pomocą serum Garnier Vitamin C+, tylko to potęguje 

Pierwsza moja myśl po tym jak dowiedziałam się o współpracy z Garnier to flashback do sytuacji sprzed kilkunastu już lat, kiedy to twarzą Garnier była Anna Przybylska. Pamiętam jak dziś tę współpracę, podczas której Ania zmieniła kolor włosów na blond. Byłam pod wrażeniem tej metamorfozy i obserwowałam to bacznie jako fanka jej urody. Miałam wtedy około 18 lat, kończyłam szkołę. KOMPLETNIE nic (nawet moje marzenia) nie zapowiadały tego, że kiedyś to ja dostanę taka propozycję – podsumowała współpracę z Garnier Sylwia Butor.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
06. maj 2025 15:58