StoryEditor
Producenci
06.09.2021 00:00

Dirk Rossmann oddaje władzę. Zarządzanie siecią Rossmann przejmuje jego syn Raoul

Wyznaczony został termin zmiany na czele sieci drogerii Rossmann. Zgodnie z zapowiedziami firmy, Dirk Rossmann opuści zarząd 30 września 2021 r. Jego młodszy syn Raoul, który został już wybrany na jego następcę, przejmuje władzę. Przypominamy zapis ze spotkania dziennikarzy z założycielem Rossmanna podczas jego pobytu w Polsce, które odbyło się 29 listopada 2019 r. 

Artykuł został opublikowany w drukowanej wersji Wiadomości Kosmetycznych w styczniu 2020 r. Autorka: Joanna Roicka.

Moi rodzice mieli małą drogerię. Odstępowali mi towar z rabatem 10 proc. i ja jako domokrążca rozprowadzałem ten towar w czwartek wieczorem w 50 przyległych domach. W ten sposób, mając 12 lat, zarabiałem swoje pierwsze pieniądze – mówi 73-letni dziś Dirk Rossmann – twórca drogeryjnego imperium. W Polsce pojawił się 29 listopada 2019 r. na premierze swojej autobiograficznej książki „…i wtedy wspiąłem się na drzewo”. Publikujemy zapis rozmowy Dirka Rossmanna z dziennikarzami z tego dnia.

To rzadka sytuacja, kiedy biznesmen miliarder wydaje książkę o swoim życiu, jeszcze rzadziej osobiście pojawia się na spotkaniach autorskich i rozmawia z czytelnikami.

Wiem, że niewielu zamożnych ludzi pokazuje się publicznie, udziela wywiadów  w telewizji, rozmawia z publicznością i to z różnych powodów – są nieśmiali, boją się porwania… Jednym z powodów, dla których napisałem tę książkę, jest tak naprawdę próba skorygowania obrazu ludzi bogatych w Niemczech. Chciałem pokazać, że ludzie zamożni nie różnią się za bardzo od innych. Wprawdzie mamy więcej pieniędzy, ale myślimy tak samo i w wielu kwestiach jesteśmy bardzo podobni. Mam świadomość, że ludzie bogaci  ponoszą wielką odpowiedzialność za swoich współpracowników w przedsiębiorstwach. I muszą być gotowi jej sprostać.

Napisał Pan książkę, nie odżegnuje się od kolejnej, ale już zdementował Pan informacje, że powstanie film na podstawie tej autobiografii.

Kiedy moja autobiografia ukazała się w Niemczech, kilku zaprzyjaźnionych reżyserów odezwało się z pytaniem, czy byłaby możliwa produkcja filmowa na jej podstawie. Wystarczyło jednak jedno groźne spojrzenie mojej żony, abym wiedział, że nic z tego nie będzie (śmiech). Z autobiografią jest tak, że jeśli chce się być w niej szczerym, to dotyka ona nie tylko samego bohatera, ale i jego rodzinę – w moim przypadku żonę i synów. Chciałem być szczery w książce, ale jestem przekonany, że film nie zagwarantowałby mojej rodzinie intymności życia codziennego. Dlatego mojej autobiografii filmowej nie będzie.

Powiedział Pan: „W interesach i w biznesie nie kieruję się kalkulacjami, rozumem i przewidywaniem, ale emocjami i intuicją”. Jak to jest możliwe?

Myślę, że jedno i drugie jest bardzo ważne. Pieniądze są oczywiście istotne i trzeba umieć chłodno kalkulować – a mówię to z punktu widzenia człowieka, który był bardzo zadłużony, ale intuicja w moim życiu też ma wielkie znaczenie.

Kiedy Dirk Rossmann zarobił swoje pierwsze pieniądze?

Swoje pierwsze kieszonkowe zarobiłem, mając 12 lat. Moi rodzice mieli małą drogerię. Odstępowali mi towar z rabatem 10 proc. i ja jako domokrążca rozprowadzałem ten towar w czwartek wieczorem w 50 przyległych domach. W ten sposób zarabiałem swoje pierwsze pieniądze. Wydaje się, że byłem bardzo pracowity od najmłodszych lat, ale mój młodszy syn powiedział ostatnio: „Papa jest właściwie najbardziej leniwy w całej rodzinie”. Jednak potem dodał „Ale ma takie pomysły, które zawsze popychają naszą firmę do przodu, więc ma szczęście” (śmiech).

Mógł Pan zostać aptekarzem albo przejąć sieć cukierni, które już przynosiły zyski, ale zdecydował się rozwijać własną firmę. Dlaczego?

Nie chciałem przejmować gotowych projektów i robić czegoś, co już było gotowe. Chciałem odcisnąć piętno na swoim projekcie i to mi się udało. Na pewno nie byłem najsprytniejszy ani najinteligentniejszy ze wszystkich. Byłem po prostu pierwszy. W domu tak naprawdę nie było dużo pieniędzy. Mieliśmy mały sklep drogeryjny, a wtedy wszystkie drogerie w Niemczech funkcjonowały na takiej zasadzie jak dzisiaj apteki. Zamawiało się produkty przy ladzie i były one przez ekspedientkę podawane. W roku 1971 zniesiono w Niemczech urzędową regulację cen kosmetyków i produktów drogeryjnych i to pozwoliło mi zrealizować ideę samoobsługowych drogerii w Niemczech. Od pierwszego dnia pomysł okazał się absolutną rewelacją.

Dlaczego ta samoobsługowa drogeria jest tak ważna dla klientów?

Po prostu dzielimy się z nimi pracą. My kładziemy produkty na półkę, a klienci je sobie biorą. Podzielona praca powoduje, że koszty są obniżane i dzięki temu cena końcowa produktu dla klienta może być niższa. Gdybyśmy sprzedawali te produkty zza lady, sprzedawców musiałoby być w naszych drogeriach 10 razy więcej, niż jest.

Chcę podkreślić, że kluczowe było uwolnienie cen. Umożliwiło ono wprowadzenie dyskontów drogeryjnych w Niemczech i obniżenie cen kosmetyków.

Kiedy wprowadził Pan marki własne?

Przełom nastąpił pod koniec lat 90. Wszyscy znali takie marki jak Pampers czy Persil, one były dostępne wszędzie, ale ci, którzy spróbowali naszej marki własnej i przekonali się do tego produktu, musieli wrócić do naszego sklepu, aby ją kupić. To pokryło się z początkiem ekspansji drogerii na rynku polskim czy węgierskim, gdzie klienci w nowych krajach, w których zaistnieliśmy, mogli się przekonać, że te produkty nie tylko są tanie, ale są też świetnej jakości.

Upadek muru berlińskiego i historyczne przemiany. Jaki to był moment w Pana życiu?

Urodziłem się w roku 1946, więc sam wojny nie przeżyłem, ale pewna odpowiedzialność za to, co się wydarzyło, zawsze na mnie ciążyła. Nie mam dobrego wykształcenia, byłem samoukiem, ale zawsze  interesowałem się historią. Wychowując się w systemie podziału, tak gospodarczego, jak i społecznego, odczułem, że rok 1989 i rok 1990, gdy wiele się działo w Europie, również za sprawą Lecha Wałęsy, to był ten ważny moment, kiedy przyszedł mój czas. Wiedziałem, że muszę działać bardzo szybko, bo tak naprawdę tylko ten pierwszy odniesie sukces na nowych rynkach: w Czechach, na Węgrzech czy w Polsce. Dlatego podejmowałem takie kroki. Wtedy w Niemczech trudno było znaleźć dobrych menedżerów, ale i tak się udało.

To zderzenie z polskim managementem w tamtych czasach nie było takie łatwe. Myślenie Pana firmy a mentalność twórców Rossmanna w Polsce były odmienne. Jak się porozumieliście w początkach działania firmy w Polsce?

Przez pierwszych 5-6 lat było naprawdę trudno. Przeżywaliśmy prawdziwy szok kulturowy – ludzie w Polsce żyli według planu i pracowali według planu. Przełożeni wydawali polecenia, rozkazy, a ich współpracownicy musieli się im podporządkować. Ale już w roku 1990 mogliśmy wypracować przekonanie, że w Niemczech udało nam się wiele osiągnąć dzięki temu, że ludzie współpracowali ze sobą, odnosili się do siebie z szacunkiem i poważali nawzajem nie tylko swoje działania, ale dawali miejsce, możliwość realizowania swoich pomysłów innym. W niemieckich firmach menedżerowie szanowali zawsze swoich współpracowników i myślę, że przestawienie myślenia Polaków i poprawienie relacji w firmie umożliwiło nasz sukces na polskim rynku.

Wyraża się Pan bardzo pozytywnie o polskich menedżerach.

Mieliśmy szczęście, że spotkaliśmy wtedy wyjątkowo inteligentnego człowieka – Marcina Grabarę, do którego dołączył później Marek Maruszak i już w roku 1997-1998 wiedzieliśmy, że  Rossmann Niemcy może się wycofać z zaangażowania w prowadzenie działań firmy w Polsce i oni mogą je przejąć. Cały sukces firmy w Polsce zawdzięczamy wyłącznie polskim menedżerom, oczywiście kierownictwo firmy liczy dzisiaj więcej fantastycznych zaangażowanych osób, ale mamy pełną świadomość, że to ich niezwykle inteligentne działania doprowadziły do dzisiejszego sukcesu firmy.

Ma Pan dobre zdanie nie tylko o polskich menedżerach.

Nie chcę, abyście pomyśleli, że prawię niezasłużone komplementy i chcę się podlizać, ale obserwując rozwój wydarzeń nie tylko w naszej firmie, ale we wszystkich innych sektorach, jestem absolutnie zdumiony i podziwiam naród polski za to, czego dokonał w ostatnich latach. Widzę, jak rozwinęła się polska gospodarka i polskie miasta, możemy mówić, że naród polski jest jednym z najlepiej rozwijających się na świecie w ostatnich latach.

Jakie porażki były Pana udziałem?

W zasadzie to nigdy nie myślę w kategoriach porażki. Mam pełną świadomość, że życie każdego z nas składa się z lepszych i gorszych momentów: kiedy wszystko idzie świetnie i kiedy musimy odpierać ciosy, które życie nam wymierza. Tak myślę o tym trudnym czasie, który kiedyś przemija i który nas wzmacnia, pozostawia nas bardziej pewnymi siebie i mocniejszymi. Każdy powinien przyjmować życie – z jego ciemnymi i jasnymi stronami –  jako coś naturalnego i normalnego.

Jakim jest Pan szefem i jaka kultura pracy obowiązuje w firmie Rossmann?

Nie mogę  się wypowiedzieć ogólnie, jakie zwyczaje panują w całej sieci firmy Rossmann. Myślę, że panowie Maruszak i Grabara lepiej mogą opowiedzieć, jak to wygląda w Polsce, ale czuję, że w sumie kierujemy się tymi samymi lub podobnymi zasadami. Bo przekaz firmy Rossmann brzmi: „Wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy możemy popełniać błędy, ale jeżeli będziemy działać razem, to możemy osiągnąć niezwykłe rzeczy”. Dzięki temu tysiące ludzi pracuje dla firmy Rossmann z uśmiechem na ustach. Nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że sprawia im radość działanie w tej koncepcji wspólnoty.

Ja też jestem człowiekiem, który się myli, popełnia błędy i wierzy mocno w to, że wspólnie można osiągnąć bardzo wiele. W życiu mam dwie zasady, którymi się kieruję: najważniejsza jest dla mnie szczerość, która według mnie jest podstawą wszelkich związków międzyludzkich – małżeństwa, przyjaźni, całego naszego życia. I z tej szczerości wynika druga ważna dla mnie rzecz – zaufanie, bo szczerość tworzy zaufanie. W atmosferze szczerości i zaufania można osiągnąć bardzo dużo.

Pomimo zbudowania imperium drogeryjnego żyje Pan bardzo skromnie.

No nie tak skromnie (śmiech). Ale rzeczywiście lubię grać w szachy, to moje ulubione zajęcie w czasie wolnym, a do tego nie trzeba być milionerem (śmiech). Lubię grać w karty, w tenisa, wędrować po górach. W roku czytam 30-40 książek i staram się wybierać te nie najgłupsze. Oczywiście, jak gdzieś wyjeżdżam, to nie śpię w najtańszym hotelu, jak latam samolotem, to raczej też nie klasą ekonomiczną, ale jak kupię samochód, to jeżdżę nim przez 8 lat. Nie przywiązuję wagi do ubrań, ale wiem, że żyje mi się lepiej niż milionom czy miliardom ludzi na ziemi i jestem za to bardzo wdzięczny.

Nie ma dla mnie znaczenia, jak zamożni są ludzie, z którymi się przyjaźnię. Musimy po prostu nadawać na tych samych falach. Tacy są moi przyjaciele z miejscowości, w której mieszkam.  Zawodowo zajmują się innymi dziedzinami, ale to z nimi gram w szachy czy w tenisa albo dyskutuję o różnych sprawach.

Jest Pan ojcem dwóch synów. Od jakich stanowisk zaczynali w Pana firmie? Od razu w zarządzie czy nieco niżej w strukturze?

Muszę krótko wyjaśnić – byłem żonaty cztery lata, a potem przez kolejne cztery lata byłem sam. Od 37 lat jestem żonaty z moją żoną Alice. Z pierwszego małżeństwa pochodzi mój pierwszy syn Daniel, który dziś ma 43 lata, natomiast drugi Raoul jest 34-latkiem. Obaj pracowali tylko w strukturach naszej firmy. Raoul odebrał bardzo dobre wykształcenie – studiował w Londynie i jest biegły w sprawach gospodarczych. Obecnie jako prezes odpowiada globalnie za koncern. Moja rodzina jest moim największym szczęściem i jestem za nią bardzo wdzięczny. Jestem przekonany, że człowiek jest zwierzęciem stadnym i uważam, że w domu najważniejsi są ludzie. Ludzie, którym mogę pokazać, że są dla mnie ważni i którzy pokazują, że jestem ważny dla nich. Życie samotnika nie wchodzi w moim przypadku w rachubę, muszę żyć w jakiejś wspólnocie, blisko ludzi, którzy są dla mnie istotni.

Wracając do spraw biznesowych. W którą stronę będzie Rossmann szedł ze swoją strategią rozwoju? Czy chińscy współwłaściciele będą dążyć do rozwoju sieci detalicznej w kierunku supermarketów, a nie drogerii?

Struktura jest taka, że Rossmann i A.S. Watson mają po 50 proc. udziałów i to oznacza, że mogą w równym stopniu decydować o rozwoju firmy. Do tej pory wyglądało to tak, że Rossmann Deutschland decydował o kształcie i rozwoju firmy w Polsce, a Watson decydował o działaniach sieci w Czechach i na Węgrzech.

Jeśli się zestawi wyniki na rynku polskim, czeskim i węgierskim, można zobaczyć, że rynek polski wypada najlepiej. W związku z tym Chińczycy powiedzieli: „Skoro tak dobrze wam idzie, to może Rossmann Deutschland zaopiekuje się też pozostałymi rynkami Europy Środkowej?”. I się na to zgodziliśmy.

Co prawda nie osiągamy tak dobrych rezultatów w Czechach i na Węgrzech jak w Polsce, ale radzimy sobie dobrze i współwłaściciele nie wtrącają się de facto do naszych działań. Zostawili w spokoju pewne decyzje dotyczące Niemiec i Polski, i myślę, że panowie Maruszak i Grabara potwierdzą, że jak się człowieka zostawi w spokoju, to pracuje najlepiej i najwięcej osiąga. Dodam jeszcze, że ze swojej strony zrobimy wszystko, aby miłość Polaków do sklepów Rossmann trwała i żebyście mogli się tą więzią cieszyć.

Czy Rossmann zamierza rozwijać się dalej na wschód w kierunku Rosji, Ukrainy i Białorusi?

To pytanie wprowadza mnie w pewne zakłopotanie, ale spróbuję odpowiedzieć na nie tak szczerze i równocześnie delikatnie, jak tylko można. Bardzo ważne jest dla nas, aby miejsca, w których inwestujemy, funkcjonowały na zasadzie państwa prawa. To jest ważne dla wszystkich przedsiębiorców, żeby kraje, w których otwieramy swoje filie, były krajami postępującymi zgodnie z obowiązującym prawem. A tam, gdzie to nie do końca jeszcze funkcjonuje, jesteśmy bardzo ostrożni w podejmowaniu takich decyzji.

Potęga Rossmanna powstała we współpracy z partnerami biznesowymi. Czy w biznesie jest miejsce na przyjaźń?

Jak wspominałem, w życiu stawiam na szczerość i zaufanie. Z partnerami biznesowymi nie zawsze mamy wspólny interes i nie zawsze mamy wspólny cel. Bo na przykład większa sprzedaż marek własnych oznacza mniejszą sprzedaż produktów innych marek. Musimy jednak pamiętać, że dzięki sieci Rossmann obroty firm, z którymi współpracujemy, również wzrosły, więc korzyść jest po obu stronach. Nawet jeśli jeden z partnerów ponosi straty na jakimś polu współdziałania, to musimy się szanować, być zawsze szczerzy i mieć dla siebie zrozumienie.

Czego można Panu życzyć?

Jak się ma 73 lata, to żyje się inaczej, niż jak się ma 50, 40 czy 30 lat. Każdy rok życia w zdrowiu jest na wagę złota i tylko tego mogę sobie życzyć – zdrowia dla siebie i dla moich bliskich. Jestem blisko związany z moją żoną –   zależy mi na jej samopoczuciu. Jeśli ona będzie w jakiś sposób cierpiała, to i mnie nie będzie dobrze. Niech wszyscy, którzy cieszą się moją miłością i obdarzają mnie swoją, będą po prostu zdrowi.

Pierwszy sklep pod szyldem sieci Rossmann w Polsce został otwarty 23 maja 1993 r. w Łodzi przy ulicy Piotrkowskiej. 30 stycznia 2015 r. otwarto tysięczną drogerię w Złotych Tarasach w Warszawie.

Globalne obroty Rossmanna w 2020 r. wyniosły ponad 10 mld euro (wzrost o 5,7 proc. rok do roku), pod szyldem sieci działa ponad 4 tys. drogerii, firma zatrudnia ponad 56 tys. osób. Najważniejszym rynkiem dla Rossmanna jest Polska. Rossmann prowadzi u nas blisko 1400 drogerii w 533 miastach, zatrudnia  19 tys. pracowników. Codziennie w drogeriach Rossmann robi zakupy ok. 800 tys. Polaków, co daje sieci 28,7 proc. udziału w rynku drogeryjnym.  Rossmann Polska generuje obroty sięgające blisko 10 mld zł rocznie, osiąga ok. miliard zysku i jest  drugą firmą w branży handlowej w Polsce pod względem wpłacanego do budżetu państwa podatku CIT.

Czytaj: Rossmann zyskał na pandemii. Globalnie sprzedaż w górę   

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
25.03.2025 13:46
Polska kosmetyczna innowacja nagrodzona na Cosmoprof Worldwide Bologna 2025 - brawo dla Passage Cosmetics!
Cosmoprof

W piątek, 21 marca 2025 roku, podczas targów Cosmoprof Worldwide Bologna odbyła się uroczysta gala wręczenia nagród 7. edycji Cosmoprof & Cosmopack Awards, uznawanych za „Oscary branży beauty”. Wydarzenie zorganizowano we współpracy z międzynarodową agencją trendów BEAUTYSTREAMS.

Nagrody te są coraz bardziej cenione wśród specjalistów branży kosmetycznej, ponieważ wyróżniają najbardziej innowacyjne produkty i usługi, które mają potencjał kształtować rynek w nadchodzących miesiącach — od łańcucha dostaw po gotowe kosmetyki. Do tegorocznej edycji zgłoszono ponad 800 produktów, które zostały podzielone na 17 kategorii odzwierciedlających pełne spektrum oferty targów Cosmoprof. Eksperckie jury złożone z liderów branży przez kilka miesięcy analizowało składniki, formuły, opakowania, kwestie cyrkularności oraz wpływ procesów produkcyjnych na środowisko. Staranna selekcja pozwoliła wyłonić finalistów i ostatecznie zwycięzców, którzy reprezentują najbardziej przełomowe rozwiązania w dziedzinie kosmetyki.

W kategorii Skin Care Formula zwyciężył Blue Light AI-ctivated Hand Cream polskiej marki Passage Cosmetics Laboratory. Ten krem do rąk przekształca, wg. opisu producenta, szkodliwe działanie niebieskiego światła w mechanizm naprawy DNA skóry. W formule zastosowano mikroalgi zawierające enzymy fotoliazy CPD, aktywowane właśnie przez niebieskie światło, co umożliwia regenerację komórkowego DNA. Obecna w kremie fikocyjanina, niebieski pigment, pełni funkcję przeciwutleniacza, a ekstrakt z polisacharydów z nasion komosy ryżowej działa liftingująco i przeciwstarzeniowo.

Był to jedyny polski produkt nagrodzony w ramach konkursu, co dodatkowo zwraca uwagę na wyjątkowość tego wyróżnienia. Poza polską marką laury zebrały także firmy z Włoch i Korei Południowej (ex aqueo po cztery wyróżnienia), Estonii i RPA (po dwie nagrody), a także Chin, Portugalii i Szwajcarii (po jednym wyróżnieniu).

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
25.03.2025 10:12
Dr Irena Eris: Bądź cierpliwa i nie bój się ryzykować
 r Irena Eris jest założycielką Centrum Naukowo-Badawczego Dr Irena Eris – jednego z najnowocześniejszych ośrodków badawczych w branży kosmetycznej w Polsce i EuropieDr Irena Eris mat.pras.

W ramach projektu Women’s History Month Douglas poprosił właścicielki znanych brandów beauty o odpowiedzenie na 12 pytań, dotyczących zarówno ich drogi zawodowej, wyzwań z jakimi przyszło im się mierzyć, jak również ich własnej definicji piękna. Oto pierwszy kwestionariusz, dzięki któremu poznajemy niezwykłą historię Dr Ireny Eris.

Obchodzony niedawno Międzynarodowy Dzień Kobiet zainspirował Douglasa do wyjątkowej kampanii: “Powiedz jej to głośno w Dzień Kobiet”. Zachęca ona kobiety do mówienia sobie nawzajem wzmacniających słów, dodających pewności siebie. 

 

Jedno zdanie, które najlepiej oddaje filozofię Pani marki?

Tworzę kosmetyki najwyższej jakości, oparte na nauce i innowacji, które łączą skuteczność z dbałością o piękno i dobrostan kobiet.

Z sukcesem udało się Pani rozwinąć swoją własną markę beauty. Co było motywacją do jej stworzenia?

Zawsze kierowała mną pasja do nauki i chęć tworzenia kosmetyków, które naprawdę działają. Od początku chciałam połączyć wiedzę dermatologiczną z kosmetologią, oferując skuteczne, przebadane naukowo, produkty, które jednocześnie będą przyjemne w stosowaniu. Marzyłam o tym, by stworzyć coś wartościowego, coś, co będzie miało realny wpływ na pielęgnację skóry.

Co pozwoliło Pani dotrzeć do miejsca, w którym Pani jest dzisiaj? Jaką drogę zawodową przeszła Pani, żeby być w obecnym miejscu?

Kluczowe były determinacja, pasja i konsekwencja w dążeniu do celu. Z wykształcenia jestem farmaceutką, więc nauka i badania od zawsze były mi bliskie. Na początku lat 80. stworzyłam pierwszy krem, ale już wtedy wiedziałam, że chcę budować coś większego – markę opartą na nauce i innowacji. Nie miałam kapitału ani wsparcia wielkich inwestorów, ale miałam wiedzę i wiarę w to, co robię. Razem z mężem konsekwentnie rozwijaliśmy firmę, inwestując w badania, technologie i ludzi.

Dziś marka Dr Irena Eris to nie tylko marka kosmetyczna, ale też luksusowe hotele SPA i sieć Kosmetycznych Instytutów. Nigdy jednak nie traktowałam sukcesu jako czegoś danego raz na zawsze – to nieustanny rozwój i dostosowywanie się do zmieniającego się świata.

Jakie były największe trudności, wyzwania, jakie napotkała Pani na swojej drodze zawodowej/w procesie tworzenia i prowadzenia marki własnej?

Jednym z największych wyzwań było budowanie firmy od podstaw w czasach, gdy prywatny biznes w Polsce nie miał łatwego startu. W latach 80. nie było infrastruktury, dostępu do surowców, a biurokracja była ogromnym utrudnieniem. Kolejne wyzwania pojawiały się wraz z rozwojem – chociażby konieczność udowodnienia, że polska marka może konkurować z globalnymi gigantami, zwłaszcza w segmencie premium. Mimo tych trudności zawsze kierowałam się zasadą, by działać konsekwentnie, z szacunkiem do klienta i nauki. I to podejście się sprawdziło.

Przełomowy moment w karierze, firmie lub biznesie?

Jednym z najbardziej przełomowych momentów było stworzenie i rozwój własnego Centrum Naukowo-Badawczego. Od początku wierzyłam, że nauka jest kluczem do skuteczności kosmetyków, ale dopiero otwarcie własnego ośrodka badawczego pozwoliło nam na prowadzenie zaawansowanych badań i wdrażanie innowacji na światowym poziomie.

Kolejnym ważnym krokiem było dołączenie marki Dr Irena Eris do elitarnego francuskiego klubu luksusowych marek – Comité Colbert. To było potwierdzenie, że polska marka może stać się częścią światowego rynku premium i konkurować z największymi.

Istotnym momentem była też decyzja o rozwoju segmentu hoteli SPA – to wtedy zrozumieliśmy, że marka Dr Irena Eris może oferować coś więcej niż tylko kosmetyki – może kreować holistyczne doświadczenie beauty, łączące pielęgnację, relaks i naukę.

Co poradziłaby Pani sobie samej sprzed lat?

Powiedziałabym sobie: „Bądź cierpliwa i nie bój się ryzykować.” Kiedy zaczynałam, wszystko wydawało się ogromnym wyzwaniem – brak kapitału, trudności z dostępem do surowców, brak doświadczenia w biznesie. Dziś wiem, że warto było konsekwentnie podążać własną drogą, nie oglądać się na innych i nie bać się podejmowania trudnych decyzji.

Jak ładuje pani swoje życiowe i zawodowe baterie?

Podróże to dla mnie najlepszy sposób na regenerację i nabranie nowej perspektywy. Od lat, razem z mężem, czerpiemy ogromną radość z odkrywania nowych miejsc, kultur i smaków – to nasza największa pasja. Podróżowanie pozwala mi zdystansować się od codziennych wyzwań, spojrzeć na wiele spraw świeżym okiem i wrócić do pracy z nową energią.

Równie istotne jest dla mnie zaangażowanie w to, co kocham najbardziej – badania i tworzenie innowacyjnych formuł kosmetycznych. To właśnie ta twórcza praca daje mi motywację i inspirację, bo każdego dnia mam poczucie, że odkrywam coś nowego i realnie wpływam na rozwój świata beauty.

Z okazji Dnia Kobiet Douglas wprowadził kampanię "Powiedz jej to głośno w Dzień Kobiet", zachęcając kobiety do wzajemnego komplementowania się. Jest to na pewno ważny gest – rodzaj wzajemnego wsparcia, swoisty wyraz kobiecego empowermentu, siostrzeństwa. Choć każdej z nas nie raz zdarzyło się pomyśleć, że właśnie mijana kobieta ma świetny odcień szminki, który dodaje jej uroku, a koleżanka z pracy pięknie wygląda w nowej fryzurze, to jednak przeważnie te miłe słowa zatrzymujemy dla siebie. A z drugiej strony wiele z nas uważa, że komplement usłyszany od drugiej kobiety jest cenniejszy niż ten usłyszany od mężczyzny. Myśli Pani, że co jest przyczyną tego, że nie wypowiadamy na głos komplementów? Brak śmiałości, pewności siebie?

Myślę, że przyczyn jest kilka. Często wynika to po prostu z pewnej kulturowej powściągliwości – nie mamy w nawyku swobodnego wyrażania uznania czy podziwu, szczególnie wobec innych kobiet. Być może obawiamy się, że zostanie to odebrane jako coś wymuszonego lub przesadnego. Kobiety często też bywają dla siebie bardziej wymagające, zarówno wobec siebie samych, jak i innych.

Czy zdarza się Pani komplementować drugą kobietę?

Oczywiście! Jeśli coś mnie zachwyci – czy to styl, sposób bycia, czy osiągnięcia drugiej kobiety – zawsze staram się to powiedzieć. Uważam, że szczery komplement może sprawić komuś ogromną przyjemność i dodać pewności siebie.

A jaki najmilszy komplement Pani usłyszała pod swoim adresem?

Najmilszy komplement, jaki usłyszałam, to ten, który dotyczy nie tylko mnie, ale i tego, co udało mi się stworzyć – kiedy kobiety mówią mi, że moje kosmetyki towarzyszą im od lat, że im ufają i że naprawdę działają. To dla mnie największa satysfakcja, bo od początku chciałam tworzyć produkty, które są nie tylko luksusowe, ale przede wszystkim skuteczne.

A jeśli chodzi o bardziej osobiste komplementy, zawsze jest mi niezmiernie miło usłyszeć, że inspiruję innych – czy to moją pracą, podejściem do biznesu, czy konsekwencją w podążaniu własną drogą. To daje mi ogromną motywację do dalszego działania.

Jaka jest Pani definicja piękna?

Dla mnie piękno to harmonia – to, jak czujemy się sami ze sobą, jak o siebie dbamy, ale też jaką energię przekazujemy innym. To nie tylko wygląd zewnętrzny, ale też osobowość, charyzma, sposób bycia.

Piękno to również autentyczność – bycie sobą, akceptacja własnych atutów i niedoskonałości. Wierzę, że każda kobieta jest piękna na swój sposób, a rolą kosmetyków nie jest zmienianie nas, ale podkreślanie tego, co w nas wyjątkowe.

Dla mnie piękno to także pasja i ciekawość świata – to, jak patrzymy na życie, jak realizujemy swoje marzenia i jak inspirujemy innych. Bo piękno to coś znacznie więcej niż tylko wygląd – to sposób, w jaki żyjemy i jak się czujemy.

Ulubiona linia/produkt z marki Dr Irena Eris to?

Linia Authority: globalna pielęgnacja przeciwzmarszczkowa, zapewniająca spektakularne, natychmiastowo zauważalne odmłodzenie skóry oraz liftingujące uniesienie powieki, które przywraca wypoczęty i promienny wygląd twarzy.

DR IRENA ERIS:

Doktor farmacji. Współwłaścicielka i założycielka firmy Dr Irena Eris S.A. Od początku jej istnienia zajmuje się kreacją nowych produktów i zarządza procesem ich powstawania. Prekursorka holistycznego podejścia do piękna, które tworzą kosmetyki, profesjonalna pielęgnacja w Kosmetycznych Instytutach Dr Irena Eris oraz dbałość o zrównoważony wypoczynek w Hotelach SPA Dr Irena Eris.  

Założycielka Centrum Naukowo-Badawczego Dr Irena Eris – jednego z najnowocześniejszych ośrodków badawczych w branży kosmetycznej w Polsce i Europie, w którym prowadzone są nowatorskie badania w dziedzinie kosmetologii, a zaawansowane technologie i innowacyjne składniki aktywne znajdują zastosowanie w produktach. 

Stworzona przez nią marka - Dr Irena Eris - jako jedyna z Polski została zaproszona do prestiżowego Comité Colbert – stowarzyszenia najbardziej luksusowych światowych marek, gdzie wciąż jest jedyną marką kosmetyczną nie pochodzącą z Francji. 

Czytaj też: Inglot, Ziaja, Bielenda, Eris: gdy nazwisko staje się marką w branży beauty

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. marzec 2025 22:18