StoryEditor
Rynek i trendy
23.04.2024 13:53

Produkty zapachowe do okolic intymnych: szkodliwy trend czy szansa biznesowa?

Dezodoranty i mgiełki intymne budzą słuszne kontrowersje. / DALL-E 2024
Mgiełki zapachowe i inne perfumowane produkty do pielęgnacji okolic intymnych stają się coraz bardziej popularne na rynku. Jednak pomimo ich rosnącej obecności, istnieją poważne kontrowersje i wątpliwości dotyczące ich stosowania. Te produkty, choć kuszące swoim zapachem i obietnicą świeżości, niosą ze sobą ryzyko zdrowotne i psychologiczne, o których warto mówić otwarcie.

Zacznijmy od kulturowego aspektu problemu. Współczesne społeczeństwo narzuca wiele standardów dotyczących wyglądu, higieny i zapachu ciała. W szczególności kobiety są poddawane silnej presji, aby ich ciała były nie tylko czyste, ale i pozbawione naturalnych zapachów. Perfumowane produkty do pielęgnacji intymnej są sprzedawane jako rozwiązanie, które zapewnia uczucie świeżości i czystości. Tymczasem, promują one nienaturalne i tworzone sztucznie przez kulturę standardy, które wzmacniają poczucie dyskomfortu związanego z naturalnym zapachem czystego ciała ludzkiego.

Kobiety żyją w kulturze, która poddaje ciągłej patologizacji ich ciała oraz naturalne, niechorobowe zjawiska z nimi związane. Doskonałym przykładem jest cellulit, który dotyka prawie 90% populacji kobiet, a mimo to jest traktowany jak objaw chorobowy, a nawet dowód na zaniedbanie czy brak ruchu. Ta kulturowa narracja o „wadach” ciała nie kończy się na cellulicie. Oferowanie produktów, które sprawiają, że organy płciowe zaczynają pachnieć jak kwiaty czy owoce, a nie jak zdrowe organy płciowe, to nie tylko przejaw tej patologizacji, ale i działanie mogące mieć daleko idące konsekwencje zdrowotne i psychologiczne. Podkreśla to, jak głęboko zakorzenione są nienaturalne oczekiwania względem ciała kobiet, skłaniając je do ciągłego modyfikowania swojej naturalności w pogoni za nierealistycznymi standardami piękna.

Zdrowie kosztem zapachu

Co więcej, użycie tych produktów może prowadzić do poważniejszych konsekwencji zdrowotnych niż tylko poczucie zawstydzenia naturalnym zapachem. Okolice intymne są wyjątkowo wrażliwe i mają swoje naturalne mechanizmy obronne, które mogą być zakłócone przez stosowanie silnie perfumowanych produktów. Składniki chemiczne zawarte w mgiełkach i innych podobnych kosmetykach mogą prowadzić do podrażnień, suchości, a nawet infekcji poprzez zaburzenie równowagi pH i mikroflory bakteryjnej oraz drożdżakowej, która utrzymuje okolice wulwy w zdrowiu. Zaszkodzenie populacji choćby jednego z tych gatunków mikroorganizmów może sprawić, że okolice intymne staną się hotelem dla szkodliwych drobnoustrojów.

Niestety, maskowanie naturalnego zapachu może również utrudnić wczesne wykrycie i diagnozę infekcji, które często mają swoje charakterystyczne wonie. Symptomy te są naturalnymi wskaźnikami, które informują nas o ewentualnych problemach zdrowotnych, więc ich maskowanie może opóźnić podjęcie odpowiednich działań leczniczych. Sformułowania takie jak "skutecznie neutralizuje bakterie odpowiedzialne za powstawanie nieprzyjemnego zapachu" czy "przywraca poczucie komfortu którego pozbawia nieprzyjemna woń" są zwodnicze, ponieważ nieprzyjemny zapach w tym rejonie ciała powstaje z dwóch różnych powodów; chorobowych, w którym to wypadku rozwiązaniem jest wizyta u lekarza, albo z powodu higienicznego, i wtedy następnym krokiem powinien być prysznic. Ani jeden, ani drugi kazus nie powoduje, że zapachowa mgiełka staje się produktem niezbędnym, ani nawet potrzebnym.

Problem ten jest szczególnie ważny, gdy zauważymy, że rynek produktów do higieny intymnej jest coraz bogatszy w różnorodne kosmetyki, które obiecują nie tylko świeżość, ale także lepsze samopoczucie. Jednak zamiast korzystać z takich produktów, warto zwrócić uwagę na odpowiednią higienę i naturalne metody dbania o delikatne okolice ciała. Używanie łagodnych, nieperfumowanych mydeł czy specjalnych emulsji do higieny intymnej, które są dostosowane do pH tej strefy, może być zdrowszą i bezpieczniejszą alternatywą.

Czy warto wchodzić w ten biznes?

Dla wielu przedsiębiorców i firm kosmetycznych, produkty perfumowane do okolic intymnych mogą wydawać się atrakcyjną szansą biznesową. Na rynku, który coraz częściej docenia specjalizację i personalizację oferty, takie produkty wydają się obiecującym dodatkiem do asortymentu. Niewątpliwie, są one postrzegane jako sposób na zaspokojenie potrzeb klientów, którzy poszukują nowości oraz indywidualizacji swojej codziennej higieny. Jednak za potencjalnymi korzyściami kryją się poważne wyzwania etyczne i odpowiedzialność, które muszą być starannie rozważone przez producentów tych towarów.

Podejmując działania związane z badaniami i rozwojem (R&D) produktów zapachowych do pielęgnacji intymnej, firmy muszą być świadome, że wkraczają na teren pełen delikatnych tematów oraz pajęczej sieci powiązań psychologicznych i kulturowych. Wprowadzenie na rynek produktów, które wpływają na sposób, w jaki kobiety postrzegają własne ciało, może łatwo zaburzyć ich samopoczucie i zdrowie psychiczne, zwłaszcza młodych kobiet, które wciąż uczą się asertywności i akceptacji własnej naturalności. Należy pamiętać, że tego rodzaju innowacje mogą nie tylko oddziaływać na indywidualne przekonania i praktyki, ale również na szersze społeczne dyskursy dotyczące zdrowia i cielesności. Dlatego też, każda decyzja w obszarze R&D powinna być podejmowana z pełną świadomością potencjalnych konsekwencji, aby nie wyrządzić niechcący krzywdy zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychicznym.

Czytaj także: Dawid Gzyl, Angry Beards: nic nie było i jakoś się żyło, ale my zapełniamy tą niszę.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
12.05.2025 15:48
Gazetki promocyjne wracają do łask; skok wydań o 16,6 proc. w I kwartale 2025 roku
Jedną z drogerii dystrybuujących gazetki jest Natura.wiadomoscikosmetyczne.pl

W pierwszym kwartale 2025 roku sieci handlowe w Polsce wydały o 16,6 proc. więcej gazetek promocyjnych niż w analogicznym okresie poprzedniego roku – wynika z raportu przygotowanego przez Hiper-Com Poland, Grupę BLIX i UCE RESEARCH. To wyraźna zmiana względem pierwszego kwartału 2024 roku, kiedy odnotowano spadek liczby takich materiałów o 8,1 proc. rok do roku. Wzrost tłumaczony jest m.in. powrotem do klasycznych form promocji po okresie oszczędności, a także nasilającą się konkurencją w handlu detalicznym.

Największy wzrost liczby gazetek rdr. zanotowały sklepy typu cash&carry – aż o 36 proc.. Tuż za nimi uplasowały się sklepy convenience, które zwiększyły liczbę materiałów promocyjnych o 28,4 proc., oraz sieci typu DIY z wynikiem 24,4 proc.. Hipermarkety i dyskonty, mimo wzrostów odpowiednio o 23,4 proc. i 7,1 proc., nie znalazły się w pierwszej trójce. Eksperci wskazują, że w przypadku dyskontów powodem jest już wcześniej wysoki poziom dystrybucji gazetek, natomiast hipermarkety stopniowo tracą pozycję w codziennych zakupach konsumenckich.

Zdaniem Kariny Grędy z Hiper-Com Poland, tegoroczny wzrost to efekt większej wrażliwości cenowej konsumentów oraz potrzeby natychmiastowego pobudzenia sprzedaży. Po pandemicznych oszczędnościach i digitalizacji promocji, detaliści powracają do sprawdzonych rozwiązań, które pozwalają szybko przyciągnąć uwagę klientów. Gazetki – zarówno papierowe, jak i elektroniczne – pozostają niedrogim i skutecznym narzędziem marketingowym w warunkach spowolnienia gospodarczego.

Mimo ogólnego trendu wzrostowego, nie wszystkie segmenty rynku podążyły w tym samym kierunku. Największy spadek odnotowały sklepy z elektroniką i AGD – aż o 30,4 proc. rdr. Wynika to głównie z przesunięcia promocji do kanałów cyfrowych. E-gazetki pozwalają na bieżącą aktualizację ofert, wprowadzanie promocji jednodniowych i lepsze dopasowanie komunikatów do potrzeb konsumentów, którzy coraz częściej szukają okazji online.

Na minusie znalazły się także drogerie i apteki, które wydały o 16,9 proc. mniej gazetek niż rok wcześniej. To sygnał, że nie wszystkie formaty sprzedaży wracają do tradycyjnych metod promocji w takim samym tempie. Choć papierowe gazetki nie znikają z rynku, ich rola w niektórych branżach ustępuje miejsca bardziej elastycznym i cyfrowym rozwiązaniom.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
12.05.2025 12:26
PMR Market Experts: Wartość rynku beauty w Polsce przekroczyła 35 mld zł, trendy wytyczają młodzi konsumenci
Wg danych PMR Market Experts to kosmetyki do pielęgnacji ciała oraz kosmetyki do pielęgnacji twarzy są największymi kategoriami na rynkuShutterstock

W ubiegłym roku wartość rynku kosmetycznego w Polsce przekroczyła 35 mld zł – to wzrost o blisko 6 proc. rok do roku. Kierunki zmian wyznaczają głównie najmłodsze pokolenia konsumentów – wynika z raportu PMR Market Experts. Podejście do pielęgnacji i makijażu różni się w zależności od pokolenia: młodsze generacje szukają innowacji i personalizacji, natomiast starsze stawiają na sprawdzone rozwiązania. Różnice te widać najmocniej w kategoriach kosmetyków do pielęgnacji twarzy, kosmetyków do makijażu i kosmetyków do stylizacji paznokci.

Pokolenie Z to coraz ważniejsza grupa konsumentów na rynku kosmetycznym. Młodzi konsumenci są bardziej świadomi roli składu kosmetyku, zwracają uwagę na etyczne aspekty produkcji i chętniej eksperymentują z nowymi produktami, co wpływa na dynamiczne zmiany na rynku.

Pielęgnacja ciała i twarzy – numerem jeden

Według danych PMR Market Experts to kosmetyki do pielęgnacji ciała oraz kosmetyki do pielęgnacji twarzy są największymi kategoriami na rynku. Ich udział wynosił w 2024 roku po 17 proc. w 2024 r. 

Kategoria produktów do pielęgnacji ciała jest obecnie nieznacznie większa, jednak według naszych prognoz jeszcze przed 2030 r. produkty do makijażu mogą je zdetronizować – uważa Karolina Szałas, senior analyst w PMR Market Experts. – To również pokłosie zmiany pokoleniowej. Zetki i milenialsi stawiają na całą gamę produktów makijażowych, podczas gdy starsze pokolenia – szczególnie baby boomers – sięgają po wybrane produkty z kategorii – dodaje ekspertka. 

Dane PMR Market Experts pokazują, że aż 51 proc. konsumentów z generacji Z deklaruje korzystanie z minimum czterech różnych kategorii produktów do makijażu. Wśród najstarszych pokoleń ten odsetek wynosi 18 proc.

Priorytety dla młodszych pokoleń

Młodsze pokolenia stawiają na świadomą pielęgnację, często wybierając produkty o zaawansowanych składach. Żele i pianki do mycia twarzy, maski, sera oraz kremy SPF to ich must-have – 76 proc. przedstawicieli generacji Z sięga po produkty do oczyszczania twarzy. 

Co ciekawe, produkty z SPF – dawniej domena wakacyjnych kosmetyczek – obecnie stały się elementem codziennego rytuału, co napędzane jest przez edukację w social mediach i popularność trendów typu "glass skin" czy "clean girl aesthetic".

Jednocześnie wciąż istnieją kategorie, które łączą pokolenia. Pozycja produktów bazowych, takich jak kremy do twarzy, szampony, pasty do zębów czy żele pod prysznic, pozostaje niezagrożona i stabilna w każdej grupie wiekowej. To kosmetyczne filary, których nie dotyczy sezonowość czy zmienność trendów – co potwierdza ich uniwersalność i niezbędność w codziennej rutynie pielęgnacyjnej.

Jednocześnie jednym z najmocniejszych trendów napędzających rynek – szczególnie wśród pokolenia Z i młodszych milenialsów – jest dążenie do naturalnego, zdrowego wyglądu skóry, który często stanowi bazę pod minimalistyczny makijaż. Styl lansowany przez Hailey Bieber, z widocznym glow na twarzy, zainspirował całą falę kosmetyków do pielęgnacji "pod makijaż". Sera czy hydrolaty przestały być dodatkiem, a stały się fundamentem codziennej pielęgnacji.

Zetki stawiają na glow i minimalizm w makijażu

Zmiany pokoleniowe na rynku kosmetyków kolorowych są coraz bardziej widoczne. Pokolenie Z wybiera lekki makijaż, który podkreśla naturalne piękno – na topie są tusze do rzęs (81 proc.), korektory (67 proc.) oraz rozświetlacze i bronzery (58 proc.).

W przeciwieństwie do młodszych konsumentów, starsi kupujący (przedstawiciele baby boomers i silent generation) pozostają wierni klasyce. W ich koszykach nadal dominują tradycyjne pomadki oraz lakiery do paznokci. Choć makijaż w tej grupie wiekowej jest stosowany rzadziej, jego rola jako synonimu elegancji i elementu rutyny nie słabnie. Warto także zauważyć, że starsze pokolenia mogą częściej korzystać z profesjonalnych usług przedłużania i zagęszczania rzęs, zamiast polegać wyłącznie na tuszach do rzęs dostępnych w sprzedaży.

Paznokcie i koloryzacja włosów – zmiana trendów

Stylizacja paznokci to kolejny obszar wyraźnego kontrastu międzypokoleniowego. Zetki chętniej sięgają po lakiery hybrydowe (51 proc.), tymczasem starsze pokolenia stawiają na klasyczne formy manikiuru – aż 77 proc. wybiera tradycyjne lakiery, które od lat utrzymują swoją pozycję na rynku.

W segmencie koloryzacji włosów sytuacja się odwraca. To właśnie w starszych pokoleniach poziom penetracji farb do włosów jest najwyższy – wynosi 83 proc. w najstarszych grupach wiekowych i 80 proc. wśród przedstawicieli pokolenia X. Dla wielu z nich to codzienna forma dbania o wizerunek i sposób maskowania siwizny. Młodsze pokolenia traktują koloryzację bardziej eksperymentalnie, wybierając szamponetki (sięga po nie 48 proc. Gen Z), rozjaśniacze czy produkty na odrosty.

Pielęgnacja włosów na nowym poziomie

Pokolenie Z redefiniuje także podejście do pielęgnacji włosów, kierując się trendem hair cycling – zrównoważonej etapowej rutyny dopasowanej do aktualnych potrzeb skóry głowy i włosów. Zamiast pojedynczych produktów młodzi konsumenci sięgają po całe ich spektrum: 

  • olejki i sera (45 proc.), 
  • maski regenerujące (34 proc.) 
  • coraz popularniejsze peelingi do skóry głowy (27 proc.).

To już nie tylko stylizacja czy nawilżenie, ale świadomy cykl pielęgnacyjny, podobnie jak w przypadku pielęgnacji twarzy. Różnorodność stosowanych produktów pokazuje, że dbałość o włosy stała się integralną częścią beauty rutyny, nie mniej ważną niż dbałość o cerę.

Trend ten nie umyka uwadze zarówno dużych sieci handlowych, jak i właścicieli marek kosmetycznych. Przykładem może być Biedronka, która niedawno wprowadziła własną linię kosmetyków do włosów opartą na zasadzie równowagi PEH.

Z kolei w starszych grupach wiekowych widać bardziej zachowawcze podejście do zakupów kosmetyków z tej kategorii. Niższe wskaźniki penetracji (np. peelingi skóry głowy to tylko 3 proc. wśród najstarszych pokoleń) pokazują, że tradycyjne formy pielęgnacji nadal dominują, a zaawansowane rozwiązania dopiero torują sobie drogę.

autorka: Karolina Szałas, senior analyst, PMR Market Experts

Powyższy artykułw ukazał się pierwotnie w nr 2/2025 magazynu "Wiadomości Handlowe"

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
16. maj 2025 00:31