StoryEditor
E-commerce
12.01.2023 00:00

Krzysztof Szponder, Marek Wądołowski, Dr.Max: E-drogerię robimy na maxa

Jesteśmy zainteresowani współpracą z producentami dermokosmetyków oraz kosmetyków zgodnych z trendami, także bardzo niszowych marek i z raczkujących kategorii. Idziemy bardzo szeroko, nie ograniczamy się w budowaniu asortymentu. Kryzys zaczyna się w głowie, my jesteśmy optymistami, wierzymy w dalszy wzrost rynku kosmetycznego, e-commerce i naszego biznesu – mówią Krzysztof Szponder, prezes zarządu i Marek Wądołowski, dyrektor handlowy w sieci Dr.Max, z którymi rozmawiamy o drogeryjnej części działalności firmy.

Dlaczego Dr.Max zdecydował się na wejście w rynek kosmetyków i konkurencję z e-drogeriami, których już naprawdę działa wiele, a niektóre mają bardzo mocną pozycję?

Krzysztof Szponder: Raczej powinno paść pytanie, dlaczego Dr. Max zdecydował się na ten krok tak późno (śmiech). A odpowiadając – nasza e-drogeria powstała, ponieważ mamy znakomity background farmaceutyczny, wiedzę na temat kategorii dermokosmetyków, wiedzę na temat klientów, którzy je kupują, czyli sięgających po asortyment także z półki premium, oraz mamy doświadczenie w profesjonalnym doradztwie, które zdobyliśmy w swojej działalności farmaceutycznej. Myśląc o przyszłości, chcemy być drogerią kojarzoną z nowościami, innowacjami, a nie z czymś, co jest stałym, rutynowym biznesem. Nasza konkurencja – jak pani zauważyła – już na rynku kosmetycznym jest, czyli dołączamy do tej czołówki.

Dlaczego w takim razie tak późno? Pan to powiedział, nie ja (śmiech).

No cóż, musieliśmy odrobić inne zadania. Myśleliśmy o drogerii dawno temu, ale po pierwsze zmienialiśmy trochę nasz biznes franczyzowy, po drugie – musieliśmy też wzmocnić naszą e-aptekę. I wreszcie covid pewne rzeczy wstrzymał, przekierował działania całej firmy na inne tory. Trzeba było ją przeprowadzić przez ten okres, przez zamknięte galerie handlowe, zupełnie inaczej działające kliniki, szpitale. Dlatego e-drogeria Dr.Max ruszyła dopiero kilka miesięcy temu.

Czy to właśnie okres pandemii zmobilizował Was do otwarcia drogerii, pokazał, że w e-sprzedaży jest większy potencjał niż można było się spodziewać?

Raczej nie. Tak czy inaczej chcieliśmy drogerię otworzyć. Zrobilibyśmy to niezależnie od okoliczności. Powiedziałbym, że covid nauczył nas pokory. Wydawało nam się, że mając doświadczenia z rynku FMCG, wiele umiemy, mamy mocne podstawy, wiemy, jak takie biznesy się otwiera. A tymczasem covid zmienił zachowania konsumentów, ich potrzeby, to jak podchodzą do zakupów online. Zwiększyła się grupa odbiorcza, przekrój wiekowy klientów kupujących online. Już nie tylko 20-30-latkowie kupują przez internet, a właściwie wszyscy, co spowodowało, że zmieniły się oczekiwania co do oferty.

Jak długo trwało przygotowanie do tej inwestycji i co było najtrudniejsze? Dr. Max ma długie doświadczenie z apteką internetową, więc nie spodziewam się, żeby to było ogromne wyzwanie...

I tak i nie. Jak zwykle na samym końcu okazało się, że największym problemem jest technologia. Pomimo tego, że jest dostępna na rynku i właściwie każdy może otworzyć dobrą stronę internetową, to mimo wszystko było to wyzwanie. Jest też utrudniony dostęp do specjalistów z działów IT, programistów – wszyscy są na etapie poszukiwań tych ludzi.

Do samego otwarcia e-drogerii przygotowywaliśmy się około 3 miesiące, mając już zrobioną pewną bazę asortymentową. Kolejnym i chyba najtrudniejszym etapem było wypracowanie efektywnego modelu biznesowego – decyzja, jaki charakter ma mieć ta drogeria, żeby może nie od razu, nie z wielkim boom, ale aby docelowo stała się jednym z liderów, i w jakiej kategorii. Nie mamy przecież drogerii stacjonarnych, czyli tej mocnej bazy do prowadzenia marketingu bezpośredniego, którą mają potężne sieci typu Rossmann czy Hebe. Natomiast mając historię farmaceutyczną możemy być drogerią butikową, bardziej premium, i właśnie w tym kierunku będziemy chcieli iść. Jednak to skalowanie biznesu było trudne, podobnie jak nawiązanie relacji z dostawcami, ponieważ otwieraliśmy mały biznes, to nie są tiry jadące do jednego magazynu, tylko raczej paczuszki, więc dział commercial miał przed sobą naprawdę duże wyzwanie.

Nie było pomocne to, że za drogerią stoi tak mocna sieć apteczna?

Marek Wądołowski: Na pewno to, że jesteśmy solidnym partnerem biznesowym, zwłaszcza w segmencie dermokosmetyków, pomogło. Choć trzeba tu zaznaczyć, że definicji dermokosmetyku nie ma. To decyzja producentów, że chcą prowadzić selektywną dystrybucję i my taką możliwość mamy, również w e-drogerii możemy ją zapewnić. Część producentów dermokosmetyków, z którymi już współpracujemy, ma także masowe marki, do których zyskaliśmy dostęp otwierając e-drogerię. Istotne są też relacje personalne – wywodzimy się z rynku FMCG, co było ułatwieniem w nawiązywaniu współpracy. Natomiast skala jest mała, więc trudność w negocjacjach jest.

Badacze rynku mówią, że e-commerce wszedł w fazę dojrzałą. Ci, którzy byli pierwsi umacniają się, Ci którzy dopiero otwierają biznesy muszą mieć na to duże środki, odpowiednie zaplecze. Panuje opinia, że przetrwają najsilniejsi, bo ci średni raczej nie dadzą rady w konkurencji z platformami typu Allegro. Czy to nie rodziło obaw co do rentowności e-biznesu drogeryjnego?

MW: Myślę, że covid nas rozpieścił, jeżeli chodzi o wzrost rynku internetowego. Przed pandemią były to solidne dwucyfrowe wzrosty rok do roku i do tego właśnie wróciliśmy. IQVIA prognozuje, że e-commerce będzie rósł 13-15 proc. wartościowo rok do roku, a dla całego rynku pharma, w którym mieszczą się także suplementy diety, wzrost ma wynieść 19-24 proc. Polska nadal trochę odstaje od średniej europejskiej, jeśli chodzi o penetrację i udział rynku online’owego w poszczególnych kategoriach, w związku z tym jest nadal potencjał do wzrostu. Wiemy, że są liderzy drogeryjny w e-commerce, wiemy, że są już mocne marki wypozycjonowane, ale łatwiej jest gonić liderów i walczyć o pozycję niż ją utrzymywać. W związku z tym, patrząc na nasz zmotywowany zespół oraz na to, co udało nam się osiągnąć w ciągu kilku miesięcy, wierzymy, że ten potencjał jest i będziemy skrupulatnie i uparcie dążyli do tego, żeby nasz biznes rozwijać.

Jaka ma być więc przewaga konkurencyjna e-drogerii Dr.Max?

MW: Stawiamy na dermokosmetyki, w których sprzedaży mamy duże doświadczenie. Jest to dynamiczny rynek, który ma duży potencjał w stosunku do kategorii wysokorozwiniętych. Interesują nas także kosmetyki utrzymane w wiodących trendach – wegańskie, ekologiczne. Chcemy pracować z rynkowymi liderami, jak i z markami niszowymi, które pozwolą odróżnić naszą ofertę od konkurencji. Stawiamy na rodzimych producentów. Dużą wagę przykładamy także do naszych marek własnych i będziemy je rozwijać. Takie marki jak Skin Expert by Dr.Max, w kategorii produktów atopowych, czy w kategorii produktów do włosów ReviHair by Dr.Max, zostały bardzo dobrze przyjęte przez klientów.

Dobra cena, szeroki asortyment, szybka dostawa, różne formy płatności – to baza, której oczekuje każdy klient i ją oczywiście dajemy. W fazie testów jest unikatowa usługa wideo dermokonsultacji life. Jesteśmy na początku i więcej będziemy mogli powiedzieć o projekcie po jego uruchomieniu, jednak to na pewno jest kierunek, w którym będziemy chcieli iść, bo „suchy” zakup przez internet sprawdza się w kategoriach prostych, bazowych. Natomiast w przypadku dermokosmetyków, gdzie chodzi już o zdrowie, także psychiczne – gdy wyglądam dobrze, czuję się lepiej – każda porada powoduje wzrost zaufania do marki.

KSZ: Jesteśmy firmą, która może sobie pozwolić na to, żeby rozszerzać asortyment o marki, na których nie ma bardzo wysokiej rotacji czy marży.   Dlatego nasza wyjątkowość będzie polegała na pracy z asortymentem niszowym i z dużą liczbą polskich producentów kosmetyków.

Chcemy zdobyć lojalnych klientów, ale nie dlatego, że otrzymają od nas kartę i rabaty, ale dlatego, że u nas kupią produkty, których nie znajdą tak łatwo gdzie indziej. Jesteśmy otwarci na wszelkie, także niszowe nowości, kategorie, które  są na etapie raczkowania. Sieci stacjonarnych sklepów boją się takich produktów, to jest ryzyko. Natomiast my liczymy na to, że dochodzi do sytuacji win-win – my chcemy sprzedać produkt producenta, a on chce go sprzedawać u nas i obydwie strony tę decyzję podejmują, a jeśli po jednej i drugiej stronie są profesjonaliści, to nie może być decyzja zła. Nie chcemy sobie stawiać barier, dotyczących tego z kim będziemy pracować i jaki asortyment będziemy sprzedawać. Na razie staramy się patrzeć jak najbardziej szeroko.

Dermokosmetyki, które mają być kluczową kategorią w e-drogerii są dostępne także w e-aptece. Czy nie będzie tu kanibalizacji?

MW: Drogeria to drogeria, z apteką nie ma nic wspólnego. Poradzimy sobie z kanibalizacją. Docelowo asortyment drogerii chcemy zdecydowanie powiększyć o produkty, których nie sprzedajemy na rynku aptecznym i tą szerokością asortymentu będziemy pokrywać skutki ewentualnych tego typu zjawisk.

Trzeba pamiętać, że już spora grupa klientów poszukuje dermokosmetyków nie tylko w aptekach. Będą to na pewno wykorzystywali wszyscy gracze detaliczni. Słyszymy, że nawet Douglas już poważnie myśli o tej kategorii. Nie jest ona jasno zdefiniowana, jak już powiedziałem, ale jest to na pewno kategoria premium, więc ważny jest dla nas każdy konsument, który jest nią zainteresowany. Klienci właśnie w internecie szukają rozwiązań swoich problemów ze skórą – produktów na trądzik, atopię i inne. E-drogeria daje pełen pakiet narzędzi komunikacyjnych z klientem, których nie daje apteka: akcje promocyjne, karta lojalnościowa. To jest normalny biznes FMCG, ale w klasie premium.

Powiedzmy trochę o liczbach określających e-drogerię.

KSZ: W tej chwili operujemy w e-drogerii na poziomie 19 tys. produktów. Docelowo chcemy dojść do 25 tys. bo to jest średnia rynkowa. Pracujemy z 2,5 tys. marek. Można powiedzieć, że jest to testowanie. Według sprawdzonych metod co jakiś czas będziemy te produkty analizować i decydować o tym, czy pozostaną w ofercie.

W tej chwili rośniemy trzycyfrowo, dużo szybciej niż rynek. Jest to na pewno pochodna tego, o czym powiedział Marek – z drogerią health jesteśmy w stanie budować dużo większy koszyk niż średnia na rynku. To się sprawdza. Widzimy, że zakupy są przemyślane, ale i z wysokiego poziomu wartości.

Mamy własny magazyn, z którego realizowane są wysyłki. Obecnie ich liczba jest pięciocyfrowa. Tyle, jeśli chodzi o twarde dane, ponieważ to młody biznes, którego nie odniesiemy do poprzednich lat. Mam nadzieję, że pod koniec roku będziemy mogli pochwalić się podobnymi wynikami. 

MW: Mamy dedykowany zespół handlowy do kanału online i obsługi e-drogerii, a także w części logistycznej, po to, żeby ten projekt mógł się rozwijać szybko, dynamicznie, ale też zgodnie ze standardami rynkowymi.

Jesteśmy na początku roku. To dobry czas na pytania o prognozy i nastroje. Z jakim nastawieniem wchodzicie Panowie w nowy rok?

KSZ: Jesteśmy optymistami, choć społeczeństwo będzie ograniczało wydatki, bo zanosi się na to, że inflacja będzie rosła przez kolejne 3 lata.  Wystąpi jednak kilka zjawisk społecznych, które z naszej perspektywy są korzystne – po pierwsze dbanie o siebie będzie wiązało się ze zdrowiem, ale nie tylko w kontekście chodzenia do lekarza, a z utrzymaniem dobrej kondycji fizycznej i psychicznej dzięki stylowi życia. Badania pokazują też, że rośnie skala występujących problemów skórnych i konsumenci szukają produktów, które będą im zaradzać.

Zakładamy, że wydatki na zdrowie, w tym na kosmetyki, będą ograniczane na samym końcu. Wiemy, że na pewno musimy mieć dobrą ofertę marek własnych, bo ekonomia będzie królowała, ale też takie produkty, na których wprowadzenie innych nie będzie stać. Myślę, że generalnie, obojętnie czy przy recesji, czy nie, rynek dermokosmetyków oraz specjalistycznych kosmetyków będzie rósł. Zakładamy, że dla nas 2023 r. będzie dobrym rokiem.

A koszty działalności, koszty pracy? One cały czas rosną. Jak radzicie sobie z tą presją?

KSZ: No cóż, jeżeli dolewa się benzyny do ognia, czyli wysypuje się pieniądze na rynek, to one zaczynają funkcjonować na zasadzie inflacji i niestety wzrostu kosztów i właśnie to obserwujemy. Oczywiście mamy takie same wyzwania, jak inne firmy handlowe, chociażby z zatrudnianiem ludzi w magazynie. Obraliśmy dwa kierunki – to automatyzacja i cyfryzacja. W oba mocno inwestujemy, żeby optymalizować koszty i być bardziej produktywną firmą. Kilkanaście miesięcy temu rozpoczęliśmy program gospodarza –  minimalizujemy koszty we wszystkich obszarach, gdzie to jest możliwe. Na szczęście udaje nam się je trzymać w ryzach. Myślę, że w oszczędzaniu nigdy nie było nic złego, a w tej chwili stało się ono koniecznością.

MW: Pilnowanie kosztów, płynności finansowej jest na pewno ważne, ale trzeba też pamiętać, że firmy, które w trudnych czasach decydują się na inwestycje, wychodzą z tego okresu zwycięsko w długofalowej perspektywie. Kryzys, recesja – to wszystko zaczyna się tak naprawdę w głowie, więc dbamy o to, żeby w naszych zespołach przede wszystkim panowało nastawienie: możemy, chcemy, potrafimy. Pełna koncentracja na kliencie i dbanie o to, żeby sprzedaż szła do przodu. Jak już powiedzieliśmy, jesteśmy optymistami i wierzę, że dzięki temu łatwiej nam będzie przejść przez ten okres.

Była mowa o automatyzacji procesów – w jakich obszarach?

KSZ: To przede wszystkim automatyzacja logistyki –  inwestycje w magazyn centralny, który obsługuje e-drogerię. Ulepszamy systemy WMS, wprowadzamy systemy zarządzające, w tym personalny. Zaczęliśmy też przegląd wszystkich procesów, żeby sprawdzić, czy nie mamy powtarzających się, zarówno jeśli chodzi o serwis administracyjny, jak i sprzedażowy, i aby wyeliminować takie sytuacje, by jak najbardziej efektywnie wykorzystywać czas pracy.   

Jakie są główne cele jeśli chodzi e-drogerię na ten rok?

KSZ: Chcemy w tym roku zaistnieć jako poważny gracz na rynku, bo jesteśmy ciągle start-upem, wprawdzie z mocnym, znanym brandem, ale mimo wszystko to dla nas nowa dziedzina. Pracujemy nad marketingiem, testujemy różne rozwiązania. Jesteśmy chyba jedną z niewielu drogerii internetowych, która dystrybuuje swoją gazetkę reklamową także w wersji papierowej, kierowana jest bezpośrednio do konsumentów. Ciekawi jesteśmy, jak ten pomysł się sprawdzi. To dotarcie do klienta z informacją o korzystnej ofercie jest bardzo ważne. W czasie dwucyfrowej inflacji nie ma lojalności, jest brutalne porównanie cenowe. Mamy przed sobą bardzo dużo pracy. Nie jesteśmy tam, gdzie chcielibyśmy być, ale to chyba dobrze, bo daje perspektywę, że jeszcze ciągle jest co robić.

MW: Przed nami mnóstwo inwestycji w to, czego na pierwszy rzut oka nie widać, czyli w narzędzia – w stronę internetową, w program lojalnościowy oraz w aplikację mobilną, która daje szereg możliwości codziennego kontaktu z konsumentem. Pełna koncentracja na rozwoju technologii. Pomimo braku deweloperów i innych obiektywnych trudności to dla nas najważniejszy kierunek, abyśmy dogonili rynek, bo Polska pod tym względem jest na bardzo wysokim poziomie. Mamy od kogo się uczyć. 

Czy w planach jest otwieranie stacjonarnych drogerii Dr.Max?

KSZ: To jest bardzo dobre pytanie (śmiech). Nie mogę powiedzieć, że to na pewno zrobimy, ale mogę powiedzieć, że mamy to na celowniku.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
E-commerce
05.06.2025 14:32
Poczta Polska w ogniu krytyki po ogłoszeniu współpracy z Temu
Chiński gigant e-commerce razem z polską pocztą znaleźli się na celowniku komentatorów.Temu

Poczta Polska ogłosiła rozpoczęcie współpracy z chińską platformą zakupową Temu. Jak poinformowano, partnerstwo ma na celu poprawę integracji logistycznej, skrócenie czasu dostaw i zwiększenie zadowolenia klientów w Polsce. Wiceprezes Poczty Polskiej Piotr Szajczyk podkreślił, że współpraca z dużym graczem e-commerce pozwoli spółce jeszcze lepiej odpowiadać na potrzeby klientów w dynamicznie rozwijającym się segmencie handlu online.

Temu już w 2024 roku uruchomiło w Polsce model Local-to-Local, zakładający realizację większości zamówień z europejskich magazynów. Celem firmy jest osiągnięcie poziomu 80 proc. sprzedaży lokalnie obsługiwanej na terenie UE. Z kolei według Temu, współpraca z Pocztą Polską ma poprawić jakość dostaw i usprawnić realizację zamówień krajowych.

Mimo zapowiedzi zwiększenia efektywności usług, decyzja wywołała zdecydowaną krytykę. Eksperci podkreślają, że partnerstwo Poczty Polskiej z chińską platformą stoi w sprzeczności z interesem narodowym. Sebastian Błaszkiewicz z Univio ocenił to jako działanie na szkodę polskich przedsiębiorców i podatników. Z kolei Paulina Górska wskazała na lekceważenie aspektów środowiskowych i etycznych, które od miesięcy budzą kontrowersje w kontekście działalności Temu.

image

UOKiK stawia zarzuty Temu: promocje bez rzetelnych cen referencyjnych

Izba Gospodarki Elektronicznej wydała stanowczy apel do rządu, wzywając do natychmiastowego wstrzymania współpracy Poczty Polskiej z Temu. Wskazano, że Temu korzysta z pomocy publicznej w Chinach, której nie otrzymują polskie firmy, stosuje nieuczciwe praktyki handlowe, unika podatków i cła, a także narusza unijne normy bezpieczeństwa. Przypomniano, że zarówno Komisja Europejska, jak i UOKiK prowadzą postępowania wobec Temu, m.in. za stosowanie tzw. dark patterns i fałszywych promocji.

Badania Greenpeace i Ökotest potwierdzają, że wiele produktów oferowanych przez chińskie platformy przekracza dopuszczalne normy toksycznych substancji. E-Izba przestrzega, że współpraca z Temu to także ryzyko osłabienia krajowego sektora MŚP i naruszenia zasad uczciwej konkurencji. Apel do władz zawiera żądania zajęcia jednoznacznego stanowiska oraz ochrony interesów polskich firm i konsumentów.

W odpowiedzi Poczta Polska wydała oświadczenie, w którym podkreśla, że jej rola ogranicza się do realizacji ostatniego etapu doręczenia przesyłek, zgodnie z decyzjami zakupowymi konsumentów. Spółka zaznacza, że nie promuje żadnej platformy e-commerce i działa zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie posiadając kompetencji do weryfikowania działalności swoich klientów. Poczta Polska przypomina też, że podobne usługi dla Temu świadczą inni operatorzy logistyczni w Polsce.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
04.06.2025 13:29
Raport Zalando: Kluczowe trendy w dziedzinie urody, inspirujące w 2025 roku. Które kosmetyki są na topie?
Rok 2025 jest ekscytującym czasem dla branży kosmetycznej, ponieważ na rynek trafia więcej innowacyjnych produktów - podkreśla w swoim raporcie Zalandomat.prasowe

Zalando opublikowało swój pierwszy raport “Beauty in Brief", oparty na danych, pokazujący ewoluujące zachowania konsumentów, trendy i inspiracje oraz wzorce kulturowe, które stoją za zmianami w branży kosmetycznej i beauty w 2025 roku. Z raportu dowiadujemy się m.in., czy K-beauty jest nadal rozwojowym trendem, oraz jakich kosmetyków do pielęgnacji i makijażu będą poszukiwać w tym roku konsumenci.

Raport podkreśla rosnące zainteresowanie rytuałami, które są skupione na pielęgnacji zarówno skóry, jak i stanu umysłu. Widać też wzrost rozwiązań kosmetycznych, które odpowiadają na szybkie tempo życia konsumentów i ich indywidualne potrzeby.

Rok 2025 jest ekscytującym czasem dla branży kosmetycznej, ponieważ na rynek trafia więcej produktów i innowacyjnych składników, które zaspokajają znacznie głębsze potrzeby. Łącząc inspirację, rozrywkę i handel w Zalando, naszą ambicją jest przekształcenie sposobu, w jaki klienci wchodzą w interakcje z branżą kosmetyczną online – komentuje Virginie Duigou, Head of Beauty Buying w Zalando. – Zrozumienie kluczowych wzorców kulturowych ma w tym kluczowe znaczenie, i właśnie dlatego pojawił się nasz raport Beauty in Brief, ujawniający najważniejsze nowe trendy, napędzające współczesne nawyki zakupowe – dodaje Duigou.

Zobacz też: Virginie Duigou, Zalando: Wyznaczamy nowe standardy dla e-commerce w branży kosmetycznej

Na jakie zatem kluczowe trendy wskazało w swoim raporcie Zalando?

Minimalistyczne rutyny, reset energetyczny i olejki dobre na (prawie) wszystko 

Po latach cyfrowego wypalenia oraz przeciążenia emocjonalnego po pandemii, konsumenci zwracają się ku rytuałom kosmetycznym nie w celu pobudzenia, lecz wyciszenia i regulacji organizmu. Długotrwały stres staje się coraz powszechniejszym zjawiskiem, którego działanie uwidacznia się na skórze – co objawia się jej matowieniem, zmęczeniem, zwiększeniem wrażliwości na podrażnienia.

W takich sytuacjach kluczowy staje się “reset energetyczny” – a więc uproszczenie rutyn pielęgnacyjnych, produkty łagodzące stres, rytuały kosmetyczne zachęcające do dbania o siebie i relaks. Zmiany mają zrewitalizować organizm bez poczucia przytłoczenia i presji. Tu trendem staje się 3-stopniowa rutyna.

Jak podkreśla raport,, wyszukiwania w kategorii „minimalistycznej pielęgnacji skóry” wzrosły na Zalando o 125 proc. A to sygnalizuje popyt na uproszczone, wielofunkcyjne produkty, które zapewnią wiele korzyści pielęgnacyjnych dla skóry, ochronę przeciwsłoneczną, a także blask. Na popularności zyskuje także mniej skomplikowana, wymagająca mniej wysiłku pielęgnacja włosów (na co wskazuje m.in. wzrost popytu na klamry i spinki do włosów). 

Jeśli chodzi o pielęgnację ciała, do statusu codziennego niezbędnika rosną wielofunkcyjne produkty na bazie olejków. Wyszukiwania „olejków pod prysznic” wzrosły na Zalando 164 proc. Nawilżająco-oczyszczające formuły stają się „doskonałymi” rozwiązaniami dla uproszczonych rutyn prysznicowych.

Układ nerwowy – do regulacji i ukojenia

Na popularności zyskują nadl produkty kosmetyczne, stworzone w celu uspokojenia układu nerwowego i zminimalizowania reakcji organizmu na przeciążenia, uspokajające rytuały pielęgnacyjne do ciała, a także sera wzmacniające barierę ochronną.

W ramach tego trendu znalazło się też świadome organizowanie “garderoby zapachowej” – tak, aby konsument mógł wybrać zapach odpowiadający jego stanowi emocjonalnemu (niezależnie, czy jest to poszukiwanie wyciszenia, koncentracji, lub też podniesienia na duchu, poprawy energii).

W pielęgnacji rutyny skupione na „regulacji skóry i umysłu” zyskują znaczną popularność, a wyszukiwania „wyciszającej, uspokajającej pielęgnacji skóry” wzrosły na Zalando o 700 proc.

“Bio hacking beauty” – czyli zabiegi metodą “zrób to sam”

Raport ujawnia, że ​​uroda coraz bardziej łączy się z bio hackingiem. Nie tylko rosnące koszty, ale też wielki wzrost liczby zabiegów kosmetycznych, wykonywanych od czasu pandemii w domach sprawia, że ​​konsumenci odchodzą od gabinetów na rzecz rozwiązań DIY. Trend ten jest podsycany trendem „cosmetic chemists” na Tik Toku, gdzie propagowane są informacje naukowe, pomagające ludziom przejąć kontrolę nad własnymi zabiegami pielęgnacyjnymi.

Ostatnie miesiące były czasem propagowania snu jako doskonałego sposobu na redukcję stresu i i powstrzymanie biologicznego starzenia się skóry. Wykorzystując naturalny nocny cykl regeneracji skóry, konsumenci zwracają się w stronę produktów do pielęgnacji skóry, które wspomagają ten proces (np. hydrożelowe plastry pod oczy, maseczki na noc, olejki do skóry głowy, aromaterapeutyczne mgiełki do poduszek). To wskazuje, że rozwiązania poparte naukowo cieszą się coraz większą popularnością.

Wyszukiwania maseczek na noc wzrosło na Zalando o 264 proc., a np. serum do skóry głowy – o 123 proc. Rośnie również zapotrzebowanie na formuły zaprojektowane w celu ochrony przed promieniami UV, łagodzenie stanu skóry i wspieranie jej przy zmianach hormonalnych.

Makijaż – tak, ale niewidoczny 

Ten rok to czas makijażu lekkiego, “oddychającego” – takiego, który ma podkreślać, a nie maskować naturalny wygląd. Wyszukiwania frazy „lekkie krycie” wzrosło o 200 proc. na Zalando.

Trend ten wspiera wszelkiego rodzaju piegi i pieprzyki, jednocześnie minimalizując konturowanie. Może też obejmować rezygnację z maskary i podkreślenie brwi żelem, subtelne odcienie do oczu w kolorach naturalnych, użycie różu w sztyfcie na powieki i na policzki. Lekko uporządkowane brwi, pokryte transparentnym żelem, mają stać się podstawą makijażu twarzy w tym roku. 

image
Ikona piękna lat 90., supermodelka Cindy Crawford (na zdjęciu z córką Kaią Gerber) - od lat pozostaje wierna swojemu wizerunkowi (natural look, podkreślone brwi, makeup w naturalnych, stonowanych barwach, no i charakterystyczny pieprzyk). 
Fot. Shutterstock

Styl i kolory z lat 90. będą miały wielki comeback?

Minimalistyczne style urody, kultowe dla lat 90., również powracają – od paznokci po włosy i brwi. Charakteryzują się niezawodnym, dopracowanym, ponadczasowym wyglądem, który przyciąga uwagę. W ramach tego trendu zyskują popularność tzw. mleczne paznokcie, neutralne palety kolorów, fryzury zaczesane do tyłu.

Wyszukiwania hasła „minimalizm lat 90.” wzrosło o 133 proc., natomiast, wyszukiwania neutralnych i brązowych cieni do powiek wzrosły odpowiednio o 66 i 77 proc. na Zalando. Usta w kolorze nude również cieszą się dużym zainteresowaniem (liczba wyszukiwań wzrosła o 142 proc.).

Czy K-beauty jest nadal na topie?

Jak potwierdza Zalando, kosmetyki z Korei Południowej są nadal hitem sprzedaży: wyszukiwanie frazy „K-beauty” wzrosło o 248 proc. Są one cenione za innowacyjne składniki i delikatne, prowadzące krok po kroku, rutyny pielęgnacji skóry, stawiające na pierwszym miejscu długoterminowe zdrowie skóry. 

Popularność kosmetyków z Korei nie spada także dzięki rosnącemu wachlarzowi marek i produktów.

“Matowa skóra” zyskuje na popularności, ale to „świeża skóra” pozostaje dominującym trendem – wyszukiwania na Zalando wzrosły o 311 proc. Aby uzyskać naturalnie zdrowy blask (co odzwierciedla 232-procentowy wzrost wyszukiwań „glass skin”) konsumenci włączają do swoich rytuałów podstawowe produkty koreańskiej pielęgnacji, takie jak olejki oczyszczające, toniki z mleka ryżowego, serum odżywcze.

Zobacz też: Koreańska ekspansja w branży kosmetycznej: rekordowy eksport i boom inwestycyjny

Zalando wprowadziło do swojej oferty kosmetyki w 2018 roku. Obejmują one produkty z szerokiego zakresu przedziałów cenowych, łącząc marki “trendy”(Sol de Janeiro, The Ordinary, Beauty of Joseon) z luksusowymi i ekskluzywnymi brandami (Armani, Sunday Riley, Dyson).

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
09. czerwiec 2025 14:29