StoryEditor
Wywiady
18.03.2024 15:05

Monika Czaplicka, Priders: Pieniądze uciekają sprzed nosa markom, które nadal nie wiedzą, co zrobią na Miesiąc Dumy

Monika Czaplicka, znana jako marketerka i właścicielka grupy Kryzysy w Social Media Wybuchają w Weekendy, edukuje brandy nt. marketingu inkluzywnego. / Monika Czaplicka
Miesiąc Dumy, międzynarodowe święto osób queerowych, zbliża się wielkimi krokami — w świecie marketingu kilkanaście tygodni to chwila. Jeszcze w zeszłym roku wiele marek nie miało planów, co w związku z tym zrobić, co zastanawia w dobie tak łatwego dostępu do wiedzy i twardych liczb. O queerowym marketingu w branży beauty opowiada Monika Czaplicka, współzałożycielka agencji marketingowej Priders, pomagającej wejść markom w XXI w. ze swoją komunikacją do osób nieheteronormatywnych i queerowych.

“Nie zmieniam logo na tęczowe, nie uczestniczę w obchodach Pride, moja marka nie jest DLA osób queerowych tylko dla wszystkich” – takie wypowiedzi słyszysz zapewne regularnie. Co byś powiedziała osobie, która twierdzi, że jej marka jest dla wszystkich, ale nie chce mówić do tych wszystkich?

Dla wszystkich, czyli dla nikogo. Nawet papier toaletowy (chyba dla wszystkich) ma rodzaje, kolory, wzory, zapachy i różnicowanie ceną. Więc nie ma produktów czy usług dla wszystkich. Jak ktoś tak mówi, po prostu, nie ma strategii i nie ma pojęcia, kto tak naprawdę jest w jego grupie docelowej. 

image
Avon w zeszłym roku wsparło organizację Kampania Przeciw Homofobii.
Avon
W inkluzywności chodzi oczywiście o “wszystkich”. Ale tak, żeby ludzie czuli się faktycznie włączeni. Przykład pierwszy: konferencja dla ekspertów. Czy czuję, że dla mnie? Słabo, jestem ekspertką. Niemniej daje szansę. Lineup: prawie sami mężczyźni. Tematy generyczne, nie wiadomo, komu mają pomóc. Czego oczekuję? Różnorodności. Nie chodzi o to, że muszę patrzeć na kobiety, że ich obecność ma znaczenie ozdobne.

Chodzi o to, że one mają z reguły inne doświadczenia, inne spojrzenie na temat. Sprawiają też, że czuję się częścią tego eventu — bo osoby takie jak ja widzę na scenie, więc dostaję jasny sygnał; dla mnie też tu jest miejsce, ktoś świadomie o tym pomyślał.

No tak, ciężko mi poczuć się cenioną klientką, jeśli marka starannie omija istnienie osób takich jak ja.

Przykład drugi: reklama konta bankowego. Młodzi ludzie podróżują autostopem i mają inne przygody. Pytam znajomego Silversa czemu nie wybrał oferty tego banku — jest dla niego korzystniejsza. “Przecież to nie dla mnie”. Czy konto bankowe ma wiek? Nie. Ale aktorzy i aktorki w reklamie już tak. Czy geje i lesbijki korzystają z usług i produktów, które nie kierują do nich przekazu? Jasne. Ale chętniej korzystamy z tych, które o nas myślą. Tak też wyszło z naszego (z Grzesiem Miecznikowskim, z którym pracuję w agencji Priders) badania Tęczowa Złotówka.

To czemu w takim razie marki całkowicie dobrowolnie ignorują tak duży segment rynku?

Główną obawą przed “angażowaniem się”, czyli kierowaniem komunikacji marketingowej do LGBTQIAP+ (akronim nazw różnych tożsamości, odpowiednik wyrazu queer — przyp. red.), są bojkoty i straty wizerunkowe oraz sprzedażowe. To mity i półprawny, fake newsy kreowane przez osoby, które kierują się niechęcią do osób innych niż one. Od lat, tysiące firm, w tym polskich, zmienia logo na tęczowe, uczestniczy w Paradzie Równości i równościowych marszach, robią reklamy z osobami i dla osób LGBTQIAP+ i nie ma przypadku, że marka zbankrutowała z ataku prawicowych trolli i ruskich onucy.

Trochę pocieszające jest to, że chociaż pojawia się hejt wobec odpowiedzialnych społecznie marek, to większym wstydem jest teraz być np. transfobem i twierdzić, że niektórzy „udają”, niż być moralnym sojusznikiem. A co za tym idzie — że to rodzi finansowe konsekwencje bigoterii.

image
Alice Cooper stracił kontrakt z marką Vampyre Cosmetics po tym, jak jego transfobiczne wypowiedzi obiegły internet.
Robin Looy, CC BY-SA 4.0 via Wikimedia Commons
Czy bywa hejt? Jasne! Ale w ogólnym rozrachunku marki na tym zyskują. Dlatego każdego roku jest coraz więcej firm, które przestają się bać. Dodatkowym argumentem za inkluzywnością jest fakt, że firmy, które są jakieś, czyli reprezentują wartości nam, klientom, bliskie, na tym zyskują finansowo.

Zwracał na to uwagę już lata temu ojciec marketingu Philip Kotler — produkty/usługi są równie dobre, obsługa klienta zbliżona, więc na decyzje klientów wpływają wartości marki. Inkluzywność, ekologia, dbanie o osoby pracujące… To też główne wartości, na podstawie których pokolenie Z dokonuje zakupów.

Branża beauty wydaje się ściśle związana z queerową kulturą, bo która inna demografia tak chętnie eksperymentuje ze stylem. Czy Twoim zdaniem polskie brandy wykorzystują w pełni potencjał uczynienia z tęczowych osób wiernej grupy konsumenckiej?

Spodziewasz się innej odpowiedzi niż “nie”?;)

W życiu nie używałam tylu kosmetyków jak za czasów, kiedy występowałam jako drag king. A wiem, że to i tak nic, w porównaniu do drag queen, które zawodowo wcielają się w kobiety. Dla przyjemności i żeby poczuć się piękniejszymi, malują się także niektóre osoby niebinarne, kosmetyków używają osoby transpłciowe, a nawet cross-dresserzy i cross-dreserki (a tych ostatnich znajdziemy także wśród osób heteroseksualnych i cispłciowych).

W dobie trendów na naturalność i niewielki makijaż, takie grupy to kopalnia złota. Podobnie geje — chętnie o siebie dbają i mają pieniądze, żeby wydawać na kosmetyki, zabiegi itd. W USA reklama z drag queen już nikogo nie dziwi. Ba! Ich konkursy dragowe to mekka promocji branży beauty. Mają potem ogromne zyski, bo kupują też kobiety, które nie wliczają się w szeregi osób queerowych. M.in. dlatego Ru Paul Drag Race ma już nastą edycję i ileś podobnych formatów. Inkluzywność LGBTQIAP+ w branży beauty to nie tylko zysk, ale szansa na wyróżnił na naszym rynku, gdzie poziom penetracji tej grupy przez marki jest niski. Można dużo wygrać.

Z czego Twoim zdaniem bierze się traktowanie queerowości jako cechy konsumenckiej odrębnej od innych? Marketerzy potrafią segmentować rynek na osoby posiadające małe psy, rude włosy, choroby chroniczne i mieszkańców bloków, ale tak fundamentalna część czyjejś tożsamości klienckiej jest trykana patykiem z daleka, jak jakieś novum.

Bo dotyczy to tematów bardziej wrażliwych. W tym seksu. Co nie jest prawdą, bo seksualność to dużo więcej niż z kim idziemy do łóżka, a tożsamość płciowa jest odrębna od seksualności.

Ale, po drugie, prawica i ludzie z nienawiścią w sercu dbają o to, żeby pogłębiać wrażenie radioaktywności tych grup. Nie pomaga, kiedy politycznie jesteśmy ideologią czy tworzone są strefy wolne od LGBT+. Pokutuje też poczucie, że Polki i Polacy nie są gotowi (?!) na reklamy skierowane do tęczowej społeczności, więc odrzucamy ich koncept z marszu. To też fake news.

image
Należąca do Coty marka Sally Hansen we współpracy z GLAAD zorganizowała event, podczas którego Empire State Building został podświetlony na fioletowo na Spirit Day, wspierając tym samym queerową młodzież.
Sally Hansen/GLAAD
Tak jakby mogli zacząć być na nie gotowi bez ekspozycji na takie treści.

W samym czerwcu zeszłego roku ekwiwalent reklamowy wzmianek o Miesiącu Dumy wynosił w Polsce 90 mln zł. Policzyliśmy, że ponad 600 milionów zasięgu tych treści to średnia styczność każdego “statystycznego” Polaka czy Polki po 15 razy (czyli co 2 dzień czerwca).

Czy niebo spadło nam na głowy, że było tyle treści? Czy marki, które sponsorują paradę, czy robią tęczowe reklamy, się zamykają?

Ano nie, definitywnie nie. Coraz większymi krokami zbliża się za to Miesiąc Dumy i Parada Równości. Zostało parę miesięcy, ale gdy w zeszłym roku pytałam o takie działania, wiele biur prasowych i działów marketingów marek nie wiedziało, co i czy w ogóle planuje, i to na kilka dni przed rozpoczęciem czerwca. O czym to świadczy?

Że pieniądze uciekają im sprzed nosa.

Czy Coca-Cola jest głupią marką, która nie wie, co robi i naraża się na hejt “dla idei”? Jasne, że nie. Oni wiedzą, że tęczowe pieniądze to miliardy, które chętnie są kierowane do marek, które nas wspierają. Statystycznie geje i lesbijki zarabiają więcej niż osoby heteroseksualne, rzadziej też, na razie, mają rodziny, więc chętniej wydają na przyjemności, zwierzęta i życie.

Brzmi to trochę tak, jakby ignorowanie tego międzynarodowego święta to był taki marketingowy odpowiednik machnięcia ręką na mycie zębów...

Nie wystarczy już zmienić loga na tęczowe i czekać na deszcz pieniędzy. Teraz trzeba się postarać. Jeszcze jest czas, żeby zrobić fajną i niedrogą kampanię na czerwiec. Warto, bo możemy się obudzić, że pociąg z naszą konkurencją odjechał, a my zostaliśmy na peronie stereotypów i archaicznego marketingu.

Czytaj także: Nielsen: Sposób, w jaki społeczność LGBTQ+ kupuje kosmetyki i środki higieny osobistej, jest kluczem do pozyskania tego rynku

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
17.04.2025 09:00
Jessica Deckers, Avon: Każda firma ma inne możliwości i priorytety, nasza idzie swoją drogą
Jessica Deckers

Jakie plany ma Avon na 2025 i kolejne lata? Co było największą innowacją ostatnich lat i w którym kierunku firma podąża w obliczu zmian prawnych, obostrzeń, ruchu anty-MLM i innych przeszkód? Na te pytania odpowiedziała Wiadomościom Kosmetycznym Jessica Deckers, Global Lead of Innovation & Make Up Innovation w Avon.

Co czeka Avon w 2025 roku? Czy możesz uchylić moim czytelnikom rąbka tajemnicy.

Przed nami wiele ekscytujących premier, a wśród nich wyróżniać się będą produkty do ust. Zobaczycie kilka dużych innowacji w tej kategorii, która jest obecnie bardzo na czasie. Jesteśmy szczególnie podekscytowani wprowadzeniem ulepszonej wersji szminki Ultra Colour. To nasza najbardziej napigmentowana pomadka w historii, która teraz zawiera ich aż o 25 proc. więcej. Te bestsellerowe szminki już po pierwszym pociągnięciu zapewniają intensywnie żywy i wyrazisty kolor pasujący do wszystkich odcieni skóry.

Jestem pewna, że ​​znasz „efekt szminki” — ideę, że podczas kryzysu gospodarczego ludzie nadal fundują sobie małe luksusy, takie jak szminka. Biorąc pod uwagę niepewność związaną z wyborami w USA i gospodarką, czy uważasz, że nowe premiery szminek firmy Avon wpisują się w ten trend, czy też Avon pomaga go napędzać?

Niezależnie od efektu szminki, w Avon zawsze oferujemy kosmetyki, na które każdy może sobie pozwolić. To, co nas wyróżnia, to światowej klasy innowacje najlepsi specjaliści i wysokiej jakości składniki, które stosujemy w naszych produktach. Dzięki temu nasi klienci zawsze otrzymują wyjątkowe kosmetyki w świetnej cenie, niezależnie od sytuacji gospodarczej. 

W ostatnich latach pojawiło się wiele spekulacji na temat odejścia Avon od tradycyjnej sprzedaży bezpośredniej. Marka niedawno weszła do drogerii Rossmann. Czy są plany dalszej ekspansji? Czy Avon zasadniczo zmienia swoją strategię sprzedaży?

Zgodnie z naszą strategią chcemy rosnąć i rozwijać się wraz z rynkiem, jednocześnie cały czas stawiamy naszych klientów i Konsultantki w centrum wszystkiego, co robimy. Avon to firma działająca wielokanałowo. Nie rezygnujemy z modelu sprzedaży bezpośredniej – niezmiennie sercem marki są nasze Konsultantki, które nadal będziemy mocno wspierać. Dostosowujemy się do potrzeb konsumentów, chcemy być tam, gdzie oni kupują swoje ulubione produkty — czy to online czy w sklepach stacjonarnych czy poprzez sprzedaż bezpośrednią. 

image
Katarzyna Bochner

Nasi klienci chcą mieć możliwość robienia zakupów kiedy, gdzie i jak chcą, a my chcemy im to umożliwić. Wprowadzenie kosmetyków Avon do sklepów stacjonarnych i na platformy zakupowe uzupełnia istniejące wcześniej kanały online i offline. W Wielkiej Brytanii zaobserwowaliśmy, że wejście Avon do sklepów stacjonarnych pozytywnie wpłynęło na wyniki Konsultantek w bliskiej okolicy – część z nich osiągnęła kilkuprocentowe wzrosty sprzedaży.

Coraz większy jest ruch online przeciwko sprzedaży bezpośredniej i marketingowi wielopoziomowemu, anti-MLM. Wiele firm albo wygasza, albo drastycznie zmienia swoje modele sprzedaży bezpośredniej. Czy powiedziałabyś, że ta zmiana w postrzeganiu publicznym wpłynęła na podejmowanie decyzji Avon o modyfikacji modelu działania?

Nie, nie powiedziałabym tak. Przede wszystkim Avon nie jest firmą MLM. Rzeczywistość jest taka, że ​​zmieniają się zarówno technologia jak i zachowania konsumentów, więc obecność w Internecie i sklepach stacjonarnych jest kluczowa. Avon jest firmą globalną i na wielu rynkach sprzedaż bezpośrednia to coś więcej niż kanał sprzedaży – to sposób na niezależność i możliwość zarabiania dla wielu kobiet. 

Nie każdy ma dostęp do sklepu takiego jak Rossmann. Dlatego nasze Konsultantki odgrywają kluczową rolę w docieraniu do kobiet, które w przeciwnym razie nie miałyby dostępu do wysokiej jakości kosmetyków. Konsultantki Avon stworzyły pierwszą sieć społecznościową i były pierwszymi influencerkami, zanim jeszcze social media i influencerki zostały wynalezione. Ponadto, oferują ekspercką wiedzę i pomagają swoim klientom wybierać produkty dopasowane do ich potrzeb. To indywidualne podejście i bezpośrednie relacje tworzą unikalne doświadczenie, którego nie znajdziesz nigdzie indziej na rynku.

Patrząc wstecz na czas spędzony w Avon, jakie są trzy najważniejsze innowacje wprowadzone podczas Twojej kadencji?

Jedną z naszych wyróżniających się innowacji jest szminka Hydramatic — pierwsza na świecie szminka z nawilżającym hialuronowym środkiem, która pokazuje naszą siłę w kategorii kosmetyków do ust. Kolejną są pomadki Ultra Colour, które od dawna cieszą się dużą popularnością, a my nadal ulepszamy je zgodnie z preferencjami konsumentów. Ściśle współpracujemy z tzw. Beauty Insiderkami (to społeczność naszych najbardziej zaangażowanych i zafascynowanych światem beauty Konsultantek w 19 różnych krajach), Konsultantkami oraz klientami, aby udoskonalać nasze produkty, odpowiadając na ich prawdziwe potrzeby.

Do tej pory mieliśmy okazję przetestować kilka nowości z naszymi Beauty Insiderkami, a ich opinie były kluczowe na każdym etapie: od pomysłów na nowy produkt, poprzez pracę nad jego projektem, wybór gamy odcieni, nazwę po opakowanie. Ich wkład był dla nas nieoceniony, ponieważ doskonale znają swoich klientów, ich potrzeby i oczekiwania.

W pielęgnacji skóry wyróżniłabym linię Anew z Protinolem. Ten opracowany i opatentowany przez nas składnik, był dla nas przełomem i nadal kształtuje nasze innowacje w tej kategorii.

Jak wygląda podróż od zapalonej nad głową żarówki do wcielonej w życiu innowacji? Co dzieje się od momentu, gdy wpadniesz na jakiś nowy pomysł?

Średnio opracowanie nowego produktu zajmuje około trzech lat, choć przy niektórych kosmetykach proces ten może trwać dłużej. Zaczynamy od prognozowania trendów w branży beauty, badamy rynek i potrzeby klientów. Jednocześnie prowadzimy badania konsumenckie, aby zidentyfikować obszary do poprawy w naszym portfolio (tak jak w przypadku szminki Ultra Colour, zapytaliśmy 3000 kobiet na całym świecie „co jest dla Ciebie najważniejsze przy zakupie szminki?”). Kiedy mamy gotowy koncept, konsultujemy się z naszymi ekspertami z działu badań i rozwoju, aby ocenić jego wykonalność. Jeśli wymaga to zupełnie nowej formuły, przechodzimy przez proces prób i błędów, by ją stworzyć. 

image
Katarzyna Bochner

Następnie opracowujemy szczegółowy brief i rozpoczynamy proces tworzenia nowego produktu. Nowości przechodzą różne etapy zatwierdzania, aby upewnić się, że spełniają nasze wysokie standardy. Kosmetyk jest gotowy ok. rok przed wprowadzeniem na rynek. Wtedy przejmują go zespoły ds. aktywacji, które potrafią tchnąć w niego życie, nadać charakter poprzez branding i kampanie marketingowe, aż w końcu trafia on do produkcji, na strony naszego katalogu i do sklepów.

A reszta to już historia!

Dokładnie! To długi, ale dokładny proces. Po drodze pozostajemy elastyczni, nieustannie testując i udoskonalając produkt, aby mieć pewność, że spełnia oczekiwania klientów.

Skoro mowa o innowacjach, porozmawiajmy o refillach. Wiele marek kosmetycznych, w tym luksusowych, przechodzi na opakowania z możliwością ponownego napełniania. Słyszałam trochę o planach Avonu dotyczących perfum z możliwością ponownego napełniania. Jak Avon przygotowuje się do tego trendu?

Opakowania wielokrotnego użytku nie są dla nas nowością – pracujemy nad nimi od jakiegoś czasu. Nasze fabryki są bardzo nowoczesne i jesteśmy w stanie dostosować produkcję do takich rozwiązań, choć wymaga to czasu. Jednak kluczowe pytanie, które sobie zadajemy brzmi: czy refille to odpowiednie rozwiązanie dla każdego produktu?

Bez wątpienia w przypadku kosmetyków do pielęgnacji skóry i perfum mają one sens. Jednak w przypadku kosmetyków kolorowych jest to bardziej złożone. Jeśli oferujemy 100 odcieni szminek, czy jest sens produkować 100 dodatkowych wkładów? Czy to faktycznie byłoby bardziej zrównoważone, lepsze dla środowiska? W niektórych przypadkach możliwość pełnego recyklingu może być lepszym rozwiązaniem.

Co ciekawe, niektóre marki luksusowe robią odwrotnie — oferują refille raczej produktów do makijażu, ale nie do pielęgnacji skóry. Co powiedziałabyś zespołowi badawczo-rozwojowemu w ekskluzywnej marce kosmetycznej, który podejmuje taki wybór?

Każda firma ma inne możliwości i priorytety i nie ma tutaj złotych rad. W Avon dokładnie analizujemy każde rozwiązanie z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju. Nasze szminki Ultra Colour w pełni nadają się do recyklingu. Rozważaliśmy opcję refilli, ale na ten moment recykling okazał się bardziej ekologicznym wyborem. Jednak warto podkreślić, że cały czas szukamy najlepszych rozwiązań i niewykluczone, że w przyszłości to właśnie refille okażą się tym lepszym rozwiązaniem.

image
Agata Grysiak

Koncepcja zrównoważonego rozwoju ewoluuje – za pięć lat refille mogą ustąpić miejsca np. biodegradowalnym opakowaniom. Branża musi być elastyczna i gotowa na te zmiany. 

Poza opakowaniami wielokrotnego napełniania, co jeszcze Avon robi dla zrównoważonego rozwoju?

Oprócz opakowań wielokrotnego użytku dla produktów do pielęgnacji i perfum, badamy również możliwość recyklingu pudrów kompaktowych i innych kosmetyków. Obecnie naszym głównym celem jest zwiększenie możliwości recyklingu w całym asortymencie produktów, w tym stosowanie opakowań tekturowych, tam, gdzie to możliwe.

Mamy ambitne cele dotyczące redukcji opakowań naszych produktów, poprzez przejście na w 100 proc. zrównoważony papier i zwiększenie wykorzystania materiałów pochodzących z recyklingu i nadających się do ponownego przetworzenia. Zobowiązaliśmy się również do pełnej identyfikowalności i certyfikacji naszych kluczowych łańcuchów dostaw do 2025 roku. Już teraz 80 proc. naszych opakowań nadaje się do ponownego użycia, recyklingu lub kompostowania. Naszym celem jest osiągnięcie 100 proc. do 2030 roku. Pracujemy również nad zwiększeniem udziału naturalnych składników i biodegradowalnych formuł w naszych kosmetykach. 

Moje ostatnie pytanie dotyczy zmian regulacyjnych. Niedawno rozmawiałam z profesjonalistami z branży, którzy ściśle współpracują z urzędnikami w Brukseli, i w Komisji Europejskiej mówi się o potencjalnym zakazie stosowania etanolu i talku w kosmetykach. Chociaż osobiście uważam niektóre z ich argumentów za wątpliwe, jak taki zakaz wpłynąłby na Avon i przemysł kosmetyczny?

Naszym priorytetem zawsze jest bezpieczeństwo konsumentów. Jeśli zachodzą zmiany w przepisach, traktujemy to bardzo poważnie. W Avon ściśle przestrzegamy wszystkich regulacji dotyczących składników i bezpieczeństwa.

Ale jeśli etanol — stosowany w perfumach — i talk zostałby zakazany, co to oznaczałoby dla Waszych produktów?

Jeśli jakiś składnik zostaje objęty restrykcjami, dostosowujemy się. Reformulacja to coś, co robimy regularnie. Nasze zespoły badawczo-rozwojowe nieustannie analizują składniki i zastępują je innymi, gdy jest to konieczne. W Avon utrzymujemy te same wysokie standardy jakości i bezpieczeństwa na całym świecie, zapewniając pełną zgodność ze wszystkimi obowiązującymi przepisami dotyczącymi składników i bezpieczeństwa produktów. Każdy nasz kosmetyk poddawany jest rygorystycznym i kompleksowym testom, dzięki czemu może być używany bez obaw.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
15.04.2025 08:52
Gabona stawia na K-Beauty. 12 nowych marek zadebiutuje na polskim rynku
Grzegorz Hryciuk, właściciel i Prezes Zarządu GabonaMateriał Partnera

Europejski rynek kosmetyczny czeka rewolucja. Ta nadchodzi z Azji. Polska firma Gabona stawia dziś na Koreę Południową, z której aż dwanaście marek lada dzień zadebiutuje na polskim rynku. O ich perspektywach i trendzie K-Beauty rozmawiamy z Grzegorzem Hryciukiem, właścicielem firmy Gabona dystrybuującej kosmetyki na ponad 70 rynków świata, oraz Trena, sklepu internetowego prowadzącego sprzedaż profesjonalnych kosmetyków i akcesoriów fryzjerskich w Polsce, Niemczech, Włoszech i Francji.

Gabona wprowadza właśnie do Polski nowe marki koreańskie. Czy to ma być świeży powiew na naszym rynku kosmetycznym?

Grzegorz Hryciuk: Korea Południowa stała się w ostatnich latach gigantem kosmetycznym. Ich marki zaczęły wyznaczać trendy i zyskały ogromną popularność nie tylko w Azji, ale także na rynkach zachodnich. Stawiają na wysoką jakość, przykładają dużą wagę do składu produktów, a także biorą odpowiedzialność za środowisko. W dużej mierze stawiają na naturalność, a przy tym są w atrakcyjny sposób „opakowane”. Mówię oczywiście nie tylko o opakowaniu sensu stricto, ale także o towarzyszącym im marketingu. W Gabonie bezustannie obserwujemy światowe trendy i staramy się w nich płynąć lub nawet je wyprzedzać. Stąd decyzja o tym, by zainwestować w produkty koreańskie. 

Jakie marki i grupy produktów znajdą się w waszej „koreańskiej” ofercie?

- Jest ich w sumie dwanaście. Są to: Atopalm, Athé, Axis-Y, Barulab, Coxir, Derma:B, Dr.Melaxin, ISOI, Lagom, One Day’s You, Real Barrier oraz Zeroid. Większość to producenci kosmetyków do pielęgnacji skóry, ale chociażby Athé specjalizuje się w tworzeniu wegańskich produktów do pielęgnacji ust. W ofercie jest szeroka gama produktów do skóry wrażliwej, atopowej, z trądzikiem, czy kremy zapobiegające starzeniu się skóry. Są to kosmetyki zarówno do rąk, balsamy do ciała, jak i maski pielęgnujące. Szeroka gama produktów, które, jak wierzę, zawojują europejskie rynki.

Czym wyróżniają się koreańskie kosmetyki, że zdecydował Pan właśnie taką grupę włączyć do oferty?

- Wraz z rosnącą świadomością ekologiczną, ważne stało się to, aby również firmy kosmetyczne działały odpowiedzialnie w stosunku do środowiska naturalnego. Coraz więcej osób zwraca uwagę na to, czy produkty są przyjazne dla zwierząt, czystości gleby oraz lokalnych ekosystemów. Koreańskie marki wyróżnia właśnie niezwykła dbałość w tym obszarze. Ważne również, by kosmetyki były pozbawione parabenów, olejów mineralnych, sztucznych barwników, bo nikt nie chce wcierać sobie w skórę czegoś, co długofalowo może mu zaszkodzić, a nie wzmocnić. Pod tym względem także koreańskie produkty wyróżniają się przejrzystością składu i wykorzystywaniem jak najlepszych komponentów przy produkcji. 

image
Materiał Partnera

Marki koreańskie uzupełnią Waszą ofertę, ale jako Trena posiadacie też marki własne. Jakie były powody ich uruchomienia, ile ich posiadacie i z których jest Pan najbardziej zadowolony?

- Trena to 110 marek i 5600 produktów. Działamy obecnie w czterech krajach i jesteśmy znaczącym dostawcą na rynku fryzjerskim w Europie. A dlaczego postanowiliśmy inwestować w marki własne? Jest kilka powodów. Przede wszystkim to pełna kontrola nad rozwojem i kształtowaniem danej marki. Budowanie jej jakości na podstawie własnych doświadczeń i sprawdzonych producentów, a także możliwość reagowania na trendy pod kątem nie tylko samego produktu, ale również jego wyglądu czy opakowania. Własne marki to także większa przestrzeń do elastycznego kształtowania cen oraz bezpieczeństwo biznesu w postaci samodzielności w budowaniu stanów magazynowych i uniezależnienia od konkurencji. Wreszcie ostatnim aspektem jest satysfakcja z tworzenia własnej marki, kreowania jej i udoskonalania. Obecnie w naszej ofercie znajduje się siedem marek własnych: Ecocera, Lacky Nails, Mimo, ilū, Kashoki, Lussoni oraz Zaa-zoo-laa.

Czy są plany poszerzenia asortymentu Treny lub uruchomienie kolejnej marki własnej? Jak chcecie rozwijać firmę w krótkiej i dłuższej perspektywie?

- Nie zatrzymujemy się i stale planujemy poszerzać ofertę. Teraz dodajemy do portfolio sprzedażowego kilka marek z rynku polskiego. Wprowadzamy także wspomniane marki koreańskie, w których widzimy ogromny potencjał. W planach mamy także poszerzanie asortymentu o produkty z Japonii oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Codziennie spływają ciekawe oferty, bo rynek pomimo dużego wyboru produktów wciąż jest otwarty na nowości. Nawet ostatnio otrzymaliśmy ciekawą propozycję od amerykańskiego brandu produkowanego w Chinach z wieloma komponentami z Nowej Zelandii. Już zajmuje się tym tematem nasz zespół Business Developmentu. Działamy szybko, obserwujemy trendy i wskazujemy klientom, które produkty i kategorie pozwolą im „wyprzedzić konkurencję”. Natomiast w kontekście naszych marek własnych szykujemy się do budowy asortymentu kosmetyków dla ilū, skierowanej do młodszej grupy klientów oraz Lussoni, bardziej profesjonalnych produktów.

A z kim jako Gabona współpracujecie?

- Gabona współpracuje z dystrybutorami, sklepami internetowymi, dużymi sieciami handlowymi, producentami oraz wieloma hurtowniami.  Oferujemy im szeroki asortyment profesjonalnych kosmetyków i akcesoriów, bo w ofercie mamy aż 70 marek. Długo by wymieniać, ale na pewno warto wspomnieć takie, jak Wella, Oréal Schwarzkopf, Tigi, Goldwell, Revlon, American Crew czy Max Factor lub Maybelline.

image
magazyn Gabona w podwarszawskich Jawczycach
Materiał Partnera

Do ilu krajów aktualnie sprzedajecie? Który z rynków jest dla Was najnowszy i czy są jeszcze kolejne rynki, na których chcielibyście zaistnieć? 

- Prowadzimy sprzedaż do ponad 70 krajów na świecie. Naszym największym rynkiem jest oczywiście Polska oraz liczne europejskie kraje jak chociażby Holandia, Wielka Brytania, Czechy, Niemcy, Francja, Włochy, Rumunia, Hiszpania, Litwa, Dania czy Grecja. Poza naszym kontynentem na znaczeniu zyskują Zjednoczone Emiraty Arabskie, Japonia i Hong-Kong. Chcemy wzmacniać swoją obecność na Bliskim Wschodzie, ale także w Stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie, podobnie jak w przyszłości także w Afryce oraz Australii. 

Jakie są Wasze plany biznesowe na ten rok? Jakie nowe zakupy, akwizycje? Bo celem biznesu jest chyba ciągły rozwój i patrzenie przed siebie?

- Przypomnę, że w lipcu 2024 roku po wielu miesiącach rozmów i audytów udało nam się pozyskać jedne z najbardziej rozpoznawalnych marek na naszym rynku. Zakupiliśmy firmę Kadorna z takimi markami jak Ecocera, Lacky Nails, Zaa-zoo-laa. Ten ruch z pewnością zdecydowanie poszerza również nasze portfolio, dzięki czemu będziemy mogli zaoferować klientom znacznie więcej produktów wysokiej i sprawdzonej jakości, które są bardzo rozpoznawalne na naszym rynku.

Sporo w ostatnim czasie inwestowaliśmy, więc rozglądamy się również za dodatkowym zewnętrznym finansowaniem. Rozmawiamy z funduszami, bo mamy w toku działania w obszarze akwizycji, ale na ich finalizację trzeba jeszcze trochę poczekać. Chcemy się rozwijać międzynarodowo, między innymi na rynkach krajów Beneluksu, Francji, Hiszpanii i Włoch. Przyglądamy się też fińskiemu i rumuńskiemu rynkowi. Na każdym z nich mamy jasno określone swoje cele. Dziś jednak uwagę kierujemy ku Polsce i skutecznej sprzedaży produktów z Korei. 

image
Materiał Partnera

Na pewno pilnie śledzi Pan trendy, zmiany zachodzące w branży kosmetycznej. Czy jest możliwość, że producenci z Azji przegonią uznane koncerny zachodnie pod względem popularności i renomy kosmetyków? 

- Jeśli rynek kosmetyczny będzie zachowywał się i działał tak jak dziś branża automotive, to przede wszystkim chiński biznes kosmetyczny wyprze europejski w ciągu pięciu lat. Chińczycy zaczęli produkować naprawdę świetnej jakości kosmetyki za ułamek cen największych globalnych producentów, którzy, nie ukrywajmy, mają ogromne marże. Wyprodukować dzisiaj dobry towar nie jest wcale trudno i drogo. Trudniejsza jest promocja i sprzedaż, ale Azjaci się tego uczą i mają duży potencjał. Korea sama do końca nie wie, w którym kierunku zmierza w kontekście ekspansji na Europę. Co jakiś czas mocno rozpycha się na europejskim rynku, po czym robi krok w tył, a po jakimś czasie znowu próbuje wejść. Przez to mało kto zna same marki, popularna jest natomiast cała kategoria K-Beauty, bo to produkty świetnej jakości. Poprzez naszą nową koreańską ofertę będziemy chcieli to udowodnić.

image
Materiał Partnera
ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
25. kwiecień 2025 13:32